Przede wszystkim to jest film... powiedzialbym terapeutyczny.
Chodzi o to ze ich malzenstwo od samego poczatku jest chore, ona nie mysli w ogole o sobie, on jest przekonany o wlasnej wielkosci. ONI W OGOLE NIE WYRAZAJA EMOCJI!!! Nie kloca sie nie zloszcza sie na siebie a to jest w zwiazkach miedzy ludzmi KONIECZNE!!!! Nie ma dobrego zwiazku jesli ciagle kontroluje sie wlasne emocje. Niesamowite jest tylko to ze spoleczenstwo a glownie klasa srednia, filmy, ksiazki itd dobre zwiazki postrzegaja za takie bez klotni, i bez walki, bez ranienia siebie nawzajem.
W zwiazku jest miejsce tez na ranienie sie!!!!!!!!
Oni wszyskie emocje spychaja pod dywan. Kiedy on jedzie do kochanki ona pakuje go i niemalze caluje na dowidzenia... niesamowita scena.
Albo kiedy ona zaczyna szlochac nad tym ze maz ma kochanke w momencie kiedy dowiaduje sie ze tak wiele osob wiedzialo ze ich malzenstwo ma tak powazne klopotoy!!!
I tak naprawde najblizej siebie sa klocac sie i wyrazajac siebie tuz przed podpisaniem papierow rozwodowych - to jest chyba najpiekniejsza scena tego filmu. Wtedy pierwszy raz w ich zwiazku dzieje sie cos autentycznego.
Potem dojrzewaja dalej i nadal kochaja siebie, tym razem juz tak naprawde, ona odkrywa ze moze byc soba przy nim a on godzi sie ze swoja maloscia. Ostatnia scena jest po prostu piekna i poruszajaca.
A sama idea malzensta nie jest przez ten film w zaden sposob krytykowana!!!! POkazany jest mechanizm niszczenia zwiazku poprzez brak wyrazania emocji i uleganie presji otoczenia - ze malzenstwo ma byc zgodne z idealami powszechnie panujacymi w spoleczenstwie. Taki sam mechanizm dziala w przypadku zwiazkow bez formalnej legalizacji...
Gdyby bohaterowie zalapali to wszystko wczesniej, gdyby rodzice i spoleczenstwo nie kladli bohaterce tych chorych bzdur ze musi byc posluszna itd a ona sama sie temu nie podporzadkowala to ich zwiazek moglby wygladac tak jak w ostatniej scenie filmu.
Po prostu WIELKI FILM
moze tez dlatego go tak dobrze czuje i rozumiem ze w swoim zwiazku dostrzeglem rowniez pewne elementy wystepujace u bohaterow Bergmana
ahhhh i jeszcze to dlaczego Johan odszedl do Pauli?? Pamietacie scene kiedy ona skrytykowala jego wiersze? Paula po prostu byla przy nim soba - konfrontowala sie z nim!!! a on tego potrzebowal a nie powiedzenia z musu - twoje wiersze sa piekne, zeby nie czul sie urazony tak jak by to zrobila jego zona.
Gdyby mogl konfrontowac sie otwarcie z zona to nie szukalby takiej mozliwosci na zewnatrz...
bo zwiazek to nie kompromis tylko konfrontacja!!! - kolejna niesamowita prawda ktora niestety jest przez spoleczenstwo calkowicie tuszowana, we wszystkich prawie ksiazkach/ filmach "przekazie spolecznym" slyszymy ze zwiazek to kompromis, nie wolno sie ranic i tym podobne bzdury...
( oczywiscie zwiazek nastawiony tylko na konfrontacje tez jest zly)
moze dodatkowo przestraszyli sie konfrontacji po tej klotni swoich przyjaciol - ich konfrontacji brakowalo czegos, ich klotnia byla nastawiona na zniszczenie siebie, oni nie chcieli siebie zrozumiec i dlatego ich zwiazek skonczyl sie fatalnie...
No tym razem to mnie wzruszyłeś 'Przemku'...
'Bo związek to nie kompromis tylko konfrontacja' - nie wiem jak to nazwać, ale chyba całkowitym zablokowniem odbioru jakiejkolwiek informacji zwrotnej.
Gdybyś miał cień odwagi by zaangażować się w realny związek :-) może Twój post miałby dla mnie jakieś znaczenie, jakiś sens. Tymczasem kompletnie nie masz pojęcia o czym piszesz twierdząc, że 'związek to nie kompromis tylko konfrontacja'. Prawdziwy i realny związek jest i jednym i drugim po trosze; w jego skład wchodzą także inne komponenty, o których teraz nie będę wspominać...
Konfrontacja dwóch ludzkich światów nie może się powieść bez kompromisu, bo konfrontacja bez kompromisu jest jak reakcja tlenu z wodorem.
Bohaterowie zaś tego filmu kompromis osiągają dopiero na końcu.
Kompromis w związku wcale nie dotyczy braku kłótni i całkowitego pominięcia aspektu ranienia się na wzajem, kompromis w związku polega na
próbach pogodzenia systemów wartości osób będących w związku.
Tyle, że w dobrym związku ranienie się nie jest celem samym w sobie, i jeśli ludzie są świadomi, że nie ranią się Specjalnie, wtedy jest ok - czego TY akurat nie potrafisz sobie przyswoić 'Przemku'. Może z powodu usilnego braku praktyki w związkach...
No i tej blokady w odbieraniu informacji zwrotnej.
Że posłużę się 'pewnym cycatem':
"Są jeszcze tzw. "nonkonformiści" którzy mają w dupie zdanie innych i to ostentacyjnie komunikują, kiedy zajdzie potrzeba :]
Gorsi bowiem od wieśniaków - którzy w gruncie rzeczy wiedzą, że nimi są, są wieśniaki nieuświadomione! Właśnie skryte za parawanem "kultury", której niby są reprezentantami - banda głupich ćwoków i pip bez elementarnej wiedzy, za to z wykształceniem np. ;)"
Widzisz, i trackback niepotrzebny. Czasem twoje urojenie wielkościowe jest nawet zabawne, oczywiście w Konfrontacji z Rzeczywistością.
No i Ty jesteś takim 'związkowym wieśniakiem', który dużo ryczy, a mało mleka daje.
widze ze moj post wywolal u Ciebie bardzo mocne emocje...
"Gdybyś miał cień odwagi by zaangażować się w realny związek :-) może Twój post miałby dla mnie jakieś znaczenie"
nie pisalabys mi odpowiedzi gdyby moj post nie mial dla Ciebie zadnego znaczenia...
nie mowiac o tym ze nie wiem dlaczego tak surowo mnie osadzasz... wyobraz sobie ze mialem ( i nadal mam) cien odwagi zaangazowania sie w realny zwiazek. WYobraz sobie ze mam nawet odwage marzyc o tym zeby w niedlugiej perspektywie zostac ojcem...
"chyba całkowitym zablokowniem odbioru jakiejkolwiek informacji zwrotnej."
mam nieodparte wrazenie ze to Ty nie rozumiesz samej konfrontacji i wywoluje ona u CIebie lek. Konfrontacja z moja ukochana osoba jest po prostu wymiana szczerych ( czasem raniacych) mysli ALE jak najbardziej laczy sie z wysluchaniem informacji zwrotnej ( tylko wtedy konfrontacja ma sens). Przypomne ze taka konfrontacja bez info zwrotnej miala miejsce u dwojki przyjaciol bohaterow glownych filmu.
chyba wzielas mnie za jakiego takiego "typowego macho faceta" co ciagle tylko mowi o sobie, czego chce i na czym mu zalezy nie liczac sie w ogole z tym co jest wazne dla jego partnerki
"Widzisz, i trackback niepotrzebny. Czasem twoje urojenie wielkościowe jest nawet zabawne, oczywiście w Konfrontacji z Rzeczywistością.
No i Ty jesteś takim 'związkowym wieśniakiem', który dużo ryczy, a mało mleka daje."
sorrryyyy pozostawiam to absolutnie bez komentarza...
w naszej "forumowej" relacji to jak najbardziej ty duzo ryczysz
"widze ze moj post wywolal u Ciebie bardzo mocne emocje..."
Eeee tam, bez urazy.
"Gdybyś miał cień odwagi by zaangażować się w realny związek :-) może Twój post miałby dla mnie
jakieś znaczenie"
"nie pisalabys mi odpowiedzi gdyby moj post nie mial dla Ciebie zadnego znaczenia..."
Bijesz pianę :-)
"nie mowiac o tym ze nie wiem dlaczego tak surowo mnie osadzasz... wyobraz sobie ze mialem
( i nadal mam) cien odwagi zaangazowania sie w realny zwiazek.
WYobraz sobie ze mam nawet odwage marzyc o tym zeby w niedlugiej perspektywie zostac ojcem..."
Surowo osądzam? Masz chyba tylko takie wrażenie...
Wyobrazić sobie? A po co? Jak Już zostaniesz ojcem to pogadamy :-)
"mam nieodparte wrazenie ze to Ty nie rozumiesz samej konfrontacji i wywoluje ona u CIebie lek.
