Postacie zmieniły się zasadniczo:
Sherlock - nadwrażliwy, Molly - bliska samobójstwa, Mycroft - bojaźliwy i niezdecydowany, czarne charaktery nieprzekonujące. Gdy oglądalam Magnusena , czułam, że to zło w czystej postaci. Siostra i ten drugi (nawet nazwiska nie pamiętam) zupełnie mnie nie przekonali). Jak sądzicie, czy to tylko kwestia scenariusza, czy przede wszystkim realizacji( reżyseria)?
scenariusza, Bo aktorzy byli dobrzy, ale no wiesz, z gie bicza nie ukrecisz i to widac. Takie nagromadzenie glupot, braku logiki, nierozwiazywania problemow lub rozwiazywanie ich diablem z pudelka jak nastolatka nie wplynie dobrze na tresc opowiesci i jej odbior. A to o postaciach tylko to podkresla, jakies ramdomowe npce, a nie to do czego nas przyzwyczail Doyl i pierwsze dwa sezony. W dodatku Watson zdradzajacy zone.