Po pierwszych dwóch odcinkach mogę stwierdzić, że Szpital "Królestwo" nie jest produkcją najwyższych lotów. Jest jeszcze nudniejszy od innych filmów Baxleya na podstawie scenariuszy Kinga. Bohaterowie są jakoś średnio przekonujący (może to wina gry aktorskiej, która również pozostawia wiele do życzenia?), sam szpital świeci pustką (wydaje mi się, że takie "Królestwo" powinno być choć trochę bardziej ludne), a najbardziej chyba mnie denerwują te dwa downy, których roli w ogóle nie rozumiem. Zmuszę się i obejrze całość (podobno odcinki poźniejsze są trochę lepsze), ale zrobię to tylko dla Kinga.
Prośba do ludzi, którzy znają "Królestwo" Larsa von Triera, żeby porównali je z obrazem Baxleya. Dużo lepszy jest oryginał od tego remake'u?
oryginal jak dla mnie to bieda
Za to fajnie ze puszczaja ta wersje w tv ,w zasadzie widzialam juz ten serial w zeszlym roku;) i mi sie podoba.Majac za soba oryginal wie sie czemu sa te dauny(notabene sa cool;)) i czemu szpital wyglada tak a nie inaczej:)
Oczywiście nie można być w pełni zadowolonym z tego filmu, zwłaszcza jak się widziało Triera. Downy pełnią funkcję pośredników "między naszym ziemskim wymiarem a czymś więcej, a czymś dalej"jak śpiewa jedna dobra grupa. Zresztą ich rólka jak dotąd jest raczej ograniczona i nie da się powiedzieź niczego konkretnego.
Oryginał był dużo lepszy. Przede wszystkim był nakręcony w duchu duńskiej dogmy a kontakt z "drugą stroną" nie ograniczał się tylko do straszenia na co zapewne pójdą Amerykanie.
Piszesz, że "szpital świeci pustką" ale nie jest to do końca słuszne. Zobacz jaki duży jest ten szpital - przecież nie wiemy co się dzieje na innych oddziałach, możliwe że tam jest jednak tłok (np. na oddziale intensywnej terapii).
Aktorstwo jest mierne, ale czego można się spodziewać po serialu tv, w jednym na dziesięć jest dobre a ten to jest właśnie ten dziewiąty.
Oprocz tego 3 główne pretensje:
Po 1 - Serial winien dać wyczerpujący obraz środowiska szpitalnego, od sprzątaczy po ordynatora przez co skonstrastowanie zaśwatow z takim "małym realizmem" bedzie bardziej uderzające (jak w Twin Peaks naprzykład). Bóg nam świadkiem że King potrafi to robić i robił z powodzeniem nie raz nie dwa, nawet w filmach Baxley'a (np. w Sztormie Stulecia - jednym z najlepszych filmie dla TV).
Po 2 - na końcu duńskiego "Królestwa" sam Trier wygłaszał kilka zdań do widzów, niekiedy dosyć ironicznych - tu też powinno być coś takiego w wykonaniu KINGA!!
Po 3 - czołówka tamtego serialu była jedną z najlepiej nakręconych w historii. Te prześcieradła były nieprzepłacone. No i te ręce, te ręce - człowiek bał się oglądać dalej. A tu co?? Przecie tych rąk to nawet nie było widać. Zastrzeżeń nie ma się jedynie do muzyki - całkiem dobra jest.
Oczywiście na ostateczny kształt trza jeszce trochę poczekać, wszak dopiero 2 odcinki puścili. Instynkt kinomana podpowiada jednak, że arcydzieło to toto nie będzie. Się zobaczy.
Pozdrawiam
KINOMANIACY WSZYSTKICH KRAJÓW ŁĄCZCIE SIĘ!!!!
no wg mnie oryginał bije amerykańską wersję na głowę, jest bardziej klimatyczny, zabawniejszy, w ogóle lepszy. w stosunku do von trierowskiego, ten kinga ma zmieniony scenariusz. na gorsze. akcja z mrówkojadem totalnie mnie zniesmaczyła. a ten szalony doktor w ogóle nie pasuje, denerwuje. zdjęcia w wersji amerykańskiej całkowicie rozwalają klimat. u von triera wszystko jakieś zielone, nierealne. kiedy u von triera pojawiała się ta dziewczynka od razu było strasznie, a tu wręcz śmieszy. nawet jeśli nie widziałbym oryginału, to i tak, ta wersja kinga jest po prostu do bani!. moim zdaniem należy omijać z daleka.