Konfrontacja z moja ukochana osoba jest po prostu wymiana szczerych ( czasem raniacych) mysli
ALE jak najbardziej laczy sie z wysluchaniem informacji zwrotnej ( tylko wtedy konfrontacja ma
sens). Przypomne ze taka konfrontacja bez info zwrotnej miala miejsce u dwojki przyjaciol
bohaterow glownych filmu."
Mam nieodpartą ochotę nieco pożartować, w tym momencie, względem LEKU (na całe zło), ale
dobra, może innym razem :-)
Rozumiesz? Nie używasz polskich znaków po prostu, co stało się u mnie przyczynkiem do
pojawienia się takie wesolutkiej myśli.
Nie stresuj się tak, przecież Wiem, że to co ma do zakomunikowania Ci Twoja ukochana osoba
dociera do każdej komórki Twojego ciała.
"chyba wzielas mnie za jakiego takiego "typowego macho faceta" co ciagle tylko mowi o sobie,
czego chce i na czym mu zalezy nie liczac sie w ogole z tym co jest wazne dla jego partnerki"
No wiesz... a czy takie cechy które wymieniasz są zawężone do osoby nazywanej potocznie "macho"?
I nikt inny NIE może mieć takich cech właśnie? :-)
"sorrryyyy pozostawiam to absolutnie bez komentarza...
w naszej "forumowej" relacji to jak najbardziej ty duzo ryczysz"
Hmmmmm, gdybyś pozostawił bez komentarza, to byś Nie Umieścił komentarza.
Twój komentarz: w naszej "forumowej" relacji to jak najbardziej ty duzo ryczysz".
"widze ze moj post wywolal u Ciebie bardzo mocne emocje..."
Eeee tam, bez urazy. "
to nie ja mowie ze urazilem Ciebie tylko mowie ze w moim odczucie moj pierwszy post wywolal u Ciebie mocne emocje. Teraz splycasz to widze i starasz sie pokazac ze nie ale powiedzmy sobie szczerze - nazywanie kogos wiesniakiem chocby i poprzez przytoczenie cytatu to nie jest reakcja nieemocjonalna. Zreszta siebie samej nie oszukasz... pewnie tak w srodku wiesz i czujesz ze cos tam sie poruszylo kiedy czytalas moj post wiec dalas taka a nie inna odpowiedz
"Gdybyś miał cień odwagi by zaangażować się w realny związek :-) może Twój post miałby dla mnie
jakieś znaczenie"
nie pisalabys mi odpowiedzi gdyby moj post nie mial dla Ciebie zadnego znaczenia..."
Bijesz pianę :-) "
no wiec jak widze znowu taktyka bagatelizowania i splycania wszystkiego usmieszkiem :-) taaa bardzo to adekwatne do calej dyskusji...
no a ja powtorze tylko - czytalas moj post i on cos w Tobie poruszyl, wywolal emocje, zreszta sam fakt ze tak szybko mi odpisalas to potwierdza...
nie zbywaj mnie tekstem w stylu "bijesz piane"
S"urowo osądzam? Masz chyba tylko takie wrażenie...
Wyobrazić sobie? A po co? Jak Już zostaniesz ojcem to pogadamy :-)"
chyba uzasadnione skoro nazywasz mnie "bijacym piane ryczacym wiesniakiem..."- przeczytaj sobie swoje posty raz jeszcze...
"Mam nieodpartą ochotę nieco pożartować, w tym momencie, względem LEKU (na całe zło), ale
dobra, może innym razem :-)
Rozumiesz? Nie używasz polskich znaków po prostu, co stało się u mnie przyczynkiem do
pojawienia się takie wesolutkiej myśli. "
ehe juz widze - powiedz mi chyba w realnym zyciu tez to robisz. Kiedy cos wywoluje u Ciebie emocje chcesz zbyc to zartem, usmieszkiem. A gdzie odpowiedz na to co napisalem? Bo tego chyba komentarzem nie mozna nazwac...
hmm na necie generalnie nie stosuje sie polskich znakow i ja tez tak robie...
a moze mam poszukac u Ciebie np bledow interpuncyjnych? ale to juz dyskusja na forum gramatyczne i interpunkcyjne
"Nie stresuj się tak, przecież Wiem, że to co ma do zakomunikowania Ci Twoja ukochana osoba
dociera do każdej komórki Twojego ciała. "
przeciez pisalas cos o tym ze brakuje mi informacji zwrotnej - tak czy nie? troche sobie przeczysz
"sorrryyyy pozostawiam to absolutnie bez komentarza...
w naszej "forumowej" relacji to jak najbardziej ty duzo ryczysz"
Hmmmmm, gdybyś pozostawił bez komentarza, to byś Nie Umieścił komentarza.
Twój komentarz: w naszej "forumowej" relacji to jak najbardziej ty duzo ryczysz".
masz tu troche racji ale nie do konca wg mnie. Gdybym chcial dac komentarz to na taki tekst
"Widzisz, i trackback niepotrzebny. Czasem twoje urojenie wielkościowe jest nawet zabawne, oczywiście w Konfrontacji z Rzeczywistością.
No i Ty jesteś takim 'związkowym wieśniakiem', który dużo ryczy, a mało mleka daje"
napisalbym ze jest to absolutnie ponizej poziomu jakiejkolwiek dyskusji i zupelnie bezpodstawne. W dodatku mocno obrazliwe ( przypomne ze ja Ciebie nie obrazilem NIGDZIE) Do tego oceniajace i PELNE EMOCJI ( tak tak do ilu osob mowisz/piszesz w ten sposob bez zadnych emocji?)
I DOPIERO TO JEST KOMENTARZ apropo wyzej wymienionego tekstu.
"to nie ja mowie ze urazilem Ciebie tylko mowie ze w moim odczucie moj pierwszy post wywolal
u Ciebie mocne emocje."
Może i TAK mówisz, ale ja mówię Tobie, że Twój pierwszy post ne wzbudził we mnie
"Mocnych emocji", jesteś w stanie przejść nad tym do porządku dziennego?
"Teraz splycasz to widze i starasz sie pokazac ze nie ale powiedzmy
sobie szczerze - nazywanie kogos wiesniakiem chocby i poprzez przytoczenie cytatu to nie
jest reakcja nieemocjonalna. Zreszta siebie samej nie oszukasz... pewnie tak w srodku wiesz
i czujesz ze cos tam sie poruszylo kiedy czytalas moj post wiec dalas taka a nie inna odpowiedz"
Dałam odpowiedź adekwatną, czyli "Eeeee tam, bez urazy", czyli, nie chcąć Cię urazić, Twój
post nie wzbudził we mnie Takich Emocji, jakie Ci się wydaje, że wzbudził.
Stąd bardzo krótkie zdanie w mojej odpowiedzi. Czy życzysz sobie abym dalej biła pianę w tym
aspekcie? Ależ proszę bardzo.
"no wiec jak widze znowu taktyka bagatelizowania i splycania wszystkiego usmieszkiem :-)
taaa bardzo to adekwatne do calej dyskusji...
no a ja powtorze tylko - czytalas moj post i on cos w Tobie poruszyl, wywolal emocje,
zreszta sam fakt ze tak szybko mi odpisalas to potwierdza...
nie zbywaj mnie tekstem w stylu "bijesz piane"".
Znowu bijesz pianę. Twój post, gwoli ścicłości, wywołał u mnie jedynie chęć odpowiedzenia
na niego. Nie rozumiesz tego? Trudno.
"chyba uzasadnione skoro nazywasz mnie "bijacym piane ryczacym wiesniakiem..."-
przeczytaj sobie swoje posty raz jeszcze..."
Aż tak się przejąłeś? Może jesteś po prostu nerwowym człowiekiem?
"ehe juz widze - powiedz mi chyba w realnym zyciu tez to robisz.
Kiedy cos wywoluje u Ciebie emocje chcesz zbyc to zartem, usmieszkiem.
A gdzie odpowiedz na to co napisalem? Bo tego chyba komentarzem nie mozna nazwac...
hmm na necie generalnie nie stosuje sie polskich znakow i ja tez tak robie...
a moze mam poszukac u Ciebie np bledow interpuncyjnych? ale to juz dyskusja na forum
gramatyczne i interpunkcyjne"
Czy żartuję tak w ogóle w realnym życiu? Jasne.
Czy chcę zbyć kogoś żartem i uśmiechem (nie uśmieszkiem)?
Gdy chcę kogoś zbyć, to tylko z uśmiechem, to się nazywa w moich kręgach uprzejmość.
A emocje? Moje emocje są częścią mnie, dlatego wiesz, adekwatnie do ich nasilenia,
reakcje mam takie a nie inne. W moim mniemaniu jestem osobą bardzo zrównoważoną, więc
nie spodziewaj się Wielkich Eksplozji z mojej strony podczas zwykłej dyskusji na temat filmu...
