Gdyby się dało dać ocenę 11/10, czwarty sezon Sukcesji byłby jedynym dziełem kinematografii któremu bym taką wręczył.
To ile ten serial przekazuje między wierszami, nie mówiąc widzowi o większości rzeczy i niuansów wprost, to ile daje treści do analizy, błyskotliwy i absolutnie przegenialny scenariusz, nieprzewidywalność a przy tym paradoksalnie - mierząc miarą współczesnego kina - realizm i człowieczeństwo w zachowaniach bohaterów, świetna reżyseria, wspaniałe zdjęcia, oraz jako wisieńka na torcie rewelacyjnie skomponowana muzyka i światowej klasy aktorstwo.
Jesse Armstrong to wszystko dał nam w pierwszych 3 sezonach. W czwartym wspiął się jeszcze wyżej. Nie tylko wznosząc się na sam szczyt, ale sięgając wysoko ponad nim, zebrał wszystko co zaserwował nam wcześniej i podniósł to do potęgi trzeciej, dając przy tym widzom idealne zwieńczenie