Dali popis...
Holmes kiedy dowiedział się że John go....
Znowu Sherlock w czapce:D
Madonna:D
Ich przyjań idealnie pokazana:D
Słodki sekret Sherlocka:D
Chyba wyszła ta słodka tajemnica Mary..;D
Dokładnie to samo pomyślałam na widok karła...
Jakoś nie jestem zwolenniczką samotnego Sherlocka... Więc ten odcinek momentami był przerażający...
Ale była Irene! Nie bardzo ją lubię, ale w momencie kiedy się pojawiła - mistrzostwo! ;)
Sherlock zmieniający pieluszkę ;D umarłabym ze śmiechu
Teraz marzę o tym żeby Mary umarła ;)
i wtedy John i Sherlock by wspólnie wychowywali dziecko!
Już nikt nie uwierzy Johnowi, że jednak nie są parą ;)
Raczej Sherlock musiałby sam wychowywać dzidziusia, chyba, że Mrs. Hudson by pomogła, bo coś mi się wydaje, że biedny John wpatrywałby się cały czas w sufit, albo siediał na cmentarzu... Wg mnie Sherlock nawrzeszczałby na kumpla, żeby wziął się za siebie... O Matko, to już jakaś brazylijska telenowela się robi ;)
Nie, wtedy wszyscy by uwierzyli, że Sherlock i John ze sobą kręcą ;)
Nie, nie i nie! Wtedy to już by się jak Altaris pisze, meksykańska telenowela zrobiła i byłoby to tylko i wyłącznie dla fanów...
http://cumberbatchweb.tumblr.com/post/72363682499/i-know-ash-i-have-an-internati onal
DRUNK AS F.U.C.K.
Po pierwszym odcinku sądziłam, że zmarnują temperament Sherlocka czyniąc go bardziej "ludzkim", ale gdzie tam... To jest najlepszy character development jaki tylko można sobie wyobrazić! Nigdy w życiu nie kochałam go bardziej niż w 3. sezonie. a wcześniej i tak go uwielbiałam, więc jest to wyczyn. I to jak pod koniec uświadamia sobie, że każdy oprócz niego kogoś ma... DON'T TOUCH ME! ;( :( ;(
Najbardziej sielankowy odcinek ever. Mary jest w ciąży, Sherlock wychodzi ze ślubu swojego najlepszego przyjaciela tak jak najlepsza przyjaciółka wyszła ze ślubu Mrs Hudson... O nie, nie jestem gotowa na to co nam zgotują Moffat i Gatiss. NIE.
I wszystko jasne-Mycroft to świnia ;D
Namieszał ze swoim kolegą w scenariuszu życia brata i jego najlepszego kumpla...
Teraz tylko czekać na Moriarty'iego.
Prooszę, nie chcę sie przekopywac przez tysiace tematow - czy ktos moze podrzucic link gdzie obejrzeć dzisiejszy odcinek?
dokładnie. wszyscy doszukują się przesadnej sielanki, i moze na pocz tak sie wydaje, ale Sh, choć widać że naprawde lubi Mary (i tu ukłon w jej stronę, bo nie każdy może sobie zyskać sympatię Sh)
jest o nia niemiłosiernie zazdrosny, później dochodzi jeszcze ten znajomy wojskowy, na końcu niby nastaje szczęście, bo będzie dziecko, jednak uśmiech Sh szybko blednie
wydaje mi się, że albo uśmiercą Mary i dziecko, albo w ogóle tego nie zrobią; w pierwszym przypadku zniszczyliby postać Johna tak, że 4 sezon nie miałby szans powstać, a w drugim przypadku też może być ciekawie, Sh może się np poświęcić by uratować ich dwoje, albo cała rodzina Watsonów wyjedzie zostawiając Sherlocka..
Jestem przeciwny czepianiu się jeszcze przed końcem sezonu, gdyż z czystym sumieniem będzie go można ocenić dopiero jako całość. Poza tym wydaje mi się, że poprzez te "sielankowe" epizody tworzona jest przeciwwaga do odcinków takich jak np. "Upadek...", by potem robiły one większe wrażenie - z tym większą niecierpliwością czekam na "His Last Vow".