CO do polskich znaków - Ty ich nie stosujesz, ale nie powinieneś się chyba spodziewać,
że inni ludzie ich nie będą stosować, tylko dlatego, że uważasz, że TAk się robi/nie robi
w necie.
Jeśli chodzi o interpunkcję, to od dawna stosuję "autorską", ale jeśli chcesz poszukać moich błędów,
czuj się zaproszony.
"przeciez pisalas cos o tym ze brakuje mi informacji zwrotnej - tak czy nie?
troche sobie przeczysz".
Nie pisałam, że Ci brakuje informacji zwrotnej - poczytaj uważniej posty proszę.
"masz tu troche racji ale nie do konca wg mnie. Gdybym chcial dac komentarz to na taki tekst
"Widzisz, i trackback niepotrzebny. Czasem twoje urojenie wielkościowe jest nawet zabawne,
oczywiście w Konfrontacji z Rzeczywistością.
No i Ty jesteś takim 'związkowym wieśniakiem', który dużo ryczy, a mało mleka daje"
napisalbym ze jest to absolutnie ponizej poziomu jakiejkolwiek dyskusji i zupelnie
bezpodstawne. W dodatku mocno obrazliwe ( przypomne ze ja Ciebie nie obrazilem NIGDZIE)
Do tego oceniajace i PELNE EMOCJI ( tak tak do ilu osob mowisz/piszesz w ten sposob bez
zadnych emocji?)
I DOPIERO TO JEST KOMENTARZ apropo wyzej wymienionego tekstu."
Chyba jesteś bardzo emocjonalnie podchodzącym do wielu spraw facetem.
Obraziłeś się?
Odnośnie poziomu dyskusji, urodziłam się w Polsce, by dokonać żywota w E1,
dlatego wachlarz moich zachowań pozwala rozmawiać mi z osiemdziesięcioletnią
panią, która spędziła swoją młodość w radzieckim więzieniu, jak i z dulatkiem.
Tak, że wybierz repertuar Ciebie interesujący: od rynsztoka po salony - w tak
rozległym obszarze się poruszam.
Z iloma osobami rozmawiam w stylu takim, czy innym? Z bardzo wieloma. Temat rzeka.
kontynuujac:
"Kompromis w związku wcale nie dotyczy braku kłótni i całkowitego pominięcia aspektu ranienia się na wzajem,"
zgadzam sie w 100%,
mysle ze wszystko zalezy od tego co rozumiesz pod slowem kompromis i konfrontacja.
"Tyle, że w dobrym związku ranienie się nie jest celem samym w sobie,"
zgadzam sie w 100%, nigdy nie bylo to moim ani mojej kobiety celem!
wrecz przeciwnie uwazam ze celem jest rozwoj osob bedac w zwiazku i to zeby wykorzystywaly one swoje mozliwosci i byly jak najbardziej... szczesliwe...
"i jeśli ludzie są świadomi, że nie ranią się Specjalnie, wtedy jest ok - czego TY akurat nie potrafisz sobie przyswoić 'Przemku'. Może z powodu usilnego braku praktyki w związkach.."
sluchaj ja az zszokowany przeczytalem swoj post po raz drugi...
czy ja gdziekolwiek tam napisalem ze celowe ranienie sie jest celowe/wskazane?? prosze o odpowiedni cytat...
widzialas film przeciez - zobaczylas "perfekcyjny" zwiazek bohaterow ktory gnil przez brak wyrazania emocji ( tych powszechnie uwazanych za zle takich jak agresja, zlosc). Potem nastepuje wyrazenie wszystkich emocji powiedzenie sobie wszystkiego... i niestety rozwod ( moze dlatego umieli to sobie powiedziec bo czuli ze i tak juz nie maja nic do stracenia) no i dzieje sie potem cud... ostatnia scena filmu - GENIALNA. Ale mozliwe to bylo dzieki tej strasznej klowtni w kancelarii
a juz wniosek o braku praktyki w zwiazkach jest prawdziwym retorycznym majsterszytkiem...
moze jakies podstawy? ja nie zarzucam Ci zadnych takich wyssanych z palca argumentow negujacych Ciebie i to co piszesz. Pewne zasady obowiazuja - nie znamy sie, jestesmy anonimowi wiec dyskutujemy nad tym co napisalismy na tym forum. W kwestii reszty musimy sobie zaufac - inaczej to nie ma sensu.
skoro caly post wywolal u Ciebie tak mocne emocje to moze poruszylo to cos u Ciebie, cos w Twoim zwiazku...
moze podobnie jak Johan i jego zona czujesz czasem ze chcialabys powiedziec cos tak do konca jak myslisz ale boisz sie, moze czesto widzisz sie z ukochana osoba mimo ze tak naprawde wolalabys robic cos innego...
nie wiem czy tak masz czy nie, czy sie do tego przyznajesz sama przed soba czy nie... ja w kazdym razie tak mialem - moj zwiazek byl "super perfekcyjny" tak jak zwiazek bohaterow. Ale na szczescie teraz jest po prostu... ludzki
i dobrze mi z tym
"...zgadzam sie w 100%,
mysle ze wszystko zalezy od tego co rozumiesz pod slowem kompromis i konfrontacja."
- może więc zacznijmy od tego co rozumiem pod słowem "konfrontacja", jako że
ten aspekt Ciebie interesuje bardziej od "kompromisu", może kiedyś i na kompromis przyjdzie czas.
Czym jest dla mnie konfronatcja: Tym, że ja jestem Katarzyna Talarek i jako Katarzyna Talarek
się wypowiadam. Osób o identycznym imieniu i nazwisku jak moje może być wiele, ale i tak ja
jestem sobą (jestam o tym przekonana) i z Innymi ludźmi się konfrontuję JAKO JA.
"sluchaj/// niestety nie słyszę, może zadzwoń do mnie/// ja az zszokowany przeczytalem swoj
post po raz drugi... czy ja gdziekolwiek tam napisalem ze celowe ranienie sie jest celowe/wskazane?? prosze o
odpowiedni cytat...".
A czy ja napisałam gdziekolwiek, że Ty napisałeś, że celowe ranienie Się (kogo masz w tym momencie na myśli,
ranienie "siebie=się na wzajem w związku", czy ranienie "się" - czyli Siebie Samego?).
Otóż, ja ani nie Napisałam, że napisałeś jedno, czy drugie - może błędnie się zasugerowałeś
moją wypowiedzią...?
Ja sama za siebie napisałam, że, oto cytat: ""i jeśli ludzie są świadomi, że nie ranią się Specjalnie,
wtedy jest ok - czego TY akurat nie potrafisz sobie przyswoić 'Przemku'. Może z powodu usilnego braku praktyki
w związkach.."
"widzialas film przeciez - zobaczylas "perfekcyjny" zwiazek" - a kto twierdzi, że oglądając to dzieło odbierałam/
uważałm ich związek za perfekcyjny?
"a juz wniosek o braku praktyki w zwiazkach jest prawdziwym retorycznym majsterszytkiem...
moze jakies podstawy? ja nie zarzucam Ci zadnych takich wyssanych z palca argumentow negujacych
Ciebie i to co piszesz. Pewne zasady obowiazuja - nie znamy sie, jestesmy anonimowi wiec
dyskutujemy nad tym co napisalismy na tym forum. W kwestii reszty musimy sobie zaufac - inaczej
to nie ma sensu."
Zastanówmy się dłużej niż 3 sekundy... "nie zarzucam Ci żadnych argumentów NEGUJĄCYCH Ciebie...",
czy mnie się Błędnie wydaje, że poczułeś się dotknięty moją wypowiedzią? Pisałam o Związku, w domyśle
Związku Miłosnym, a TY próbę rozmowy od razu odbierasz jako Negację Ciebie i Twoich wypowiedzi...
I teraz napisz mi, czy mój kierunek myślenia nie był czasami prawidłowy odnośnie Twoich Związków,
czy był zatem całkowicie bezpodstawny, a argumenty wyssane z palca...
"skoro caly post wywolal u Ciebie tak mocne emocje to moze poruszylo to cos u Ciebie" - post nie
wywołał, tu chodzi o autora postu :-)
Dzieło to, w znaczeniu dzieło Bergmana, znam od dość dawna, tak, że, wiesz...
"cos w Twoim zwiazku...
moze podobnie jak Johan i jego zona czujesz czasem ze chcialabys powiedziec cos tak do konca jak
myslisz ale boisz sie, moze czesto widzisz sie z ukochana osoba mimo ze tak naprawde wolalabys
robic cos innego..."
- w moim związku dzieje się dobrze, oczywiście pojawiające się problemy (niekoniecznie w znaczeniu
negatywnym tego słowa, ot wszystko co się dzieje i Nas dotyczy) staramy się rozwiązywać na bieżąco,
no bo w Związkach Się Dzieje :-)
Nie boję się niczego powiedzieć, nie boję się niczego zrobić; oczywiście tego co jest zgodne ze mną
i moimi przekonaniami oraz nie skutkuje skrzywdzeniem ukochanej osoby.
