Ehh...te stare seriale są niesamowite.. tylko jakoś tak przygnębia mnie fakt, że dziś takie produkcje by nie przeszły. Tzn. gang Karioki na pewno by nie wyglądał TAAK.
Wiecie o co mi chyba chodzi.. w tych filmach wszystko jest takie łagodniejsze jakby w innym duchu.. wręcz nierealne. Dziś jakby ktoś się tak zachowywał jak bohaterowie z Stawiam na Tolka Banana, Wakacje z Duchami, Podroż za jeden uśmiech to zostałby uznany za mięczaka albo cokolwiek.. no bo.. jak tutaj przedstawiają 12-14 latków a jaki wizerunek mają teraz? Stare produkcje powiedziałabym, że bardziej skupiają się na wnętrzu bohaterów, te nowe może też, ale robią to w wulgarniejszy sposób.
Nie wiem jak to wytłumaczyć.. te stare filmy są robione jakby oczami dziecka bez tego dorosłego zboczenia, że świat jest zły..
Raaany, jak ja bym chciała, żeby ludzie faktycznie tak się zachowywali jak w tych filmach..
Zupełnie inaczej przedstawiana jest przyjaźń, przywiązanie..
Ciekawi mnie czy tak naprawdę było czy jest to jednak ugrzecznione?
Zwróć uwagę na głos i sposób mówienia ludzi w jakichś starych reportażach radiowych. Takich z lat 70' i 60' Brzmi to zupełnie inaczej i nie chodzi o stronę techniczną. Ludzie mają w glosie jakąś taką melancholie i zamyślenie. Naprawdę spróbuj czegoś takiego poszukać w radiowej Jedynce albo na youtubie. Dotyczy to prawie wszystkich reportaży gdzie wypowiadają się osoby postronne, nie aktorzy i reporterzy.
Bo kiedyś ludzie mieli czas myśleć nad tym, co mówią, dziś tylko pęd i wyścig szczurów to i z ust cieknie głupota najczęściej :/
Masz rację, ale to pogląd ideologiczny, dodam inny - również ideologiczny - z ich sposobu mówienia wyzierała rezygnacja i beznadzieja.
A teraz przyczyna bardziej praktyczna: jest to wynikiem tego, że ludzie "słuchają RMF-u", czyli podświadomie przyjmują medialny styl mówienia - szybko, szybko, terkoczą jak karabin. Ten sam mechanizm działał też dawniej, za komuny, tylko że wtedy przejmowali z mediów specyficzne słownictwo i składnię.
z tym rmf masz racje , kurde wszyscy to sluchaja a ja za cholere nie moge, tak jak 7 ponad milionow debili oglada regularnie polskie telenowele , (dane stat.) ja za cholere nie trawie tego wspolczesnego gooowna , cos jest nie tak .......
Pisząc o rmfie w cudzysłowie, miałem na myśli nie tylko rmf, ale powszechny styl dziennikarski polegający na bardzo szybkim i histerycznym wygłaszaniu kwestii na antenie (wszelkie rekordy pod tym względem bije Marek Gładysz korespondent rmfu z Francji, który nie mówi tylko wrzeszczy).
Ale jeśli chodzi o sam rmf to ja już w drugim dniu pod pojawienia się stacji, jeszcze jako Radio Małopolska fun W STYCZNIU 1990, wiedziałem, że to goowno i nie mogłem się nadziwić, że inni to tak łykają. 10 piosenek puszczanych w kółko?
Słucham tylko i wyłącznie Trójki - nie jest to radio idealne, ale zdecydowanie lepsze od całej reszty. Bardzo wielu dziennikarzy tam, jak mówią to tak jakby mówili do drugiego człowieka, a nie mikrofonu.
i znowu sie zgadzam , a trojka to kiedys kiedys dawno temu to bylo najlepsze radio na swiecie,
Było "ugrzecznione", ale też chamstwa było znacznie mniej. Na przykład nie klęło się tyle. "Ku*wa" to była rzadkość, sygnalizowała coś niebywale ekstremalnego. A w towarzystwie dziewczyn to już w ogóle nie do pomyślenia. Nie dlatego, że ktoś za to karał. We własnym gronie byłoby się spalonym i uznanym za degenerata. Tak zachowywali się ludzie z marginesu. Dziś podobne wrażenie zrobiłoby chyba, gdyby ktoś dziewczynę obrzygał.
