Serial całkiem niezły, ale aktor grający profesora Moriarty to jakieś nieporozumienie;
zastanawia mnie czym kierowali się dobierając go do tej roli... Poza tym, że aktor jest
niesamowicie irytujący, jest też wg mnie zdecydowanie za młody i ogólnie pod względem
wizualnym nie pasuje mi kompletnie :/ Szkoda, bo jak dla mnie, bardzo psuje ogólny odbiór
serialu.
Z Moriarty'm Andrew Scotta to jest tak- albo go znienawidzisz, albo pokochasz. Ja akurat go uwielbiam, ale wiem że jest na tyle oryginalny, że nie wszystkim musi się podobać.
Według mnie obsadzenie Scotta to strzał w dziesiątkę choćby dlatego, że nie można obok jego postaci przejść obojętnie, stwarza emocje, interakcję z widzem, a to OGROMNY atut:)
Tylko, że nie ma w nim nic oryginalnego. Szalonych czarnych charakterów z podobną mimiką i zachowaniem jest sporo, a za najbardziej rozpoznawalny przykład można rzucić Jokera (Tego z Dark Knighta).
Lecter z Milczenia Owiec, klauny z Hiszpańskiego Cyrku, John Doe z Siedem, Jean-Baptiste Emanuel Zorg z Piątego Elementu, Doktor Caligari z Kabinetu doktora Caligari to tak na szybko.
Jakoś do mnie nie przemawia. Nie ma tego błysku w oczach, tej fascynacji. Naturalnie bardzo szanuję Hopkins'a. to jeden z moich ulubionych aktorów, ale w Milczeniu owiec nie zrobił na mnie wrażenia. Wcale się go nie bałam i nie budzi łwe mnie żadnych emocji. To nie jego wina, tylko rezysera i scenrzystów, oni wykreowali tak tą postać.
Ok, mnie się Milczenie Owiec nie podobało, no poza Lecterem właśnie, ale pasuje on jak najbardziej do "porywających psychopatów" i większość się z tym zgodzi.
Właśnie miałem napisać coś podobnego - po Jokerze chyba już będę miał niemiłosiernie wygórowane oczekiwania względem tych czarnych charakterów :) Mimo wszystko uważam, że trochę zawodzi Moriarty w tym serialu.
Zgadzam się, dawno nie zdarzyło się żeby jakakolwiek postać tak mnie irytowała :D Jeśli aktor na małym ekranie jest w stanie wzbudzić we mnei tak mocne emocje, muszę przyznać że jest to dobra kreacja.
A czy za młody.... To samo słyszałam o Cumberbatchu, są w równym wieku. Po prostu- zupełnie nowa wizja, która ma fanów i wrogów. I tak być powinno:D
A tak z ciekawości, widziałaś oba sezony? W 2 według mnie Scott wygląda nieco starzej- na swój wiek:)
Tak tak, obejrzałam dwa. Czy starzej? Możliwe, ale akurat to najbardziej mi w nim nie przeszkadza. I zdaję sobie sprawę z tego, że niektórym się podoba. Mnie po prostu strasznie, ale to strasznie, irytuje, jego mimika, zachowanie, ogólnie gra... i większość scen z nim przewijałam, o ile było to możliwe dla zrozumienia sceny. A co do Sherlocka, to jego jakoś przełknęłam, nie jest zły ;)
ja też przewijałam sceny z Moriartym, ale nie po to, żeby je pomijać, tylko żeby obejrzeć ponownie. Again nad again, and again.
Moim zdaniem Scott właśnie w ciekawy sposób pokazuje to, że Moriarty jest niezbyt zrównoważony, właśnie przez mimikę, zachowanie i całą resztę. W taki sposób kreuje swoją postać i myślę, że wychodzi mu to świetnie. Gdyby nie ta cała irytująco-intrygująca otoczka w okół niego to byłby strasznie nudny i mało ciekawy. A tak to dużo wnosi do serialu, wprowadza wyjątkowe napięcie jak tylko się pojawia. No ale jak już ktoś powiedział, można go albo nienawidzić, ogólnie za całokształt albo pokochać.
