Zachęcona tak wysoką oceną zaczęłam oglądać ten serial jakoś ponad tydzień temu i szybko poszło. Uważam, że zdecydowanie zasługuję na taką ocenę, jednak obecny sezon reprezentuje nieco gorszy poziom od poprzednich.
Nie rozumiem czemu twórcy usuwają świetne postacie, a w zamian dają nam starego i irytującego pryka Sean’a, nudnego jak flaki z olejem Caleba (serio on zamiast Mickey’ego?), jeszcze ze dwie lesbijki, rodzinka z żonką chorą na raka, czy panią profesor, która nie potrafi zapanować nad swoim libido. Wyraźnie odczuwalny jest brak Milkovich’ów czy Sheili, którzy dodawali „patologii” do fabuły. Obecnie największym problemem wydaje się być nastolatka w ciąży.
Nadal uważam, że serial jest świetny, ale moim zdaniem nie trzyma już tego samego poziomu.
Pozwolę sobie po kolei ocenić kolejnych bohaterów w najnowszym odcinku.
Fiona – nie darzę jej ostatnio zbytnio sympatią za sprawą jej nowego kochasia. Czy mnie ten cały Sean tak działa na nerwy? No błagam, nagle Fiona ma wszystko głęboko, jak ten ma jakiś problem. Po co martwić się rodziną? Lepiej niańczyć starego ćpuna. Sceny z Gusem były w porządku. Pomimo iż zachował się jak książkowy przykład dupka, to Fiona sobie trochę zasłużyła.
Lip – do przewidzenia było to, że profesorka kopnie go w zadek. Mam nadzieję, że Lip nie będzie na siłe starał się jej odzyskać, a skupi się na czymś innym (co jest prawdopodobne, bo w zwiastunie 7 odcinka wylatuje z uczelni). Fajne są sceny z tym profesorkiem alkoholikiem.
Ian – naprawdę go lubiłam, ale w obecnym sezonie to jakaś karykatura, a nie Ian. Ok, można zwalić wszystko na leki itd., ale koleś przestał być wiarygodny. Ta scena pseudo randki z Calebem była żenująca. Narzeka, że nigdy nie chodził z byłym na randki (nie, wcale nie wybierali się z Mickey’m na randkę w ostatnim odcinku 5 sezonu), że ten nie był wylewny w uczuciach i że tłukli się raz po raz. Hello? Czy to nie dlatego z nim zerwał, bo Mickey stawał się bardziej otwarty i przyjazny? Sam powiedział, że zakochał się w jego destrukcyjnej wersji, więc nie rozumiem skąd na nagła zmiana zdania. Zresztą i tak nie wydaje mi się żeby ten Caleb zagościł na długo, obstawiam, że jego zadaniem ma być pomoc Ianowi w dostaniu się do straży pożarnej i tyle.
Debbie – lubiłam ją bardziej zanim zaczęła oglądać się za chłopakami i była w ciąży. Obstawiałabym, że poroni, bo kolejne dziecko w serialu nie będzie dobrym pomysłem.
Carl – ten gówniarz jest genialny. Zdecydowanie miał najlepsze sceny w 6 odcinku. Ta cała akcja z rowerem i morderstwem Nicka – genialna. Jestem strasznie ciekawa co z nim dalej zrobią (w sensie z Carlem).
Frank – snuł się przez większość odcinka bez celu, ale ostatnia scena należała do niego. Myślę, że to dobry pomysł na wprowadzenie matki Sammi. No i Chucky, pomimo iż irytujący to sceny z nim przyjemnie się ogląda, mam nadzieję na powrót Sammi, choć jej nie lubię. Jednak dodawała dramy i sceny z nią były zawsze dynamiczne.
Kev i Vi – trochę zabili ich wątek po urodzeniu dzieci, jednak w tym sezonie wydają się wracać do formy. Zdecydowanie pozytywny aspekt odcinka w scenach z barem. No i te dzieciaki uchodźcy :D
Odcinek jeden z lepszych w tym sezonie. Choć brakuje mi tych destrukcyjnych postaci. Po cichu liczę na powrót Mickey’ego (bo tak jak wspominałam obejrzałam serial jednym ciągiem, a tu nagle go wywali z fabuły). Już nawet nie do Iana, bo ciężko by było ich z powrotem złączyć żeby to wyglądało realistycznie, ale dla samych scen z nim. Dobrze, że chociaż Svetlana została, bo jej postać trzyma poziom.
