Sherlock
powrót do forum 3 sezonu

Sezon 3 - podsumowanie

ocenił(a) serial na 10

Proponuję podsumować wszystkie odcinki sezonu. Oto moje podsumowanie:

Tak na początek pytanie: Czy tylko mi ten sezon wydawaje się jakiś taki.. niespójny? W każdym
odcinku Sherlock zachowywał się jak inna osoba. Jakby nie mogli się zdecydować jaki w końcu ma
być, czy ludzki czy jednak nie do końca. Jeśli chodzi o poszczególne odcinki to oceniłabym je tak:
Odc 1: moim zdaniem genialny, trzymał poziom poprzednich sezonów, akcja trzymała w napięciu,
może nie było zagadki, ale musieli trochę czasu poświęcić na powrót Sherlocka
Odc 2: może pominę milczeniem. Sherlock zachowujący się jak upośledzony?
Odc 3: i tu mam największy problem. Do połowy - naprawdę super. Jakby pociągneli tak dalej
mogliby wyjaśnić słabości odc 2. Gdyby okazało się, że Sherlock od dawna przejrzał Mary i dlatego
był taki miły wszystko by pasowało. Ona okazałaby się zła, John by jej nie wybaczył i wrócił na baker
street. I jeszcze Magnussen. Gdyby Sherlock dostał na niego zlecenie orzed ślubem (a chyba to było
później) to by wyjaśniło dziwne relacje z Janine. Jakby tak to rozwiązać byłoby genialnie. A tak to
dziecko i Mary po prostu tak bardzo nie pasują. I jeszcze Moriary na końcu. Takie zapowiadali
emocjonujące zakończenie, a mnie jakoś nie emocjonuje powrót Moriarty'ego bo świadczy trochę o
braku lepszych pomysłów. Naprawdę nie dbam o to czy on żyje czy to tylko ściema.

ocenił(a) serial na 8
kajzerka

kurde pomyliłam wątki i muszę tu wkleić swoją wypowiedź bo nie da się tamtej usunąć :/ sorry

Okej teraz już mogę co nieco napisać, ochłonęłam. Takiego finału spodziewałam się najmniej, serio. Jeśli jednak Moriarty przeżył to serio zatłukę twórców. Jego wątek został z chwałą skończony po co to wlec i oczywiście potencjał CAM. Byłam w tak ogromnym szoku bo owszem wiedziałam, że go zabije ale pod koniec następnej serii co najmniej i potem taki rezultat. Byłam w ciężkim szoku i jeszcze dodatkowo podekscytowana bo skończyli z tą żałosną komedyjką poprzednich epizodów i musicie przyznać, że ten naprawdę był mroczniejszy, fascynujący, trzymający w napięciu mimo wszystko.
Relacja Sherlocka z Mycroftem jest dla mnie jednym z plusów tego sezonu - scena po zabiciu po prostu wow. (i Mind Palace z drugiego epizodu itd itd). Aktorstwo naprawdę genialne. Też spodziewałam się po tym sezonie czegoś kompletnie innego. Mam nadzieję, że twórcy wybrną z tego wątku z Mary bo krew mnie zalewa.
Rany muszę jeszcze raz obejrzeć odcinek, przeanalizować wszystko na spokojnie bo chyba najwyraźniej jeszcze mam mętlik w głowie. W każdym razie Moriarty - NIE, zabicia Magnussena tak szybko nie wybaczę, żałuje tego naprawdę. Był tak ohydny, godny następca Moriartiego (czy jak to tam odmienić) a tu taka pomyłka.. nie wiem co sobie myśleli twórcy.

zuza_k

Pora na moje trzy grosze...

Na wstępie dziękuję wszystkim forumowiczom, z którymi dyskutowałam za ich wspaniałe pomysły, chwile śmiechu i dreszczyk emocji.

Po drugie dziękuję livestream'owi, który zacinał się w najważniejszych momentach wczorajszego odcinka. Ale dzięki temu wiem, że w 54 minucie odcinka na komodzie w domu Sherlocka pojawia się fota, która mnie osobiście kojarzy się z upadkiem z dachu w TRF (o ile w ogóle takie coś miało miejsce...). Ponadto gratuluje Brytyjczykom gwiazdki z liśćmi na drzewach liściastych... te zmiany klimatyczne są nieuniknione... chociaż nigdy w GB nie byłam, więc się nie znam.

Co do odcinków...
1) nie wiem co myśleć po finale sezonu... koncepcji wyjaśnienia TRF kilka, może w hołdzie dla fanów za ich pomysły nie podano prawdziwego... nie wiem... w sumie to nie wiem co o nim myśleć
2) pomimo że lubię jak w serialu kryminalnym/jakimkolwiek innym tematycznym pojawia się taki moment wytchnienia/normalnego życia... ten odcinek klasyfikuje do najgorszych. Same zdjęcia pojawiające się w internecie (setlock) i koncepcja ślubu mi się nie podobały... ale o tym później.
3) po wczorajszym hamującym streamie miałam inne odczucia, byłam rozdrażniona, dzisiaj jest mi lepiej Sherlock wraca... na przypuszczenia co do kolejnego sezonu przyjdzie na nie pora w innym temacie na forum...

