Po obejrzeniu drugiego sezonu “Squid Game 2” zacząłem zastanawiać się nad głębszym przesłaniem serialu i naszą rolą jako widzów. Czy nie jest tak, że my, widzowie, jesteśmy metaforyczną elitą, która płaci za tę grę, oglądając ją i dostarczając twórcom zysków? W serialu VIP-y oglądają grę dla rozrywki, bez żadnych skrupułów. A czy my nie robimy tego samego, czerpiąc emocje z dramatycznych wydarzeń na ekranie?
“Squid Game 2” brutalnie obnaża mechanizmy kapitalizmu, w którym życie tych na dole hierarchii jest sprowadzone do rozrywki i narzędzia dla zysków. Czy jako konsumenci takiego contentu nie jesteśmy częścią tego systemu? Serial, mimo że jest fikcją, zmusza do refleksji – czy nasza fascynacja brutalną rywalizacją, walką o przetrwanie i ludzkim dramatem nie jest podobna do tego, co krytykujemy w zachowaniu VIP-ów?
Zakończenie drugiego sezonu, choć pozostawia nas z wieloma pytaniami, z perspektywy widza jest w porządku. Przecież to rozrywka – nie o to nam chodzi? Chcemy emocji, chcemy ciągu dalszego, chcemy odpowiedzi. Dlatego właśnie zakończenie wywołuje frustrację – bo gra się nie skończyła, a my czujemy, że naszą potrzebę zamknięcia tej opowieści wciąż zaspokaja się w kontrolowany sposób.
Moim zdaniem twórca celowo nas “irytuje”, wciągając w tę psychologiczną grę, tak jak VIP-y wciągają uczestników w swoje brutalne zawody. To, co krytykujemy w elicie serialu, być może powinniśmy dostrzec w nas samych. Jak sądzicie? Czy to świadomy zabieg, a może po prostu sposób na zachęcenie nas do oglądania kolejnego sezonu?
Dokładnie to samo sobie pomyślałam, zwłaszcza jak zaczęłam czytać negatywne komentarze na temat tego sezonu. Ludzie to są jednak rządni jatki bez skrupułów i sprawia im widocznie przyjemność oglądanie śmierci bohaterów podczas gier. Jeszcze jak slysze że sezon bez emocji to serio zastanawiam się nad inteligencja emocjonalna tych ludzi. Mną jakoś wstrząsnęła śmierć szefuncia, faceta od chorej dziewczynki, wątku zastraszonego chłopaka czy zabicia w ostatnim odcinku przyjaciela głównego bohatera. A ludziom mało I mało, niczym się nie różnią od serialowej ELYTY.