To bardzo dobry serial dla ludzi pragnących samodzielnie kształtować swój światopogląd. Jeżeli natomiast ktoś po wielu, wielu latach wciąż nie lubi szpinaku będzie wielokrotnie zniesmaczony próbami karmienia tymże. Nie jestem naziolem, antysemitą, homofobem i cyklistą a moje lewicowe skłonności sprzyjają sympatii do wszelkich ludzkich wyborów, to tu zwyczajne zrównanie stosunków homo i hetero nie ma większego sensu bo to nie jest prawda. Duża część populacji jest homoseksualna i nic nikomu do tego bo oni tacy są. Tym nie mniej w naszej kulturze życie niesie wiele wartości niedostępnych homoseksualistom dlatego twierdzenie, że ono jest takie same jak życie hetero jest fałszywe. Oni indywidualnie mogą być o wiele bardziej wartościowymi ludźmi od niejednego heteroseksualnego degenerata ale ich życie nie jest pełne w aspekcie naszych ram kulturowych. Przywołam tylko pojęcia wdowiec, rozwodnik i brak nazwy dla osoby która utraciła dziecko. Natomiast pytanie jak naprawdę żyć przed spotkaniem bliskich w domu pogrzebowym na TWOIM pogrzebie musi sobie zadać każdy po obejrzeniu serialu, który nie jest składanką epizodów. Naprawdę wartościowy serial.
Dla mnie to jest arcydzieło. Zwłaszcza po ostatnim odcinku. Wiele seriali które kochałam zawiodły mnie na koniec, a to jest pierwszy serial gdzie ta końcówka nie dość, że nie zwiodła to oczarowała do potęgi, Nie sądziłam, oglądając sezony, że to będzie TEN serial ale skończyłam go oglądać ponad dwa miesiące temu i dalej o nim rozmyślam, w ogóle zastanawiam sie co teraz, czy jeszcze coś mnie tak zachwyci? Ten spokój serialu, aktorzy-każdy na swoim miejscu-nie wyobrażam sobie innych aktorów,role na zamówienie. Doceniam też brak tabu, wszystkie kontrowersyjne tematy były pokazane bez ogródek. I ta niezwykła rodzina, jednak przez całość serialu trzymają się razem. Może nie każdemu się spodoba ale mnie zaspokoił w 100% a wcale się na to nie zanosiło, nie było to oczywiste jeszcze w trakcie serialu, dopiero w ost]tanim sezonie dotarło do mnie, że ta super przygoda dobiega końca, że oglądam arcydzieło. Polubiłam go od pierwszego odcinka ale miłość przyszła później. Oglądałam go powolnie, nie na wdechu i w emocjach akurat w tamtym czasie byłam w wirze Lostów, kończyłam Gotowe, Breaking Bad, Dextera a tu się rozkoszowałam jednym odcinkiem wieczorem na wyciszenie. I takiego zakończenia nie ma żaden serial jaki oglądałam, te emocje, poruszenie na kilka dni, bardzo z klasą zakończone i z szacunkiem dla widza bo np zakończenie Gotowych to wręcz w mojej opini jakiś policzek po tylu latach bycia wierną... Zakończenie zdecydowało, że to serial mojego życia. Ciekawe czy kiedyś obejrze coś tak niezwykłego....
Nie mogę kwestionować Twojej opinii gdyż w większości podzielam Twoje zdanie dotyczące aktorów, kontrowersyjnych tematów i sposobu ich prezentacji. Nie jestem miłośnikiem seriali i najczęściej odpadam po pierwszym sezonie. Tych które Ty wymieniłaś nie dotykałem. Dlatego może nie mam odniesienia. Ja śledziłem Dochodzenie, Wallandera, pierwszy sezon Hausa i kilka innych, których tytułów nie pamiętam. Sześć stóp ma inny charakter i wyróżnia się tym właśnie, że nie rosnące napięcie ma znaczenie tylko odniesienie do ludzkich postaw i zachowań. Arcydzieło dla mnie byłoby być może wtedy, gdybym był znacznie młodszy. Ale rozumiem tych co cenią ten serial wyżej. Pozdrawiam.