Mało ogarnięta to wypowiedź... łatwiej przyjdzie mi z całą serią:

Fajnie że postacie drugoplanowe mają kilka słów więcej do powiedzenia niż ostatnio. Przegięcie jedynie z Andersonem, też wolałabym Lestrade'a.

Fabularnie - w sumie dziwnie. Tak jak kiedyś pisałam więcej klasycznego Sherlocka, mniej telenoweli. Dodam, że nie oglądałam Sherlocka z wypiekami od początku. Zaczęłam od powtórki The Blind Baker na BBC Entertainment, spodobała mi się chemia między głównymi bohaterami (pomijam tu wątki Johnlockowe..), ot tak po prostu fajnie grali. Od tego się zaczęło, DVD, Casebook, Opowiadania Conan Doyle'a i cała sterta innych adaptacji. TRF odwlekałam możliwie jak tylko mogłam, żeby nie musieć wyczekiwać tak długo na ciąg dalszy.

Potrafiłam i potrafię oglądać te same odcinki po kilka razy, śmiejąc i bojąc się w tych samych momentach. Co do sezonu 3 - szczerze - to jakoś nie chce mi się do nich wracać. Było minęło. Może kilka momentów, ale bez szału. Nic mnie do nich nie ciągnie...

CAM w pewnym sensie przereklamowany, psychodeliczny i walnięty ale co z tego? Za szybko się go pozbyli. Środek wczorajszego odcinka bardziej mnie emocjonował niż koniec...

Mary - skonstruowana tak żeby nie wkurzać fanów. Aktorka ok. Postać niby nie przeszkadza ale dla mnie niszczy chemię. Jak się serial opiera na duecie to się nie robi z niego tria. Wczoraj miałam jeszcze nadzieję, że po tej "zdradzie" zakończenie jej wątku będzie do przełknięcia dla mnie i dla Johna. Ale nie. Jeżeli Mary ma zginąć jak w kanonie książkowym to niech to nastąpi jakoś "fabularnie". Z racji tego, że sama umie strzelać i zna kilka sztuczek, czyni z niej dobrego sprzymierzeńca. Ale jak świat długi i szeroki, wszyscy wiedzą, że był Sherlock Holmes i Dr. Watson, a nie Sherlock i dwójka (trójka) Watsonów. Szczerze to nie wiem jak można się jej teraz humanitarnie pozbyć. Co mnie w pewnym sensie martwi.

John, John, John... trochę się zawiodłam w tym sezonie. Na szczęście stosuje w praktyce kilka sztuczek, których nauczył się w wojsku i szkole. Wcześniej miał problem żeby przeskoczyć przez barierkę na ulicy, a tu BAMF John. To jest ok. Ale co do jego koleżeńskości... masakra... hajtnął się... jak musiał ok... "ale nic się nie zmieni"... wpada do Sherlocka (właściwie na...) po miesiącu (tylko miodowość może go usprawiedliwić). Rozumiem, że w poprzednich seriach mógł mieć obiekcje do Kobiety bo Sherlock nie był miły dla jego koleżanek. Ale tu? Nawet ta akcja z kryptodziewczyną Sherlocka... przerasta go to? Jako imię dla dziecka Sherlocka i Kobiety proponuje Hamish'a - imię którego nienawidzi. Sherlock tyle dla niego zrobił a tu co? Anderson był wylewniejszy. Wróć na swoje miejsce John i ogarnij się.

Sherlocku ty też się ogarnij zajmij się ... (to się jeszcze okaże kim ;))

Chce "starego" Sherlocka... Nie chce sezonów przypominających echokardiogram człowieka z palpitacją serca. Raz wesoło, raz smutno, raz szokująco. Takie emocje ma wnosić każdy odcinek a nie sezon. Jak mamy tak grać to może zróbmy pełnometrażówkę, albo Sherlocka w alternatywnej rzeczywistości kiedy urządza pikniki na zielonej trawce i radośnie bawi się z pacholętami Johna i Mary, śpiewając Nothing Else Matters z chórem bezdomnych.

Wszystkim zachwyconym sezonem szczerze zazdroszczę. Każdy z nas szuka czegoś innego w tym samym. Z serialem oczywiście nie zrywam, nie da się tak łatwo tego zrobić. Czekam na coś co mnie zachwyci, wciągnie i spęta moje myśli.

