Mam bardzo dobre przeczucia odnośnie tego sezonu, 2 odcinek bardzo przyjemny. Jak wy się zapatrujecie na następne odcinki?
Ten sezon rzeczywiście wygląda nieco lepiej od poprzedniego, a ten odcinek nawet mi się podobał (połowicznie). Moim zdaniem scenarzyści już nie mają pomysłu na wątki Franka, Lipa i Carla. Ja jako, że nienawidzę postaci Debbie też łatwo nie pogodzę się z tym, że to ona będzie teraz na pierwszym planie. W ogóle w tym drugim odcinku te sceny z Obamą to już w ogóle jakaś abstrakcja, jak można się tak upolityczniać... Przypominam, że w poprzednim sezonie była scena, gdzie Liam budował mur dla Meksykanów, więc przekaz w tym serialu jest bardzo prosty. Tylko jedna ideologia jest poprawna (a ten tekst Liama o aborcji jeszcze bardziej mnie w tym upewnił). Ogólnie miałbym to gdzieś, gdyby to nie było mi tak na siłę wciskane. Kiedyś ten serial był naprawdę wielkim sztosem - łączył w sobie wątki komedii, dramatu. Człowiek zżywał się z postaciami, ale od 6. sezonu to już jest tylko i wyłącznie zjazd. Serio szanuję niektórych jak widzę, że dalej żyją tym serialem.
Coraz ciekawiej, ale jak wyżej, brak pomysłu na Franka, Lipa i Carla, a Debbie coraz bardziej wkurza. Kiedyś była świetną postacią, a teraz? Wkurzająca ze wszystkich stron. Wątek Liama jest dość nudny, nużący. Tym, co podnosi poziom tego odcinka jest Mickey, który skończył z byciem kluchą, Ian za to w końcu jest Ianem, a nie jakimś Gay Jesus'em. Ten sezon jest zdecydowanie lepszy od poprzedniego, ale do poziomu pierwszych 4 się nawet się zbliża. Odcinek może nudniejszy niż poprzedni, ale nie zmienia faktu, że przyjemnie się go oglądało. Mam nadzieję, że następny wyjdzie lepiej niż pierwszy i może w końcu wejdzie na poziom sezonów >6.
Moim zdaniem tego serialu już się nie da uratować. Można było próbować poprzez przywrócenie Sheilę, Jimmiego czy nawet Mandy, ale twórcy poszli w zupełnie inną stronę. Szkoda, że to aż tak się stoczyło, bo tak jak piszesz pierwsze cztery sezony to był absolutny sztos.