Pierwsze podejście do tego serialu zrobiłam już jakiś czas temu, ale odrzuciła mnie postać Olivii - zbyt idealna; sam pomysł na fabułę wydał mi się całkiem ciekawy, zresztą lubię takie klimaty. Wczoraj jednak byłam znudzona, więc ponownie sięgnęłam po ,,Scandal". I szczerze mówiąc, jakoś przyzwyczaiłam się do Olivii, tym razem zaś denerwował mnie prezydent. On jest kompletnie bez wyrazu, nie ma żadnych dobrych kwestii, miota się, nie mam pojęcia dlaczego Pope się go tak trzyma. Za to bardzo lubię "gladiatorów w garniturach", nie trawiłam tylko Quinn, no, ale jest częścią jakiejś większej intrygi, więc okey, niech będzie. :)
Nie wiem jak dużo odcinków obejrzałaś, ale postać prezydenta rzeczywiście potrzebuje trochę czasu żeby się rozkręcić. Jak dla mnie w połowie drugiego sezonu - kulminacji intrygi, pan prezydent jest miodzio. I też bym się go kurczowo trzymała:-)