Obejrzałem te całe Squid Game 3. Nadal pozostaję fanem serii, ale to nie był sezon na miarę możliwości twórców, choć i tak nie nastawiałem się na zbyt wiele, bo czułem w kościach w którą stronę to dalej pójdzie - mianowicie w kapitalizację marki zaniedbując jakość.
Postaram się bez spojlerów.
Z zalet, bo jest ich o wiele mniej, muszę wymienić aktorstwo głównego bohatera. Gdy cofnąłem się na chwilę do sezonu 1 i porównałem z 3, to ta postać naprawdę mocno ewoluuje i dzięki bardzo dobremu aktorstwu czuć to przez cały seans. GiHun nie jest już takim niefrasobliwą, gapowatą i nieporadną życiowo ofiarą losu, która nie jest w stanie zadbać o nic i o nikogo w swoim życiu, łącznie z samym sobą i o najbliższych tj. córkę i matkę. Główna postać mężnieje, dojrzewa, widzimy w nim już całkowicie inną osobę - odpowiedzialną, odważną, gotową do poświęceń dla innych oraz co najważniejsze staje się idealistą, wierzy w ludzi i twierdzi, że warto o nich walczyć. Od razu przypomina mi się ostatnia scena kultowego "Siedem" z Freemanem i Pittem, gdzie postać grana przez Freemana odnosi się do twórczości Ernesta Hemingwaya mówiąc "Ernest Hemingway powiedział, że świat jest piękny i warto o niego walczyć. Zgadzam się z tą drugą częścią". Można powiedzieć, że stało się to życiowym credo GiHuna za co ja, humanista, go wspieram i szanuję i podoba mi się to.
Już abstrahując od tego, że jego postać jest trochę "rzucona w kąt", tak przez połowę sezonu. Mało się odzywa, nie jest aktywny, nie ma większego wpływu na nic, wygląda na zmarnowanego, zniechęconego i zdesperowanego. Nie wie co ma robić. Budzą się w nim najniższe instynkty zemsty, chęć zrzucenia winy na innych, poczucie głębokiej wewnętrznej porażki i przeczucie, że on sam jest temu winny. Wielu uważa to jako wadę, jednak ja myślę, że fabularnie to się broni. Nie wiem czy dodawanie mu jakiejś ponadludzkiej energii i siły po nieudanej rebeli w którą tak mocno wierzył broniłoby się w kontekście fabuły i konwencji. Tak od 4 odcinka GiHun zdaje się znaleźć sens życia i jest nastawiony na cel, cel idealistyczny, szlachetny i wtedy jego postać nabiera barw i mocy. Podobało mi się to i szczerze mówiąc nie chce mi się jego wątku za bardzo czepiać. Zdecydowanie jest zaletą kontynuacji.
Kolejnym mocnym punktem jest zdecydowanie postać kobiety z Korei Północnej, która zatrudnia się jako żołnierz w Squid Game. Nie ma większego poczucia sensu w życiu. Nie może znaleźć, pomimo wielu starań, swojej córki, którą zostawiła w Korei Północnej, gdy uciekała z armii. Jej postać, podobnie jak GiHuna, aktywizuje się i znajduje w życiu cel, gdy natrafia na pewnego mężczyznę, którego spotkała jeszcze w momencie, gdy pracowała w parku rozrywki jako różowy króliczek, który rozdawał lizaki dzieciom. Tam poznała jego córkę i dowiedziała się, że jest poważnie chora, koszty leczenia są ogromne i nie pokrywa je ubezpieczenie ani żaden fundusz. Kiedy widzi, że jej ojciec wziął udział w grach, zaczyna mu pomagać wydostać się stamtąd. Jeśli swojej córce już nie może pomóc, to przynajmniej chce wesprzeć i pomóc mu i jego dziecku. Przebija się z tego fajna i przyjemna energia. Twórcy chcą uwypuklać humanizm i przedstawiać go jako najwyższą i najważniejszą w życiu ideę i robią to całkiem dobrze. Trochę już wyprzedzając cały ten wątek, największym zwycięzcą tych gier na samym końcu staje się właśnie ten ojciec swojej chorej córki, co jest balsamem na serce, nagrodą i rekompensatą dla każdego wrażliwego widza, który musiał się wcześniej mierzyć z wszelką brutalnością, złem, bezwzględnością i zepsutą naturą jaka się uwalniała wśród uczestników, gdy zbliżali się coraz bliżej finału.
Szczerze mówiąc, można by to wszystko upchać jeszcze w sezonie 2, a w 3 zająć się na domykaniu wszystkich tych wątków, które są najciekawsze, ale w żaden sposób nie są rozwijane, co jest największą wadą i grzechem twórców i poprzez to widać, że sam antykapitalistyczny zamysł całego Squid Game przegrywa z chęcią wyciśnięcia jak największej ilości przychodów przez producentów. Szkoda. Przyjrzyjmy się temu bliżej.
