Poziom tego serialu przyrównałbym do kwestii ujętej w temacie tego postu - wypracowanie z j. polskiego zadane na weekend.
Zaczynasz w piątek wieczorem/sobotę rano - masz świeży umysł, masę pomysłów - ogólnie idzie, jak z płatka. Ale... coś Cię odrywa od pisania i mówisz sobie "jest luz, skończę w niedzielę rano - jest czas". Przychodzi niedziela, ale tak jakoś niespecjalnie przysiadłeś od rana (skąd my to znamy, prawda?). Zaczyna się robić gorąco, ale nie tragicznie... jest przecież niedzielne, spokojne popołudnie. Ale i w to popołudnie coś nie wyszło. K***a mać! Jest niedzielny wieczór, "za pięć dwunasta", trzeba coś napisać!
I walisz babola w zakończeniu, ot tak dla sztuki, żeby zamknąć całość zgodnie z metodologią pisania wypracowań - wstęp, rozwinięcie, zakończenie.
I tak jest z naszym koreańskim hitem. Są fajerwerki, jest fajnie, są emocje, miejscami szwankuje logika, ale dajmy spokój - to tylko serial - i przychodzi zakończenie... jakby napisane w niedzielny wieczór na kolanie.
Ostatnia gra na szybko, bez pomysłu. Trzech nas było, dwóch nas piło, jeden wygrał. "VIPy" to grupa tępych troglodytów zachwycająca się pozycją "69", a nie ludzie obracający olbrzymimi pieniędzmi, do czego trzeba mieć jedna łeb na karku. Rozmowa z dziadkiem, który stał za wszystkim, ot też dla sztuki - "chciałem się zabawić - he he". Rypać urodziny córki - w pojedynkę pokonam organizację, która organizuje tę grę od ponad dwudziestu lat bez żadnych konsekwencji - czerwone włosy dodadzą mi mocy...
Nie kupuję tego.