Przede wszystkim, moim zdaniem niemożliwe jest zrozumienie odcinka na pierwszy rzut oka, bez skupienia. Można to zrobić jedynie patrząc bardziej detalicznie niż ogólnikowo i to właśnie postanowiłam zrobić.
Zacznę od zauważenia najprostszej rzeczy w TAB - żaden z bohaterów nie był prawdziwym bohaterem! To były tylko obrazy, nic więcej niż wyobrażenia Sherlocka o danych postaciach... Dlatego John był stanowczy, Mycroft mówił zagadkami, a Jim był totalnym szaleńcem. Nawet Sherlock był nieco inny, weselszy, nieco mniej genialny, a za to bardziej ludzki - bo właśnie taki chce być, takim wewnętrznie jest, tylko chowa się za nauką wpojoną mu przez Myca (a jako fanka Johnlocka wierzę też w teorię, że Holmes w tym odcinku jest taki, jakim chciałby być dla Johna). Sherlock odbiera świat w sposób przedstawiony w TAB i moim zdaniem najpiękniejszym darem jaki Mofftiss mogli nam dać w tym odcinku, było ukazanie właśnie kompletnego punktu widzenia Sherlocka. Również moment kiedy spokojny, wesoły Sherlock skacze w przepaść pogodzony z losem i uczuciami (szczególnie z uczuciami do Johna) uważam za przepiękny symbol, który podratował moje Johnlockowe serce. Niestety radość, którą wzbudziły Johnlockowe sceny natychmiast zniszczyły niepokojące momenty w teraźniejszym samolocie - a mianowicie realny Mycroft z którym definitywnie coś było bardzo "nie-tak". Jego smutek i wycofanie poważnie mnie zmartwiły... Mam nadzieję, że to nie było nic znaczącego, co najwyżej przytyk ze strony scenarzystów. Za bardzo ciekawą kwestię uważam również sposób przedstawienia Mary w tym odcinku. Wiadomo już oczywiście, że jest to Sherlockowe o niej wyobrażenie, nie przestaje mnie jednak dręczyć pytanie - na ile jest to wyobrażenie słuszne, a na ile jedynie domysły zazdrosnego Holmesa? Jago, że darzę Mary dość szczerą antypatią to skłaniam się ku opcji, że nasz genialny detektyw nie myli się w swoim osądzie,a Mary faktycznie jest raczej czarnym charakterem, ale to czas pokaże.
Mam też teorię w kwestii postaci z XIXw. - prawdopodobnie Ci bohaterowie naprawdę są odbiciami tych teraźniejszych. Według mnie Sir. Eustace to był obraz Johna - typowej ofiary, kogoś kto na siłę zaprzecza faktom (tutaj pojawieniu się "Bride", a w realu uczuciom do Sherlocka) i został uwikłany w coś, co go przerasta. Zgadzam się do Emili - to niezaprzeczalnie był Jim, mimo że później pojawił się bezpośrednio na miejscu Lady Carmichael. Samą Lady był zaś moim zdaniem (w pewnym sensie i do pewnego stopnia oczywiście) sam Sherlock... Choćby jego chwilowe zafascynowanie jej inteligencją na to wskazywało. Chociaż właściwie w tym miejscu wszystko mi się trochę miesza, bo równie dobrze Irene mogła być Lady Carmichael, bo niemal idealnie odpowiadała jej charakterem, ale wtedy cała moja siatka połączeń między bohaterami się rozsypuje... No nic, obejrzę jeszcze kilka razy to może coś więcej zrozumiem ;)
Wnioski końcowe: Moriarty nie żyje, ale zaplanował coś na czas po swojej śmierci, żeby Sherlock i Anglia zbytnio się za nim nie stęsknili. Mary jest prawdopodobnie dobrym duble-agent i beznadziejną osobą. A Sherlock naprawdę jest porąbanym socjopatą, ale z dużym prawdopodobieństwem żywi jakieś uczucia do Johna. Ogólnie uwielbiam ten odcinek <3