O liderze gier nie dowiadujemy się dosłownie nic nowego. Skandal! Cały 2 sezon był skupiony mocno na nim, jego udziału w grach i relacji z protagonistą. W 3 sezonie nagle jest to dziwnie urwane. Pół roku czekałem, żeby dowiedzieć się o nim czegoś więcej i nic nie wiem. W poprzednim sezonie dowiadujemy się, że miał ciężarną żonę, poważnie chorą, prawdopodobnie lider wziął udział w grach, aby nazbierać na leczenie żony. Wszystko wskazuje na to, że w trakcie trwania gier żona zmarła. Pomimo, że lider wygrał główną nagrodę, niestety nie zdążył pomóc żonie. I co dalej? Nic. Kompletnie nic. Nie wiemy jak został liderem, co dokładnie nim kierowało, czy poczuł brak sensu w życiu i wizja przewodzenia i organizowania gier stała się jedynym powodem by dalej żyć? Dlaczego całkowicie odciął się od świata zewnętrznego i rodziny? Nic nie wiemy i się nie dowiemy przez dłuższy czas.
W zasadzie żadna inna postać nie jest jakoś specjalnie rozwinięta i nic nowego się o nich dowiadujemy. Źli bohaterowie pozostają źli, cyniczni i zimni emocjonalnie, dobrzy nadal starają się być moralni i szukać sposobu jak przeżyć bez przesadnego rozlewu krwi. Nie jest to zbyt możliwe, ale usiłują jak tylko mogą. W końcu zgodnie z prawami natury i doboru naturalnego, sami giną z rąk lepiej przystosowanych. Przewidywalne na wskroś.
O VIPach też nic się nie dowiadujemy. Kogo reprezentują, kim są. Wiemy tylko, że są bogaci, źli i zepsuci. No i mówią po angielsku z wyraźnym brytyjskim akcentem. Tyle o nich. W 1 sezonie to było usprawiedliwione, że mało się dowiadujemy o nich, bo jeszcze będzie czas na to w dalszych kontynuacjach. W S3 już w żadnym wypadku nie da rady tego zaakceptować i pobłażać takiemu zaniedbaniu. Jeśli oni mają być wcielonymi wadami, bolączkami i słabymi stronami kapitalizmu, to są tak mocno przerysowani, że zamiast krytyki, dostajemy jakiś rodzaj spłycenia i zlekceważenia tego poważnego tematu. W S1 jeszcze ok, ale gdy jest to kontynuowane w tej samej, albo nawet gorszej formie, zasługuje po prostu na krytykę.
Słynne śledztwo detektywa, który stał się już memem i pośmiewiskiem, chwilę trzyma w napięciu, ale w ostateczności całe zainteresowanie się rozłazi, rozmywa i topnieje. Też słabo są rozwinięte postacie. Co prawda dowiadujemy się coś o kapitanie Parku, ale nadal bez tego sięgnięcia w głąb. Jakieś powierzchowne informacje, które już można było się domyślić w poprzednim sezonie i samemu je sobie dopowiedzieć.
Same gry są w miarę w porządku z tym, że tracą na innowacyjności i pomysłowości. W S1 i S2 mogliśmy poznać fajne, ciekawe dziecinne zabawy nieznane do końca zachodniemu odbiorcy, a jeśli nawet były jakieś podobne, to my znamy je tylko w swoim własnym kodzie kulturowym i zobaczenie jak wygląda to w koreańskiej kulturze było czymś nowym i wciągającym. Gry w S3 nie mają tego czegoś. Czasem są przesadnie nastawione na bezsensowną przemoc i nadmiar krwi jak np. gra w chowanego. Brak oryginalności i pomysłowości. Nuda.
Poważnymi defektami są również dłużyzny, nikomu niepotrzebne rozmowy, które kompletnie nic nie wnoszą, brak elementów zaskoczenia czy zwrotów akcji jak w S1 gdy dowiadujemy się, że nasz ulubiony i sympatyczny dziadzio z nr. 001 którego śmierć była dla każdego chyba potężnym ciosem w serce, to cały spiritus movens tych upiornych rozgrywek. W S2 takim elementem, który się genialnie i świetnie mieścił w ramach całej logiki i przesłania Squid Game to bunt i rewolucja. Stłumiona przez system, rozegrana od środka, ale pełna napięcia, wzniosłych idei, słuszna i dynamiczna. W S3 nie ma czegoś takiego. To znaczy, gdyby ktoś chciał się uprzeć, to można na siłę uznać, że pojawia się taki element, ale w żaden sposób nie dorównuje i nie angażuje tak mocno jak te rzeczy o których wspomniałem wcześniej. No i ta końcówka, która dalej ma wodzić za nos i dawać złudne nadzieje. "Nie daliśmy wam nic nowego, musicie mieć nadzieję, że damy wam w kolejnych sezonach" takie odczytuje przesłanie od twórców.
Podsumowując sezon dość miałki, nijaki, pozbawiony pazura. Gdyby te odcinki były częścią S2 nie czepiałbym się aż tak. No ale to S3, naturalnym było, że my widzowie będziemy oczekiwać czegoś nowego, świeżego i będziemy chcieli otrzymać jak najwięcej nowych informacji. Podkreślając fakt, iż twórcy zapewniali, że S3 będzie tym ostatnim, to oczekiwania były ogromne. Teoretycznie może jest tym ostatnim, ale będą kontynuacje i ekspansje tego uniwersum w innych formatach i pod innymi nazwami, jednak wcześniejsze zapewnienia okazały się oszustwem. No cóż, szkoda.
5/10