"nie wiem czy tak masz czy nie, czy sie do tego przyznajesz sama przed soba czy nie...
ja w kazdym razie tak mialem - moj zwiazek byl "super perfekcyjny" tak jak zwiazek bohaterow.
Ale na szczescie teraz jest po prostu... ludzki i dobrze mi z tym "
Możesz mi wierzyć lub nie, ale to co piszę jest moją rzeczywistością. Jeśli bym miała się
do czegoś przyznać, to bym się przyznała, jakoś oporów przed takim przyznawaniem się nie mam.
Skoro masz szczęście by Twój obecny związek był po prostu... ludzki i dobrze Ci z tym, to możesz
mi odpowiedzieć na pytanie: czy jesteś w tym związku ludzki?
Czy wystarczy, że to ta druga/którakolwiek (wyłączjąc Ciebie w tym momencie) osoba jest ludzka?
"Czym jest dla mnie konfronatcja: Tym, że ja jestem Katarzyna Talarek i jako Katarzyna Talarek
się wypowiadam. Osób o identycznym imieniu i nazwisku jak moje może być wiele, ale i tak ja
jestem sobą (jestam o tym przekonana) i z Innymi ludźmi się konfrontuję JAKO JA. "
konfrontacja jest dla Ciebie tym ze Ja to Ja a Ty to Ty? W ogole nie rozumiem tej definicji...
Mysle ze konfrontacja to powiedzenie sobie jasno i otwarcie tego co sie czuje i mysli. I tyle! Co ma do tego ze ja to ja a ktos inny to ktos inny? Chyba oczywiste ze wypowiadam to co czuje jako ja i ze ja to czuje...
"widzialas film przeciez - zobaczylas "perfekcyjny" zwiazek" - a kto twierdzi, że oglądając to dzieło odbierałam/
uważałm ich związek za perfekcyjny? "
a jak odbieralas ich zwiazek i dlaczego wg Ciebie sie rozlecial?
"Zastanówmy się dłużej niż 3 sekundy... "nie zarzucam Ci żadnych argumentów NEGUJĄCYCH Ciebie...",
mowienie ze nie mam praktyki w zwiazkach i - jeszcze raz sie posluze tym przykaldem ze jestem ryczacym wiesniakiem to mysle ze w jakis sposob mnie neguje...
zastanow sie nad tym nawe 10 sekund
"czy mnie się Błędnie wydaje, że poczułeś się dotknięty moją wypowiedzią? Pisałam o Związku, w domyśle
Związku Miłosnym, a TY próbę rozmowy od razu odbierasz jako Negację Ciebie i Twoich wypowiedzi... "
oczywiscie ze Ci sie dobrze wydaje ze czuje sie dotkniety taka wypowiedzia, szczerze mowiac jest to dosc przykre. I mam do tego pelne prawo. Zwlaszcza ze pozniej nie dyskutujesz ze mna merytorycznie tylko czepiasz sie jakis bzdur ( w stylu /sluchaj czy lek ) sprowadzasz ta dyskusje na inny poziom a ja sie na to nie zgadzam. Albo dyskutujemy rzeczowo albo od tego uciekasz w usmieszki i wyzej wymienione wybiegi ale wtedy - soryy dyskutuj sobie sama ze soba.
"skoro caly post wywolal u Ciebie tak mocne emocje to moze poruszylo to cos u Ciebie" - post nie
wywołał, tu chodzi o autora postu :-)
autora nie znasz - znasz go przez pryzmat jego postu wiec wiesz...
"Dzieło to, w znaczeniu dzieło Bergmana, znam od dość dawna, tak, że, wiesz... "
nie wiem wlasnie... jak Ty interpretujesz ten film w takim razie?
"w moim związku dzieje się dobrze, oczywiście pojawiające się problemy (niekoniecznie w znaczeniu
negatywnym tego słowa, ot wszystko co się dzieje i Nas dotyczy) staramy się rozwiązywać na bieżąco,
no bo w Związkach Się Dzieje :-)
"
no to ciesze sie... a jakie problemy mozna nazwac w pozytywnym znaczeniu? problemy nie sa pozytywne. Pozytwny moze byc sposob ich rozwiazania...
"Nie boję się niczego powiedzieć, nie boję się niczego zrobić; oczywiście tego co jest zgodne ze mną
i moimi przekonaniami oraz nie skutkuje skrzywdzeniem ukochanej osoby."
czyli co zawsze jak chcesz cos zrobic powiedziec sprawdzasz czy w jakikowliek sposob nie skrzywdzisz ukochanej osoby? ( tak jak bohaterowie) Wiesz ze to totalnie zabija spontanicznosc w zwiazku... zanim cokolwiek powiesz namyslasz sie 10 razy sprawdzasz czy na pewno nie zranisz a potem mowisz spokojnym glosem?
"Skoro masz szczęście by Twój obecny związek był po prostu... ludzki i dobrze Ci z tym, to możesz
mi odpowiedzieć na pytanie: czy jesteś w tym związku ludzki?
jestem - robie bledy ale staram sie tego unikac i zalezy mi na tym zeby moja ukochana osoba byla szczesliwa po prostu...
"Czy wystarczy, że to ta druga/którakolwiek (wyłączjąc Ciebie w tym momencie) osoba jest ludzka? "
sugerujesz ze ja jestem ten nieludzki a moja kobieta jest wlasnie ludzka i zwiazek jest dlatego ludzki bo chociaz ona jest ludzka?
heh nawet pokazalem jej te posty - jako wzglednie obiektwynej osobie patrzacej na ta dyskusje i jej komentarz byl mniej wiecej taki:
" rannee ona w ogole nie dyskutuje tylko ciagle Cie atakuje,,, chyba w ogole nie zalapala tego filmu"
dobra koncze pisanie i wiecej pisac nie bede jesli bedziesz dyskutowac na innym poziomie i nie bedziesz odpowiadac na to co pisze.
SMutno mi troche i czuje zlosc na Ciebie ze tak robisz...
dac Yt
"konfrontacja jest dla Ciebie tym ze Ja to Ja a Ty to Ty? W ogole nie rozumiem tej definicji...
Mysle ze konfrontacja to powiedzenie sobie jasno i otwarcie tego co sie czuje i mysli.
I tyle! Co ma do tego ze ja to ja a ktos inny to ktos inny? Chyba oczywiste ze wypowiadam
to co czuje jako ja i ze ja to czuje..."
Nie rozumiesz tej definicji? Umów się ze mną na ciacho orzechowe, to zrozumiesz.
"a jak odbieralas ich zwiazek i dlaczego wg Ciebie sie rozlecial?"
Ich związek odebrałam jako przeciętny, na tyle przeciętny, że im jako postaciom
grającym role w tym związku rozstanie nie zrobiło różnicy. Z perspektywy obserwatora
- mnie też nie zrobiło różnicy czy ich związek się rozleci, czy nie.
Równie dobrze mogli tkwić w tym w czym żyli.
["Zastanówmy się dłużej niż 3 sekundy... "nie zarzucam Ci żadnych argumentów NEGUJĄCYCH
Ciebie...",
"mowienie ze nie mam praktyki w zwiazkach i - jeszcze raz sie posluze tym przykaldem ze
jestem ryczacym wiesniakiem to mysle ze w jakis sposob mnie neguje...
zastanow sie nad tym nawe 10 sekund"]
Po 10 sekundach. Obraziłeś się? Masz praktykę w związkach? Czy wstydzisz się braku praktyki
w związkach? Jakoś tak z wielkim uporem starsz się odwrócić uwagę od tego problemu wielokrotnie
przytaczając cytaty ze mnie Jak To Cię Obraziłam...
"oczywiscie ze Ci sie dobrze wydaje ze czuje sie dotkniety taka wypowiedzia, szczerze mowiac
jest to dosc przykre. I mam do tego pelne prawo. Zwlaszcza ze pozniej nie dyskutujesz ze mna
merytorycznie tylko czepiasz sie jakis bzdur ( w stylu /sluchaj czy lek ) sprowadzasz ta
dyskusje na inny poziom a ja sie na to nie zgadzam. Albo dyskutujemy rzeczowo albo od tego
uciekasz w usmieszki i wyzej wymienione wybiegi ale wtedy - soryy dyskutuj sobie sama ze soba."
Zgodnie z moim sumieniem i zgodnie z konwencją:
Nie miałam na celu Cię obrazić, jeśli poczułeś się dotknięty moją wypowiedzią, to przepraszam.
Jeśli nie masz ochoty ze mną dyskutować, nie dyskutuj.
Ja zaś sama ze sobą nie mam zamiaru dyskutować :-)
"autora nie znasz - znasz go przez pryzmat jego postu wiec wiesz..."
Kkąd możesz mieć Taką Pewność? Że nie znam autora?
"nie wiem wlasnie... jak Ty interpretujesz ten film w takim razie?"
Przecież pisałam już o tym, poza tym, dyskusja na ten temat może trwać, więc
zapraszam.
"no to ciesze sie... a jakie problemy mozna nazwac w pozytywnym znaczeniu? problemy nie sa
pozytywne. Pozytwny moze byc sposob ich rozwiazania..."
