Pierwszy odcinek zrobił na mnie ogromne wrażenie, ale pomiędzy nim a resztą jest po prostu przepaść. Strasznie denerwująca ta dziennikarka (Salma), a cała zagadka właściwie sama krok po kroku się rozwiązuje, bez większego wysiłku. Sam pomysł może fajny bo historia nieoczywista, ale wykonanie trochę tak jakby komuś się nie chciało dopracowywać szczegółów. A jak to mówią, diabeł tkwi w szczegółach. Gra głównej bohaterki (Elisa) bardzo dobra, ale jej partner (Fred) totalnie przezroczysty. Możliwe, że był to zabieg celowy, bo widać, że cała koncepcja serialu opiera się na #girlpower (nawet poster to sugeruje). No i finał - Nina rozpłynęła się w powietrzu, brak wspomnienia o dalszych losach Marcusa i wyjaśnienia co tam się będzie działo w ich trójkącie miłosnym. Albo było za dużo wątków i nie starczyło czasu na ich dokończenie, albo twórcy otworzyli sobie furtkę do 2 sezonu. Określenie serialu jako dreszczowiec jest raczej nieporozumieniem. Chyba, że 1 odcinek, bo reszta to raczej zlepka psychologiczno-obyczajowo-kryminalna. Ogólnie średniawka, chociaż dobrze, że serial jest krótki, bo nie straci się dużo czasu.