Wytłumaczy mi ktoś jedną rzecz? Czemu (Spoiler)
gdy Sherlock stał na dachu, powiedział przez telefon Watsonowi, że to, jakoby to on sam "wymyślił" Moriarty'ego, i zaplanował wszystkie zbrodnie to prawda? Nie mogę tego załapać :-(
hehe, a co miał powiedzieć? Stary druhu, muszę się zabić żebyś mógł spokojnie żyć... oddam za Ciebie życie?
Powiedział to żeby Watson mógł wrócić do normalnego życia.
Atraxxx - To jak na razie chyba jedyne sensowne wyjaśnienie
Master614 - Nie widzę powodu, aby miał się oczerniać.
Ja zgadzam się z master614, to oczywiste, że Sherlock wie jak wiele znaczy dla Watsona i jak silna jest ich przyjaźń. Nie mógł zdradzić mu swojego planu sfingowanej śmierci, więc powiedział wszystko co mógł, żeby Watson uwierzył, że jest oszustem, aby mógł go znienawidzić/stracić do niego szacunek, a wszystko po to, żeby Watsona jak najmniej poruszyła jego śmierć i żeby ''mógł wrócić do normalnego życia'' jak napisał master614
A ja myślę, że to było tak jak w oryginalnym FINA i EMPT. W sensie że Sherlock nie chciał, aby Watson w przypływie emocji opublikował na blogu notkę o tym, że Sherlock tak naprawdę żyje i żeby gdyby to zrobił, nie groziło mu niebezpieczeństwo ze strony ludzi Moriarty'ego.
Myślę, że Watson nie byłby aż takim idiotą żeby ogłaszać w Internecie, że Sherlock żyje. Ale zgadzam się, że Sherlock pewnie ukrył prawdę przed Johnem żeby go chronić.
A ja myślę, że mimo tego, że nie jest idiotą, bo nie jest absolutnie, pod przypływem radości, mógłby to napisać, ale jakoś to tak ubrać w słowa, że trudno by było odgadnąć, o co mu tak właściwie chodzi. Ale sprytne oczy wychwycą wszystko, szczególnie ludzi Moriarty'ego.
Mi się wydaje, że aż tak lekkomyślny by nie był :) Ale gdyby John wiedział, że Sherlock żyje to pewnie trudno byłoby mu udawać, że jest przybity i pogrążony w żałobie i ktoś mógłby zacząć coś podejrzewać.
Czasami lepiej jest kogoś znienawidzić, żeby mniej bolało i łatwiej przeszło się do porządku dziennego.Po za tym, Sherlock to Sherlock - dla niego samego myślę, łatwiej było ukazać, że powodem samobójstwa jest fakt, że okazał się nic nie wartym oszustem, niż fakt, że robi to dla przyjaciół. Ciężko jest mu zrozumieć niektóre uczucia - wybiera drogę dla niego łatwiejszą (chodź również trudną). Po za tym uważam, że Watson by sobie tego nie wybaczył, że jego przyjaciel zginął za niego - na wojnie dość się naoglądał i Sherlock też o tym wiedział - za pewne nie chciał narażać na kolejne cierpienia Johna.
W ostatnich minutach odcinka pokazany jest Mycroft czytający gazetę ze stroną tytułową "Samobójstwo geniusza oszusta". Można wnioskować że gdyby Sherlock przyznał się do prawdziwych pobudek które go posunęły do tego czynu, szlachetna dusza Johna pragnęłaby oczyścić zniesławione imię swojego najlepszego przyjaciela a wiadomo że człowiekowi uznanego za zmarłego to tylko by zaszkodziło
Z jakiegoś powodu chce, żeby wszyscy ludzie w to uwierzyli, tak jak w jego śmierć. Chce mieć pełną swobodę w działaniu, żeby zrobić... hmmm.. coś. Na pewno umiejętnie to wszystko odkręcić, unieszkodliwić hitmanów Moriarty'ego, może ma jeszcze jakiś cel. Dowiemy się za rok. Oczekując przejdę prawdziwą szkołę cierpliwości, bo podobnie jak was, aż mnie skręca z ciekawości JAK ON TO ZROBIŁ (fejka z tą swoją śmiercią w sensie :).