popieram przedmówcę , według mnie to jest chyba najlepszy odtwórca Moriartego,
szalony niezrównoważony genialny psychopata idealny dla Sherlocka, i on to potrafi oddać
a co do wieku aktorów to jeśli weźmiemy oryginał, czyli książki to w ostatnim ukłonie Sherlock ma prawie 60 lat a jest koniec I wojny czyli 1918 a większość poprzednich opowiadań i powieści jest z lat 80 XVIII w. czyli prawie 30 lat wcześniej - czyli Sherlock ma ok trzydziestu (paru) lat więc nie rozumiem zarzutów odnośnie wieku i do cumberbatcha i do scotta
No cóż, kwestia gustu, każdy ma swój :) Mi się straszliwie nie podoba i raczej żadne argumenty mojej opinii nie zmienią. I jak już pisałam wcześniej, wiek nie jest tu głównym problemem, chodzi mi po prostu o aktora. I Moriarty - jaki by nie był, wzbudzał pewnego rodzaju szacunek, natomiast tego mam ochotę kopnąć w twarz. A, i rzeczywiście, gdy tylko się pojawia, powstaje we mnie duże napięcie, ale chyba nie takie jakie było zamierzone.
NO właśnie takie było zamierzanie. :] Postać Moriartego miała budzić w Tobie napięcie.
Jak już napisałam wyżej, myślę, że nie o takie właśnie napięcie, jakie czuję, chodziło... Po prostu mam ochotę wyłączyć film, gdy on się pojawia. Ale to są już moje, całkowicie subiektywne odczucia. Rozumiem, jeśli ktoś ma inaczej.
Zgadzam się z prawie wszystkim. Prawie. Uważam, że fakt iż nie do końca jest Moriarty normalny, tylko przynosi ujmę samej postaci. Myślę, że to slaby motyw, że Holmes musi walczyć z szaleńcem. genialnym, ale w dalszym ciągu szaleńcem. O wiele ciekawiej by wyszło, gdyby faktycznie nic Moriartim nie kierowało. Gdyby był cyniczny, bezwzględny, wyrachowany i normalny w sensie psychicznym. To byłoby coś. Holmes spotkałby kogoś równego sobie a tak to walczy z psycholem....Co sądzisz?
A ja bardzo lubię Moriarty'ego i trochę mi szkoda, że już go nie będzie...No, ale każdy ma swój gust i własne zdanie.
Mnie też Moriarty wydaje się jedną z nielicznych odrobinę słabszych elementów serialu. To znaczy, aktor daje radę, nie mogę powiedzieć, że rola jest źle zagrana czy niewiarygodna, bo nie jest. Po prostu filmowych złoczyńców granych w tej manierze było już tak wielu, że trochę mi się to przejadło. Czyż każdy czarny charakter musi być porąbany, śmiać się idiotycznie, mieć wybuchy wściekłości i tak dalej? To dość oklepany schemat o nazwie "szalony psychopata". Był już w wielu produkcjach i kolejny taki bohater nie budzi większych emocji. Myślę, że jako przeciwnik - przeciwieństwo Holmesa, powinien być raczej zimnokrwisty i boleśnie opanowany - coś w stronę Moriarty'ego, jakiego możemy zobaczyć w filmie Guya Ritchiego.
Może coś w tym jest, ale dla mnie Moriarty z filmu był nieco nudny i bezosobowy. Nawet zła w nim nie mogłam dostrzec aż do samej sceny na tarasie (czy co to było), tuż przed upadkiem.
Było wiele szalonych złych charakterów, to prawda, ale dla mnie Moriarty jest wyjątkowy:)
A moglibyście wymienić więcej takich złych charakterów, poza tymi oklepanymi, tzn. Jokerem? Bo po roli Scotta prawie każdy zły charakter wydaje mi się nudny...