Serial troszke nudny ale moze się rozkręci..:)Najbardziej przeraża mnie postać dziewczynki..Fuj..Straszna jest.No ale trzeba przyznać ze jakiś(dziwny bo dziwny)klimat to on ma.Szpital wg mnie został dobrze rpzedstawiony.Ma swój cichy tajemniczy klimacik.gdyby był rpzepełniony mogłaby być z tego komedia a nie dreszczowiec..:):)Pozdrawiam:)
Dzisiejsze odcinki mi się o wiele bardziej podobały. Może akcja ze śpiewem była już przegięciem, ale przynajmniej się można było pośmiać. Nie żałuję, że nie przestałem oglądać tego serialu po pierwszych dwóch odcinkach.
Po odcinku 3 i 4.
A jak dla mnie to zupełnie odwrotnie. Im dalej tym gorzej.
A najbardziej to denerwuje ta personifikacja żwierzątek, że niby my słyszymy co one sobie myślą. Przecie to są chwyty dla dzieciaczków z przedszkola co se lubią Kulfona i Monikę oglądnąć, ale w horrorze to to burzy cały nastrój.
I nie jest to nowością u Kinga (np. w "Cujo"). Kurna jakby znał mowę zwierząt, czy co. A zwierze myśli inaczej niż człowiek, co filozofia udowodniła już dawno, np. wiadomo że taki mrówkojad nie myśli racjonalnie tak jak człowiek, a jak chcecie dowodów to se poczytajta o Husserla i o FENOMENOLOGII.
No ale czekamy na kolejne odcineczki z nadzieją że toto się jeszcze rozkręci.
Do za tydzień.
Tak, pomysł z gadającymi zwierzętami jest totalnie bzdurny. A co do mrówkojada to on nie jest raczej zwierzęciem w ogóle, tylko jakimś duchem, albo czymś tam, więc jego mowa jest akurat usprawiedliwiona.
A Husserla ja nikomu nie polecam ;)
Heh, racja ale ten 'mrówkojad' no wybaczcie, ale trochę śmiesznie wygląda....gra aktorska jest straszna poprostu....zwłaszcza tej starszej 'pani'która lata wszedzie z tym swoim wahadełkiem , podoba mi się natomiast charakterystyka Mary i tego 'złego chłopaka'... było wymienione może jego imię ? A numer z tańczeniem rzeczywiście zabawny :)
Po kolejnych odcinkach tego żenującego spektalku jestem przekonany że nic z tego dobrego nie będzie.
O ile jeszcze 3 odcinek mimo, że w zasadzie o niczym był jako tako dobry i był zdecydowanie lepszy od pilota (pojawił się nawet zalążek mrocznego klimatu) tak odcinek 4 sięgnął już całkowicie dna.
Numer ze śpewaniem i tańczeniem kompletnie żenujący (to miało być zabawne???). Kto wpadł na taki idiotyzm? Przecież nie dość, że nic to nie wnosi do filmu, pasuje do niego jak pięść do nosa to jeszcze poziom tego "żartu" jest poniżej wszelkich norm społecznych. Kolejną rzeczą którą wypatrzyłem i strasznie mnie zniesmaczyła jest muzyka, a raczej brak związku muzyki i tego co się dzieje na ekranie. Bo do cholery czy może mi ktoś wyjaśnić dlaczego w scenie kiedy duchowaty i gadający "kuzyn Alfa" zabijał tego kolesia zostało to "ubarwione" wesołą pioseneczką. Ni w ząb to nie pasowało do sytuacji rozgrywającej się w tej chwili na ekranie. Takich kwiatków jest tam wiele. Film jest strasznie nieudolny i reżyser nie potrafi umiejętnie przechodzić między gatunkami. Doktor Stegman nadal jest milutkim i potulnym przyjemniaczkiem w porównaniu z duńskim Helmerem. Aktorstwo fatalne. No i do cholery u von Triera w momencie kiedy pojawiał się duch Mary to ciary po plecach przechodziły a tutaj co najwyżej śmiać się chce i ubolewać nad żenującą i kiczowatą charakteryzacją duchów.