Problem - w znaczeniu "mam problem, ugryzł mnie pies, ale nie jestem pewna czy nie miał
wścieklizny". Sugeruję tutaj, że to może być problem typu przeżyć albo nie przeżyć.
Problem - "złamał mi się paznokieć" - a idę dziś na imprezkę, jeden jest złamany i nijak
nie przystaje do reszty.
Chodzi o kaliber problemu. Rozumiesz? Czy mam kontynuować?
Problem w znaczeniu pozytywnym: "Mam taki problem, klosz od lampy mi nie pasuje kolorem do ścian",
zatem mogę zrobić coś fajnego z pozytywnym nastawieniem, np. zrobić klosz własnoręcznie, doskonale
się przy tym bawiąc wykorzystując kreatywność, co dla mnie jest czymś w efekcie pozytywnym (i na
starcie też: patrz wyzwanie).
"Nie boję się niczego powiedzieć, nie boję się niczego zrobić; oczywiście tego co jest zgodne
ze mną
i moimi przekonaniami oraz nie skutkuje skrzywdzeniem ukochanej osoby."
"czyli co zawsze jak chcesz cos zrobic powiedziec sprawdzasz czy w jakikowliek sposob nie
skrzywdzisz ukochanej osoby? ( tak jak bohaterowie) Wiesz ze to totalnie zabija
spontanicznosc w zwiazku... zanim cokolwiek powiesz namyslasz sie 10 razy sprawdzasz
czy na pewno nie zranisz a potem mowisz spokojnym glosem?"
Nie zawsze mowię spokojnym głosem.
Niczego też nie mam w zwyczaju "przewidywać".
PS. Nie czytam też ze szklanej kuli :-)
"jestem - robie bledy ale staram sie tego unikac i zalezy mi na tym zeby moja ukochana osoba
byla szczesliwa po prostu..."
Unikać błędów? To takie niespontaniczne. Skąd wiesz w takim razie co ją uszczęśliwia?
Jesteś pewien, że "błędy" których starasz się unikać sa faktycznie w jej odczuciu błędami
wartymi unikania?
"["Czy wystarczy, że to ta druga/którakolwiek (wyłączjąc Ciebie w tym momencie) osoba jest
ludzka? "
sugerujesz ze ja jestem ten nieludzki a moja kobieta jest wlasnie ludzka i zwiazek jest
dlatego ludzki bo chociaz ona jest ludzka?]"
Na przykład. Czemu nie? Pójdźmy za taką sugestią.
"[heh nawet pokazalem jej te posty - jako wzglednie obiektwynej osobie patrzacej na ta dyskusje
i jej komentarz byl mniej wiecej taki:
" rannee ona w ogole nie dyskutuje tylko ciagle Cie atakuje,,, chyba w ogole nie zalapala
tego filmu"]"
Może nie zawadzajmy o obiektywizm, ok? Po co bić pianę? To kompletne odejście od tematu.
"dobra koncze pisanie i wiecej pisac nie bede jesli bedziesz dyskutowac na innym poziomie
i nie bedziesz odpowiadac na to co pisze.
SMutno mi troche i czuje zlosc na Ciebie ze tak robisz..."
Dobra, jak uważasz, dyskutujemy dalej na takim poziomie, czy nie, zostawiam Twojej ocenie.
Ojojoj... nareszcie zalapalem co mnie tak denerwuje w tej naszej forumowej relacji...
Piszesz z wyraznie odczuwalnym poczuciem wyzszosci wlasnej - intelektualnej emocjonalnej itd... Wedlug mnie niczym nie uzasadnionej zreszta. Jesli czujesz sie tutaj lepsza i jestes tak pewna swoich racji to moze po prostu ... je zaprezentuj.
Co by nie bylo rewanzuje sie w podobny sposob:-)
"Nie rozumiesz tej definicji? Umów się ze mną na ciacho orzechowe, to zrozumiesz. "
ciacho orzechowe a to Ci dopiero... zart to czy powazna propozycja?
ja jako emocjonalnie niewyzyty macho prferuje raczej cuchnace tytoniowym dymem spelunki, i tani browar...
"Po 10 sekundach. Obraziłeś się? Masz praktykę w związkach? Czy wstydzisz się braku praktyki
w związkach? Jakoś tak z wielkim uporem starsz się odwrócić uwagę od tego problemu wielokrotnie
przytaczając cytaty ze mnie Jak To Cię Obraziłam... "
nie... nie obrazilem... w zwiazkach mam praktyke calkiem spora, zeby nie powiedziec jestem ekspertem. Studiowalem zwiazki przez wiele wiele lat. Zarowno mesko damskie i mesko meskie. Generalnie wszystko sie moze zdarzyc. Moim wielkim mistrzem w tej dziedzinie jest Andrzej Wisniewski a takze Rysio z klanu.
Ale jesli moje smieszne zarty nie smiesza CIe ( zapewne nie smiesza) to odpowiem ze tak - mam praktyke w zwiazkach...
"Zgodnie z moim sumieniem i zgodnie z konwencją:
Nie miałam na celu Cię obrazić, jeśli poczułeś się dotknięty moją wypowiedzią, to przepraszam. "
no to z sumieniem czy z konwencja - konwencja malo mnie obchodzi generalnie. Genialne, blyskotliwe zagranie w stylu niby przepraszam ale jak dodam jeszcze ta konwecje to stanie sie to takie bezuczuciowe jakby odklepanie ( robilem ta taktyke w stosunku do braci kiedy bylem maly) ze niby nie ode mnie to wychodzi ale przez konwencje i wyjde z twarza...
a wiesz - sram na takie przeprosiny :-)
zwlaszcza ze mimo ich udzielenia nie znizylas sie do mojego poziomu dyskusji...
"Kkąd możesz mieć Taką Pewność? Że nie znam autora? "
uuu wprowadzamy watek tajemniczosci co?
"Nie zawsze mowię spokojnym głosem.
Niczego też nie mam w zwyczaju "przewidywać".
PS. Nie czytam też ze szklanej kuli :-) "
nie no nie zartuj? nie czytasz ze szklanej kuli? łooooooooołłłł
"Chodzi o kaliber problemu. Rozumiesz? Czy mam kontynuować? "
wiesz jestem tak glupi i tak daleko mi do Twojego poziomu ze - oczywiscie kontynuuj! :-)
Problem w znaczeniu pozytywnym: "Mam taki problem, klosz od lampy mi nie pasuje kolorem do ścian"
no pieknie ale z negatywnym nastawieniem moge popasc nawet w depresje!
rujnujac w pyl Twoja blyskotliwa logike - mam problem - wyrzucili mnie z pracy ( no chyba negatywny problem raczej )...ale z pozytywnym nastawieniem moge przemyslec swoje zycie, wyjechac do Kanady i wrocic jako milioner, w miedzyczasie znalezc jeszcze milosc, nabrac prakytki zwiazkowej i splodzic 10 dzieci...
takze no niestety Twoja teza sie nie broni i jestem tym cholernie podniecony ze zagialem osobe z takich wyzyn :-) łooooooooooołłł
"Na przykład. Czemu nie? Pójdźmy za taką sugestią. "
no - myslalem ze pojdziesz za ta sugestia i cos zasugerujesz?
A teraz uwaga uwaga - jedyny merytoryczny fragment komenatrza:
"Ich związek odebrałam jako przeciętny, na tyle przeciętny, że im jako postaciom
grającym role w tym związku rozstanie nie zrobiło różnicy. Z perspektywy obserwatora
- mnie też nie zrobiło różnicy czy ich związek się rozleci, czy nie.
Równie dobrze mogli tkwić w tym w czym żyli.
Przecież pisałam już o tym, poza tym, dyskusja na ten temat może trwać, więc
zapraszam. "
no wlasnie wracajac do meritum sprawy bo tylko tyle napisalas na temat filmu co powyzej...
Jak to im rozstanie nie robilo roznicy ? - biorac pod uwage scene przy podpisywaniu papierow rozwodowcyh wywolalo to dosc spore emocje u obu stron. Gdyby byli sobie obojetni to nie spotkaliby sie w tamtym domku na koncu filmu...
pytanie brzmi dlaczego zwiazek wygladal na taki przecietny? moze przez brak emocji wlasnie...
kiedy pojawily sie emocje to i pojawilo sie to co na koncu - czyli cos co wygladalo na dojrzala milosc...
"Ojojoj... nareszcie zalapalem co mnie tak denerwuje w tej naszej forumowej relacji...
Piszesz z wyraznie odczuwalnym poczuciem wyzszosci wlasnej - intelektualnej emocjonalnej itd...
Wedlug mnie niczym nie uzasadnionej zreszta.
Jesli czujesz sie tutaj lepsza i jestes tak pewna swoich racji to moze po prostu ...
je zaprezentuj.
Co by nie bylo rewanzuje sie w podobny sposob:-)"
Widzisz Ty, skoro odczuwasz względem siebie poczucie mojej wyższości, to chyba nie
mam co dalej piany bić w tym temacie, nie?
