Spodziewałem się dobrego kryminału. Takiego, który zmusi do myślenia i będzie trzymał w napięciu. A dostałem? Zmyślny serial sensacyjny z przerysowanymi postaciami w roli głównej, gdzie w zagadkach nie ma nic, co by trzymało w napięciu. Gdyby nie podpięcie się pod Sherlock'a, byłby to niezauważalny średniak.
Na moje to dobra odpowiedź na maksymalnie spłaszczone postacie z serialów pokroju CSI. A czy trzyma w napięciu, no cóż, nie wiem do którego odcinka dotrwałeś, ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. Pozdrawiam.
Z takim dziadostwem jak CSI to tego nawet nie porównuję. Bardziej chciałbym jednak zobaczyć zawiłą fabułę ala Shutter Island lub serial detektywistyczny podobny do klasyków takich jak Poirot, tylko w nowej dynamiczniejszej formie.
Niestety Sherlock nawet się do tego nie zbliża.
Dokładnie. Ja również spodziewałem się kryminału, niestety nie otrzymałem go, choć nie powiem, film nie jest taki zły, potrafi momentami wciągnąć ale teraz mam ochotę na super fajny, logiczny kryminał. Możesz jeszcze jakieś polecić oprócz tych, które powyżej wymieniłeś? Oczywiście chodzi mi przede wszystkim o seriale kryminale ale mogą też być filmy. ;)
A może chodzi tu o to, aby nie tyle rozwiązywać zagadki, a patrzeć, w jaki sposób i w jakich okolicznościach są rozwiązywane? ;-)
Foryster, mówisz tak, jakby adaptacja Sherlocka Holmesa gwarantowała sukces serialu. Tymczasem pragnę Ci przypomnieć, że absolutnie żaden serial o Sherlocku póki co nie zdobył takiego rozgłosu.
I rzeczywiście, to nie jest serial detektywistyczny, w którym sensem życia sa zagadki. Tu kluczem są ludzie - Sherlock, John, Mycroft, Molyy i inni. Coś, czego w CSI nie ma. I przede wszystkim to Brytyjskie wydanie kryminału, dowcipu i Sherlocka (nie to, co zaserwowali z Robertem Downeyem Jr).
Tutaj Sherlock Conan Doyle'a jest zaledwie, a zarazem urasta do rangi smaczku. Nic nie jest dosłowne, wszystko czerpie się z kanonu, ale jednocześnie miesza i rzuca okruszki i zgadywanki, domysły, co skąd się wzięło. I co wzięte jeszcze zostanie. Myśle, że to jest dopiero przyjemność! Domyślać się, jak zrobią Irene Adler, jaki będzie Moriarty. I każde wcielenie jest absolutnie nieprzewidywalne.
A ja uważam, że Przygody Sherlocka Holmesa był bardzo udanym i ciekawym serialem. Więc da się.
Nie wiem na którym odcinku zakończyłeś oglądanie, ale przynajmniej w mojej opinii zagadki są dość ciekawe. Fakt zagadka z pierwszego odcinka też jakoś mnie głębiej nie poruszyła ale dalsze odcinki moim zdaniem naprawde warte uwagi....
Choć serial jest świetny, to w tym wypadku przyznam Forysterowi rację. Praktycznie wszystkie zagadki są bardzo proste do rozwiązania i zwykle wpada się na to na długo przed samym bohaterem.
Ale to jest akurat ból praktycznie wszystkich książek, seriali i filmów. Albo nie da się odkryć rozwiązania inaczej niż zgadując co jest dość oczywistym spieprzeniem fabuły, bo w klasycznych kryminałach chodzi właśnie o samodzielne rozwiązanie zagadki, albo to co jest pokazane wystarczy, żeby rozwiązać zagadkę w połowie drogi przez co dalsze czytanie/oglądanie często traci jakikolwiek sens.
Plusem Sherlocka jest wykonanie technicznie, aktorstwo, stworzeni bohaterowie i interakcje zachodzące między nimi. Same zagadki są wyłącznie tłem.