Niniejszą wypowiedź sponsorowały "." której lubię nadużywać, literka "S" jak sen, którego mi brakuje i cyferka "4" oznaczająca kolejny sezon.

ocenił(a) serial na 8
Kei_Kei

nic dodać, nic ująć. Naprawdę zazdroszczę ludziom, którzy potrafią tak porządnie ubrać w słowa swoje myśli. To też moje myśli więc możesz je wyrazić lepiej niż ja sama co chyba powinno zacząć martwić ;) Może twórcy poczytają trochę krytyki (a jest taka, oj jest) i ogarną się na następny sezon. Chociaż ten ostatni odcinek podobał mi się z sezonu 3 najbardziej. Ogromna popularność czasami po prostu nie wychodzi serialom/filmom na dobre.

kasia161717

możemy mieć gorszy problem, zajrzyj na mój nowy temat na forum....

ocenił(a) serial na 6
zuza_k

1. Fajerwerków nie było, ale odcinek był w porządku. Trochę odstawał od konwencji, ale był dobry i po prostu przyjemnie się ten to ogladało i, przede wszystkim, był potrzebny po tak długiej przerwie i trzeba było w jakiś wiarygodny sposób na powrót połączyć Sherlocka i Johna. Brak jednoznacznego wyjaśnienia tego jak Holmes przeżył był najlepszym chwytem sezonu. Na minus to, że zagadka praktycznie sama się rozwiązała, oraz ostatnia scena z Magnussenem który w ciemności ogląda nasze nowe "dynamic duo" ratujące Sherlocka na repeat. Jeszcze mogli strzałki dorysować i walnąć wielki, czerwony napis "THE EVIL ONE", bo jeszcze ktoś by się nie zorientował.

2. Odcinek bez większego celu. Początek był fajny, ale kiedy Sherlock zaczął opowiadać o zagadkach, szybko zrobiło się nudno. Przez większość czasu odcinek nigdzie nie zmierzał i był zlepkiem scen, tak o, żeby nam pokazać jak cała trójka szczęśliwie sobie żyje. Tylko po co to? Bo odcinek nastawiony na zidentyfikowanie się z postaciami w trzecim (!) sezonie to raczej średni pomysł. Nawet jak na końcu zaczał się zarysowywać jakiś wątek główny w odcinku, to i tak nie było jakoś specjalnie interesująco. To chyba klątwa odcinków nr 2, bo każdy jeden był gorszy od pierwszego i trzeciego epizodu w danym sezonie. Tutaj to też nie byłby taki wielki problem, gdyby nie odcinek 1. Odcinki wprowadzające są okej, tak samo epizody podsumowujące. Robienie odcinka podsumowującego zaraz po odcinku wprowadzającym to już przegięcie.

3. Najlepszy odcinek sezonu i jednocześnie najbardziej mnie zawiódł. Magnussen przerysowany do granic możliwości (tak samo jak Moriarty) ale mimo to świetny. Spodziewałem się tylko, że w którymś momencie dojdzie do rozgrywki między Mycroftem a Sherlockiem, bo ten pierwszy będzie chciał za wszelką cenę chronić Charlesa. Gdyby dali sobie spokój z tymi tandetnymi zagrywkami CAMa, byłby lepszy o Moriarty'ego.
Miałem wrażenie, że twórcy sami nie do końca wiedzą o czym chcą opowiedzieć w tym odcinku. Najpierw zabrali się z Magnussena, tylko po to, żeby za chwilę ze swoim wątkiem głównym przeskoczyć na Mary, zrobić wziety z powietrza flash forward (dlaczego ludzie myślą, że takie randomowe przestawienie chronologii podnosi poziom serialu/filmu co najmniej o 2 klasy? To ucięcie sceny w korytarzu gdzie stali Mary i John było tylko i wyłącznie po to, żeby się popisać jakimś chwytem reżyserskim. [tak jak montaż w odcinku 2. Prawie mnie szlag trafił jak zobaczyłem montaż marszu strażników.]) i pod koniec wrócić do Magnussena. Odcinek trzymał w napięciu i jednocześnie wszystkie większe wyjaśnienia były strasznie przewidywalne. Epizod od początku do końca stał pod znakiem zmarnowanego potencjału i tylko Watson "ratujący" wesołą grupkę narkomanów i przedśmiertne wizje Sherlocka były wyeksploatowane do maksimum. Reszta była bardzo dobra. Tylko bardzo dobra, bo to mógł z łatwością być najlepszy odcinek "Sherlocka" jaki do tej pory powstał.