Inetelktualnej, emocjonalnej...
Może sam czujesz się niedowartościowany i wszędzie wokoło widzisz ludzi,
którzy wg. Ciebie piszą z wyraźnie dla Ciebie odczuwalnym poczuciem wyższości własnej.
Przecież nie będę się z Tobą spierać, CO odczuwasz czytając moje posty :-)
A czy ja piszę widząc Ciebie w emocjonalno-intelektualnych nizinach?
A czy Ciebie w ogóle moje zdanie w tym momencie interesuje?
Co do prezentowania moich racji - pytaj konkretnie - a odpowiem.
"ciacho orzechowe a to Ci dopiero... zart to czy powazna propozycja?
ja jako emocjonalnie niewyzyty macho prferuje raczej cuchnace tytoniowym dymem spelunki,
i tani browar..."
Ależ oczywiście,że poważna propozycja, choć u mnie we wsi możesz mieć problem ze znalezieniem
spelunki cuchnącej dymem tytoniowym, ale ze znalezieniem taniego browaru nie powinno być problemu.
Ja tam biorę jak zwykle potrójnie czekoladową mufinę i możemy się oddawać dyskusjom po świt.
"nie... nie obrazilem... w zwiazkach mam praktyke calkiem spora, zeby nie powiedziec jestem
ekspertem. Studiowalem zwiazki przez wiele wiele lat. Zarowno mesko damskie i mesko meskie.
Generalnie wszystko sie moze zdarzyc. Moim wielkim mistrzem w tej dziedzinie jest Andrzej
Wisniewski a takze Rysio z klanu.
Ale jesli moje smieszne zarty nie smiesza CIe ( zapewne nie smiesza) to odpowiem ze tak -
mam praktyke w zwiazkach..."
Nie mam pojęcia kto to jest Andrzej Wiśniewski, serio :-)
["Zgodnie z moim sumieniem i zgodnie z konwencją:
Nie miałam na celu Cię obrazić, jeśli poczułeś się dotknięty moją wypowiedzią, to przepraszam. "
no to z sumieniem czy z konwencja - konwencja malo mnie obchodzi generalnie. Genialne,
blyskotliwe zagranie w stylu niby przepraszam ale jak dodam jeszcze ta konwecje to stanie
sie to takie bezuczuciowe jakby odklepanie ( robilem ta taktyke w stosunku do braci kiedy
bylem maly) ze niby nie ode mnie to wychodzi ale przez konwencje i wyjde z twarza...
a wiesz - sram na takie przeprosiny :-)
zwlaszcza ze mimo ich udzielenia nie znizylas sie do mojego poziomu dyskusji...]
No przecież wpisałam "i", co oznacza koniunkcję. Czyli jedno i drugie na raz.
Jeśli jednak srasz na konwencję, powinno Ci wystarczyć zdanie pierwsze.
A jak odbierasz moją wypowiedź (emocjonalnie), to już Twoja sprawa.
["Kkąd możesz mieć Taką Pewność? Że nie znam autora? "
uuu wprowadzamy watek tajemniczosci co?]
Dlaczego tajemniczości? Skąd możesz mieć pewność, że nigdy się nie spotkaliśmy?
["Nie zawsze mowię spokojnym głosem.
Niczego też nie mam w zwyczaju "przewidywać".
PS. Nie czytam też ze szklanej kuli :-) "
nie no nie zartuj? nie czytasz ze szklanej kuli? łooooooooołłłł]
Nie żartuję - nie czytam ze szklanej kuli :-)
["Chodzi o kaliber problemu. Rozumiesz? Czy mam kontynuować? "
wiesz jestem tak glupi i tak daleko mi do Twojego poziomu ze - oczywiscie kontynuuj! :-)]
Nie wiem skąd u Ciebie takie whania. Czy ja gdzieś napisałam, że nie odpowiada mi Twój poziom?
Albo, że jest zbyt "niski" by kontynuować dyskusję? To przecież Ty mi odpisałeś w takim właśnie
tonie, że mój poziom Co nie leży i że, że że...
[Problem w znaczeniu pozytywnym: "Mam taki problem, klosz od lampy mi nie pasuje kolorem do
ścian"
no pieknie ale z negatywnym nastawieniem moge popasc nawet w depresje!]
Cóż, chyba po prostu powstrzymam się od komentarza.
"rujnujac w pyl Twoja blyskotliwa logike - mam problem - wyrzucili mnie z pracy
( no chyba negatywny problem raczej )...ale z pozytywnym nastawieniem moge przemyslec swoje zycie,
wyjechac do Kanady i wrocic jako milioner, w miedzyczasie znalezc jeszcze milosc, nabrac prakytki
zwiazkowej i splodzic 10 dzieci...
takze no niestety Twoja teza sie nie broni i jestem tym cholernie podniecony ze zagialem osobe
z takich wyzyn :-) łooooooooooołłł"
No wiesz, zależnie od pokładów kreatywności, wydarzenie takie jak utrata pracy w Twoim przypadku,
może mobilizować do dalszej walki, bądź odbierać siły do życia. Kwestia nastawienia do życia.
Tak, że nie bardzo wiem na czym by miał tutaj polegac Twój wielki plan "zrujnowania w pył
mojej błyskotliwej logiki". Co ma moje nastawienie do życia wspólnego z Twoim?
Prosiłeś tylko o przykłady, wyjaśnienie, dostałeś je. Tyle.
["Na przykład. Czemu nie? Pójdźmy za taką sugestią. "
no - myslalem ze pojdziesz za ta sugestia i cos zasugerujesz?]
Pytałeś, odpowiedziałam, nie miej pretensji, że dyskusja potoczyła się niezgodnie z
Twoim planem...
[A teraz uwaga uwaga - jedyny merytoryczny fragment komenatrza:
"Ich związek odebrałam jako przeciętny, na tyle przeciętny, że im jako postaciom
grającym role w tym związku rozstanie nie zrobiło różnicy. Z perspektywy obserwatora
- mnie też nie zrobiło różnicy czy ich związek się rozleci, czy nie.
Równie dobrze mogli tkwić w tym w czym żyli.
Przecież pisałam już o tym, poza tym, dyskusja na ten temat może trwać, więc
zapraszam. "
no wlasnie wracajac do meritum sprawy bo tylko tyle napisalas na temat filmu co powyzej...
Jak to im rozstanie nie robilo roznicy ? - biorac pod uwage scene przy podpisywaniu papierow
rozwodowcyh wywolalo to dosc spore emocje u obu stron. Gdyby byli sobie obojetni to nie
spotkaliby sie w tamtym domku na koncu filmu...
pytanie brzmi dlaczego zwiazek wygladal na taki przecietny? moze przez brak emocji wlasnie...
kiedy pojawily sie emocje to i pojawilo sie to co na koncu - czyli cos co wygladalo na dojrzala
milosc...]
Jeśli chodzi o sam Związek, to rozstanie nie zrobiło im różnicy, dlatego się rozstali.
Co do strony emocjonalnej, to nie poruszałam tej kwestii. Ludzie ci żyli ze sobą jakiś czas,
w popularnie zwanej "małej stabilizacji", i jednak przyzwyczaili się do swojej wzajemnej
obecności. Trudno by podpisywanie dokumentów rozwodowych było dla nich aktem nieemocjonalnym,
to przecież jakaś zmiana, a na zmiany ludzie reagują, nie? Nigdzie nie napisałam, że
to byli ludzie pozbawieni sfery emocjonalnej.
Po prostu w owym czasie, czasie rozwodu, nie byli w stanie dojść do porozumienia w tym związku i
to wszystko. Nie twierdzę też, że ich wzajemna miłość zupełnie zanikła, skończyła się,
przestała nagle istnieć.
eee pisalem duzo ale mi sie skasowalo...
generalnie - jesli raz jeszcze zbedziesz mnie tekstem "bijesz piane" to wiecej nie odpisze, szkoda mojego bardzo cennego ostatnio czasu
skomentuje jedyny merytoryczny fragment tej dyskusji"
"Jeśli chodzi o sam Związek, to rozstanie nie zrobiło im różnicy, dlatego się rozstali.
Co do strony emocjonalnej, to nie poruszałam tej kwestii. Ludzie ci żyli ze sobą jakiś czas,
w popularnie zwanej "małej stabilizacji", i jednak przyzwyczaili się do swojej wzajemnej
obecności. Trudno by podpisywanie dokumentów rozwodowych było dla nich aktem nieemocjonalnym,
to przecież jakaś zmiana, a na zmiany ludzie reagują, nie? Nigdzie nie napisałam, że
to byli ludzie pozbawieni sfery emocjonalnej.
Po prostu w owym czasie, czasie rozwodu, nie byli w stanie dojść do porozumienia w tym związku i
to wszystko. Nie twierdzę też, że ich wzajemna miłość zupełnie zanikła, skończyła się,
przestała nagle istnieć."