Ogólnie mówi się, że twórca "nie może być mądrzejszy od czytelnika" i podczas pisania kryminału/opowieści detektywistycznej powinien dać zagadkę na poziomie takim, by czytelnik odgadł ją zanim zrobi to detektyw.
No ale Sherlock to nie jest serial detektywistyczny ani nie kryminał, więc tyle w temacie :D Tak jak napisałeś/-aś : zagadki są tłem. Tylko i wyłącznie. I to jest prawda.
Dla mnie zbyt nowoczesny. I uważam, że nie ma co też przeceniać aktorstwa, w sumie trzyma się głównie Sherlock, ze względu na dziwaczną powierzchowność, która przykuwa uwagę. Watson jest słaby, a taka Irena Adler odpychająca i przerysowana.
Moim zdaniem wisienka na aktorskim torcie to Magnussen. Dla niego warto było przebrnąć przez cały serial.
Poza tym nie wiem też czego się spodziewałeś po Sherlocku Holmesie jako takim... Jak chcesz mrocznych kryminalnych seriali psychologicznych to obejrzyj sobie Hannibala albo Luthera. Po samych plakatach czy zwiastunach chyba wiadomo jakiego klimatu nie zastaniesz w serialu. Holmes nigdy nie wydawał mi się "ciężkim" tematem do trawienia, a jedynie ciekawą rozrywką intelektualną. Co do zawiłości fabularnych to stwierdzam, że intrygi z odcinków czwartego, szóstego, ósmego i dziewiątego są bardzo dobre.
No i właśnie "intelektualnej" rozrywki zabrakło. Jest miło przyjemnie, dziwacznie, ale nie ma wyzwania intelektualnego.
Kto co lubi.
masz rację, zagadki są banalnie proste
ale to nie jest kryminał, to jest serial o detektywie (nie jest to mój pomysł, ale autorów serialu)
i np. pałac pamięci więcej mówi o Sherlocku niż przydaje się w śledztwach
czasami cała intryga służy tylko do tego, byśmy dowiedzieli się czegoś nowego o parze głównych bohaterów - by mieli szansę na rozwinięcie/pogłębienie postaci i łączącej ich relacji
wg mnie w Hannibalu jest podobnie
True Detective - o, tutaj była prawdziwa zagadka i dobre śledztwo, przy okazji postaci świetnie napisane i zagrane więc serial dał mi mnóstwo satysfakcji
Zgadzam się z Tobą, jeśli chodzi o 'wyzwanie' intelektualne. 'Rozrywka' natomiast jest słowem mniejszego kalibru i pasuje do tego serialu. Bądź co bądź ale czasem dostaje się małej zadyszki jeśli chodzi o pędzące dialogi i szybkie łączenie faktów z obrazem.
Btw, podaj mi parę przykładów wybitnie ciężkich zagadek kryminalnych w serialach... Sam jestem ciekaw, do czego porównywałeś.
Nie chcę też umniejszać jakości filmu jakim jest Shutter Island, ale mimo wszystko - przyznasz chyba, że motyw schizofrenii, w której bohater sam nie wie kim jest tak naprawdę, o czym ze zgrozą dowiaduje się pod koniec jest już nieco przewałkowany, hm? Sam film był oczywiście świetnie zrealizowany, ale o wybitność samego pomysłu jest już trzeciej świeżości... :)
Widziałeś może cały serial? Dwa pierwsze odcinki mogą zrazić niektórych, ale od trzeciego odcinka robi się ciekawie.
Dobra, odszczekuję, byłam przed seansem całości (Dlaczego tu nie można kasować posta??? Wrr).
Serial ma swoje wady, wiadomo ale nie w tym rzecz...
Ma TAAAKI klimat. Poszczególne sceny są esencjonalnie zagrane i można je oglądać i powtarzać wiele razy. Ta sobie teraz myślę, że w dzieciństwie tak właśnie wyobrażałam sobie Sherloka, dziwne :].
Tak naprawdę dobry kryminał wcale nie musi polegać na tym, że widz rozwiązuje zagadkę wraz z detektywem, że przypomnę casus "Columbo". Z drugiej strony, kiedy twórcy "Sherlocka" zafundowali nam zagadkę w stylu Poirota w ósmym odcinku, część widzów w ogóle nie załapała, o co chodzi, a część marudziła, że zbyt wydumane.
