Serial zapowiadał się naprawdę ciekawie. Aura tajemniczości wydobywająca się z pierwszych dwóch odcinków zapowiadała naprawdę ciekawe kino. Rezultat? Naprawdę średni. Otrzymaliśmy mocno przewidywalny serial z aktorami, którzy mimo szczerych chęci w wielu scenach wypadli albo zbyt sztucznie, albo w drugą stronę - zabawiali się w Nicolasa Caga i przesadnie reagowali w niektórych scenach, że aż się to nieprzyjemnie oglądało. Fabuła?
- Biedni ludzie zachłyśnięci chęcią zdobycia dużej kwoty pieniędzy biorą udział w grze. Pobudki są ku temu różne: choroba, długi, chęć zjednoczenia z rodziną.
- Bogaci ludzie urządzają coś na kształt nowocześniejszych Igrzysk Śmierci by zaspokoić swoje okrucieństwo i wewnętrzne zepsucie.
- Wśród uczestników gry budzą się zwierzęce instynkty. Moralność to przeżytek a sojusze są nietrwałe, bo każdy walczy o przetrwanie.
Schemat przerabiany w naprawdę wielu produkcjach. Tak naprawdę serial jedynie się ratuje paroma ciekawymi zwrotami akcji oraz świetnie dobraną muzyką. Tajemniczość, która naprawdę była mocną stroną pierwszych odcinków, bezpowrotnie została zaniechana w ramach kolejnych epizodów. Widz tak naprawdę ma wszystko podane na tacy, a liczne zbiegi okoliczności tylko umacniają mnie w opinii, że scenarzysta w pewnym momencie nie wiedział jak dalej popchnąć fabułę, więc po prostu wszystko maksymalnie uprościł.
Recenzja pisana z żalem, bo serial zdecydowanie miał potencjał. Mówię - miał, bo na fali popularności prawdopodobnie szykuję się już drugi sezon. Przewidywana fabuła? Główny bohater sezonu pierwszego wyrusza zniszczyć od środka organizację. Koniec fabuły.
Wielka szkoda