To by było na tyle, przepraszam, że wyszło wypracowanie, ale gdzieś musiałam wylać swoje żale :D
Jasne, zapamiętam ;)
Tyle że to była pewnie scena wyrwana z kontekstu i wszystko może potoczyć się inaczej :D
zgadzam się z tobą w 100 %! Odejście Mickey'ego to była jedna z najgorszych decyzji. Podobno w 7 sezonie ma wrócić (twórcy tłumaczą się, że zrezygnowali z niego z powodu innych zobowiązań aktora). Sean to jakaś porażka. Taki dobry tatuś z problemami, ale jakże niesamowicie nudny! Gus był zdecydowanie lepszy (to co zrobił w barze Fionie trochę mi go obrzydziło, ale w końcu zdradziła go, należało jej się jakby na to nie patrzeć).
Baardzo czekam na powrót Lipa do rodziny! Teraz mam wrażenie, że problemy Gallagherów są osobno i problemy Lipa, tak jakby on już nie należał do rodziny, a to duży błąd, bo uwielbiałam sceny z nim i jak zawsze kombinował i pomagał rodzinie, a teraz zrobił się z niego przykładny student, który romansuje z nauczycielką.
Svetlana to taka żeńska wersja Mickey'ego jest genialna i mam nadzieje, ze jeszcze na długo zagości w tym serialu!
Kev i Vi to Kev i Vi :-) 5 sezon jeśli chodzi o ich związek to porażka, ale teraz wszystko wraca do normy, więc mega się cieszę.
Z Iana zrobili jakiegoś niewżytego napaleńca... tak jak go uwielbiałam w pierwszych sezonach, tak teraz za nim nie przepadam. Jego związek z Calebem rzeczywiście może być nudny, ale miejmy nadzieje, że powrót Mickey'ego (o ile wróci) wszystko zmieni.
Sheila podobno ma wrócić, nie jestem w 100 % pewna, ale gdzieś czytałam, że pojawi się, więc miejmy nadzieje, że to nie plotki!
Jedyna dziewczyna w sumie z którą lubiłam Lipa to Mandy, ale twórcy potratowali jej wątek w ten sam żenujący sposób co i Mickey'ego, nie rozumiem ich kompletnie.
No to chyba tyle z moich "żalów" ;-)
Cały serial w ponad tydzień? No to teraz będą zaburzenia abstynencyjne, gdyż dopiero w niedzielę kolejny odcinek. Jak to przeżyjesz?
Ja spodziewam się, że Fiona zatrzyma dziecko. Ostatnia scena, kiedy razem z Seanem i dziećmi stworzyli sobie "rodzinną atmosferę" przemawia za tym, że zapewne będzie miała te całe "wątpliwości". Ogólnie mam wrażenie, że w tym sezonie dochodzi do jakiejś rewolucji - jakby każdy szedł w swoją stronę, Carl zszedł po całości na przestępczą ścieżkę, Debbie zapewne też odetnie się od rodziny, Lip już dawno odszedł, Ian właściwie też już dawno jest jakoś poza, a Fiona ułoży sobie życie z Seanem. I mam nadzieję, że się mylę, bo skoro twórcy zapowiedzieli kolejny sezon, to oznaczałoby to telenowelę..
Dla mnie ten sezon jest generalnie "ciężki"... Dużo negatywnych zdarzeń, które już nie są pokazywane humorystycznie, a na poważnie. Trochę to ujmuje lekkości tego serialu, co bardzo ceniłam.
zgadzam się, praktycznie każdy wątek w nowym sezonie jest na poważnie..
szczerze mówiąc zszokowała mnie akcja z zabójstwem dzieciaka przez Nicka.. wątek jego i Carla od początku był raczej zabawny i lekki, spodziewałam się raczej jakiejś humorystycznej puenty, a wyszła ponura historia z tragicznym finałem
O, widzę, że moje odczucia względem tej sceny nie są "przekoloryzowane" :) Kurcze, tak jak piszesz - właśnie to był ten ostatni, naprawdę zabawny wątek - szkoda, że tak to rozwiązali. Zwłaszcza, że Nick był kreowany na wycofanego, ale w gruncie rzeczy dobrego dzieciaka, który zbłądził przez doświadczone w domu krzywdy.