"Przygody Sherlocka Holmesa" są klasyczną ekranizacją, a chyba zgodzisz się, że dosłowne powtórzenie zagadek w wersji współczesnej mijałoby się z celem. Natomiast tutaj prawdziwym ćwiczeniem intelektualnym dla osób, które znają prozę ACD i jej adaptacje (a w trzeciej serii także inne role aktorów pierwszoplanowych, pozaszerlokowy dorobek twórców serialu, dyskusje w internecie i fanfiki) jest odnajdywanie nawiązań, pastiszów, cytatów, kolejnych pięter znaczeń. W dodatku to świetna zabawa, dla mnie lepsza, niż oglądanie rozbitych głów i dziur w klatce piersiowej i zastanawianie się, kto to mógł zrobić...
Dokładnie, choćby nawiązanie odnośnie imienia inspektora Lestrade. W książkach nazywany był po prostu jako G. Stąd ciągłe przeinaczanie imienia Lestrade'a przez Sherlocka. Takich szczególików jest na pęczki :)
Jeśli ktoś nie rozumie kina, jego praw i metod, to faktycznie, może wydawać się słaby :-) Szczególnie, że to nie jest serial o zagadkach kryminalnych. Ale do tego trzeba co nieco wiedzy i umiejętności interpretacji posiadać.
Aniula, odpowiedziałaś na mój komentarz czy założyciela tematu? Jeśli chodzi o mnie, to znam się co nieco na kinie, a do tego bardzo lubię kryminały, ale akurat ten serial niespecjalnie przypadł mi do gustu. Wydał mi się po prostu naciągany i przerysowany, a główny bohater bardziej mnie irytował, niż intrygował. Mimo to nie dałam oceny 3, tylko 5, a więc nie uznałam go za serial słaby, tylko średni ;) Wiem, że wielu ludziom się podoba. Ja jednak wolę klimatycznego "Detektywa", "Luthera", "Tajemnice Laketop" czy "Peaky Blinders".
Wasze komentarze są bardzo podobne w treści, więc to bez różnicy. Poza tym tutaj potwierdzasz to, że obejrzałaś chyba nie ten serial ;-) Nie mówię tego absolutnie z przekąsem. Tylko że ten serial nie jest kryminałem, nigdy nie był. Jeśli nie wierzysz mi czy mojej interpretacji, polecam poczytać wypowiedzi twórców czy obsady. To nie miał być serial o przestępcach i rozwiązywaniu zagadek, nigdy to nie był cel. Zresztą, zagadki kryminalne nigdy nie były też głównym celem fabularnym Conan Doyle'a. Ale w serialu widać to jeszcze lepiej: ponieważ to jest serial o relacji Watson/Holmes. Interpretacja całości tego dzieła jedynie na płaszczyźnie zagadek kryminalnych spłyca ten serial niemiłosiernie.
Czy ja gdziekolwiek napisałam, że obchodzą mnie zagadki? :) Właśnie wolę oglądać relacje między bohaterami, a tutaj mnie to wszystko jakoś nie wciągnęło. Po prostu.
Sherlock jest mało realistyczny, raczej jedzie na metaforach, niedociągnięciach, niedomówieniach, palecie kolorów, grze aktorskiej, itp. Jest serialem alegorycznym i myślę, że porównywanie go do seriali, które stawiają na realizm wydarzeń jest błędem. Wiadomo, że nie każdy lubi coś takiego, ja osobiście uwielbiam i dla mnie Sherlock jest jedyny w swoim rodzaju.
A ja nie rozumiem, czego tu można nie rozumieć. Serial jest błyskotliwy, świeży, oryginalny, z ogromną dawką humoru, znakomicie zagrany, ze świetną muzyką i scenografią. Nie usiłuje udawać czegoś więcej, jak "True Detective", nie czyni z Londynu ponurego siedliska patologii, jak "Luther", nie tworzy sztucznej atmosfery wszechwładnego zła, jak "Top of the Lake"... A przede wszystkim jest miłą odskocznią od nadużywanego ostatnio klimatu skandynawskiego kryminału.
