Do serialu podchodziłam z nadzieją.
Naprawdę próbowałam obejrzeć "Sherlocka" do końca. Nie udało mi się. Z kilku
powodów.
Po pierwsze, że przez cały czas miałam wrażenie, iż główny bohater jest taki mundry tylko
dlatego, że przeczytał scenariusz, bo słysząc jego dedukcje myślałam "to nie ma sensu",
a mimo to się sprawdzały. Weźmy np. Moriarty'ego przebierającego się za geja. Mi facet z
gaciami na wierzchu i umalowanymi rzęsami kojarzy się z jakimś metroseksualnym
kinderskejtem, ale Sherly oczywiście odgadł, że chodzi o geja i to była prawda. Trochę
WTF.
Mnie generalnie nie przeszkadzają baaardzo naciągane dedukcje, jednakże "naciągane"
nie znaczy "kompletnie nielogiczne".
Po drugie, bohaterowie.
Moriarty podobał mi się, dopóki go nie było - gdy tylko wyskoczył do Sherlocka niczym
kreskówkowy badguy ze swoim "to ja jestem zły, ale i tak mnie nie złapiesz", zwątpiłam.
Ogólnie uważam, że doktor Claw z Inspektora Gadżeta był lepszym schwarzcharrakterem
od niego, a jeżeli od kogoś lepszy jest typ, którego regularnie w maliny wpuszczają
przygłup, dwunastolatka i jamnik, to znaczy, że jest naprawdę źle.
Irene mi się nie podobała ogólnie. W książkach Holmes czuł do niej szacunek i może
nawet coś w rodzaju pociągu dlatego, że była jedną z niewielu osób, które go wykiwały. W
serialu Sherlock nie może jej przejrzeć ponieważ... eee... jest pierwszą kobietą, którą
widział nago i która nie była w formacie jpg? Ogólnie wyszła według mnie trochę na
rozemocjonowaną fankę głównego bohatera, która owszem, potrafi manipulować ludźmi,
ale tylko jeśli paraduje przed nimi nago.
Główny bohater jest irytujący. Po prostu. Wiem, że krążą słuchy że Asperger i w ogóle,
kłopot w tym, że nie bardzo w tego Aspergera wierzę, ponieważ osoba rzeczywiście
posiadająca ten zespół byłaby najgorszym detektywem świata - jednym z jego
symptomów jest nieumiejętność elastycznego myślenia. O gustach się nie dyskutuje,
ale dla mnie serialowy Sherlock był równie urokliwy co rozjechana żaba.
Fabuła raczej średnia. Ocenę podnosi sam sposób wykonania serialu, kilka dobrych
pomysłów i postacie drugoplanowe - np. Watsonowi w kreacji Freemana nie mam nic do
zarzucenia. Ogółem dałabym Sherlockowi 5/10 - jest doskonale średni, ma w sobie
naprawdę dobre elementy, przysłaniane przez naprawdę złe.
I dygresja na koniec: aktor grający głównego bohatera ma u mnie osobisty tytuł
największego brzydala świata. Patrzenie na niego boli.
Wiadomo, każdy ma swój gust. Może czasem rzeczywiście niektóre dedukcje były naciągane, ale nie odczuwa się tego aż tak bardzo. Moriarty- ludzie albo go kochaja, albo nienawidzą. Ja należę do tych pierwszych- ujęła mnie ta postać. Irene- mówiąc szczerze, na początku także mnie drażniła i odrzucała, nie podobał mi się sposób, w jaki ją przedstawili, ale im dalej w las, tym lepiej było, aż i ją pokochałam. Mam małą nadzieję, że jeszcze wróci, choć szczerze w to wątpię. Ja nie mam głównemu bohaterowi nic do zarzucenia, choć Sherlock w wykonaniu RDJ był dla mnie dużo ciekawszy, jako kreacja aktorska. Za to napisanie, że Watson jest dobry, to niedopowiedzenie- jest ganialny ;) Jeśli nie dla niego, to nie wiem, dla kogo warto oglądać ten serial. Ale jak pisałam, to kwestia gustu.