no nie bardzo, bo na alltube już są napisy do 7. odcinka, a na tvseries jeszcze nie ;)
Mimo iż muszę Wam przyznać w wielu punktach rację i są pewne wątki, które mogłyby być lepiej poprowadzone, to i tak godzina odcinka mija mi niepostrzeżenie i nie mogę się doczekać kolejnej odsłony przygód i przeżyć tej rodziny. Cóż, taki urok tego serialu :)
Mogę się zgodzić z wiekszością Twoich uwag - Fiona czasami wydaje się być bardziej rozchwiana niż Ian, przez większość czasu walczy o rodzeństwo jak lwica, żeby potem ni z gruchy ni z pietruchy mieć wszystko gdzieś. okeeeeeeej. Poza tym po akcji z bodajże 4 sezonu i po Gusie jakoś nieszczególnie za nią przepadam. I w sumie nawet mi jej nie jest teraz żal.
Wątek Lipa to dla mnie największy zawód, bo to chyba moja ulubiona postać na przestrzeni wszystkich sezonów. Teraz pewnie jego życie zostanie przewrócone do góry nogami, więc liczę na coś nowego lub nawiązującego do przeszłości. Z tym, że dla mnie Mandy po 1 sezonie nie istnieje po zmianie aktorki... (co nie zmienia faktu, że to i tak była najlepsza dziewczyna dla Lipa).
Ian to cień człowieka i jego wątek w ogóle mnie teraz nie interesuje. Przed sezonem trudno byłoby mi w to uwierzyć, ale jednak... mimo iż po lekach - jego głos bez emocji i twarz bez wyrazu jak po wypełniaczach - w poprzednim sezonie był do przyjęcia w parze z Mickeyem, bo on to w pewien sposób ukrywał i równoważył... teraz nie widzę, żadnej, dosłownie żadnej chemii między nim i strażakiem i nawet nie chce mi się na to patrzeć.
Co do Debbie to w sumie nie mam większych obiekcji... Widziałam, że raczej większość widzów jest negatywnie nastawiona, ale jej wątek zaczyna się rozkręcać i mnie akurat zajmuje.
Carl jest genialny i trzeba przyznać, że to jedyna osoba, której historia jest aktualnie w szczytowym punkcie.
Frank trochę mnie nudzi z tym konsjerżowaniem. Najlepsze momenty są wtedy jak sie sprzecza z Fiona i resztą jak za starych dobrych czasów. Po pojawieniu się jego starej miłości liczę na przyspieszenie akcji.
Kev i Vi jak dla mnie nawet bardziej niż na +, chociaż wolałabym więcej historii z uchodźcami kosztem Fiony czy Iana (chociaż i tak jest go niewiele a to już świadczy o tym jak bardzo rozminęli się z moim wyobrażeniem tej postaci, ech).
I więcej Liama! Niechże się to dziecko czasami odezwie :D Prawie go nie zauważam.
Mnie nie brakuje aż tak tego destruktywnego charakteru tej rodziny... tylko jakiegoś tempa... chaosu. Mimo wszystko świetnie się to ogląda o czym już wspomniałam, więc jeśli utrzymają ten poziom to aż tak marudzić nie będę ;)
PS. Oczywiście brakuje mi też Sheili. Joan Cusack w tej roli była fenomenalna i brakuje tego połączenia jej poukładanego domu z szaloną osobowością.
Mam takie samo zdanie o Mandy, w sensie o aktorce. Ta z pierwszego sezonu jakoś bardziej mi pasowała do tej roli, a co do Liama, to myślę że jest na tyle duży i faktycznie mogli by mu jakiś drobny wątek wsadzić, a nie tylko żeby robił za tło dla reszty :)
Nie tylko tobie;) Chociaż mówię bardziej o tym Jimmym z 1 sezonu, bo wtedy był nawet fajny, a po tym powrocie z Brazylii czy gdzie on tam był był już taki... Inny. A w 3 sezonie to w ogóle była tragedia.