I jeszcze jedno - wymienione przez Ciebie seriale nie są mniej naciągane i przerysowane niż "Sherlock". Rzecz w tym, że ich konwencja polega na budowaniu iluzji świata realnego, podczas gdy "Sherlock" podkreśla dystans między światem przestawionym a realnym. Bo Sherlock jest literacką kreacją i nikt nie zamierza udawać, że to postać realna czy choćby realistyczna. A że Cię irytuje? Niektórzy tak reagują na geniuszy :-)
OK, Ty masz takie zdanie na ten temat, ja mam inne. Rzecz gustu. Wiem, że jestem w mniejszości, większość na tym forum niezmiernie chwali ten serial. No cóż, mnie "Sherlock" jakoś nie urzekł, choć fakt - ratował go humor ;)
Jasne, gust nie podlega dyskusji, tyle że nie jest też podstawą do rzetelnej oceny. Nie lubię dramatów wojennych, ale nie widzę możliwości ocenienia "Czasu Apokalipsy" na mniej niż 9. Horrory to nie moja estetyka, ale to nie powód, żeby ocenić "Noc żywych trupów" na 1. I jeszcze jedno: bycie w mniejszości niekoniecznie nobilituje...
O masz, a czy ja się domagam jakiejś nobilitacji? Nie rozumiem... Chodziło mi o to, że cokolwiek powiem negatywnego na temat tego serialu, to zaraz mnie tu zakrzyczą... Odechciewa się pisać cokolwiek, szczerze mówiąc, ale napiszę, już ostatni raz. Jeśli chodzi o mnie, to akurat oceny wystawiam wyważone, nie szafuję ani jedynkami, ani dziesiątkami. Dałam 5, bo na tyle - według mnie - ten serial zasłużył i już. Jasnym punktem jest Freeman, ale poza tym niewiele mi się podobało. Wydumane to wszystko i niewciągające, chyba dla nastolatków raczej... I wciąż dziwię się tym wszystkim dziesiątkom, bo przecież powinno się ją dawać tylko arcydziełom, a "Sherlock" z pewnością arcydziełem nie jest.
Warto czasem, gdy ma się inne zdanie od większości, zastanowić się, dlaczego tak się dzieje. Nie zakładać z góry, że inni się nie znają, są małolatami albo zaślepionymi awanturnikami, którzy nie znoszą głosu krytyki. Zwłaszcza gdy operuje się tak niewymiernym kryterium, jakim jest gust. Dlatego, że gust odmienny od większości wcale nie oznacza, że jest to obiektywnie dobry gust.
Wielu przekonało się do "Sherlocka" dopiero po trzecim odcinku. Dla dużej grupy wyłączenie lektora oznaczało odkrycie serialu na nowo. Byli też tacy, którzy zaczęli oglądać go jak telenowelę, robiąc przy okazji tysiąc rzeczy, i docenili go dopiero, gdy skupili się na tym, co dzieje się na ekranie. Jeśli obejrzałaś dziewięć odcinków w oryginalnej wersji językowej, uważnie obserwując akcję i grę aktorów - i mimo tego serial Ci się nie podoba - mogę tylko stwierdzić: przykro mi, bo nie wiadomo dlaczego coś fajnego Cię omija.
ACCb, przestań narzucać innym to, co mają doceniac. Jak ci sie podoba, to sobie doceniaj, ale uszanuj punkt widzenia innych. Sugerowanie, że twoja ocena jest rzetelna, a innych nie zniechęca do dyskusji. Moim zdaniem serial jest nierówny. Ma świetne momenty (np. cały 8 odcinek jest super, głównie ze wzgledu na humor), ale ma też wiele momentów bardzo, bardzo przeciętnych. Jeśli mi odpiszesz, na co nie nalegam, to odnoś się proszę do samego serialu, a nie mojego stosunku do niego.
Odpowiadając na czyjś post, odnosimy się do tego, co zostało w nim napisane. Jeśli ktoś, oceniając serial, pisze głównie o swoim stosunku do niego, odpowiadam na te konkretne słowa. Do serialu jako takiego odnoszę się parę postów wyżej i w wielu innych tematach.