Jestem innego zdania. Np filmy i seriale dla widowni dorosłej kiedyś były tak samo a może bardziej wulgarne, dosłowne, epatujace golizną i frywolnoscia. Przytoczyć można seriale i filmy np "Ballada o Januszku", "Biała wizytówka", "Wakacje w Amsterdamie" i jeszcze by się sporo innych znalazło. Wtedy telewizja w tzw. prime time to pokazywała, a dziś trudno to sobie wyobrazić.
Tak, generalnie wydaje sie, ze bylo wiecej golizny, natomiast mniej wulgarnego jezyka w filmach:) Mowie o PRL lat 80.
No właśnie o to chodzi, że im bardziej życie realne się brutalizuje, tym w produkcjach tv coraz więcej dydaktyzmu - przez co wypadają wkurzająco sztucznie. Traktują widza jak głupka, "wypikując" każdy wulgaryzm i pilnując, by nie pokazać gołego tyłka - ale już obrzydliwe słowne nawalanki polityków wałkują bez końca, przez cały dzień - i to im jakoś nie przeszkadza :)
To były książki i filmy dla dzieci/młodzieży - więc nie mogły epatować wulgaryzmem i przemocą.
A druga sprawa jest taka, że i dzieciaki były wtedy inne - mniej asertywne i bezczelne, miały więcej szacunku do starszych.
Dzisiejsze produkcje tego rodzaju są w stosunku do rzeczywistości jeszcze bardziej "ugrzecznione", a te stare przynajmniej nie traktowały młodego widza jak idioty.
Postacie nie są ugrzecznione. Tak było.
Widać to bardzo dobrze w scenie bójki Tolka Banana ze złodziejem samochodów.
Ludzie wtedy nawet bili się w taki sam sposób, a reszta stała i patrzyła.
To było zupełnie inne pokolenie - 20 lat po zakończeniu wojny. To był ten jeszcze ten czas gdzie ludzie mieli dość agresji i liczyli na to, że może być tylko lepiej i lepiej.
Pozdrawiam.
Właśnie obejrzałem serial po raz pierwszy - bardzo dobry, uwielbiam te klimaty lat 70-tych. Dzisiaj taki serial by nie powstał, bo mamy inne czasy, najwyżej jako kopia kopii, ale zabrakło by temu ducha.
Dlaczego dzisiaj świat młodzieży tak nie wygląda? Nie wiem, ale w tym filmie to trochę jakby ta młodzież miała przedłużone dzieciństwo i duch zabawy, przygody był im cały czas obecny. Dzisiaj czasy są inne, młodzież spędza czas nie na podwórku, a w internecie, więzy koleżeńskie nie są tak mocne jak kiedyś, ludzi rozprasza zbyt dużo rzeczy. Dawniej ludzie nie mieli dużego wyboru, więc musieli być pomysłowi, by zapełnic sobie czas. W pojedynkę było nudno. Dzisiaj wystarczy odpalić grę, włączyć internet, smartfona i ludzie siedzą samotnie w domu przed komputerem. Znikła u ludzi ta prostota w urządzaniu sobie czasu. Dlatego te filmy ogląda się z nostalgią mając świadomość, że te czasy prędko nie wrócą.
Dlaczego dziś świat tak nie wygląda? Bo ogarnęła nas anglosaska cywilizacja śmierci. Wszystkie ich filmy kręcą się wokół zabijania. Nawet te dla dzieci. Na razie jest to zabijanie stworów i robotów, ale już przyzwyczaja młody umysł do oglądania śmierci ludzi. Wtedy było inaczej. Wiem co mówię, bo wychowałem się w PRLu. Ludzie byli spokojniejsi, lepiej się do siebie odnosili. Być może wpływ na to miał fakt, że większość jeszcze pamiętała wojnę. Mieli dość przemocy. Dziś przemoc znowu zaczyna fascynować.