Z resztą czy nie wydaje się Wam, iż zachowanie SH na weselu było wyjątkowe ze względu na specjalną okazję, a nie nowym standardem?
Do tego należy przyznać, że na razie twórcy przynajmniej nie powielają własnych schematów :)
Przyjaźń Sherlocka i Johna lepiej pokazują takie sceny jak w poprzednim odcinku, Sherlock skoczył za nim w ogień. Zawsze kiedy ktoś ma go szantażować, pierwsza osoba którą się martwi to John. To jest słodkie. Nie musi być aż tak cukierkowo jak w dzisiejszym dcinku, żeby było widać przyjaźń. Nawet kiedy się kłócą to są bardzo fajni razem. Watson to naprawdę anioł, wszystko w końcu wybacza. Sherlock dosyć często go nabiera albo eksperymenty robi a i tak się dogadują. Nie trafił do mnie dzisiejszy słodki odcinek. Mam nadzieję, że trzeci będzie konkretny, niech nie zamieniają tego w telenowelę. Humor był dosyć subtelny w poprzednich seriach, klimat dosyć mroczny, dużo był napięcia i zwrotów akcji, nie nudził mnie żaden odcinek, oprócz tego :/ Czekałam aż coś ważnego się zdarzy.
Zgadzam się. Najfajniejsza była zawsze ta chemia między Johnem i Sherlockiem, widać było, że potrzebują siebie nawzajem, ale nigdy jakieś głebsze deklaracje nie padały. To był ten typ przyjaźni, która nie potrzebuje pustych słów. Była to nietypowa przyjaźń, bo Sherlock jest nietypowy. A teraz zrobili z nich dwóch facetów którzy idą się nawalić na miasto i potem jeden wymiotuje na dywan. To tak bardzo nie pasuje. Sherlock zawsze był ponad wszystkimi, w książce brał narkotyki ale po to żeby oczyścić umysł, nigdy nie tracił kontroli. Zawsze zimny i zdystansowany. I taki był w poprzednich odcinkach, po co to zmieniać?
O tak, zgadzam się. Niepotrzebnie go uczłowieczają. Był fajny taki jaki był
Scena z piciem rzeczywiście nie pasowała do niego, ale ponieważ ją świetnie zagrali mogę im to wybaczyć. Chociaż wolałabym właśnie tego opanowanego, zdystansowanego Sherlocka, pozbawionego empatii. Dziwne, ale ludzie uwielbiają bohaterów socjopatów
I to przemowienie tez niezbyt pasowalo, bo Sherlock przeciez nie mowi o emocjach, zwlaszcza przy ludziach. Mam nadzieję, że ostatni odcinek będzie lepszy i że powróci dawny Sherlock
Ja właśnie kocham za to Sherlocka - że jest socjopatą - kocham go za to opanowanie, chłód i wszystkie te cechy które większość ludzi uważa za złe. Taki jest poprostu Sherlock i koniec kropka !
Ja tak samo. We wczorajszym odcinku zrobili z niego upośledzone dziecko. Ogólny klimat był taki, że tylko czekałam, aż John i Mary go zaadoptują.
Wg mnie mogliby jakoś skrócić te przemówienie-za bardzo się dłużyło... Było naprawdę piękne, choć bardziej by mi pasowało właśnie takie, po którym wszyscy by się na niego gapili z miną "Boże, co ten człowiek powiedział..." Zdarzyło sie parę takich momentów ale było ich za mało... Jak dla mnie powinien tak je później mocno schrzanić jakimś jego nieczułym tekstem czy coś...
No nie wiem, choćby, że ściągnął to z neta i troszkę przerobił ;D
To przemówienie było zdecydowanie za słodkie. A tekst, że John uratował Sherlocka w wielu znaczeniach tego słowa, przypomina mi podobny tekst z Titanica. Nie żebym miała coś do Titanica, lubię ten film, ale to jednak zupełnie inna konwencja.
Sherlock i John znów muszą działać razem czyli Mary musi zniknąć.
Dziecko jeszcze tylko komplikuje sytuację, albo umrą oboje albo zostanie dziecko co by wprowadzić element humorystyczny pt. wujek Sherlock.
Osobiście nie widzi mi się to, już samo wprowadzenie dziecka to według mnie błąd ale skoro już tak to wolałbym żeby zginęli oboje.
