PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=726107}

Sekretne życie Marilyn Monroe

The Secret Life of Marilyn Monroe
6,7 1 617
ocen
6,7 10 1 1617
Sekretne życie Marilyn Monroe
powrót do forum serialu Sekretne życie Marilyn Monroe

Nie podoba mi się, że w tym filmie tak ja przedstawili... A niby biograficzny...

walsinorb

Mi się wydaje, że przedstawili ją bardziej jako taką zagubioną duszę, aniżeli wariatkę.

ocenił(a) serial na 5
walsinorb

Może nie do końca wariatką, ale osobą niezrównoważoną emocjonalnie, którą niewątpliwie była. Zaburzenia emocjonalne + alko + prochy = mieszanka wybuchowa.

sweet_anger

zupełnie się nie zgadzam z tą prezentacją jej osoby.... Bardzo negatywnie ją przedstawili.... Tak jak by na siłę chcieli udowodnić, że jej znajomość z JFK była fikcją...

ocenił(a) serial na 9
walsinorb

walsinorb, coś mi chyba umknęło... skąd takie stwierdzenie?

ocenił(a) serial na 5
walsinorb

Zgadzam się. Była wrażliwą, zagubioną osobą, do tego rzeczywiście chorowała na depresję i brała leki, ale film przedstawia ją bardzo stronniczo, z nastawieniem na skandal i oglądalność, jako właśnie wariatkę z urojeniami, kompletnie infantylnego, egoistycznego, kapryśnego, nieznośnego człowieka. Nie takie relacje na jej temat znam z książek i dokumentów...Aktorka w filmie gra przesadnie i jest odpychająca, nie ma nic z autentycznego wdzięku i uroku Marylin.

ocenił(a) serial na 2
sweet_anger

Marilyn zachowywała się tak, że powiedziałabym, że raczej miała osobowość typu borderline. Jest to pewne zaburzenie, ale nie jest to tego rodzaju 'wariatka' jak ukazana w tym filmie. Poza tym była dość mocno inteligentna i błyskotliwa - nie była takim "uroczym głuptaskiem". Fascynowała się psychoanalizą i dość mocno w nią weszła co miało plusy i minusy, ale co również zaowocowało jeszcze mocniejszym jej rozwojem, głębokimi przemyśleniami itd. Jako osoba w typie bordeline była niestety też bardzo trudna do zniesienia jako partnerka życiowa - to fakt. Mimo pewnej nieśmiałości było w niej sporo narcyzmu (też typowe dla tego zaburzenia).