Powiedzial czlowiek ktory Gwiezdny Pyl ocenil na 8/10, Imperium kontratakuje na 1/10, LoTR: Dwie wieze na 5/10, marsjanie atakuja na 3/10, milczenie owiec i bekartow wojny na 5/10, wiec tu dyskusja sie juz urywa. Poza tym kiepska opinia tego serialu wyglada bardziej na fun boystwo RDJ, bo pare filmow z nim masz na ulubionych, wiec podejrzewam, ze z gory 'Sherlock' przegrywa, bo po prostu nie jest RDJ :)
Aha i Sherlocki Guy'a Ritchiego to jedne z jego najslabszych filmow mimo wszystko, bo nie liczac samej postaci granej przez RDJ, to reszta po prostu lezy, ale to juz raczej wina podejscia do robienia holywoodzkiego filmu :)
Rozumiem, że nie mam co liczyć na rzeczową dyskusję na temat serialu, tylko na standardowe "masz gupi gust filmowy i na pewno jesteś fankOM Downeya". Szkoda, że na garść rzeczowych uwag o serialu mogę liczyć tylko na takie argumenty, ale mam nadzieję, że komuś innemu uda się się napisać post o serialu, a nie o tym, czy lubię Downeya, albo na jaką ocenę zasługuje u mnie LoTR, bo o tym mogę porozmawiać na forum LoTRa.
Ja się postaram stworzyć merytoryczną kontrę.
1) No jak dla mnie, to książkowy Holmes miewał również dedukcje "z czapki", tyle, że...on żył w zupełnie innej (prostszej, śmiem twierdzić) epoce, niż współczesność, toteż może dlatego w oryginale średni sens niektórych trafnych dedukcji wyglądał mniej groteskowo.
2) Bohaterowie
Moriarty: Czarny charakter może być albo kulturalny, opanowany, żeby nie powiedzieć, zimny, albo zwyczajnie trzepnięty, jak Moriarty w tej wersji. Przyznam, że ja też wolę szwarccharaktera poważnego. Kwestia gustu. Z tym, że mimo szajby, Moriarty miał to, co powinien mieć: intelekt niemal taki, jak Sherlocka.
Irene: Holmes nie mógł jej przejrzeć wcale nie dlatego, że go rozproszyła pokazując mu się bez ubrania, tylko dlatego, że zazwyczaj najwięcej, jeśli nie wszystko o danym człowieku mówiło mu właśnie ubranie, ew. ślady na nim. Po prostu nie miał z czego dedukować :-)
Wreszcie sam Holmes: irytujący? Może, ale jeśli chodzi o charakter, niemal identyczny, jak książkowy pierwowzór, a to dobrze.
Na temat uroku, urody bohaterów itp się nie wypowiadam z oczywistych przyczyn :-)
Musze, az napisac, bo naprawde fajna odpowiedz, zawarles wlasne zdanie i zarazem byles obiektywny, swietna robota ;) Ja za bardzo sie dalem poniesc emocja, gdy ktos tak zjechal jeden z moich ulubionych seriali, i gdzies mi ta obiektywnosc umknela :)
@Domin_X - co do książkowego Holmesa - właśnie chyba z tym jest problem. Bo przy przełożeniu dziewiętnastowiecznych dedukcji na współczesność te pierwsze nie mają sensu. Np. oryginalny Holmes potrafił rozpoznać po wycinku tytuł gazety, z której on pochodzi, sugerując się rodzajem druku i papieru. Współcześnie miałoby to mało sensu. Tak samo przełożenie kłopotu z trafieniem kluczem w dziurkę na kłopot z podłączeniem komórki do ładowarki - w pierwszym przypadku dedukcja, że poobcierane krawędzie świadczą o tym, że właściciel klucza często jest pijany ma sens (klucze były wtedy dość spore), natomiast w przełożeniu na ładowanie komórki jest bardzo mocno naciągane, z tego powodu, iż wejście dla ładowarki jest współczesnych telefonach bardzo małe i nie trzeba się odurzać, aby narobić rys dookoła - wystarczy próbować ją podłączyć "na odwrót...
Co do Irene - czasami z braku czegoś można wyciągnąć więcej informacji niż z obecności. Sam fakt, że wyszła do niego nago dużo świadczył o jej osobie. Nie kupuję tłumaczenia.
Nie uważam też, aby serialowy Sherlock był jakoś strasznie podobny do pierwowzoru. Książkowy Sherlock był pedantem i, nade wszystko, gentelmanem. Nie wyobrażam go sobie paradującego w prześcieradle, ani zwracającego się do kogokolwiek inaczej niż w uprzejmy sposób.
Jest podobny. Trochę ekscentryczny, w części dziedzin geniusz, w innych - kompletny ignorant. No i jego zachowanie w stosunku do Watsona tez jest zbliżone do oryginału.