Poza tym kwestia downów. W oryginale pełnili oni ważną i bardzo ciekawą rolę narratorów i swego rodzaju pośredników między światem duchów a ludzi, w tym filmie odnoszę wrażenie, że są oni tylko dlatego, że byli w oryginalnej wersji i może jeszcze dziwnie wyglądają to ich tu włożono, ale King chyba nie zrozumiał ich roli w duńskim pierwowzorze. Ta wersja mogłaby się bez nich zupełnie obejść bo nic nie wnoszą.
Przyznam, że spodobał mi się jak narazie tylko jeden mały żarcik. Mianowicie jedna z lekarek nazywa się - von Trier :).
Mój kochany, to przecież zaden mrówkojad...to Antubis! A Antubis potrafi myśleć dużo logiczniej od nas :P
Ten caly Antubis to tak naprawde Anubis sluga Ozyrysa i straznik cmentarzy dlatego ciagle jest przy duchach bo on ich poprostu pilnuje...a tak na marginesie nie iwecie jak nazywa sie aktor ktory gra tego Antubisa? Bo jest bardzo milusi i z charakterystyki przypomina mi Kruka tzn Brandona Lee ktory gral w filmie Kruk Prawda? Czy to tylko moje spostrzerzenie? n o nic koncze jesli ktos ma cos do mojej wypowiedzi to niech napisze do mnie na adres wiedzma_666@o2.pl i prosze niech ktos odp na moje pytanie na temat Antubisa.
downy sa odrazajace. tez ich nie lubie. a tak na marginesie: troche mroczny kingowski klimat jest. nawet da sie obejrzec. film klasy C, albo jeszcze nizej, ale przynajmniej do ogarniecia ;-
Kolejne dwa odcinki i kolejne rozczarowanie. Śmierć (?) Antubisa była chyba jedynym ciekawym momentem (i faktycznie: jestem przez to bardzo ciekaw, co będzie w następnym odcinku). No i tyle. Aktorzy nadal grają niemrawo, a scenarzysta ponownie zaskakuje nas swoim brakiem logicznego rozumowania. Aż przykro mi to pisać, bo książki Kinga uwielbiam.
A propos głupot w scenariuszu... Co sądzicie o tym, że morderca leży na sali razem z Peterem Rickmanem (!), nie jest przywiązany do łóżka (!) i nie jest pilnowany non stop (!)? Strażnik siedzi sobie przed drzwiami, czyli jest tak, jakby go nie było.
Tak na marginesie... Zacząłem oglądać oryginalne "Królestwo" Larsa von Triera i muszę powiedzieć, że na prawdę nie ma porównania z wersją amerykańską. Duńska wersja ma w sobie to "coś", czego duetowi King/Baxley zdecydowanie brak.
Zgadzam się Królestwo Triera ma yo "coś" a konkretnie
1 znakomite aktorstwo (Ten aktor co w tu gra Helmera powinien być wtrącony do więzienia za profanacje)
2 von triera za reżysera
3 dobry scenariusz
4 klimatyczne zdjecia
5 humor przeplatany elementami horroru
czyli to wszystko co serialowi Szpital Królestwo brakuje (niestety)
Może ja się nie znam (bo to trochę nie "mój" gatunek) i oryginału nie widziałam, ale mnie się podoba; ma w sobie to "coś", ten niepowtarzalny klimat. Co Wy chcecie od tego serialu?; skoro macie tyle zastrzeżeń, to zróbcie lepszy... ;P
O gatunkach raczej nie ma co mówić, bo "Szpital (Królestwo)" na pewno nie jest typowym horrorem (tylko przez te duchy, które zresztą nie straszą, jest określany jako horror). A argumenty w stylu "skoro macie tyle zastrzeżeń, to zróbcie lepszy", proszę sobie oszczędzić. Nie trzeba być filmowcem, żeby być krytykiem filmowym.
czy ja moge kogos z was poprosic o streszczenie mi co bylo w odcinkach 3-6?Przegapilam heh dzieki
Przyznaję, argument słaby, ale cóż, czego się nie robi pod wpływem emocji. ;P
L.Tołstoj powiedział kiedyś, że "krytycy to zawsze ci, którzy próbowali zostać artystami, ale nie powiodło im się." (to tak na marginesie i to nie było złośliwe) Pozdrawiam ;)
A ktoś inny kiedyś powiedział, że "nie oceniają ci, którzy sami boją się być oceniani"... Pozdrawiam ;)
Racja. ;) Szkoda, że nie znasz autora w.w. cytatu... Przydałby mi sie kiedyś. ;)
po odcinku 5 i 6
No to można być już pewnym, że nic z tego nie bedzie, ale może narodzi się tu ciekawa dysputka i czas nie bedzie taki do końca stracony (hehehe)
Malignus
po 1) w sprawie mrówkojada to masz rację, ale mnie nie szło o tego stworka w filmie, który właściwie wcale nie jest mrówkojadem bo prawdziwy mrówkojad tak nie wygląda, tylko o zwierzęta WOGÓLE. Równie dobrze mógłbym napisać, nie wiem, np. chomik czy świnia, ale wtedy pewno byś się przeczepił do bidnej świnki Porki jak znam życie.