Wiesz ta Twoja powyzsza wypowiedz jest tez zupelnie pozbawiona emocji///
nie wiem wlasciwie co mi chcesz przez nia powiedziec. Napisze raz jeszcze - wg mnie bohaterowie chowali pod dywan ( tytul jednego z rozdzialow filmu) wszysktie emocje i dlatego ich zwiazek zakonczyl sie katastrofa. Bali sie na siebie krzyczec, bali sie mowic trudne rzeczy, nie byli spontaniczni. Wszystko przez to ze spoleczenstwo i rodziny wbily im do glowy jak powinien wygladac dobry zwiazek.
ALe emocje nigdy nie gina - kumuluja sie i kiedys tam zawsze wybuchna. U nich wybuchly podczas podpisywania papierow - i to byl jeden z nielicznych spontanicznych momentow w ich zwiazku, dzieki tej klotni bylo mozliwe pozniejsze spotkanie.
No wiec zeby bylo mozliwie jasno - CZY TEZ UWAZASZ ZE ICH ZWIAZEK PADL PRZEZ NIE WYRAZANIE EMOCJI? JESLI NIE TO PROSZE O UZASADNIENIE...
w ogole musze powiedziec ze w Twoich wypowiedziach jest bardzo malo emocji. Tego mi brakuje wlasnie - jest to tak wszystko zintelektualizowane, takie suche ze po prostu czuje sie w jakis sposob przygnebiony czytajac Twoje wypowiedzi...
Czy mozesz mi powiedziec co czujesz piszac tutaj ze mna? I co czulas czytajac moj pierwszy post ktory tak mocno zjechalas ( moja podpowiedz - moze zlosc?)? Prosze o odpowiedz JASNA i KONKRETNA. - chociaz spodziewam sie ze napiszesz ze nic nie czulas - jesli tak to... w ogole nie komunikujesz sie z wlasnymi uczuciami - taka moja diagnoza
"generalnie - jesli raz jeszcze zbedziesz mnie tekstem "bijesz piane" to wiecej nie odpisze,
szkoda mojego bardzo cennego ostatnio czasu"
Generalnie, w stosunku do Ciebie samego, słynnego "Bijesz pianę" użyłam dotychczas dokładnie dwa razy w naszej wymianie postów.
Czyżbyś zaczął cierpieć z powodu braku argumentów i
pragnął zakończyć tę niepomyślnie dla Ciebie przybierającą obrót dyskusję?
:-)
Kolejne użycia:
"Nie zawadzajmy o obiektywizm. Po co bić pianę?" - wyraża moją własną niechęć do rozwijania wątku o obiektywizmie (chodziło o Twoją partnerkę/partnera, która/który był/a łaskaw/a skomentować moje posty).
Wątek ten mogłam równie dobrze pominąć całkowitym milczeniem, podobnie jak Ty pomijasz milczeniem niewygodne dla siebie fragmenty moich wypowiedzi.
"Nie mam co dalej bić piany w tym temacie" - kolejny raz wyrażam niechęć do rozwijania jednego z wątków dyskusji.
Czy oczekujesz teraz zupełnie nowego:
BIJESZ PIANĘ?
Sam zadecyduj czy zaoszczędzę sobie czytania Twoich nerwowych postów.
"skomentuje jedyny merytoryczny fragment tej dyskusji" -
Staram Ci się odpowiadać na wszystkie pytania, czy zarzuty, Ty zaś ignorujesz bardzo dużo moich pytań pojawiających się w trakcie mojego odpisywania.
Dlatego też, jeśli Twój czas jest tak cenny, że "więcej nie odpiszesz", to i ja na tym skorzystam, gdyż mój czas jest nie mniej cenny, ale jednak w przeciwieństwie do Ciebie Ja nie pozwoliłabym sobie na taki komentarz względem rozmówcy.
Jeśli zdecydujesz się rozmawiać, jak najbardziej Tobie odpiszę, tylko proszę weź pod uwagę, że nie po to piszę i zadaję pytania, byś pozostawiał je bez odpowiedzi, czy są one merytorycznie związane z tematem filmu, czy nie.
pierwszy raz widze jakies sladowe emocje w Twojej odpowiedzi...
ale zero gadki o uczuciach - moze wkurzyla Cie moja ostatnia odpowiedz?
jesli tak to fajnie by bylo zakomunikowac swoje uczucia...
Nie widze nic zlego w komunikowaniu uczuc,,, moze myslisz ze w ten sposob pokazujesz swoja slabosc, nie wiem jaka jest przyczyna ale wiem ze wyrazanie emocji jest dobre...
"Staram Ci się odpowiadać na wszystkie pytania, czy zarzuty, Ty zaś ignorujesz bardzo dużo moich pytań pojawiających się w trakcie mojego odpisywania. "
ooooooooo nieeeeee
fakt - pod koniec przestalem odpowiadac na jakiekolwiek pytania ale dlatego ze Ty nie odpowiadasz na moje...
napisz swoje pytania ponumeruj je a wtedy odpowiem i oczekuje tego samego z moimi pytaniami, ktore przepisze jak Ty napiszesz swoje...
Nic mnie nie wkurzyło w Twojej odpowiedzi, wkurzył mnie natomiast idiota w tajskiej knajpie dzisiaj, wchodzę i pytam 'do you accept cards?' a on że tak. Jem. Chce płacić. A on mi że tylko gotówkę przyjmują. No więc mu klaruję ... że poza tym nie mam gotówki. I pytam gdzie bankomat jest. Na co on żebym zostawiła u niego torebkę.
Na co ja: are you crazy? I jakaś lala za mną leci do tego bankomatu.
Boże co za idioci.
To tyle z wkurzania.
'napisz swoje pytania ponumeruj je a wtedy odpowiem i oczekuje tego samego z moimi pytaniami, ktore przepisze jak Ty napiszesz swoje...'
Nie mam ochoty ich przepisywać i numerować, czego również *w zamian* :-)
nie oczekuję. Pa! Jeśli masz ochotę to posiedź nad nimi i odpowiedz, jeśli nie, cóż...
Pozdrówa.
"Nic mnie nie wkurzyło w Twojej odpowiedzi, wkurzył mnie natomiast idiota w tajskiej knajpie dzisiaj, wchodzę i pytam 'do you accept cards?' a on że tak. Jem. Chce płacić. A on mi że tylko gotówkę przyjmują. No więc mu klaruję ... że poza tym nie mam gotówki. I pytam gdzie bankomat jest. Na co on żebym zostawiła u niego torebkę.
Na co ja: are you crazy? I jakaś lala za mną leci do tego bankomatu.
Boże co za idioci.
To tyle z wkurzania. "
heheheheheheheheheheeh nie no naprawde podziwiam zdolnosci wylaczania emocji a wlasciwie to szczerze wspolczuje. Naprawde.
zeby cala historyjke wpisac celem uwiarygodnienia swojego absolutnego braku odczuwania zlosci i wyprowadzenia z rownowagi?
jest taki film bergmana "tam gdzie rosna poziomki" pada tam zarzut pod adresem gl bohatera nie sformulowany zreszta wprost brzmi to mniej wiecej tak "zupelnie je wyciales,perfekcyjna operacja"
naprawde emocje sa dobre! "Zyje po to zeby czuc..." - zlosc, radosc, smutek, zwatpienie, beztroske, agresje,
ale to juz inny film
polecam... emocje
jeju, ja nie muszę uwiarygadnaić niczego, jak to odbierasz twoja sprawa
:-)
Podejrzewam, że inne historyjki też by ciebie nie przekonały, bo Opinię Już Masz :-)
nie było wycięcia, perfekcyjnej operacji, po prostu sytuacja nie była
warta wrzasków i tym podobnych. mówiłam dość głośno, wszyscy obecni mnie słyszeli, równie dobrze mogłam odmówić zapłaty bo... danie nie spełniło moich oczekiwań :-)
Tak, że to jest pewnego rodzaju kontrolowanie ekspresji, a nie zaprzeczanie pojawiającym się emocjom :-)
wiele razy nie zapłaciłam BO danie nie spełniło moich oczekiwań!
hehe
Poziomki - fajny film, choć mój ulubiony to Siódma Pieczęć.
Współczujesz, ok - ale czy aby na pewno Wiesz Czego Współczujesz?
:-)
Dawaj rady dobre! Skoro jesteś ekspertem może mi coś doradzisz na te moje emocje! Cool! Super! Doktorze!!!
:-))))))))))))))))
jaką znowu terapię? tak grzecznościowo pytam...
bo nie uważam żeby mi jakaś terapia była potrzebna...
hmmmmmmmmmmm
:-))))))))))
Szukasz na siłę objawów? Dobre!
No to dawaj, co tam ustaliłeś? Co mi dolegaaaa?!!!!
;-)
mniej wiecej to co nam wszystkim totalne odciecie sie od emocji... i pewnie masa innych rzeczy
zreszta nie znam czlowieka co nie potrzebuje terapii a im bardziej ktos temu zaprzecza tym bardziej znaczy to ze malo jest swiadom samego siebie i swoich problemow.