Z jednej strony masz rację, to wszystko jest bardzo smutne i tak dalej, szczególnie jeśli mamy tą inną perspektywę. Ale z drugiej strony trzeba na to [co się dzieje] popatrzeć szerzej, jako jakiś potrzebny etap rozwoju ludzkości. Nie ma co oddzielać kamienia od skały, nawet jeśli ten kamień to jedyne co widzimy. Wszystko na tym świecie przechodzi przez procesy rozwoju, rózne etapy i tylko z szerszej perspektywy możemy zobaczyć całość, dokąd to wszystko zmierza. Patrząc jedynie na fragment, na jakiś wycinek, możemy się jednak poczuć zagubieni.
W kontekście serialu warto również zauważyć, że wtedy świat dzieci i młodzieży był wyraźnie oddzielony od świata dorosłych. Młodzi mieli swój własny świat, który dzisiejszym widzom może się wydawać dziwny i wydumany. Dziś te granice się zacierają. Rodzice chcą być kumplami swoich dzieci, traktują ich jak małych dorosłych i oczekują, że będą się zachowywali jak dorośli. A dzieci to dzieci, nie mali dorośli. Z dorosłości przejmą jedynie najgorsze cechy. Jednocześnie dorośli sami stają się coraz bardziej infantylni. W pewnym sensie to powrót do czasów średniowiecza, a zwłaszcza antycznych. Możliwość przeżywania okresu dzieciństwa był ważną zdobyczą współczesnej cywilizacji.
To jest jedna perspektywa, na pewno zgadzam się z tym przeżywaniem dzieciństwa jako dzieciństwa. Myślę, że wpływ internetu i obcowanie z różnymi treściami, ma spory wpływ na to co piszesz. Z mojej obserwacji wynika, że dawniej młodzież dłużej zachowywała pewną niewinność, a dzisiaj zbyt szybko dorośleje, choć niekoniecznie w tym pozytywnym sensie.
Ale jest też druga strona medalu. W każdym z nas pozostaje coś z dziecka i nie łączyłbym tego z infantylnością, ale np. z zdolnością przeżywania pewnych rzeczy na nowo, cieszenia się nimi, jakby to był pierwszy raz. Albo po prostu czystość umysłu czy serca ("Musicie stać się jak dzieci nim wejdziecie...") Albo zwyczajna otwartość na nowe doświadczenia, na życie jako takie.. Również zaufanie. Osoba dorosła nosi często zbyt duży bagaż jakichś negatywnych doświadczeń, które uformowały jego osobowość czy podejście do świata.
We wszystkim są więc pozytywy i negatywy, zarówno w dziecinności, jak i dorosłości.
Mnie akurat świat tych dzieci przedstawiony w tym filmie wcale nie jest odległy, raczej powiedziałbym, że często taka rzeczywistość jest mi bliższa niż niejednego dorosłego.
Różne bariery, które dzielą te dwa świata, szczególnie mam na mysli świat dorosłego od świata dziecka, są ostatecznie w naszych umysłach, niekiedy w przywiązaniu do określonych wzorców zachowania, w zbytnim utożsamieniu się z rolą, którą "gramy" w tym świecie, lecz która nas w żaden sposób nie definiuje, nie ogranicza, a jest tylko pewną konwencją.
Czasem więc jako dorośli stajemy się infantylni kurczowo trzymając się tych wyuczonych ról, zapominając, że one stanowią tylko formę gry społecznej, pewnej konwencji, która jest umowna, relatywna. Nie jest nigdy czymś absolutnym, ostatecznym. Zbytnie przywiązanie do tego powoduje utratę więzi z tą częścią nas, która będąc dużo bardziej pierwotna i wolna od owych wyuczonych konwencji, nie podlega żadnym definicjom i wymyka się nadanym przez społeczeńśtwo ramom. Dzieci, szczególnie małe, nie będąc jeszcze tak zależne od tych uwarunkowań społecznych, mają z tą rzeczywistością głębszy kontakt. I to własnie tej rzeczywistości jako dorośli możemy się od nich uczyć i spotkać się z tym dzieckiem nie jako "dorosły-dziecko", a jako dwie żywe istoty, których więcej łączy niż dzieli :)
To taka inna perspektywa na to wszystko.
