Zapraszam do krytycznej i merytorycznej dyskusji (po obejrzeniu trzech sezonów) na temat
poszczególnych frapujących aspektów tego genialnego brytyjskiego dziełka!..
Wikipedia coś mi tutaj podpowiada: http://en.wikipedia.org/wiki/Minor_Sherlock_Holmes_characters#Sherrinford_Holmes :)
A rozpatrujecie w kategoriach przyszłego wroga pana Wigginsa, który tak łatwo podąża śladem dedukcji Sherlocka i jest świetnym chemikiem? Może nie bez powodu?
Hm... No nie, ale to, że o tym nawet nie pomyślałem, jest bardzo dobrą rekomendacją :)!...
Hm, niegłupie. Ciekawi mnie ten Billy, i fakt, że pokazali go nie tylko ten jeden raz w tej spelunie, ale też w laboratorium (dedukcja perfekcyjna!) i na kolacji u Holmesów, świadczy o tym, że możemy go jeszcze zobaczyć.
Co do trzeciego brata, dostałam nagłego olśnienia.
http://thesignofgays.tumblr.com/post/76838403498/you-never-heard-me-talk-of-vict or-trevor
Myślę, że kwestia dzieciństwa nie została po prostu przez autorów przemyślana. Chłopcy zapewne wychowywali się na wsi, raczej bez sąsiadów z dziećmi, a potem chłopcy w szkole przeżyli szok i tyle. Argument o przestępstwie w dzieciństwie jest niemozliwy, bo Mycroft stwierdza bez ogródek, że miał swój udział w upadku trzeciego brata - co wskazuje raczej na pojmanie go, a więc Mycroft musiał już byc dorosłym człowiekiem. Bo jak dziecko miałoby kogokolwiek pojmać?
wydać - przekazać wiedzę o uczynku posiadając pełną świadomość konsekwencji swojego wkładu w ukaranie...
Czyli, ze na niego doniósł? Mimo wszystko, dla mnie zbyt rozdmuchane. W końcu autorzy nie do końca wszystko dopięli.
Zresztą Mycroft mówił o sprawie, którą wszyscy obecni musieli doskonale znać - a to jego rówieśnicy, więc wszyscy musieli już mieć stanowiska. Dowód - John nie wie nic o trzecim Holmesie, Też jest w wieku tamtych, więc skoro oni by wiedzieli z mediów, to John też by wiedział.
Oni wiedzą, bo pracują na takim szczeblu tajności, że każdy wie o każdym wszystko (co kiedykolwiek udokumentowano lub zeznano) - nie z mediów.
[H] Czy mamy rozumieć, że ciała Moriarty'ego nie znaleziono?..
Anderson przedstawiając swoją wizję mechanizmu upozorowania własnej śmierci przez Sherlocka wplata w nią domniemanie, iż ciało leżące na chodniku musiało być ciałem Moriarty'ego w masce... Anderson przecież musiał być 'feralnego dnia' na miejscu zdarzenia - czy mamy rozumieć, że na dachu nie leżało żadne ciało, kiedy tam dotarła policyjna ekipa??....
Błagam was, Sherlock 2 lata tropił siatkę Moriartiego i nie skapował się, że ten jednak żyje? Jeśli Moriarty wróci, to oznacza, że Sherlock po raz kolejny dał się komuś wykiwać... ileż można...
Nie, Moriarty nie wróci! Twórcy powiedzieli wyraźnie, że to nie o to chodzi. Spokojnie :).
Właśnie najgorsze jest to, że nie wiadomo KIEDY kłamie. Zdarzyło mu się powiedzieć parę prawd, które jednak były tak schowane między kłamstwami, że brano je właśnie za łgarstwa, a okazały się prawdą Dx spryciarstwo tego człowieka i Gatissa nie zna granic x.x
Kurczę, sprawa ciała chyba najbardziej mnie fascynuje. Mieliśmy dostać odpowiedzi, a zrobiło się jeszcze więcej pytań. Błagam, dajcie już 4 sezon.