Daleko mi do narzucania komukolwiek czegokolwiek, natomiast próbuję poznać przyczynę takiej a nie innej opinii. Jeśli piszesz, że serial podoba Ci się w niektórych momentach i podajesz konkretny przykład, wiem, że mam do czynienia z kimś, kto go obejrzał i poddał analizie. Mogę z Tobą podyskutować o tych słabszych momentach i prawdopodobnie zgodzę się z Twoim zdaniem, bo nie uważam, że "Sherlock" jest arcydziełem bez wad. Szanuję każdy punkt widzenia, o ile nie podejrzewam, że wynika on z powierzchowności oglądu albo z chęci wyróżnienia się poprzez votum separatum.
Zaraz, zaraz... Co Ty mi tu imputujesz? ;) Piszesz: "Warto czasem, gdy ma się inne zdanie od większości, zastanowić się, dlaczego tak się dzieje. Nie zakładać z góry, że inni się nie znają, są małolatami albo zaślepionymi awanturnikami, którzy nie znoszą głosu krytyki". No, jak na wielbiciela "Sherlocka", to niezbyt trafnie wydedukowałeś ;) Nadinterpretujesz moje słowa. Niczego takiego nie napisałam i wcale tak nie myślę o fanach tego serialu. A gdy piszę: "Wiem, że wielu ludziom się podoba" czy "większość na tym forum niezmiernie chwali ten serial", to znaczy to ni mniej, ni więcej, tylko tyle co napisałam i nie ma tam żadnych ukrytych podtekstów. Nie znaczy to, że tymi słowami chciałam tę "większość" skrytykować, a siebie - jako że jestem w mniejszości - w jakiś sposób przez to wyróżnić, co mi tu sugerujesz. Chodziło mi o to, że zdaję sobie sprawę z jego popularności. Poza tym zabrałam głos w temacie pod tytułem "Jak na kryminał... słabizna", więc już nawet samo to świadczy o tym, że nie szukałam potencjalnych oponentów, tylko raczej osób myślących podobnie do mnie. Jednak widzę, że nawet tutaj nie można sobie ponarzekać na ten serial, bo zawsze znajdą się jego obrońcy, którym jakoś ciężko zaakceptować to, że przecież nie każdy musi się nim zachwycać. I tak, obejrzałam uważnie wszystkie odcinki, zanim pierwszy raz wypowiedziałam się na tym forum (I sezon - 5/10, II - 5,5/10, III - 6/10; jeśli Cię to pocieszy, to wahałam się między oceną 5 a 6). OK, teraz już naprawdę żegnam. Powiedziałam wszystko, co miałam do powiedzenia, mam nadzieję, że zostałam dobrze zrozumiana i - mówiąc szczerze - nawet jeśli coś odpiszesz, to nie będę tego komentować. Wybacz, ale nie chcę się już wdawać w dyskusje. Pozdrawiam!
Sherlock jest takim serialem, że jak do człowieka trafi to trafi głęboko. Wiadomo, że ludzie będą krzyczeć na tych, do których nie trafił, bo odczuli bardzo pozytywne emocje oglądając go i chcą, żeby inni też je odczuli. Przynajmniej ja tak mam jak dyskutuję na temat seriali i próbuję przekonać kogoś do obejrzenia. Z twojej strony natomiast pisanie, że "jest to chyba serial dla nastolatków" wyraźnie wskazuje na to, że okrzykujesz fanów mianem niedojrzałych ludzi, a to już nieładnie. Szanuję twoją opinię, ale twojej postawy już nie bardzo.
Dziękuję, że szanujesz moją opinię. Miło :) Co do mojej postawy, to nikogo nie chciałam urazić i jeśli tak się stało, to przepraszam. Nie całkiem dokładnie zacytowałaś moją wypowiedź, napisałam: "chyba dla nastolatków raczej". No właśnie - raczej. Mogę się mylić oczywiście, ale takie mam wrażenie i zresztą spotkałam się też z podobną opinią, więc nie jestem odosobnionym przypadkiem ;) Wydaje mi się po prostu, że konwencja "Sherlocka", jego odwoływanie się do nowoczesności, sposób przedstawienia bohaterów, rozwiązania scenariuszowe trafiają bardziej do młodych osób. Choć nie twierdzę, że starszym nie może się to podobać.