Polecam!
sam tez sie niedlugo przejde jak tylko zarobie troche kasy..
jasne jasne, nie zna człowieka co nie potrzebuje terapii, wiesz co, jak chcesz to se na terapię idź. ty po prostu chciałbyś mnie cudownie 'odmieńić' na swoją modłę. dlatego też sugerujesz mi różne rzeczy.
wiesz co, jakoś tak się składa, że swój rozum mam i znam siebie lepiej, więc...
a tak w ogóle to przypominasz mi osobę o takim pokroju: spotykasz jakąś osobę na ulicy i nawiązujecie rozmowę, że ta osoba, którą spotkałeś zamierz pomalować mieszkanie na kolor zielony dajmy na to. no i ty oczywiście ani nie widziałeś mieszkania tej osoby, ani jej nie znasz, o tyle co zdążyliście nawiązać rozmowę ALE oczywiście nie jesteś w stanie się powstrzymać przed perswadowaniem tej osobie, że zielony kolor nie jest najlepszy do jej mieszkania i zdecydowanie powinna je odmalować na fioletowo. jeśli jednak ta nowo poznana osoba ma inne zdanie i grzecznie ciebie informuje, że wybrała kolor zielony i przy tym obstaje, ty się złościsz i masz pretensje do całego świata, bo przecież Masz Rację i Powinna odmalować chatę na fioletowo!
a z drugiej strony: cóż za zablokowany człowiek! tak spokojnie obstaje przy tej zieleni! jak tak można? zupełnie emocji nie wyraża! trzeba ją uświadomić, że potrzebuje w dodatku terapii, więc może powinna się zastanowić nad wydaniem tych pieniędzy przeznaczonych na zieloną farbę i zamiast tego wydać je na terapię długoterminową!
ja sobie pojde... chodzilem i bede chodzil dalej bo wciaz malo jeszcze wiem o sobie.
I naprawde nie znam nikogo kto nie potrzebowalby terapii. Nie znam niestety...
Albo stety bo to bardzo pocieszajace. Biznesmeni, ksieza, robotnicy, lekarze, nauczyciele wszyscy tego potrzebujemy bo tak naprawde gowno wiemy o sobie. A swiat, rodzice, otoczenie wywiera na nas czesto bardzo niszczacy wplyw. Zabiera nam spontanicznosc, prawdziwe emocje i uczy zachowywac sie tego jak chca inni....
i tak dalej i tak dalej
"wiesz co, jakoś tak się składa, że swój rozum mam i znam siebie lepiej, więc... "
taaa mow do mnie jeszcze... im bardziej ktos mi mowi ze siebie zna tym bardziej jest w bledzie.
Jestes przeciwniczka terapii?
'ja sobie pojde... chodzilem i bede chodzil dalej bo wciaz malo jeszcze wiem o sobie.'
A to chodź :-)
'I naprawde nie znam nikogo kto nie potrzebowalby terapii. Nie znam niestety...'
No to trudno.
'Albo stety bo to bardzo pocieszajace.'
Albo łatwo.
'Biznesmeni, ksieza, robotnicy, lekarze, nauczyciele wszyscy tego potrzebujemy bo tak naprawde gowno wiemy o sobie. A swiat, rodzice, otoczenie wywiera na nas czesto bardzo niszczacy wplyw. Zabiera nam spontanicznosc, prawdziwe emocje i uczy zachowywac sie tego jak chca inni....
i tak dalej i tak dalej'
O, i TU się zgadzamy bez pudła.
'taaa mow do mnie jeszcze... im bardziej ktos mi mowi ze siebie zna tym bardziej jest w bledzie.'
:-))))) Oooobra, w takim razie zamilknę na wieki! Oszukam się z tym błędem :-)
'Jestes przeciwniczka terapii?'
Nie, nie jestem, skąd Ci to przyszło do głowy?
oszukiwac sie mozesz ale zapewne gdzies tam gleboko w srodku wiesz ze nie wszystko jest w porzadku, ze chcialabys czegos wiecej od siebie i od innych, ze pewne emocje sa ukryte, ze....
"'Jestes przeciwniczka terapii?'
Nie, nie jestem, skąd Ci to przyszło do głowy? "
moze stad ze na wspomnienie o tym duzy opor sie w Tobie wytwarza...
ja od dawna chcialem isc ale duzo czasu mi zajelo zanim do tego doroslem. Wczesniej sie balem, czulem lek i wstyd przed tym ze mialbym komukolwiek opowiadac o tym co dla mnie w zyciu trudne...
":-))))) Oooobra, w takim razie zamilknę na wieki! Oszukam się z tym błędem :-) "
wlasciwie to od poczatku mnie denerwowaly te wszystkie usmieszki i splycanie wiekszosci powaznych kwestii w tej dyskusji. Czulem sie dosc olewany. Pewnie napiszesz ze to moj problem... no ale nie do konca bo mysle ze w rozmowach z wieloma innymi ludzmi powielasz ten schemat zamiast pojechac po calosci i powiedziec cos o emocjach i cos z watroby ze tak powiem to walisz cos z najwiekszych plycizn Twojej osobowosci ( ktora plytka zapewne nie jest). Chce cos ze srodka a nie te plytkie bzdety!
'oszukiwac sie mozesz ale zapewne gdzies tam gleboko w srodku wiesz ze nie wszystko jest w porzadku, ze chcialabys czegos wiecej od siebie i od innych, ze pewne emocje sa ukryte, ze....'
Ależ Oczywiście że NIE WSZYSTKO jest w porządku, i wcale nie Muszę się co do tego Oszukiwać. Wiem dokładnie Co Nie jest w porządku i albo to zmieniam, albo nie, bo może zostać tak jak jest i ni ma problema, bo mi nie przeszkadza po prostu jak zwisająca nitka od spodni (można ją obciąć, ale nie jest to Absolutnie Konieczne).
"'Jestes przeciwniczka terapii?'
Nie, nie jestem, skąd Ci to przyszło do głowy? "
moze stad ze na wspomnienie o tym duzy opor sie w Tobie wytwarza...
Nie wydaje mi się, że duży opór się u mnie wytwarza na wspomnienie o terapii, po prostu dyskusja toczy się przy pomocy słów i jeśli pojawia się nowy temat, np. 'terapia', to do tego się nawiązuje, w taki czy inny sposób. Ja mam taki pogląd jaki mam na temat swojej potencjalnej terapii, po prostu uważam że nie jest mi potrzebna. Jeśli Ty masz inny pogląd na swój temat, uważasz, że jest Ci potrzebna np., to jak czytasz co ja mam do napisania o sobie, nie zgadzasz się z tym. Może uważasz, że to co dobre dla Ciebie, dobre jest też dla mnie.
'ja od dawna chcialem isc ale duzo czasu mi zajelo zanim do tego doroslem. Wczesniej sie balem, czulem lek i wstyd przed tym ze mialbym komukolwiek opowiadac o tym co dla mnie w zyciu trudne...'
Jak uważasz, jeśli masz taka potrzebę, to idź, może Ci pomoże, może pomoże Ci poczuć się w życiu bardziej komfortowo.
'wlasciwie to od poczatku mnie denerwowaly te wszystkie usmieszki i splycanie wiekszosci powaznych kwestii w tej dyskusji. Czulem sie dosc olewany. Pewnie napiszesz ze to moj problem... no ale nie do konca bo mysle ze w rozmowach z wieloma innymi ludzmi powielasz ten schemat zamiast pojechac po calosci i powiedziec cos o emocjach i cos z watroby ze tak powiem to walisz cos z najwiekszych plycizn Twojej osobowosci ( ktora plytka zapewne nie jest). Chce cos ze srodka a nie te plytkie bzdety!'
Hmmmmm, nie olewam Ciebie (to z mojej strony), coś nie z płycizn mojej osobowości chcesz poczytać i o emocjach, ale co konkretnie masz na myśli? Zapodaj konkretny problem, to pogadamy, no bo tak, to nie bardzo wiem co dla Ciebie ma Odpowiednią Wartość - i nie pochodzi z Największych Płycizn Mojej Osobowości...
Absolutnie się zgadzam!
Mnie przywołuje również na myśl osobiste przeżycia i tezę, że trzeba dystansu (różnie to można zrozumieć - choćby przez odejście od kochanej osoby), by później móc docenić stratę lub utwierdzić się w przekonaniu, że podjęło się dobrą decyzję.
Dwie sceny rzucają mnie na kolana: jak Ingrid się tłumaczy, że nie przyjedzie do mamusi na obiad, bo wolałaby spędzić ten dzień z mężem i dziećmi (majstersztik) oraz starsza kobieta, która dopiero ma odwagę rzucić swojego męża, którego nigdy nie kochała, bo już dzieci są odchowane i dlatego decyduje się na rozwód licząc się z tym, iż może zostać samotna. Wybiera nawet samotność, niż bycie z osobą, której nie kocha (przerażające i porażąjące).
Gdzieś przeczytałam, że ten film to komedia, chyba nie mam szwedzkiego poczucia humoru ;)