Których odcinków nie lubicie .Ja osobiscie nie lubię odcinków z indianami słabe i durne jak Czak wychodzi z ciała
Drugie to jak Walker jest w śpiączce i dają urywki poprzednich odcinków w wspomnieniach po prostu nudne.
Mi osobiście, w przeszłości najbardziej nie podobały się odcinki z Haysem Cooperem, czyli, te które mają miejsce w XIX wieku. Zawsze je odpuszczałem. W tym roku obejrzałem odpowiednio odcinek 6 i 7 sezonu 6 - "Last of a Breed" - "Ostatni prawy" i trochę się zreflektowałem, ale żeby zmienić całkiem zdanie, musiałbym ponownie obejrzeć wszystkie odcinki, które odsyłają widza do XIX wieku.
Dla mnie Strażnik jest dobrym filmem, ze względu na wartości moralne, które twórcy chcieli przekazać odbiorcom. Nie występuje tam polityczna poprawność. W stanie Teksas obowiązuje twarde prawo naturalne z dostępem do broni dla obywateli, karą śmierci dla morderców i pełnym prawem własności nad rzeczą czy nieruchomością. Dla konserwatywnego odbiorcy te czynniki występujące w filmie mają duże znaczenie.
Dlatego nie wskażę odcinków, których nie lubię, ale te które osobiście uważam za słabsze od pozostałych.
Pisząc od końca i wymieniając cztery sezony:
sezon IX: odcinek 21 "Blood diamonds" - ze względu na to, że akcja ma miejsce podczas snu Alex - żony Cordella
sezon VIII: odcinek 15 "Thunderhawk" - ze względu na to, że tytułowa broń, występująca w odcinku jest kompletnie dla mnie nierealistyczna, wręcz fikcyjna
sezon VII: odcinek 9 "Paradaise Trail" - epizod z Haysem Cooperem - XIX wiek
sezon VI: odcinek 8 "Brainchild" - w epizodzie występuje chłopak z nadprzyrodzonymi zdolnościami, w jednej ze scen obezwładnia "swoimi myślami" przestępcę, który obrabia ludzi wypłacających pieniądze z bankomatów.
mnie najbardziej denerwowały te "lekko" kościelne... takie "chrystusowanie" w serialu akcji nie leżało mi kompletnie.
odcinki, gdzie Norris grał podwójną rolę (Walkera i Coopera) też nie zawsze mi leżały
najbardziej w nich mnie wkurza, że pokręcili życiorys Hayesa Coopera
najpierw pokazali (w odcinku Flashback), że zginął z rąk bandytów kradnących złoto, a potem - w odcinku finałowym serialu - że jednak się ożenił, miał dziecko i został szeryfem.
w międzyczasie (w odcinku Rajski szlak) jechał sobie przez prerię i dołączył do mormonów, którzy wędrowali w poszukiwaniu nowego miejsca na ziemi
choć jedna historia z tego odcinka mi się podoba, a mianowicie historia odgrywana przez Gilyarda jako uwolnionego niewolnika-lekarza, który też dołącza do mormonów, i ta scena, w której obezwładnia bandytę proszącego o znieczulenie -
poza tym chyba nie mam takich, których nie lubię - choć np. wiem, że w niektórych przypadkach napisałabym scenariusz jeszcze raz, bo niektórych elementów było, jak dla mnie za mało XD
Zadbałabym bardziej o szczegóły - jeśli kojarzysz odcinek Days past, to wiesz, że narzeczona Walkera zginęła w 1986 roku, jakieś 11 lat przed akcją odcinka, a w reminiscencjach Walker wygląda dokładnie tak samo (ta sama fryzura, broda, itp.), jak 11 lat później, jakby przez całe 11 lat miał te 44 lata...
Z pewnością trochę inaczej poprowadziłabym historię Victora La'Rue. On był chyba najlepiej zagranym psychopatą w całym serialu i bardzo mi się podobały te odcinki (pierwszy najlepszy!), ale... rozszerzyłabym całą tę historię. W drugim odcinku (zrobiłabym ten odcinek podwójnym) Walker ukrywa Alex na ranczo po tym, jak La'Rue wprowadza się do mieszkania obok jej apartamentu. W międzyczasie szefowie wyłączają go ze sprawy, bo zaangażował się prywatnie. Poszłabym tu kawałek dalej i pokazałabym trochę romansu pomiędzy Walkerem i Alex - zresztą i tak to było już po spływie z odcinka Whitewater, więc byłaby logiczna kolejność. Z pewnością też nie zabiłabym postaci La'Rue w sądzie ot tak, po wyłamaniu drzwi. Ja bym jeszcze drania ocaliła na jeden odcinek ^^ bo - jak wspomniałam - psychopatą był genialnym.
I na pewno nie odsunęłabym Trivette'a do partnerowania żółtodziobom. :) Strasznie mnie to denerwowało - uwielbiam tę postać i napisałabym Trivette'owi trochę lepsze i ciekawsze sceny w ostatnim sezonie. Zaniedbali jego postać przez najpierw poznanie go z Ericą, potem ją schowali, a następnie rok później pojawiła się nie wiadomo skąd. W ogóle nie zrobili z nią nic, poza tym, że się pojawiła, schowała i pojawiła znowu.
to tak ogólnie tylko spisane :)
Mnie trochę denerwowalo powtarzalność aktorow po kilka razy w serialu np Marshall Teague ( przyjaciel Norrisa rozumiem ale żeby aż 9 razy w serialu był ) jak by w Hollowood innych aktorów nie było .
I strzelanie Walkera do gościa z kilku metrów 1 strzałem .
no, rozumiem - oni są bardzo bliskimi przyjaciółmi, więc mnie nie dziwi, że Marshall się pojawiał 9 razy w sumie w 6 odcinkach (niektóre były podwójne, stąd 9).
Szkoda, że za każdym razem grał jakiegoś drania. W filmie "The Cutter" zagrał - na przykład - dobrego glinę. Nie mógł w Strażniku raz dobrego zagrać...
podobnie zresztą wracał Sam Jones - był 2 razy,
Wayne Peree - 4 razy, z czego 3 razy grał Victora LaRue.
co do umiejętności strzeleckich Walkera - mnie one denerwowały o wiele mniej, jak jego umiejętności dedukcji. Uważam, że jeśli policjant nie umie strzelać, to jest źle... ^^ więc tu - powiedzmy - prawie wszystko się zgadzało,
choć wiem do czego pijesz - był "zbyt idealny" ^^
natomiast z niego nie był ani Columbo ani Kojak, a już na pewno nie Sherlock, a mimo to im bliżej końca serialu tym bardziej kreowali tę postać na właśnie takiego "wszystkowiedzącego"
Zdecydowanie wolałam Walkera "rozrabiakę", który niezbyt słucha rozkazów i przywozi więźniów na koniu po długim pościgu niż Walkera "omnibusa" z ostatnich odcinków, który na dodatek przeżywa jakieś dziwne spotkania trzeciego stopnia z aniołami...
to mi pasowało najmniej