Co do Irene to może i można wyciągnąć informacje z braku czegoś, ale Holmes dedukuje raczej po czymś, a nie po owym braku czegoś. Kwestia sposobu dedukcji. Irene prawdopodobnie orientowała się w metodach Sherlocka, i znalazła sposób, by jego zdolności mu nie pomogły. To jak gra w kamień-papier-nożyce.
Nie ma o czym dyskutowac, mam dokladnie odmienne zdanie co to kazdej zawartej w glownym poscie tresci. Jedyne co moglbym podciagnac to czasami naciagana dedukcja, ale nigdy nielogiczna. Co do calej reszty wszystko na odwrot. Dokladnie wszystko. A gust filmowy jest wazny i wazne jest jaka ocene sie czemu wystawilo, bo skoro klasyki kina i filmy ogolnie uwazane za dobre i przelomowe, ocenia sie kiepsko, to oznacza, ze ma sie doczynienia z osoba bez gustu lub wyjatkowo specyficznym smaku. W obu przypadkach dyskasja jest zbedna. Po prostu nie masz racji. Ten serial ma 9.1 srednia na IMDB, gdzie jest prawie 70 tysiecy glosow, a Ty dajesz 5/10 i jedziesz po calosci. Jednak kazdy ma prawo do swojego zdania, a ja moje juz wypowiedzialem :)
OK, teraz dostałam argumentem "po prostu nie masz racji", bez wyjaśnienia, CZEMU nie mam racji. Coś mi się zdaje, że sobie nie podyskutujemy, chyba że na temat mojego gustu filmowego, ale tak się akurat składa, że jestem tu dyskutować o serialu, a nie o tym, że użytkownik esaar uważa, że nie mam gustu. Zakład, że gdybym napisała pieśń pochwalną na temat Sherlocka, nie miałoby znaczenia, co i jak oceniłam...
W poscie troche wyzej napisale, ze dalem sie poniesc emocja i skomentowalem Twoja ocene nie obiektywnie, po prostu sie nie zgadzam, mi sie elementy, ktore Tobie nie odpowiadaly podobaly :) Dlatego chcialbym zakonczyc zaczepna dyskusje przeze mnie rozpoczeta :)
Pozdrawiam.
Zgadzam się z nowokainą że ten serial to zawód. Nie zgadzam się że wielki. Mimo rozczarowania dalej jestem w stanie go oglądać. Serial, podobnie jak cała mainstreamowa TV obecnie promuje tępotę. Widz nie ma już szansy nawet samemu pokombinować bo podpowiedzi są podawane w formie podpisów na ekranie. Do tego trochę cienkie aktorstwo i postacie pozbawione tego choćby minimalnego smaczku autentyczności, który tak pomaga w odbiorze. Zarówno Sherlock jak i Watson to tak naprawdę fantazje pedałowatych dzieci internetu na temat tego jak to jest być zajebistym. Aktorzy nie są w stanie tego przekonująco odegrać ponieważ sami nigdy tego nie posmakowali nawet odrobinę. Sprawdza się jako czysta rozrywka i nic poza tym. I jeszcze te dedukcje z dupy (miejscami) - jeśli oparli o to cały serial to powinni byli się choć w tym jednym punkcie przyłożyć.
Mówisz, że nie widziałaś Sherlocka do końca... Czyli nie widziałaś genialnego "Reichenbach Fall" za które Martin powinien dostać z miejsca następną BAFTĘ? Szkoda. Co do Moriarty'ego, to wygląda na to, że jego się albo kocha, albo nie trawi. Ja tam lubię tę wersję złola-wariata. Joker, Hannibal Lecter, Master... długo można by wymieniać, wszystkich lubię. (Chociaż to może nie do końca właściwe słowo)
Głównie jednak mam zamiar przyczepić się do ostatniej dygresji dotyczącej wyglądu Cumberbatcha. Wiem, że o takich kwestiach się nie dyskutuje i właściwie nikt nie ma racji, ale spróbować zawsze można. Poza tym trzeba przyznać, że nieźle pasuje do opisu Holmesa z książek (jedyne co się nie zgadza to nos). Ja tam Benedicta wielbię. Za długie, chude dłonie, kości policzkowe, górną wargę, oczy o nieokreślonym kolorze (raz takie, raz takie i to nie są soczewki), uśmiech, głos (nawet jeśli nie podoba ci się jego wygląd, to cudnego głosu mu chyba nie odmówisz?) i za to, że wydaje się być miłym, inteligentnym, pozytywnym człowiekiem.