No...jest jeszcze opcja tej tajemnicy która potencjalnie rozbiłaby małżeństwo, może dziecko nie jest Johna...ale to już byłaby telenowela, prościej ich uśmiercić i będzie od razu +2 do kreacji nowego pana zuo.
A tam byście zaraz wszystkich uśmiercali... Może ze względu na "nowego złego", który potencjalnie jest powiązany z Mary (stawiam, że jest kimś z jej rodziny) będzie musiała się ukrywać. Przecież to nie tak, że w 3. odcinku od razu będzie dziecko. Zapewne do kolejnego sezonu z tym poczekają, o ile w ogóle, bo może poroni (ale mam nadzieję, że nie, bo nie chcę żeby John znowu cierpiał). Jak na razie nie widzę, żeby jakoś zaburzała relacje między Sherlockiem a Watsonem, wręcz przeciwnie, więc nie wiem czemu ma zniknąć. Chyba, że się nabrałam na jej uroczy charakter, ale oby nie, bo przestanę to oglądać.
"Nowy zły" jest bardzo powiązany z Mary. Może i ma uroczy charakter, ale Sherlock ją od razu rozpoznał jako kłamczuchę, a wątpię by zamieścili tę cechę jej charakteru bez powodu. Na przyjęciu Mary i John dostali życzenia od niejakiego CAMa, co kojarzy się z inicjałami Charles Augustus Magnussen. Mam nadzieję, że to nie przypadek i będzie to rozwiązane w jakiś ciekawy sposób!
Ja też wolę, żeby ich po prostu zabili, będzie przynajmniej akcja, a nie flaki z olejem. Jak by niby miało wyglądać ich dalsze życie? John byłby dobrym mężem i ojcem i tylko czasami wpadłby do Sherlocka pomóc rozwiązać sprawę? Te dwa rodzaje życia się wykluczają, Sherlock na pewno będzie sam. Nie potrafię sobie wyobrazić jak by wyglądało połączenie życia rodzinnego z przygodami, ściganiem przestępców, strzelaniem w ludzi, wtedy John nie byłby tym Johnem, którym był w poprzednich seriach. Najprawdopodobniej odechciałoby mu się ganiać po mieście, bo trzeba się rodziną zająć, jak dla mnie to bez sensu. Niech ich wywalą z tego scenariusza lepiej.
Jak dla mnie Mary może zginąć - ale z drugiej strony John będzie jak widmo po jej śmierci i tyle będzie z serialu ! Choć może jak ma jakieś sprawy na sumieniu, albo ukrywa swoją tożsamość, czy cholera wie co, to John jakoś inaczej podejdzie do jej śmierci. Albo załamie się jeszcze bardziej, że go oszukiwała .. Kurde i tak źle i tak nie dobrze ;p
W sumie jej śmierć jest kanoniczna, a do tej pory podążali za kanonicznym biegiem wydarzeń... (oczywiście nie chronologicznym :D). Pożyjemy, zobaczymy. Mi też się nie widzi jakby to miało wyglądać z dzieckiem. Ale mam nadzieję, że nie zabiją ich po prostu, to by był za łatwy chwyt jak na Moffata, Gatissa i Thompsona :D
Ogólnie odcinek mi się podobał, ale nadal uważam, że Sherlock okazuje za dużo uczuć. W tym odcinku ukazał ich więcej niż w poprzednich sezonach razem wziętych. W poprzednim odcinku w metrze zgrywał się z Johna i mimo wszystko był socjopatą. Tutaj stał się zbyt ludzki i zabawny. Mam nadzieję, że w ostatnim odcinku skupią się na sprawie, a nie na uczuciach, bo to nie one są najważniejsze w tym serialu.
A co jest według ciebie najważniejsze w tym serialu? :D Zagadki detektywistyczne? Kryminał?
Moffat i Gatiss powiedzieli kiedyś: "Nasz serial nie jest detektywistyczny. To jest serial o detektywie". Według mnie to dobrze, że Sherlock nie jest taki sam jak był kiedyś - realny character development się kłania.
