Bardziej niż ta dziennikarka z pół uśmiecham drażnił mnie tylko kwadratowy łeb, który z tragedii matki zrobił sobie pole do walki z policją kto więcej może, a nie wniosło to do sprawy absolutnie nic. Pokusił się jedynie o długopisy po niby poszukiwaniach, żenada. Ogromnie współczuję matce tej dziewczyny, a zarzucanie jej współudziału zakrawa na kpinę. Według mnie te jej sny coś znaczą. Ta dziewczyna już raczej nie żyje, a ciała po takim czasie też nikt nie znajdzie. Może jeszcze szkielet o ile zabójca nie miał wyobraźni Dahmera. Przyjaciele mają tutaj chyba najwięcej do powiedzenia, tylko chyba nikt nie potrafi ich przycisnąć, bo to że nagle nikt nic nie wie, jest najbardziej podejrzane. Generalnie dokument taki sobie, ale ten pseudo detektyw Rutkowski powinien wiedzieć kiedy zejść ze sceny.