A tak zupełnie off-topic, ale z ciekawości muszę się spytać: co jest takiego fatalnego w części V Gwiezdnych Wojen, że dostały 1/10?
Mogę stwierdzić tylko jedno - o gustach się nie dyskutuję. Nie mam zielonego pojęcia, jakim Cumberbatch jest człowiekiem, ponieważ nigdy się tym nie interesowałam, więc generalnie oceniam dwie sprawy - jakim jest aktorem (dobrym) i, normalnie, po ludzku, jego powierzchowność. I dla mnie koszmarnie brzydki, koniec rozważań na ten temat.
"A tak zupełnie off-topic, ale z ciekawości muszę się spytać: co jest takiego fatalnego w części V Gwiezdnych Wojen, że dostały 1/10?"
Nic. Spora część moich ocen to efekt jakiejś awarii sprzed pół roku, po której niektórym użytkownikom coś się pokićkało z ocenami. Gdzieś chyba był nawet o tym temat... W każdym razie, nie mogę zebrać się, aby zrobić z tym porządek.
Ja również jestem rozczarowana. Mogłabym tu wyliczać spis moich żali, ale powiem krótko. Kocham postać Sherlocka - postać wykreowaną w XIX wieku. Przeniesienie jej na realia XXI wieku jest równe z odarciem owej postaci z całego jej uroku i charakteru.
Serial może i dobry... ale moim zdaniem tylko dla starszych nastolatków lub osób, które nie mają pojęcia o oryginalnym Sherlocku. Taka trochę telewizyjna papka... Choć z drugiej strony lepiej by zachwycano się tym zamiast pamiętnikami wampirów czy innymi jeszcze bardziej odmóżdżającymi serialkiami. Przy Sherlocku może chociaż nieliczni zdecydują się sięgnąć po książki i pokochają piękną klasykę...
W każdym razie dla mnie - wielki zawód :(
Mi osobiście sposób dedukcji serialowego Sherlocka nie przeszkadza.
Wspomniałaś o tym, że to niezbyt oczywiste, że "chłopak" Molly to gej. JA twierdzę, że skoro byli w tym samym pomieszczeniu, Holmes widział go, obserwował i wgl, to od razu wyczuł że to gej. Myślę, że gdybyś była na miejscu Sherlocka, spotkałabyś wspomnianego wcześniej homoseksualistę, to sama wyczułabyś, że coś tu nie tak, zwłaszcza gdyby ten facet wsunąłby pod słoik kartkę ze swoim nr-em telefonu.
Wystarczy uważnie oglądać odcinki.
Dawno nie spotkałam się z takim niesamowicie wciągającym serialem, szczerze mówiąc, to uwielbiam Sherlocka, Watsona, czy zabawnego Moriarty'ego. Wszyscy są wyśmienitymi aktorami, jeśli chodzi o mnie, to nie zwracam uwagi na małe niedociągnięcia w fabule, jeśli w ogóle jakieś są, bo nie to jest najważniejsze, tylko ogólne wrażenie. Mnie serial zachwycił i nie rozumiem ludzi, którzy uważają inaczej, ale ich nie potępiam - po prostu mają inny gust, czy coś ;)
Pozdrawiam fanów Sherlocka! ;D
"Wspomniałaś o tym, że to niezbyt oczywiste, że "chłopak" Molly to gej. JA twierdzę, że skoro byli w tym samym pomieszczeniu, Holmes widział go, obserwował i wgl, to od razu wyczuł że to gej. Myślę, że gdybyś była na miejscu Sherlocka, spotkałabyś wspomnianego wcześniej homoseksualistę, to sama wyczułabyś, że coś tu nie tak, zwłaszcza gdyby ten facet wsunąłby pod słoik kartkę ze swoim nr-em telefonu.
Wystarczy uważnie oglądać odcinki."
To powiedz mi proszę, czym się w zachowaniu różni gej od niegeja, wtedy przyznam rację.
Hmm, gdyby nie był gejem, to nie wsuwałby mu numeru telefonu pod słoik, mógłby po prostu powiedzieć: Masz tu mój numer.
A poza tym: jaskrawo seledynowe majteczki wystające ze spodni... ekhm, szczerze mówiąc, nie spotkałam "niegeja" który by miał taką bieliznę na sobie, ale może się na tym nie znam...