A propo zgrywania się w metrze - nie było to zwykłe zgrywanie się jak dupek. Sherlock potrzebował zrobić sobie sytuację, pole, w którym będzie mógł z Johnem porozmawiać, poprosić go o wybaczenie. Zasłonił się sytuacją z bombą, by usłyszeć od Johna słowa przebaczenia. To, że się potem roześmiał to akurat normalne u nich obojga - oni nie są przecież normalnymi ludźmi: chichotanie na miejscu zbrodni to jedna z ich wizytówek. Oboje są trochę sado-masochistyczni. John potem również się śmiał, widać to w momencie, kiedy mówi do niego "Ty skończony kuta*ie, wiedziałem" :D
A socjopatą dalej jest - no, nie we wszystkich aspektach socjopatii. Zdecydowanym, 100% socjopatą był zanim jeszcze poznał Johna, a nawet jeszcze później, to prawda. Odnoszę jednak wrażenie, że podczas tych dwóch lat rozłąki Sherlock doszedł do wniosku, że nie może żyć bez niego (wskazuje na to między innymi obecność Johna w pałacu umysłu, który z nim rozmawiał) - w swoim przemówieniu mówi między innymi o tym, że to dzięki niemu ocieplił się i otworzył na ludzi. Nawet w kanonie było powiedziane, że Holmes robi wszystko, by uczynić Watsona szczęśliwym. Że to jest jego priorytet. W serialu mamy pokazaną miłość, czystą, bezwarunkową i, wygląda to na wieczną. John jest dla Sherlocka wszystkim.
Prawda jest taka, że Sherlock dalej jest Sherlockiem - starym, wciąż trochę socjopatycznym, nierozumiejącym ludzkiej natury i uczuć. Różnica jest taka, że widzimy teraz na ekranie Sherlocka, który się otworzył. Ale prawdopodobnie znowu się zamknie w sobie i postawi wokół siebie mury.
Oczywiście, że najważniejszy jest Sherlock. Jednak wydaje mi się, że w poprzednich seriach był większy nacisk na rozwiązywanie spraw, a w tym sezonie zeszły na dalszy plan, bo skupiono się na emocjach naszego detektywa.
Rozumiem, że zmienia się pod wpływem swojego najlepszego przyjaciela - i w tym miejscu muszę zaznaczyć, że scena kiedy John mówi mu, że jest jego najlepszym przyjacielem jest genialna, ale mimo tego, że się śmiałam to niezbyt pasuje mi scena pijanego Sherlocka, który wymiotuje na dywan. Jakby zaczął śpiewać, okej, ale nie wymiotujący.
No tak jak mówiłam. Rozwiązywanie spraw nie jest najważniejsze. Głównie w tym serialu zajmujemy się samą postacią Sherlocka :D jego przemianą, jego kontaktami z innymi.
To pokazuje, że Sherlock nie jest przyzwyczajony do picia alkoholu. Albo ma po prostu słabą głowę. Albo żołądek. Może nawet o tym wiedział, a mimo to zorganizował Johnowi warty zapamiętania wieczorek kawalerski :D
Ma po prostu słabość. To faktycznie dziwnie wygląda u Sherlocka, ale jak się zastanowisz... dla mnie za to śpiewający Sherlock by był dziwny. Wymioty to normalna reakcja organizmu na zatrucie alkoholowe, nu? :D
były 2 lata przerwy. zwykłe sprawy detektywistyczne nie zrobią z ich świata takiego boom (które po taak długiej przerwie musi nastać) jaki mogłyby zrobić właśnie sprawy prywatne
dlatego budują taką atmosferę między przyjaciółmi, by ją bez wątpienie zaburzyć w następnym odcinku.
Wydaje mi się, że Sh nauczył się fałszywie uśmiechać by nie sprawiać Johnowi przykrości, o czym wcześniej nie było mowy, jednakże za tydzień możemy go, po takim rozczarowaniu jakim jest zakończenie ery sherlock - john BFF <3, ujrzeć w tej starej odsłonie
Myślę, że możesz mieć rację z "analizą" zachowania S.Trzymam kciuki za taką wersję. Będzie smutno i rozdzierająco, ale już czas na to. Hm, w sumie po ostatnim odcinku może się zmienić sposób, w jaki patrzymy na te dwa.