Też o tym myślałam - skoro Anderson uważał, że ciało Moriarty'ego zostało' podłożone' pod ciało Sherlocka, oznacza to, że go nie znaleziono... oficjalnie. Sadzę, że Mycroft potajemnie się tym zajął - w końcu to on prawie wszystko zaaranżował (na to wygląda). Bardziej mnie jednak zastanawia - SKĄD Anderson w ogóle wiedział, że Moriarty był na dachu z Sherlockiem? To dość poważne przeoczenie! Twórcy chcieli trochę się zabawić naszym kosztem, puścic oczko - słyszeliśmy o waszych spiskowych teoriach! - i trochę sami się podłożyli... Bo 1) jeśli wszyscy wiedząieli o ostatecznej konfrontacji Sherlocka z Moriartym, musiano odnaleźć dwa ciała; 2) jeśli nie wiedzieli, a Mycroft 'po cichu' pozbył się Moriarty'ego, Anderson nie ma prawa wiedzieć, że on tam w ogóle był. Rozumiem intencję twórców - analogia, że Anderson to my, fani gorączkowo usiłujący rozwikłać zagadkę upadku z Reichenbach, ale my, fani, mamy tę przewagę nad Andersonem, że dokładnie obserwujemy wszystko, co dzieje się na ekranie. Anderson nie był w środku akcji, więc bardzo mnie zdziwiła ta jego teoria...
Anderson mógł wiedzieć o konfrontacji z telefonu Sherlocka. Z tego co pamiętam Sherlock nagrywał rozmowę i przed skokiem zostawił telefon na dachu.
Naprawdę? Wiem, że zostawił telefon, ale nie wiedziałam, że nagrywał rozmowę... Ale nawet jeśli tak było, to ludzie Mycrofta chyba przejęliby ten telefon i to nagranie, prawda? Znaczy, powinni tak zrobić, bo takich rzeczy nie podaje się do wiadomości publicznej... Byłoby to spore zaniedbanie z ich strony, gdyby zostawili to innym...
W sumie nie jestem pewna, że nagrywał, ale nawet jeżeli nie było to pokazane w filmie, to mógł nagrywać i byłoby to jedno z możliwych wyjaśnień, skąd Anderson wiedział o konfrontacji.
"Ale nawet jeśli tak było, to ludzie Mycrofta chyba przejęliby ten telefon i to nagranie, prawda?"
1. Z dachu spada Moriarty - ludzie Mycrofta nie przeszukują dachu no bo i po co, skoro na dachu nie ma nikogo
2. Sherlock skacze z dachu - ludzie Mycrofta są zbyt zajęci usuwaniem zwłok Moriartego (muszą działać szybko) i nie zauważają telefonu.
Pozostaje tylko jedno pytanie, po jakie licho Sherlock wyrzuca telefon - co w nim było i dla kogo przeznaczone?
Niezależnie od scenariusza nr 1 (który moim zdaniem jest nieprawdopodobny... Moriarty wygląda zupełnie inaczej niż Sherlock, nie mówię tu o samych rysach twarzy ale ogólnie o budowie ciała... a przecież kiedy John podbiega do ciała wyraźnie widzimy, że chwyta Sherlocka za dłoń, szuka pulsu - nie sądzę, by dał się nabrać na sztuczkę z podmianą ciał) czy 2, naprawdę nie sądzę, by Mycroft przeoczył ten telefon. To nie w jego stylu, jest na to zbyt dokładny. Ponadto jeśli przyjmiemy scenariusz nr 2 za prawdziwy, tym bardziej takie niedopatrzenie jest niemożliwe - ostatecznie Mycroft porozumiewał się z bratem za pomocą tego telefonu ('Lazarus', 'Lazarus is go'). Nie sądzę, by ludzie Mycrofta byli tak niekompetentni by zapomieli o tej nieszczęsnej komórce ;)
Niezależnie od przyjętego scenariusza, w obu przypadkach Sherlock żyje o czym ludzie Mycrofta i sam Mycroft wiedzieli. Nie mieli powodu przeszukiwać dachu w poszukiwaniu komórki, ponieważ myśleli, że Sherlock ma ją przy sobie. Zakładam, że nie widzieli, że ją wyrzuca.