No właśnie Sherlock jest zimnokrwisty i opanowany. ;] Serialowy Moriarty jest jego całkowitym przeciwienstwem: szalony, podejmujący decyzje pod wpływem chwily. Sherlock zawsze miał wszystko zaplanowane i dopięte na ostatni guzik. A nie tak jak w filmie, Moriraty był sztywniakiem i nudziarzem. :O
Obejrzyj Doctora Who. Tam jest postać Mistrza. Postać taka, że Moriarty może mu buty czyścić :)
A z Mistrzem to się znamy od dawna:D
Uwielbiam, chociaż nie znam jeszcze poprzednich wcieleń:/
Zgadzam się z Tobą kompletnie Schizonek, chyba ująłęś/ujęłaś dobrze to, czego ja nie potrafiłam sprecyzować :)
No właśnie Sherlock jest zimnokrwisty i opanowany. ;] Serialowy Moriarty jest jego całkowitym przeciwienstwem: szalony, podejmujący decyzje pod wpływem chwily. Sherlock zawsze miał wszystko zaplanowane i dopięte na ostatni guzik. A nie tak jak w filmie, Moriraty był sztywniakiem i nudziarzem. :O
Ja jestem wielką fanką Moriarty'ego. Jak ktoś napisał nie można przejść obok niego obojętnie, uwielbiam jak jest irytujący, genialny. Uwielbiam jego szaleństwo.
Jest jedną z najlepiej ukazanych postaci prócz Mycrofta oczywiście.
Zaś ja nie mogę znieść Cumberbatcha i Freemana. Fuj.
Jak Letrin napisał/-ła przychylam się do tego stwierdzenia, że po roli Scotta czarne charaktery blado wypadają. Pomijając Mastera z DW.
Wszyscy aktorzy w tym serialu bardzo mi odpowiadają. Cumberbatch, Freeman, wszyscy. Jako aktorka, póki co najbardziej nie leżała mi ta Kitty... Wracając znów do Moriarty'ego: Aktor pokazuje go jako niemal absolutnego, irytującego, szaleńca. Wierzę że właśnie takie uczucia udało mu się wywołać bo to było jego celem. Dodaje to w moich oczach wartości temu serialowi. Moriarty - Nieprzewidywalny, obsesyjny 'fan' Sherlocka, zarazem rywal. Tylko jak dla mnie - jest odrobinę zbyt mało 'czarny' jak na ciemny charakter... jest tak pełen sprzeczności. I wierzę że o to miało chodzić. By sposób bycia James'a Moriarty'ego miał być tak pokrętny, abyśmy my, widzowie, nie mogli przewidzieć do czego on jest zdolny. I sądzę że faktycznie - udało się. To co stało się na końcu sezonu trzeciego kompletnie zbiło mnie z pantałyku nieczułej odbiorczyni serialu. Już nie jestem taka obojętna, jak być powinnam. Moriarty się zastrzelił: To pokazuje jak wielką miał obsesję na punkcie SH, jak bardzo był szalony.
No ale znowu odbiegłam nieco od tematu, bo mówiłam o postaci, a założyciel tematu infantylnymi słowami zarzuca odtwórcy tej roli kiepskie umiejętności aktorskie, i poczuwam się, jak wszyscy powyżej by wytłumaczyć (czy też podzielić jego zdanie). Andrew Scott jest dobrze dobrany do tej roli, i spisał się świetnie. Bo przecież nie mieliśmy go kochać, lecz nienawidzić. I może jest za dużo zwariowanych psychopatów w filmach, książkach, ale ten jest naprawdę interesujący, i pod pewnymi względami inny. Warto dodać, że nie zawsze był taki niezrównoważony w serialu. Jako Richard Brook - przerażony, jako turysta - spokojny, pewny siebie, ale na pewno nie nienormalny, w sądzie też sprawował się względnie normalnie, chociaż wciąż jak M. I znowu wychodzi na to samo: Ma wiele twarzy, więc jest zaskakujący. Jednak bycie normalnym jak przeciętny człowiek nie wychodzi poza jego możliwości.
Jak dla mnie, pomimo tego że pasował do tej roli, miał jedną wadę, wyżej wymienioną - za mało nikczemny, i jego działania były za bardzo poukładane, zaplanowane. Przeciwnik sherlocka powinien być geniuszem działającym przypadkowo, pozornie bez planu - Bo Sherlock wszystkie zaplanowane rzeczy rozgryzie.