hmm...ten odcinek był dość zaskakujący, bardzo fajny, ale myślę, że trochę przesadzili z byciem "ludzkim" Sherlocka, każdy wie , o co chodzi, ale ostatnia scena-tańczyłabym! ;D
Myślę, że przesadzili z tą druhną. W sensie to była taka granica. Sherlock ją tak z buta polubił, a normalnie by ją zjechał. On z nią flirtował! Ćwiczenie tańca? Wyznał jej, że uwielbia tańczyć? Co to było? Na końcu oczywiście, że też bym tańczyła :D, ale co to był za uśmieszek? Dziwne, nie Sherlockowe. Co do listu miłosnego dla Watsona - jestem na tak, Mary i Sherlock - jestem na tak, ale ta druhna to jedna wielka pomyłka. strasznie mnie denerwowała.
Mnie tak samo..Nie wiem co to było... Może przez to, że John wziął slub poczuł się samotny i "brał pierwszą lepszą"???? też to dla mnie niezrozumiałe, poza tym ona nie miała nawet tego czegoś co miała Irene... A jakby już czegoś szukał na siłę (Sherlock? ...) mógł popodrywac Molly, ona by za nim w ogień skoczyła... To było mega dziwne....
Zgadzam się co do tej druhny w 100 % Co to w ogóle była za akcja ? Obserwowałam przebieg wydarzeń z nimi i myślałam, że to jakiś żart i zaraz pokażą normalną wersję a tu nic !
Normalnie aż mi się go żal zrobiło, to było nie w porządku...może chciał się rozerwać, w końcu w tym dniu tyle przeżył, spotkał go ogromny zaszczyt, a ta druhna dziwnie się zachowała...
Wydaje mi się, że po prostu zachowywał się tak jak tego od niego oczekiwano. To była znajoma Mary, Sherlock po prostu starał się być uprzejmy i przy okazji popisywał się jak zwykle. Książkowy Sherlock też był zawsze "wyjątkowo miły i uprzejmy wobec kobiet", jak przystało na dżentelmena. To wszystko i nie widzę tam niczego więcej.
no właśnie książkowy Sherlock taki był, a ten serialowy do tej pory miły to był tylko dla tej Adler jeżeli to można było nazwać uprzejmością :P. i może dla Molly, ale do tego musiał dojrzeć. Właśnie do tej pory miałam wrażenie, że Sherlock serialowy traktuje tak samo kobiety i mężczyzn, kobiety go nie ruszają samym faktem, że są kobietami i w ogóle jego świat jest aseksualny
A co do druhny, mógł być dla niej uprzejmy, ale chodzi mi o ten uśmiech do niej i ten piruet, to wychodzi po za granice bycia miłym :P. Nie uważam, że on coś do niej miał ponad to, właśnie dlatego mnie to irytuje. bo to nie miało sensu. Według mnie trochę to było po za postacią.
Haha, a może ona jest jakimś bardzo bardzo bardzo złym człowiekiem i on to wiedział i nie spuszczał jej z oka i w ogóle... XDD
Wnerwiała mnie mega mocno, dlatego wymyślam takie scenariusze, byle by tylko obronić jakoś scenariusz i zachowanie Sh....
Odcinek genialny. Chyba takiego jeszcze nie było. Taki sweetaśny, ale i zabawny i intrygujący. Chyba mój ulubiony z dotychczasowych. Jak to dobrze, że wrócił ten serial. Oby leciał jak najdłużej. Wujaszek Sherlock :D
Odcinek bardzo lekki i przyjemny - po bardzo emocjonującym 2 sezonie nastąpiło swoiste rozluźnienie - i wcale nie uważam, by było coś złego - a wręcz przeciwnie - dawno tak się nie uśmiałam:) Tylko dlaczego mam wrażenie, że scenarzyści specjalnie na koniec serii szykują dla nas kolejną "bombę", a dwa pierwsze odcinki były zaledwie przedsmakiem... Myślę, że czeka nas szok większy niż po Reichenbach Fall i że długo się nie pozbieramy - A swoją drogą tytuł nie napawa optymizmem - z jednej strony może odnosić się do ostatniej przysięgi (His last vow) a z drugiej jest odniesieniem do opowiadania "jego ostatni ukłon" (His last bow) - który o ile się nie mylę jest ostatnim z serii - w którym Sherlock i Watson odchodzą na emeryturę...