Na pewno pamiętacie scenę z dziennikarką w toalecie. Oglądałam teraz ten odcinek w większym gronie, które zgodnie uznało, że Sherlock w tej scenie zachował się jak cham. Zaskoczyło mnie to, bo moim zdaniem miał absolutną rację, a to panna zachowała się jak hiena, chcąc wydębić od niego informacje w ten sposób. Jak sądzicie?
Ostatni odcinek w sumie w całości był o tym, że sława nigdy nie będzie czymś dobrym a media kreujące wizerunek danej osoby w końcu ją zniszczą. I tak też było w przypadku Sherlocka. Moim zdaniem dziwne byłoby, gdyby zachował się uprzejmie wobec zakłamanej, fałszywej dziennikarki szukającej tematu do wybicia się.
No właśnie ja również nie rozumiem, co w jego zachowaniu miało być chamskiego. W końcu był inteligentny ponad przeciętną, a w takiej sytuacji nawet największy idiota zorientowałby się, że "chcą go zrobić w trąbę". Jakby on dał się tak podpuścić, to chyba zwątpiłabym w tę postać :)
Dokładnie, "hiena". Sherlock już od początku chciał uniknąć rozgłosu, stronił od mediów, nie chciał mieć wizerunku, po którym byłby rozpoznawalny. A dziennikarce pokazał na co go stać, mi się właśnie podobało, że pokazał jej swoje prawdziwe oblicze. Udowodnił jej, że nie przeprowadzając z nią żadnej rozmowy wie o niej więcej niż mogłaby przypuszczać, to było świetne.
Ja tam jednak uważam, że zachował się szczególnie wrednie. Dziennikarka też, oczywiście. ale mimo wszystko nie ma co się dziwić z tego, jak mu się odpyskowała później.
Bo on jest chamem. Ale uderzyło mnie to nie w tej scenie, a w jego stosunku do Molly. Zachowuje się jakby nie zdawał sobie sprawy z tego, że darzy go afektem (pozwolę sobie tak się wyrazić) ale w "Blind Banker" kiedy czegoś od niej chce prawi jej komplement na temat fryzury. Potem zachowuje się jak skończona świnia przy okazji świątecznych prezentów w "The Scandal in Belgravia" - po co? Przenikliwie analizuje sposób zapakowania prezentu i orientuje się, że jest dla niego dopiero po zobaczeniu swojego imienia na bileciku?
To oznaczałoby, że jest kretynem nie geniuszem. Przychylając się do teorii, że jednak jest geniuszem - jest chamem. Traktuje Molly jak śmiecia dopóki czegoś od niej nie potrzebuje w "The Reichenbach fall" - to książkowa definicja chama (i btw. najskuteczniejsza metoda podrywu).
Widać to też dobrze, gdy otrzymuje prezenty, a Watson poucza go żeby mówić "Dziękuję".