Przepraszam za ewentualne sprzeczności w ww wypocinach :]
O właśnie. Nie można zapomnieć, że Scott odgrywał tak naprawdę kilka ról- Moriarty, Richard Brook, Jim ze szpitala... A każda z nich to tak naprawdę zupełnie inna postać :)
mi się bardzo podoba. na początku miałem mieszane uczucia, nie wiedziałem czego się spodziewać, i był za młody, ale większość geniuszy matematycznych swój największy szczyt intelektualny ma właśnie za młodu [stąd też podoba mi się ogólnie młody wiek aktorów],
W dodatku nowy moriarty jest bardzo nieprzewidywalny, skacze od jednej postawy szaleńca, po kogoś poważnego i znowu w przeciwną strone, gdzieś w znudzonego geja, i potem znowu w kogoś szalonego i jednocześnie poważnego - dla mnie taki właśnie powinien być geniusz zła, ktoś niespotykanie nieprzewidywalny i trudny do oceny (dzieki temu trudno przed nim wymyślić obronę)
Według mnie sama postać Moriaty'ego zagrana jest bardzo dobrze, aczkolwiek przeszkadza mi jego powieszchownośc. Wygląd Scotta wzbudza we mnie przede wszystkim litość, podczas gdy powinien sprawiać wrażenie władczego, przystojniejszego i "lepszego" od Sherlocka.
Litość? Hm... Na to bym nigdy nie wpadła:D
Ale cały urok tej postaci polega na tym, że każdy odbiera go inaczej:)
On jest taki mały i brzydki, ze tylko go poklepać po głowie, dać lizaka i nie przejmować się tym co on tam sobie mówi ;)
Z tym mogę się zgodzić, ponieważ mam zastrzeżenia jedynie do wyglądu. Działania i wypowiedzi są w porządku.
Cos w tym jest co wszyscy mowia, ze nie ma sensu oceniac Moriarty'ego. Jedni go kochaja, inni nienawidza. Dla mnie jest zdecydowanie inny on nowego Jokera i lepszy ;) Ale nie o tym mialem napisac ;D Zupelnie sie nie zgadzam, dla mnie on wlasnie byl wladczy, przystojny i lepszy od Sherlocka (trzeba pamietac, ze ta jego szalona wersja, to byla wersja dla Sherlocka wlasnie, dla innych byl calkowicie kims innym).
Poza tym, zeby nie zaczynac, gdzies indziej, nie przyszlo wam do glowy, ze to wcale nie byl Moriarty ? Wkoncu okazalo sie, ze "spoiler" wcale nie mial, zadnego czipa za pomoca ktorego moze wszystko zmieniac i ten 'aktor' rzeczywiscie byl aktorem (bo nie mial jak zmienic calej swojej historii i dokumentow, co podejrzewal Sherlock). Jak to wyjasnic ?
Coś w tym jest... Przyznam, że również przeszło mi to przesz myśl, że nie był on prawdziwym Moriartym. Heh, może i trochę na to liczę ;)
Mi sie on bardzo podobal, wiec dlatego bym chcial, zeby wrocil, poza tym taki geniusz, zeby zginal w tak.. szlenczy i spontaniczny sposob.. ok, wydawal sie byc taki na codzien, ale w nim nie bylo widac checi smierci, raczej zupelnie w druga strone - byl nadpobudliwy i pelny zycia, dlatego to jakos nie trzyma sie dla mnie calosci... (ok, niby powiedzial, ze jest znudzony i nie ma sensu zyc, no ale, ale... ;) ) Chociaz niestety tworca powiedzial ze to koniec tematu Moriartiego i w nastepnej serii ma byc inny zloczynca, ale nadzieji znowu robi fakt, ze Moffat (tworca) to podobno troll i klamca, ktory juz nie raz jedno mowil, a robil zupelnie co innego ;)
Jak dla mnie Moriarty jest najgenialniejszy w tym serialu, nie wyobrażam sobie nikogo innego, zagral perfekcyjnie. Ogólnie obsada do tego serialu jest idealna, rozpoczynajac od Sherlocka, Watsona, Mycrofta, Molly, na Andersonie konczac :D