PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=89546}

Sześć stóp pod ziemią

Six Feet Under
2001 - 2005
7,9 39 tys. ocen
7,9 10 1 39085
8,7 14 krytyków
Sześć stóp pod ziemią
powrót do forum serialu Sześć stóp pod ziemią

SPOILER :D

ocenił(a) serial na 10

Obejrzalam wszystkie serie jednym tchem i powiem tyle - zakochalam sie w tym! mam tyle emocji... najbardziej wkurzyl mnie Nate :D on jest jakis niepociumany, taki..... o fuck, brak slow! momentami mam wrazenie ze caly czas byl wyystawiany na proby przez "boga" i nigdy nie wyciagnal zadnych wnioskow, az "bog" stracil cierpliwosc :D najpierw zaczal straszyc Lise ze odejdzie to ona umarla, potem jak zdradzil Brende to dostal ataku- nic sie nie nauczyl - wyskoczyl do niej z tekstem ze odchodzi od niej i zostawia ja z nienarodzonym dzieckiem to umarl :D w pewien sposob to jest smieszne, tragicznie smieszne, on jest zalosny!!!!!!!! szkoda tylko tych dzieci. sorry ze tak chaotycznie ale pisze pod wplywem impulsu! po prostu jak mozna byc tak niezdecydowanym. nie byl jakims nastolatkiem, a zachowywal sie gorzej! sorry, ale jak sie podejmujesz czegos(i podkreslam to - sam - nikt cie cie do tego nie zmusza, malo tego, mowi zastanow sie czy na pewno chcesz) a pozniej sie z tego wykreca to dla mnie jest totalnym dupkiem!!!!!

mmb_s88

Ja np. Nate'a uważam za swoją ulubioną postać z całej serii. Nie chodzi tylko o miażdżące aktorstwo Petera, ale głównie o rozpisanie postaci. Nate ewoluuje od samego początku do samego końca. Twórcy jego postacią pokazali, że człowiek z biegiem lat nie zawsze zmienia się na lepsze (jak to miało się np. w przypadku Brendy). Z początku był chyba najnormalniejszą osobą w całym serialu, pod koniec: każdy wie.

ocenił(a) serial na 10
Wojtky

masz 100 % racji. a co do ulubionej postaci to w moim przypadku jest nia Claire. na poczatku wkurzala mnie tragicznie, ale z czasem ja pokochalam. przede wszystkim przypomina mi strasznie mnie sama jak bylam jeszcze mloda :D z tym angazowaniem sie w czyjes problemy itp....

mmb_s88

Na początku myślałem, że Nate będzie taką płaską postacią. Taki trochę w typie rycerza albo kowboja, którzy walczą o sprawiedliwość i dobro. Jednak im dalej w serialu tym bardziej ta postać staje się chaotyczna. Wkurza nas momentami właśnie dlatego, że jest taka prawdziwa, że nie jest kolejną jedno wymiarową postacią, której moglibyśmy się uczepić jako tej czystej i kryształowej. Ogólnie chciał dobrze, ale za bardzo mu to nie wychodziło. Zagubiony, niepotrafiący się zdecydować, szarpiący się z życiem. I tak jak pisze Wojtky, z postaci najnormalniejszej, tej której się zawsze kibicuje staje się jakimś nie wiedzącym czego chce dupkiem. Wtedy kiedy on się starał, chciał żeby było dobrze to wtedy inni go zawodzili. Na końcu to on sieje zamęt, podczas gdy ci inni właśnie dojrzeli do swoich ról. Zauważyliście ten odwracający się kontrast?

użytkownik usunięty
necronaut

I dobrze, że nie był takim pedałkiem jak Jack w "Lostach".

ocenił(a) serial na 10
mmb_s88

mmb_s88: sam wątek odejścia Nate'a od Brendy jest dużo głębszy niż tylko " zostawić kogoś z nienarodzonym dzieckiem". Jak dla mnie decyzja Nate'a jest w pełni racjonalna. On po raz pierwszy w całości serialu jest szczęśliwy, pogodzony ze swoimi przemyśleniami i dążeniami - a płaskie zostanie z kobietą tylko i wylącznie dlatego że jest w ciąży to byłoby bardzo kiepskie wyjście.

ocenił(a) serial na 10
grzybciu

po czesci masz racje, ale z drugiej strony - biorac pod uwage jego totalne niezdecydowanie to kto wie jakby sie to potoczylo gdyby nie umarl i zyl tak jak wybral? nie zdziwilabym sie jakby to byla kolejna decyzja pod wplywem impulsu i znowu kombinowalby jak sie z tego wyplatac. ja to bardziej odebralam jako ucieczke od problemow! troszke jak niedojrzaly szczeniak. byl strach ze dziecko urodzi sie chore, stresy z brenda i poszedl w ramiona kobiety ktora dawala mu spokoj....tylko na jak dlugo. w kazdym zwiazku pojawiaja sie stresy. nie ma tak ze zawsze bedzie kolorowo. jak mozna spierniczac przy pierwszym lepszym problemie. jestem w zwiazku od 5 lat(mieszkamy razem) i naprawde bywa ciezko, bywa tez pieknie - na zmiane. ja rozumiem raz postawic wszystko na jedna karte - mozna wtedy tego kogos nawet podziwiac za odwage itp, ale niestety - jezeli zdarza sie to czesciej to takiej osoby nie traktuje sie powaznie. tak jak z dzieckiem - oklamie rodzica iles tam razy z rzedu ze sie zle czuje po to zeby nie isc do szkoly, a potem kiedy naprawde bedzie zle sie czul mama kaze mu isc, bo juz niewierzy w choroby i widzi w tym przekret. moze glupie porownanie, ale takie mi przyszlo do glowy :D no a po za tym - zwiazek brendy i nate nie opieral sie na wpadce tylko dojrzeli do tej decyzji by sie pobrac (do tego mieli swoje lata i przejscia)wiec nie do konca mozna to tak sobie tlumaczyc... napisalam tak w skrocie, ze " zostawić kogoś z nienarodzonym dzieckiem", wiecej maialam na mysli, a ze len jestem to tylko moja wina :D
sorry za chaotyzm - mam nadzieje ze cos mniej wiecej zrozumiecie i dzieki za dyskusje :D pozdro dla fanow

ocenił(a) serial na 10
mmb_s88

no proszę - nie spodziewałam się, że na odbiór tego typu zachowań wpływ mają własne doświadczenia. Miałam wrażenie, że on odchodzi za długo, za późno i w samo małżenstwo też bardziej wdepnęli niż podjęli świadomą decyzję. Genialnie to pokazywały dla mnie sceny w których pokazywano stosunek Brendy do córki Mata. I samej tej dziewczynki ostro zagubionej między dwoma silnymi, ciągle kłócącymi się osobowościami (nie pamiętam ani jednej sceny gdy zostali już małżeństwem w której byliby szczęśliwi, a sam ślub też za fajny nie był) - z perpektywy osoby która przez to przeszła zarówno jako małe dziecko, jak i teraz jako dorosły z małym dzieckiem uważam że zawsze lepiej dwoje szczęśliwych osobno niż dwoje nieszczęśliwych razem - ale zdecydowanie rozumeim również Twój punkt myślenia :)

ocenił(a) serial na 9
grzybciu

Zakończyłam oglądanie serialu. W tym temacie mogę powiedzieć, że Nate był dla mnie człowiekiem, który wybierał łatwiejszą drogę... Może nie zawsze, ale w większości wypadków.