S sam wybral miejsce ostatniej rozgrywki, powiedzial Molly, ze jej potrzebuje, w domyśle do sfingowania własnej śmierci, krew w woreczku, leki zwalniające prace serca itd., przez telefon kierował Watsonem tak aby stanął w miejscu, w którym ten nie mogl zobaczyć miejsc upadku, a patrzac z gory S widzial zaznaczony i wyrysowanu prostokąt, miejsce dla cieżarówki z kolorowymi poduchami, ktora widać w scenie chwile przed skokiem i gdy odjeżdża jak Sherlock juz leży na ziemi
to jest banalnie proste, wg mnie. dziwię się, że nikt tego nie zakumał. w ten oto sposób sherlock pokonał swojego arcy wroga. Moriarty przestał istnieć. przestał być geniuszem, który dokonał skoku stulecia. stał się podrzędnym aktorem wymyślonym przez Sherlocka. rezygnując z własnej natury "Chwalancelota" pokonał Moriarty'ego jego własną bronią, który to chciał go zdyskredytować. Zrozumcie to. Dzięki temu Moriarty żyje tylko i wyłącznie w głowie Sherlocka! :-)
Ale Sherlock chyba wolałby postawić go przed wymiarem sprawiedliwości... bo w takim razie Moriarty, przez którego zginęło tyle ludzi okazał się niewinny:P i Sherlock nie miałby w ten sposób żadnego dowodu na jego przestępstwa, a one wszystkie zostałyby przypisane Sherlockowi. Więc wątpię, aby pasowałoby mu, że obwinia się właśnie jego o morderstwa, poza tym był bardzo dumny i wyniosły jeśli chodzi o swój geniusz. Moim zdaniem bez jakiegoś błyskotliwego planu (odłożonego na później) nigdy nie przyznałby się do porażki i nie określiłby swojej inteligencji i zdolności dedukcji jako "triku".
Nie wydaje mi się, żeby chciał postawić go przed wymiarem sprawiedliwości. Dobrze wiemy jak zachowywał się w sądzie :D
ale na tym polega cały dowcip. dlatego, że był próżny i kochał swój geniusz nie mógł pokonać Moriarty'ego, bo on doskonale wiedział, jaki Sherlock zrobi następny ruch <patrz rozprawa w sądzie> i właśnie dlatego go Sherlock pokonał, oszukując własny charakter. doskonale zaplanował scenę na dachu, sam zainicjował to spotkanie i przygotował plan upozorowanej śmierci. to on przejrzał Moriarty'ego prezz pryzmat własnych słabości. i ostatecznie z nich zrezygnował, wygrywając. geniusz. pozdrawiam sh
a ja jakoś nie mogę oprzeć się wrażeniu, że gdyby nie było ostatniej sceny to byłoby najlepsze zakończenie serialu jakie kiedykolwiek widziałam
ostatniej sceny, czyli ponownego pojawienia się Sherlocka? Jeżeli o to chodzi, to bez tego zakończenie byłoby trochę bez sensu, biorąc pod uwagę, jak wiele wątków i postaci z książki zostało dość dokładnie użytych w serialu - producenci po prostu postanowili nie poprawiać mistrza, czyli Arthura Conan Doyle'a ;)
No nie mogę się zgodzić - Moriarty zostałby uznany za wymysł Sherlocka tak czy siak, bo o to chodziło w planie tego pierwszego. Sherlock wygrał w tym względzie, że Moriarty (prawdopodobnie) nie żyje, a on, Sherlock, - tak. Reszta jest już tak, jak chciał tego nasz czarny charakter.
Znalazłam teorię, która mi pasuje. Na dachu szpitala widzimy, że Sherlock trzyma coś w ręku - najprawdopodobniej jest to telefon. Możemy przypuszczać, że nagrywał całą rozmowę z Moriartym. Gdyby nie udał zaskoczonego, Moriarty nigdy nie opowiedziałby mu, w jaki sposób złamał wszystkie zabezpieczenia i włamał się do najtajniejszych miejsc.
Moffat mówił, że jest coś, o czym wszyscy zapomnieliśmy, co nie jest podobne do Sherlocka. Wydaje mi się, że tym czymś może być to, że Sherlock w rozmowie z Moriartym wydawał się być zagubiony, zbity z tropu, zadawał mu pytania - pamiętam, że właśnie w tym momencie coś mi nie pasowało. Genialny Sherlock, który został wywiedziony przez kogokolwiek w pole?
Poza tym Sherlock mówi potem Johnowi, że ich rozmowa jest jakby jego "listem". Widzimy potem, jak wyrzuca telefon, aby został on na dachu, potem mógł jakoś go odzyskać. Albo chciał, żeby ktoś go znalazł:O
Trochę naciągam, ale obstawiam, że nagranie SH przesłał John'owi podczas rozmowy, albo jego telefon tak czy owak trafi do niego. No i trzecia seria, punch me in the face! xD
Ludzie snuja różne teorie, a patrząc na 2 serie jest mnóstwoooo możliwości jak ominął śmierć.
Ja mam dwie najprawdopodobniejsze:
1. W odcineku 2 , drugiej serii dr Stapleton (jakos tak) , mówi że klonuję się ludzi bez problemu to kwestia etyki.
2. Druga mozliwość jest zawarta w ostatniej scenie.
Zaraz przed skokiem widać na dolę śmieciarke z workami, na którą spada sherlock, potem śmieciarka zaczyna odjeżdzać a John zostaję uderzony przez rowerzyste przez co nie widzi jak Sherlock odjeżdza na ciężarówce.