Wiele kontynuacji mnie rozczarowało, ale ta wzbiła się na wyżyny guanowatości. Przecież to jest inny serial zupełnie. Dev, ja chciałem wiedzieć co się stanie z Francescą, a nie oglądać ckliwe perypetie łysej pisarki. Idź pan w chuj.
Zgadzam się. NIech sobie kręcą serial o dwóch czarnoskórych lesbijkach, no problem. Tylko proszę, nie nazywajcie ich wystylizowanych perypetii "Master of none" sezon 3 . To zwyczajne pasozytowanie na czymś co zyskało już uznanie. Wręcz bezczelny skok na fanów dwóch pierwszych sezonów.
Bardzo dobrze, że Aziz zrobił to co zrobił. Jego historia jaką chciał pokazać od początku się skończyła. To jego dzieło i jego prawo zrobienia z trzecim sezonem na co ma ochotę. Podszedł do tego w taki sposób i ja to przyjmuje i szanuje, a to że pojawił się podczas kolacji z nową partnerką i zrobił nam skrót swojego zjazdu jest tylko potwierdzeniem, że życie jest bardziej skomplikowane niż nam się wydaje. 3 sezon - sztosik
No nie wiem, obie strony mają trochę racji. Odpalając nowy sezon nikt nie nastawiał się na oglądanie perypetii przyjaciółki Deva. Z drugiej strony Alicia, jej dziewczyna okazała się być niesamowicie ciekawą postacią, bardzo charyzmatyczną i dała tej historii dużo autentyczności, dla niej warto było poświęcić te 2 godziny z hakiem. Mimo wszystko jest to serial Aziza Ansara i ma prawo robić co chce, o ile robi to dobrze, nie ma się co spinać.
Aziz może robić, co chce i widz też. Ja po obejrzeniu 1 i pół odcinka drugiej serii zachciałem oglądać coś innego.
Sezony 1 i 2 były przyjemne. Sezon 3, przynajmniej na początku, to jakaś siląca się na artyzm bezsmakowa etiuda studencka. Jest jak nieopieczone kanapki z pieczywa tostowego. Ani nie chrupie, ani smaku wyczuć się nie da.