Nie do końca wiem, co tak bardzo urzekło mnie zarówno w tym serialu, jak i w samej postaci słynnego Sherlocka Holmesa, ale skończyłam ten serial z ogromnym żalem, że to już koniec.
Wciągnął mnie do reszty, odrywając od zajęć i myśli, a jednocześnie dając niezwykłą dawkę satysfakcji.
Dla mnie, jako fanki kryminałów i dramatów, to była istna przyjemność to oglądać.
Z początku nie miałam przekonania do postaci samego Sherlocka-drażnił mnie jego styl bycia i wszechwiedzący umysł, ale z czasem dostrzegłam w nim naprawdę dobrą postać, która zaciekawiła mnie pod względem psychologicznym i życiowym.
Czasami spisywałam sobie pytania na kartce, bo trudno było nadążyć z fabułą, która nieraz zaskakiwała zwrotami akcji.
Przyjaźń, jaką uwielbiam, czyli Sherlock i Watson: coś było w ich relacji, coś, co trzymało ich blisko siebie.
Zwlekałam z tym serialem kilka miesięcy, a teraz zadaję sobie pytanie, dlaczego aż tak długo? Przecież to był wspaniały serial.
Sherlock ukrywał się przede mną wśród innych seriali, a ja go dopadłam :))
Chociaż to teoretycznie poważny serial, można było też się pośmiać.
Miewam takie produkcje, bo których czuję, jakby ktoś pozbawił mnie połowy serca.
Tak się czuję teraz. Nie chciałam, żeby ten serial się kończył, brakowało mi czegoś tak dobrego.
P.S. Benedict Cumberbatch wyglądał w tej roli niezwykle przystojnie:))