Jax w tym serialu jest bohaterem niejednoznacznym. Ma w sobie cechy kilku osób. Niby bezwględny, nikogo się nie boi, każdy kto mu się narazi może marnie skończyć, z drugiej strony ma w sobie wyrzuty sumienia, chce się zmienić, lecz nie może, był rownież kochającym ojcem. Z innej strony również mozna go uznać za tchórza, ponieważ przez długi czas nie potrafi sie sprzeciwić Clay;owi. Był zdolny do wszystkiego, aby uwolnić sie od bagna, w którym umieścił go Clay. Kochał swój klub. Nie był tak głupi jak jego ojciec. Przez cały czas uwaznie dobierał swoje słowa i czyny. Przez to w końcu zrobił to czego pragnął od zawsze. Wytrwałość w końcu mu została wynagrodzona. Może być go żal, że skończył jako uciekinier i wyrzutek. Nie chciał zaakceptować w sobie, że był urodzonym mordercą.
Strasznie ciężka postać jak dla mnie. Raz się go kocha, a raz nienawidzi. Powiedziałbym więcej, skończyłeś w ogóle serial? Nie chcę spoilerować. Jax w ostatnich sezonach, szczególnie w ostatnim jest już bohaterem jednostronnym - strasznie negatywnym.
O tak, dokładnie. Większość morderstw z ostatnich sezonów mogłoby w ogóle nie mieć miejsca w serialu. Serial się dłużył, a postacie niestety trzeba uśmiercać w tego typu produkcjach, szkoda tylko, że tak się to odbiło na Jax'ie.
Może nie tyle, co chciał zabijać, ale nie widział innego rozwiązania. Zabijanie było dla niego po prostu czymś... banalnym.
Można stwierdzić, że był momentami gorszy nawet od Clay'a. Chociaż dla dzieci nie chciał takiego losu. W ostatnich scenach serialu zabijał już otwarcie przy cywilach. To mogło pokazać jego całkowite zepsucie moralne. Na niczym mu już nie zależalo. Może śmierć jego żony to spowodowała. chociaż ostatnie chwile razem nie należaly do pozytywnych, to jednak byla matką dla jego dzieci.
Zdecydowanie śmierci najbliższych tak na niego wpłynęły. Już od 5 sezonu, to jak potraktował policjanta odpowiedzialnego za śmierć Opie'go w więzieniu, wtedy zaczęła się w nim gotować ta złość, zacząłem się naprawdę bać tej postaci. Uśmiercenie Unsera kompletnie zbędne, bo nie dość, że głupie (jestem Jax i jedyne co potrafię to zabijać), to na koniec serialu nie miało to większego znaczenia, a jego postać trochę zanikła poprzez wydłużanie serialu. Gemma, cóż - dostała za swoje, strasznie smutny moment, w końcu to jego matka. Jeżeli chodzi o zakończenie, to mi się bardzo podobało, dobra rekompensata za masę nielogicznych i głupich rozwiązań w ostatnich chwilach serialu. Wszystkie wątki zakończone (szkoda, że w taki a nie inny sposób...), Jax nie żyje, nie mogliby go oszczędzić, w końcu to bandyta zasługujący na śmierć, a w końcu Hamlet też zginął.
Opie prawie, że zabił Claya, później zamazali mu tatuaże, a zginął poprzez strzał w krtań, moim zdaniem było to wystarczająco dla Clay'a. Rozumiem, był zdrajcą i zabił JT, ale w końcu to jego przybrany ojciec. Jakby Jax wyżył się na nim tak jak to zrobił na rzekomym mordercy Tary (chińczyku), to byłoby mocno przesadzone.
Chyba zabrali przykład z Boardwalk Empire w tym przypadku. Obaj giną choć w rózny sposób to jednak w tragiczny.
Polemizowałbym z jego dobrą stroną.Od zawsze był krzykliwym s#$%wysynem. Taki Clay był nieporównywalnie lepszym przywódcą i lepszym człowiekiem. Zamieszanie przy listach i napadach nie umywa się do zbędnej wojny z Chińczykami, wycofanie się z interesu kartelu po wybiciu Lobo i stratach jakie poniósł klub to kpina, Śmierć Jurego była bardziej bezwględna i głupia niż zabicie Donny, i tak dalej.