W filmie pomieszano wiele zdarzeń ukazując je w inny sposób czy na tle innych okoliczności niż faktyczne. Marilyn miała burzliwy związek ze swoim psychoanalitykiem (nie w sensie romansu, ale po prostu relacji) i w pewnym momencie on nawet bardziej był uzależniony od niej niż ona od niego przez co w końcu doprowadził do tej jej hospitalizacji, co akurat wtedy nie było raczej wskazane. Ona z kolei jak to ona, co też pasuje do borderek, zachowywała się tam buntowniczo, co w sumie można zrozumieć, ale co w takich placówkach kończy się uznaniem, że ktoś jest kompletnie szalony. Szczęśliwie na pomoc pośpieszył jej DiMaggio, z którym przyjaźniła się do końca życia, i wyciągnął ją z tej kliniki. Strata jej dziecka też miała miejsce gdzie indziej i w nieco innych okolicznościach niż ukazano. Był też poważny etap w jej życiu, kiedy założyła tę swoją wytwórnię, co w tamtych czasach było wielkim ryzykiem i potem kariera jednak jej się posypała. Itd. itd. Oglądając serial odnosi się wrażenie, że właściwie wszystkie jej problemy wnikały z tego, że była po prostu stuknięta (w taki prosty sposób w sensie takim jak się to rozumie w najprostszy sposób, kiedy ktoś jest również po prostu głupkowaty). Równocześnie też trudno zrozumieć skąd miał się brać jej sukces, bo Marilyn z filmu nie wygląda zbyt ładnie (ta twarz jednak często wręcz odpycha, w rudych włosach wygląda nawet bardzo ładnie, ale w tych blond i z tym charakterystycznym makijażem już jednak dość groteskowo), a sposób w jaki mówi i jej mimika są strasznie sztuczne. U prawdziwej Monroe ten jej styl potrafił czasem wyglądać może troszkę dziwnie np. troszkę zbyt sennie, ale jednak pasował do niej. U niej jednej (prawdziwej MM), być może spośród całej ludzkości ;) , to rozpływanie się w słodyczy wypadało naturalnie i nie kojarzyło się - co zaskakujące! - z głupotą. Bardziej z jakimś melancholijnym zagubieniem, na co niby nie powinno być miejsca w prostej komedii, a jednak jakimś cudem to wszystko grało i wypadało świetnie. Po prostu była zjawiskowa i kamera naprawdę ją kochała. Mimo wszelkich wad i trudności pracy z nią efekty, jakie przynosiła były unikatowe. Jej nauczycielka od gry dramatycznej, powiedziała, że Marilyn przypomina kolibra. Nie nadaje się do gry w teatrze, bo w sumie jest słabą aktorką i ma w dodatku słabą pamięć i łatwo się denerwuje itd., ale jednocześnie jest w niej/emituje coś takiego jak szybkie rozbłyski olśniewającego blasku, które są niesamowite i wspaniałe i które jest w stanie uchwycić kamera, ponieważ odpowiednio szybko działa - dzięki czemu do filmu Marilyn nadaje się wybitnie. Pod tym względem jest niezwykła i z tego względu zgodziła się (owa nauczycielka) ją nauczać, choć normalnie zajmowała się tylko "poważnymi" aktorami.

Ciekawa jestem jak by wypadła w głównej roli w "Śniadaniu u Tiffany'ego", bo przecież Truman Capote napisał tę powieść mając właśnie ją na myśli, nadając postaci jej cechy, jej styl i też chciał by ona zagrała w ekranizacji. Ćwiczył z nią tę rolę i ponoć wypadała bardzo dobrze, jednak, jak wiemy, roli nie dostała. Podejrzewam, że dlatego, że jednak ta rola wymagała zapamiętania i odtwarzania sporych ilości tekstu i nikt z wytwórni nie wierzył, że Marilyn sobie z nią poradzi. I choć faktycznie grałaby tam samą siebie i mogła wypaść świetnie, to rzeczywiście znając jej niewątpliwe problemy z pracą na planie niestety było czego się obawiać. W każdym razie MM z filmu, pod którym piszemy nie pasuje do tej ciekawej choć zagubionej dziewczyny, z którą tak bardzo przyjaźnił się, w końcu bardzo wybredny w doborze swoich ulubieńców, Capote.

użytkownik usunięty
Eleonora

Z tego,co wiem MM zrezygnowała z roli Holly,bo odradzono jej to.Nie chciała grać dziewczyny lekkich obyczajów.

ocenił(a) serial na 2

Widzę, że taka jest też informacja, jak podajesz, w ciekawostce na fw pod filmem "Śniadanie u Tiffany'ego". Nie wiem jak było naprawdę. Z tego, co czytałam to nie był jej wybór.

walsinorb

Bo była wariatką.

użytkownik usunięty
Increibla

Tego stwierdzić nie możesz na podstawie własnych wyobrażeń o niej.

użytkownik usunięty
walsinorb

Mam to samo odczucie

ocenił(a) serial na 5
walsinorb

Dodam jeszcze, że to jest typowy film zrobiony "męskim okiem kamery". Reżyser przedstawił ją tak, jak chcieli ją widzieć i widzieli mężczyźni - nie, jako kobietę z krwi i kości, osobę z uczuciami, wrażliwością, tylko zepsute dziecko, lalkę, z którą można zrobić co się chce (iść do łóżka, obsadzić w żenującej roli), bo w zasadzie, to na to zasługuje...Bardzo niesprawiedliwa "biografia".

walsinorb

Też mi się to nie podobało. Zrobili z niej kur_ę i wariatkę właśnie.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones