O 5 odcinków za długi, na 11 już się wymiotuje tym użalaniem nad sobą i całą rodziną (co nie zmienia faktu, że to cholernie smutne).
Co do historii to intuicja podpowiada, że gość zabił, bez dwóch zdań. Miał motyw, złapali go na kilku solidnych kłamstwach (zapada w pamięci jedno kłamstwo, w którym na słowa prawnika informującego o gejowskich "motywach" w komputerze Petersona, tenże aktorsko wypiera się tym swoim piskliwym głosem). Oczywiście dowody słabe, bo jakie można mieć dowody w takiej sytuacji.