Uwagi ogólne - kompletnie nie przeszkadza mi zmiana charakteru Sherlocka. Jest dobrze umotywowana i nie aż tak dramatyczna. Sherlock to nadal Sherlock, po prostu zyskał trochę empatii dla najbliższych. Gra aktorska nadal wybitna. Powrót Jima to chyba najlepsza rzecz na którą w obecnej sytuacji mogą się twórcy zdecydować i nawet jak dla mnie to zmartwychwstanie nawet nie musi mieć specjalnego sensu. Mary była fajna, ale w 3 odcinku ją zepsuli. Wyraźnie nie mogli się zdecydować, czy chcą z niej zrobić postać dobrą, złą, czy kogoś pomiędzy. W rezultacie wyszło na to, że jest trochę zła a trochę dobra, ale nigdy jedno i drugie na raz. To tak, jakby robiąc komedię kryminalną podzielić film na pół i z pierwszej połowy zrobić czystą komedię, a z drugiej zwyczajny kryminał. Trochę nie tędy droga.
Sezon 3 "Sherlocka" uznaję za najgorszy z dotychczasowych i jak dla mnie, serial może powrócić nawet za 5 lat. Nie będę wstrzymywać oddechu.
(No, może trochę. Ale jak nie wróci Moriarty albo nie wymyślą kogoś równie dobrego, to będzie źle. Ale wolałbym Jima, Andrew Scott jest w tej roli zbyt zajebisty.)

zuza_k

Mnie osobiście najbardziej boli brak wykorzystania postaci Magnussena. Mikkelksen odwalił kawał genialnej roboty, i jako nowe nemezis był znacznie bardziej przerażający (i ohydny) niż Moriarty. Dlaczego pozbywa się takiego diamentu, dlaczego twórcy nie mogli nam dać pojedynku dwóch genialnych umysłów (Sherlock mimo wszystko ciągle jest geniuszem :P)? Dlaczego nie mogliśmy mieć go w kolejnym sezonie? Rozwiązanie siłowe- strzał w głowę to po prostu kpina (ok, nawet jeśli Sherlock przegrałby z jego umysłem, zawsze mogło to się stać znacznie później)... W ogóle ostatnia scena jest taka jakaś robiona na siłę, cały czas miałem wrażenie że wszystko zmierza w całkowicie innym kierunku. A powrót Moriarty'ego to po prostu kpina z widza. Sherlock jednak będzie serialem z jednym dobrym/ jednym złym ;///

Zgadzam się, najsłabszy sezon. W odcinku pierwszym i trzecim urzekły mnie tylko niektóre sceny (w pierwszym- ratowanie Johna, w 3- genialna scena postrzelenia Sherlocka), o dziwo największym zaskoczeniem był dla mnie odcinek drugi. Przynajmniej była w nim JAKAKOLWIEK zagadka.

Moim zdaniem ten serial będzie się stawał coraz bardziej rozdmuchiwany, na siłę epicki, nie zdziwię się, jak zaraz Sherlock zacznie ratować cały świat... Dlaczego nie można było ciągnąć tej inteligentnej i może trochę skromnej rozrywki, a Sherlock nie mógł rozwiązywać naprawdę skomplikowanych i misternie skonstruowanych zagadek w klimatycznych zakątkach Londynu? Po co twórcy podlizują się nastolatkom z tumblrów? Największy przejaw impotencji twórczej- w tym sezonie nie było tak genialnych dialogów, a nawet na sam koniec "His last vow" Sherlock powtarza frazę z pierwszego odcinka. Moim zdaniem, rozczarowanie :(

ocenił(a) serial na 10
TomKruz

Zgadzam się z ostatnim akapitem. Tez mam wrazenie ze za bardzo postawili na "epickość". Wiadomo pokusa była duża - popularność serialu to także większy budżet. Tylko ze troche zabraklo tego, na czym opieraly sie dwa poprzednie sezony, czyli genialnych dialogów. W tum sezonie powtarzali zarty z poprzednich, zamiast wymyslic cos nowego (it's christmas, the game is on itd)

Muszę jednak przyznać, że po kolejnym obejrzeniu ostatniego odcinka i przemysleniu tego wszystkiego cały sezon zyskal w moich oczach (co nie zmienia faktu ze chyba jednak wole poprzednie). Stwierdzilam ze moze po prostu byla potrzebna jakas zmiana. Wydaje mi sie ze zeby w pelni wyrobic sobie zdanie na temat tego sezonu i calego serialu trzeba poczekac na ostatni odcinek

zuza_k

Właśnie miałam pisać o ubóstwie dialogów, ubiegłaś mnie ;) Ale dorzucę się do tematu. Wyeksploatowane do bólu "the game is on", żarty o psychopacie-socjopacie, mało tych słynnych kilometrowych monologów Sherlocka, wyjątkowo mało kwestii z dopiskiem "kultowy", od których tętniły poprzednie dwa sezony... Serio, po tym sezonie jakoś nie ma czego cytować. To sprawia wrażenie, jakby kończyły im się pomysły. Coś w tym jest, że postawili na pewną widowiskowość i trochę zgubili misterność dialogów.