Nie trzeba cytować słów słowo w słowo, skoro czuć jaki jest przekaz, moja droga rozmówczynio :) Wiadomo, o co chodziło. Spotkałaś się z opinią osoby o podobnych odczuciach - bardzo fajnie, super wręcz, dobrze jest nie być jedynym, bo człowiek zaczyna się zastanawiać, co jest z nim nie tak. Można myśleć, że jeżeli jakaś osoba, dwie, pięć czy pięćdziesiąt podziela twoją niepopularną opinię to twoja racja jest jak najbardziej poprawna, a ludzie o antagonistycznej opinii (szczególnie opinii większości) to po prostu wyprodukowana, głupia masówka, ale nie zawsze tak jest. Twoja racja może być co najwyżej najtwojsza i, zresztą, tak właśnie jest. Moja racja też jest najmojsza - dla mnie Sherlock jest serialem o wielu, naprawdę wielu dnach, który chowa swoją alegoryczność pod maską realizmu. Według mnie Sherlocka trzeba przede wszystkim UMIEĆ oglądać, a nie każdy to potrafi. Pisząc to nie mam zamiaru zdegradować cię do roli idioty kinematograficznego, broń Boże, to, że ktoś nie widzi czegoś, nie znaczy, że jest głupi. Po prostu widzi inne rzeczy. Ktoś umie matematykę, ktoś nie umie, ale czy osoba, która nie umie rozwiązywać zadań matematycznych jest debilem albo idiotą? Nie. Różne opinie są potrzebne. Sherlock nie byłby dobrą produkcją, gdyby nie było negatywnych komentarzy.
Dlaczego odwoływanie się do nowoczesności ma trafiać bardziej do młodych osób? Jak zdefiniować młode osoby? Zakładam, że nastolatki, bo wspomniałaś o nich wcześniej. Ja niegdyś jako osoba jedenasto lub dwunastoletnia oglądałam zawzięcie wersję serialu z Jeremy'm Brettem i uwielbiałam ją do szaleństwa, więc to nie jest tak, że młody interesuje się tylko tym, co nowoczesne. Moja świętej pamięci babcia uwielbiała 'nowego' Sherlocka i wypytywała mnie zawsze podczas rozmów telefonicznych o nowe odcinki i jak u niej bywałam to oglądałyśmy razem wszystko jeszcze raz. Historii o babciach/dziadkach/wujkach/ciociach/rodzicach/rodzeństwie/dzieciach oglądających Sherlocka nasłuchałam się całą masę.
Sposób przedstawienia bohaterów? Trudno mi tutaj coś dopowiedzieć, bo myśl nie jest za bardzo rozwinięta. Postaci są często przerysowane (szczególnie bracia Holmes, ale widać tu wyraźnie konkretny zamysł), ale według mnie o to chodzi. Zagadki są przerysowane, ich rozwiązywanie także. Jedyne, co nie jest przerysowane to relacje między postaciami, dialogi też miewają często drugie, trzecie, czwarte dno ukryte po dnem absurdalnych i niepasujących kwestii.
Tyle opinii, ile ludzi. Ja osobiście bardzo bym chciała, żeby każdy, kto ogląda Sherlocka, umiał na niego spojrzeć moimi oczami, ale wiadomo, że o coś takiego trudno ;)
OK, ale na miłość boską, przecież ja nie myślę o tych, którzy mają inne zdanie niż ja, że to - cytując - "głupia masówka". Skąd takie myślenie??
Jak dla mnie ten serial przysłowiowej dupy nie urywa i tu się zgodzę z założyciel tematu i Sylwia sp. Może i się nie znam jak wszyscy tutaj obecni "znawcy kina", ale po prostu dla mnie wieję straszną nudą... nic nowego odkrywczego w tym serialu nie znalazłem, a seriali oglądam naprawdę dużo i różnego kalibru. Sama fabuła też mnie nie zachwyciła. Z góry sorry wszystkim fanom za moje subiektywne zdanie.
Pzdr.