Ps. Czy tylko mnie niesamowicie wkur..ił Gus? Zamiast spiąć poślady jak prawdziwy mężczyzna i podpisać te papiery, przez co miałby spokój z Fioną, zachował się jak gówniarz: najpierw zwodził ją z tym spotkaniem, a jak już do niego doszło to nawrzucał Fionie, jaka to ona niedobra i w ogóle po czym wylał kawę na te papiery. Nosz kurrr...
A odcinek takie 7/10 w sumie niby nic się takiego nie działo, dopiero potem weszła ta akcja z Nickiem, który zabił tego chłopca. W sumie to prawie cały odcinek taki niemal smutny : Carl stracił kumpla, załamana Fiona. Aż się wzruszylam gdy po tym jak Carl usłyszał załamaną siostrę, wykopał pieniądze i dał je jej na dom. Takie urocze to było :)
Pewnie nie tylko Ciebie, ale akurat tutaj go rozumiem. To zwodzenie jej faktycznie było trochę niedojrzałe, ale na co Fiona liczyła skoro nie miała ze sobą tego pierścionka? Też bym ich nie podpisała, skoro laska nawet tego nie potrafi zrobić, a ciągle coś chce.
A co do Jimmy'ego/Steve'a to z perspektywy czasu także zaczynam myśleć, że to był idealny facet dla Fiony. On współgrał z tą rodziną a z innymi mam wrażenie, że w pewnym sensie Fiona musi wybierać czy oni czy związek.
Czy ktoś się orientuje czy Jimmy/Steve wróci do serialu? Jego postaci brakuje mi najbardziej.
Przyglądam się jak jest prowadzony wątek Fiony w 6 sezonie (w końcu kiedyś była główną postacią serialu i niby ciągle jest), i trzeba przyznać, że jej związek z Seanem raczej dobrze nie rokuje: co chwilę mają problemy. W 8 epizodzie jest kolejne ostre spięcie, które może mieć bardzo poważne konsekwencje (jeśli Sean straciłby przez Fionę kontakt z synem to byłby koniec ich związku, a tego Sean pewnie by tego nie wytrzymał i wróciłby znowu do narkotyków - zwłaszcza, że już miał małą wpadkę /narkomanem jest się do końca życia/).
Przez moment mi się wydawało, że Fiona nie usunie jednak dziecka i że się okaże w jakiś sposób, że to dziecko Jimiego - to otwierałoby w jakiś sposób jego powrót. Choć po tym jak go potraktowali w poprzednim sezonie nie ma zbyt wiele szans na to. Ale oczywiście Fiona jednak usunęła dziecko, bo minęło już trochę czasu i u Debbie widać spory brzuch więc u Fiony też byłoby widać.
W angielskim pierwowzorze Jimi wrócił ale amerykańska wersja już dawno się ostro rozjechała z oryginałem.
Jedno jest pewne - patrząc po wcześniejszych sezonach pod koniec będzie jakieś trzęsienie ziemi, tak zwykle kończono każdy sezon. Zobaczymy, czego będzie ono dotyczyć tym razem...
Idealnie rozpisałaś także moje odczucia co do najnowszego sezonu. Moi ulubieni bohaterowie, Fiona, Ian, Debbie czy Lip są aktualnie po prostu nie do lubienia... Fajnie ogląda mi się chyba tylko wątek Kevina i Veronici. Aczkolwiek istnieje jedna ważna cecha tego serialu, że nawet jeśli zawodzi momentami to i tak ogląda się go z ciekawością i niezwykle wciąga:P
Dobrze to podsumowałaś. Mimo, że 6-ty sezon raczej nie wyróżnia się żadnym wybitnym wątkiem, to i tak kiedy w każdy poniedziałkowy wieczór wracam do domu, jedyne o czym myślę to to, że niedługo będę mogła zasiąść w fotelu i obejrzeć kolejny odcinek Shameless, mimo że czeka na mnie jeszcze X zaległych odcinków innych seriali z poprzedniego tygodnia. Tu chyba chodzi o cały klimat, o aktorów, o postacie, o ich relacje. Albo serial ma to coś, albo tego nie ma. Shameless zdecydowanie to coś ma ;)
Dokładnie,mam to samo uczucie w poniedziałek,dlatego też ten dzień tygodnia nigdy nie wydaje mi się taki zły;)