W przydługim skrócie
SEZONY 1 - 3
PLUSY
+ muzyka daje radę
+ bogactwo świata przedstawionego
+++ design postaci to absolutne złoto
+ w wersji angielskiej przedstawiciele różnych królestw i grup elfów mówią charakterystycznymi dla swojej grupy akcentami, fajna rzecz
+ fabuła nieprzesadnie skomplikowana ale daje radę
+ brak denerwujących luk fabularnych
++ odważne jak na bajkę
+ bohaterowie nie są nieśmiertelni
+ miejscami (niestety tylko miejscami) udana próba nadania czarnym charakterom motywacji i cech ludzkich, przez co sam konflikt nie jest aż tak boleśnie czarno biały
++ większość wątków na plus, zwłaszcza relacja Calluma i Rayli, wątek generał Amayi, Soren jako soft Jaimie Lannister oraz Aaravos w roli nieobliczalnego elfa, którego ktoś z niejasnych powodów zamknął w lustrze, ale spoko, zdarza się, na pewno można mu ufać
+ słodkie zwierzaki zawsze spoko
WADY
-- rażąca oczy niepłynność animacji w pierwszym sezonie (z sezonu na sezon widoczna poprawa)
- - infantylne lub przesadnie pompatyczne dialogi, trzeba się przyzwyczaić do konieczności przewracania oczami kila (-naście) razy na odcinek
- polski dubbing miejscami nie daje rady
- - - - - za produktem stoi Netflix, więc poprawność polityczna jest na poziomie AŁA MOJE OCZY, wątki LGBT czekają za każdym kamieniem, a rzeczona tęczystowska mniejszość zdaje się stanowić około 70% populacji świata, w zasadzie jedyną heteroseksualną parą w serialu zdają się być główni bohaterowie, typowa scena z serialu: na oko dziesięcioletnia księżniczka oczywiście silna i niezależna, ale też o dziwo blondwłosa i biała, słucha historii o swoich dwóch matkach lesbijkach, z których pierwsza miała mongoloidalne wschodnie rysy twarzy a druga była czarna, ojca nie było, dziecko z jakiegoś powodu jest wręcz aryjskie i nikt w serialu nawet przez sekundę nie jest tymi faktami skonfundowany, twórcy wydają się być idealnie nieświadomi biologii na poziomie przedszkola, ale to netflix więc w sumie typowe. Wszystkie wątki homoseksualne są oczywiście po nic, nic nie wnoszą i są stworzone tylko po to żeby indoktrynować dzieci. Efektem tego jest też niekonsekwencja na poziomie światotwórczym - np. elfy słoneczne czy jak tam zwał są w serialu zawsze i bez wyjątku czarne (co ciekawe jest to bodaj jedyny znany wypadek w historii fantastyki kiedy wygląda to dobrze więc się nie czepiam), jednak księżycowe elfy, kojarzące się z nocą, a zatem brakiem światła i odpowiadającą kolorowi księżyca cerą nie mogą być już w całości białe bo JAK TO TAK SAME GŁUPIE BIAŁASY, więc zamiast tego są 50% białe, 50% czarne, przemieszanie z poplątaniem, Nowy Jork i wygląda to po prostu średnio (średnio to właściwe słowo, talent twórców do zabawy stylem i kontrastem sprawia, że w tym serialu po prostu nic nie wygląda źle, niemniej pewien niesmak pozostaje). A no i nie da się nie zauważyć, że według twórców najlepsze predyspozycje do walki ma płeć piękna (w zasadzie wszystkie najsilniejsze postacie serialu to oczywiście kobiety w tym dwie lesbijki), z kolei antagonistą oczywiście musi być biały heteroseksualny mężczyzna, ale co zrobić takie czasy, Tęczowy Książę, jeszcze raz AŁA
--------------------------------------------
Mimo tego wszystkiego wyżej całość to całkiem uniwersalna, raz czy dwa nawet wzruszająca historia z ładnymi bohaterami w ładnym świecie i broni się jako serial, jeśli ktoś nie jest silnie uczulony na lewactwo to nawet polecam.
Co do sezonu czwartego redesign postaci to wciąż złoto, ale fabuła jest pretekstowa i z odcinka na odcinek coraz bardziej bez sensu, być może wraz z sezonem 5, 6 ... nabierze sensu, na razie nie polecam, bezpieczniej udawać że nie istnieje