Z lekkim opóźnieniem, ale obejrzałam ostatni odcinek i wzięłam się za komentarze na insta i YouTube i nie rozumiem tych wszystkich złamanych serc. To była przecież piękna klamra dla tego serialu. Użyli tych samych słów co przy pierwszym spotkaniu, a skoro pamięta jego imię to znaczy, że anioły wybaczyły jej brak subordynacji i podporządkowania się ich woli. Cały serial ratowali się nawzajem, na koniec on uratował ją - swoimi modlitwami. Uważam, że to jest piękne. A ten rok kary, choć bardzo surowy, nadał przyziemności fabule. Pięknie pokazane poświęcenie, konsekwencje, odpowiedzialność. Ocaliła świat kosztem jego utraty. Lepiej tego wymyślić nie mogli (czy tam nie mogła, jeszcze nie czytałam książki). Wielka szkoda, że nie będzie 4ego sezonu.