"młodzież dłużej zachowywała pewną niewinność, a dzisiaj zbyt szybko dorośleje, choć niekoniecznie w tym pozytywnym sensie." To właśnie miałem na myśli. Przejmują od dorosłych negatywne cechy związane z dorosłością, ale już nie takie jak np. samodzielność czy odpowiedzialność. Dzisiejszemu widzowi bohaterowie serialu mogą wydawać się dziecinni, ale to oni dawali sobie radę sami, nie dzisiejsze "płatki śniegu". Takie już było to dawne pokolenie z kluczem na szyi. Musiało nie tylko samo zorganizować sobie wolny czas, bez smartfonów, komputera, a najczęściej i bez telewizji, ale i najpilniejsze potrzeby bytowe - przygotować sobie posiłek, posprzątać, odrobić lekcje. Dzisiejsi młodzi nawet butów nie sprzątną z korytarza, nie mówiąc o samodzielnym zrobieniu sobie herbaty.
Tak, ale z drugiej strony młode pokolenie jest skutkiem takiego, a nie innego systemu, wychowania, kultury, innymi słowy - uwarunkowania społecznego. To, że tacy są jest niejako niezależne od nich samych, są produktem czasów.
Oczywiście są też inne faktory, kto ma jakie predyspozycje od urodzenia, itp, ale ogólnie to jak nas kształtuje społeczeństwo, a więc (rodzina, szkoła, rówiesnicy, telewizja, internet, etc.) ma - co oczywiste - bardzo istotny wpływ na to kim jako osoba się stajemy.
Gdybym ja czy ty urodził sie w tych czasach, być może byłbym nie lepszy, a może i gorszy. Temu pokoleniu nalezy się zrozumienie i empatia z jednej strony, z drugiej (bo wszystko dla równowagi ma dwie strony) jeśli mamy na to wpływ (np. jesteśmy rodzicem, nauczycielem, etc.) powinniśmy wskazywać im drogę ku lepszemu życiu, wartościom, co oczywiście nie jest łatwe. Znalezienie równowagi między akceptacją, a dążeniem do zmiany. Żadna skrajność nie jest dobra.
No i jeszcze powtórzę się, choć nieco innymi słowami. Nie ma co patrzeć na drugiego człowieka tylko pod kątem jego "ogarnięcia społecznego", bo często takie patrzenie jest płytkie, nalezy w kimś widzieć coś więcej, wtedy on sam zaczyna patrzeć na siebie inaczej. Krótko mówiąc, można wiązać sobie buty i robić herbatę i mase innych rzeczy samodzielnie, ale dalej są to dość podstawowe umiejętności społeczne, które nie określają jakimi jesteśmy ludźmi.
Człowiek jest często konglomeratem różnych aspektów, cech, jakości, i każdy może mieć jedne aspekty siebie wykształcone bardziej niż inne, w czymś nas przewyższać, a w czymś innym odwrotnie. Nie wszystko dostrzegamy w kimś od razu, niektórych rzeczy nie jeteśmy w stanie dostrzeć. Nie patrzmy więc na kogoś przez pryzmat jednego aspektu, starajmy się dostrzeć w nim całość i to, że każdy aspekt ma szansę sie odpowiednio rozwinąć, wykształcić, i dla jednej osoby może coś być łatwiejsze, a dla innej trudniejsze.
Dobra nowina jest taka, że każdy komputer, choć ma zainstalowane różne programy, to te programy można zastąpić innymi, lepszymi.
W tym wypadku kluczowa jest zmiana środowiska, otoczenia, tego co ma na nas największy wpływ, bo to nas kształtuje. Często bowiem jest tak, że dopóki człowiek nie wykształci w sobie pewnej indywidualności, on przejmuje wzorce z otoczenia niejako w całości, poglądy, pragnienia i myśli, etc. Potem zaczyna się z tym utożsamiać, etc.
Rozwój danego aspektu staje się kompletny, dojrzały, kiedy zaczyna przynosić owoce nie tylko nam, ale również innym. I to jest ogólny kierunek.
Coraz częściej przyznaję rację temu powiedzeniu, że "trudne czasy tworzą silnych ludzi, silni ludzie tworzą dobre czasy, dobre czasy tworzą słabych ludzi, a słabi ludzie tworzą trudne czasy". :) Dziękuję za rozmowę i pozdrawiam.