Myślę sobie, że to pierwsze zdanie, że to nie jest arcydzieło jest stwierdzeniem na przekór. Taki intelektualny przekór.
Bo mam w głowie definicję arcydzieła, gdzie jest ono dziełem kultury wyróżniającym się na tle innych dzieł lub czymś doskonałym w swoim gatunku, czymś co ciężko zapomnieć, coś, co nie jest, a staje się w procesie percepcji widza - i raczej nie everymana. Coś, co porusza, skłania do przemyśleń i zazwyczaj nie jest zgodne z wszech obecnym paradygmatem.
Opierając się zatem na definicji, a jednocześnie czytając, co napisałeś, myślę, że chcąc - nie chcąc nazwałeś SFU arcydziełem.
Ja bym tak zrobiła.
Długo myślałem czy naruszyć Twoje wartości i swoiste uniesienie. Masz do nich prawo ale wysoki poziom dyskursu jaki narzuciłaś wymaga ode mnie intelektualnej szczerości. Serial rządzi się swoimi prawami ale wciąż pozostaje kategorią filmu. Film to obraz który ma przemawiać, wzruszać, inspirować, intrygować lub irytować. Dialogi filmowe powinny być tylko koniecznym uzupełnieniem obrazu dla podkreślenia znaczenia samego obrazu. W SFU arcydziełem jest scenariusz, są wspaniałe role i dobra reżyseria. Dla mnie to mało abym całość nazwał arcydziełem. Stąd nazwałem to dzieło bardzo dobrym i wartościowy serialem. Pozdrawiam.
Nie chciałam Ci niczego narzucać. Wdałam się w dyskusję, mając taką potrzebę, może niesłusznie - ale zgodnie z odczuciami. Napisałeś wcześniej, że Twoja ocena serialu jako nie-arcydzieła może być efektem Twojego wieku. Mi wtedy przyszło na myśl (wiem, że to niekoniecznie musi mieć wiele wspólnego), że jednak serial powstał dekadę temu i wtedy był wybitny (dla mnie wciąż jest).
I zamiast pójść w tamtym kierunku, polemizowałam z opinią, która rządzi się przecież swoimi prawami.
Teraz jeszcze mam bardzo duże obiekcje co do rozumienia filmu jako sekcji obrazów, bo dla mnie film to obrazy plus scenariusz jako nierozłączny i równorzędnie najważniejszy aspekt. Przecież po to kino ewoluowało z niemego, by odebrać samym obrazom prym, a wprowadzić coś innego. Ale tu znów musiałabym dyskutować z prawem do własnego zdania, więc chyba tylko z wewnętrznej potrzeby po prostu się z tym nie zgodzę:)
Tak naprawdę nasze oceny SFU są bardzo zbliżone, może zatem ta polemika wynika z mojego zamiłowania do dyskusji i może okazać się równie dobrze zbędna, jak i kreatywna. Pozdrawiam również.
" wtedy był wybitny (dla mnie wciąż jest)"
Pozostaję z szacunkiem. Ponadto innych seriali tej klasy na horyzoncie nie widać. Wysoko oceniam Dochodzenie tym nie mniej kolejnych sezonów nie byłbym w stanie wytrwać. Cenię Twój styl dyskusji. Bywaj i życzę Ci wielu filmowych przeżyć. Pozdrawiam.
Zgadzam się (w końcu) z Dochodzeniem. Pierwsze 2 sezony były bardzo dobre, trzeciego nie potrafię zdzierżyć. Podobnie było z Mad Men, gdzie przy całym uznaniu dla serialu, stanęłam w połowie czwartego sezony i nie potrafię iść dalej. Z Damages było tak samo - pierwszy sezon zachwycający, drugi mnie nie zawiódł tak bardzo, a trzeci znudził koszmarnie. Mam nadzieję, że The Fall pozytywnie mnie zaskoczy drugim sezonem. A tymczasem trwam w poszukiwaniach podobnych doznań jak przy SFU. Jak coś odkryję, na pewno się podzielę z całym światem:)