Ale to tylko jedna, mała, dwuminutowa scena na cały odcinek, który trwa półtorej godziny, a odcinków jest wiele, więc nie kłóćmy się o tą jedną dedukcję, doprawdy. ;)
Przemknęłam kiedyś po jakimś gejowskim serialu, tam koleś miał coś podobnego. :p
Ale w realu to ż a d n e g o faceta w takiej bieliźnie nie spotkałam :D
Mniejsza o to...
Wiesz, ta dygresja a propos urody to trochę dziecinna jest, bez urazy. Jak oglądasz film lub serial, to na serio tak bardzo się dla Ciebie liczy powierzchowność? Mogę być nieco subiektywna, bo cały serial mnie zauroczył, ale moim zdaniem Benedict gra NAPRAWDĘ dobrze. Co do jego urody to już każdy może mieć własne zdanie. Nie wiem, może Ty jesteś totalną pięknością i gardzisz ludźmi mniej urodziwymi od Ciebie :). Twoja 'recenzja' wzbudziła we mnie wiele sprzecznych uczuć, ale to jedno chciałam zauważyć. Bo to nawet nie tyle było przykre, ile infantylne. Wciąż mam na myśli uwagę o urodzie, innych nie chce mi się roztrząsać :)
Pozdrawiam.
A niby gdzie napisałam, że jego uroda ma jakikolwiek wpływ na moje odbieranie serialu czy, że gardzę ludźmi ze względu na to, jak wyglądają? I niby co jest infantylnego w powiedzeniu, że się uważa kogoś za brzydkiego, zwłaszcza, gdy są zerowe szanse na to, iż ta osoba wejdzie i poczuje się urażona? Przykro mi, takie jest moje odczucie względem tego aktora i tyle.
No, właśnie o tym piszę.
'Patrzenie na niego boli'. Brzmi trochę jakby to był główny powód tego, że oglądanie Ci się nie podobało. Nie wiem, odebrałam to jako nieco niedojrzałe... Ale może źle zinterpretowałam Twoje przemyślenia ;) Jeśli tak, to wybacz.
Trochę przykro, że wypociłam pięć długich akapitów na temat fabuły, bohaterów i wykonania serialu, a i tak wszyscy na mnie naskakują, że nie lubię, bo główny bohater jest brzydki, a w ogóle to jestem infantylna, bo śmiem napisać, że mi się czyjaś fizjologia nie podoba.
Nie chodzi o to że napisałaś, że on Ci się nie podoba, ale raczej W JAKI sposób to napisałaś. Przepraszam, co do tego że jego twarz Cię drażni, nic nie mam, miałam na myśli - powtarzam - to iż zasugerowałaś, że jest to główny powód dla którego serial Ci się nie podoba.
Do reszty twoich wypocin się nie czepiam, jak widzisz, bo nic do nich nie mam. No, w miaaarę :)
Przepraszam, ale w którym miejscu zasugerowałam, że własnie dlatego serial mi się nie podoba? To, że uważam aktora za brzydkiego napisałam z zaznaczeniem, iż jest to DYGRESJA, czyli odejście od głównego tematu wypowiedzi. Przykro mi, ale wsadzaj mi w klawiaturę coś, czego bardzo wyraźnie nie napisałam, bo żadnej sugestii, iż serial mi się nie podoba przez twarz głównego bohatera tam nie ma.
Sorry. Jakoś tak to odebrałam. Zresztą, takie odczucia po przeczytaniu Twojej recenzji miałam nie tylko ja... No dobra, nie chce mi się kłócić ;) Przepraszam i tak dalej. Po co się czepiałam? Przecież, tak po prawdzie, nic do Ciebie nie mam :)
Zapominasz o jednej rzeczy, TO NIE JEST EKRANIZACJA, w związku z tym nie wszystko musi być przedstawione w taki sam sposób jak w książkach. Sami twórcy serialu powiedzieli, ze wspólny mianownik pomiędzy książkami i ich dziełem to jedynie imiona i nazwiska. Nie jest to do końca prawdą, bo każdy kto ogląda uważnie i zna książki ten wyłapie wiele wspólnych elementów. Jeśli chcesz ekranizację to obejrzyj serial z 1984 roku z Jeremy'm Brettem, a nie krytykuj dobrego serialu, który z załozenia jest zupełnie odrębną produkcją.
Co do Twojej dygresji, to jak dla mnie zupełnie całą wypowiedź. Gdybyś sobie jej oszczędziła to uznałabym Twoją argumentację jako całkiem merytoryczną, ale przez to ostatnie zdanie mam wrazenie, że cała twoja krytyka jest kierowana antypatią do aktora grającego główną rolę.