Poza tym nie zapominaj, że ludzie Mycrofta musieli działać naprawdę błyskawicznie i niezauważenie (dach obserwował jeden z ludzi Moriartego). Nie mogli chodzić sobie ot tak po dachu i szukać - no właśnie czego szukać?
Po prostu sądzę, że cały upadek z dachu szpitala Barts był szczegółowo omówiony z Mycroftem, co do joty. Myślę, że Sherlock z jakiegoś powodu musiał pozbyć się komórki i że Mycroft o tym wiedział. Zresztą, czy Sherlock w innym przypadku zaryzykowałby i po prostu wyrzucił ten telefon? A co jeśli to ludzie Moriarty'ego ją znaleźli?
No właśnie. Wyrzucił z jakiegoś powodu. Może chciał, żeby właśnie policja znalazła telefon i dowiedziała się o spotkaniu z Moriartym? Rozmowa na dachu oczyściłaby Sherlocka z podejrzeń o bycie oszustem.
Wyznanie "winy" przed Watsonem miało tylko na celu powstrzymanie go przed próbą pomocy i zatrzymanie w odpowiednim miejscu - tutaj Sherlock mógł wyłączyć nagrywanie. Myślę, że Sherlock ostatecznie nie chciał, żeby po jego "śmierci" myślano o nim jako o oszuście.
Nie wiem, ja już sama gubię się w domysłach.
W pierwszym moim poście chodziło mi tylko o to, że Anderson mógł w jakiś sposób dowiedzieć się o konfrontacji obu panów. Ta komórka to tylko jedna z hipotez.
Jeżeli Moffat nie zdecyduje się na przedstawienie prawdziwej wersji zdarzeń, nigdy nie dowiemy się "co poeta miał na myśli"
Rozumiem, że komórka to tylko jedna z wielu hipotez i zgadzam się, że nigdy nie dowiemy się, jak to się naprawdę potoczyło... Chyba, że Moffat lub Gatiss zdecydują się sprostować pewne nieścisłości, ale to mało prawdopodobne, za doskonale się bawią wodząc nas za nosy; poza tym milczenie i pozwalanie fanom na rozmaite spekulacje jest dla nich najlepszym wyjściem z sytuacji - jeśli nawet jakieś błędy/niedopatrzenia się pojawiły, fani sami jakoś to sobie wyjaśnią :)
A nie chodzi po prostu o to, że john wszystko powiedział? Przecież chyba wiedział o konfrontacji. A że wszyscy byli przekonani o śmierci Sherlocka, Mycroft nie miał podstaw, by zabraniać mówić Johnowi o wydarzeniach, prawda?
Nie jestem pewna, że John wiedział o konfrontacji. Sherlock chyba w końcu mu nie powiedział, że spotyka się z Moriartym, John dostał SMS-a o p. Hudson i wybiegł z domu, SH udał się na spotkanie z JM. Nie pamiętam tylko, skąd John wiedział gdzie szukać SH, będę musiała jeszcze raz obejrzeć ten odcinek.
DLACZEGO NIKT NIE MÓWI O PRZESUWAJĄCEJ SIĘ ROŚLINCE DONICZKOWEJ W MOMENCIE KIEDY *spoiler?* MARY POSTRZELIŁA SHERLOCKA?? (konkretnie wtedy, kiedy Sherlock opada do tyłu w *zwolnionym tempie* i mamy plan ogólny)
To jest według mnie największa zagadka szczególnie, że roślinka zaczęła się przesuwać po montażu scen, a nie podczas samego nagrywania >~< wtf
Ja myślę, że to jest TA SAMA Roślinka Doniczkowa, która występuje też w Munchkinie, i że jeszcze powróci!...
a ja mam pytanie odnośnie ostatniego odcinka 3 sezonu. Gdy bracia Holmes popalają sobie papierosa przed domem Mycroft przed powrotem do domu mówi coś w rodzaju " pewnie coś dodano do ponczu " odnosząc się do wyznania sprzed chwili, na co Shelock:"więc wypij tego więcej". Nie cytuje może precyzyjnie,ale taki był sens. Pytanie więc brzmi: Mycroft wiedział co Sherlock kombinuje i wiedział że dodał czegoś do ponczu, ale mimo to postanowił nie krzyżować mu planów?