po 2) to "Szpital" jednak jest horrorem, tylko że niestrasznym, czyli nieudolnym. O przynależności do gatunku wcale nie decydują postaci nadprzyrodzone, bo np. w "Misery" czy "Grze Geralda" Kinga też ich ni ma, a jednak to horror.
po 3) czy moglibyście zdefiniować to "coś", Lady u Kinga a Malignus u Triera. Czymże jest to tajemnicze "coś" co ma jeden i drugi.
po 4) Agusiu, to masz szczęście i powinnaś być z tego zadowolona. Zazdroszczę Ci wielce.
Do za tydzień.
po 1) Pomysł z gadającymi zwierzętami również uważam za chybiony (wyraziłem to wcześniej!). Sam podałeś mrówkojada jako przykład, więc zwróciłem Ci uwagę, że ten mrówkojad to nie do końca mrówkojad, więc jego mowa jest usprawiedliwiona.
po 2) Owszem. Ale nie wszystkie horrory z zamierzenia mają straszyć! Więc nie można wszystkich niestrasznych horrorów od razu nazywać "nieudolnymi". Choć akurat nie jest to aluzja do Szpitalu "Królestwo" ;)
po 3) Gdyby to "coś" było łatwo definiowalne, to bym to pewnie zdefiniował od razu. Po prostu "Królestwo" von Triera zaciekawia, a wersja Baxleya/Kinga nie bardzo.
Pozdrawiam.
Więc mam zdefiniować "coś"... Hm, a może być "ktoś"? ;DDD Hehe, to był żart, oczywiście.
Pewno moje "argumenty" zostaną od razu podważone, do dyskusji nie mam talentu i nieczęsto ktokolwiek się ze mną zgadza w czymkolwiek (haha), ale spróbuję, why not... "Coś", co mnie w tym serialu zaintrygowało, trudno jest nazwać. Generalnie zawsze nienawidziłam wszelkich produkcji filmowych, których akcja dzieje się w szpitalu; ja mam istną alergię na szpitale! A tutaj, u Kinga, choć serial w istocie pozostawia sporo do życzenia i idealny nie jest (niektóre pomysły, sceny, zaskakują mnie negatywnie, jak np. ta głupota z tańcami przy stole operacyjnym, czy to ostatnie z matką Elmera - w stylu pierwszej z brzegu telenoweli, i inne takie), całkiem przyjemnie mi się ogląda całkoształt i zawsze chętnie czekam na odcinki kolejne. Może to dlatego, że właściwie nic nie jest pewne do końca i na dobrą sprawę nie wiadomo, jakie są żródła poszczególnych wydarzeń (mogłabym tu wypunktować te "zagadki", ale nie chce mi się teraz, bo jest późno; może jutro to zrobię). Dlatego coś ciągnie dalej widza (czyli mnie) w głąb tego zwariowanego szpitala. Hehe, tak to odbieram, a może po prostu trzeba wczuć się w tę atmosferę... Może też usprawiedliwiam serial, bo to dzieło Kinga, do twórczości którego mam słabość... I mrówkojady też mnie zawsze ciekawiły jako niezwykle zabawne zwierzęta. :)
No dobra, tym razem zamiast Szpitalu obejrzałem sobie Walentynki. Jakby ktoś był tak miły, żeby mi streścić te dwa odcinki, to niech to zrobi na moim blogu. Z góry dziękuję.
Oj działo się w tym tygodniu wiele ;-). Niestety jakoś ten serial szybko wylatuje mi z głowy (w końcu tam się prawie nic nie dzieje ;-). Więc tak. Mruwkojadus Giganticus został uratowany przez Rickmana który dał mu swoją kroplówkę (twórcy nie uczynili nam tej przyjemności i nie uśmiercili gada ;-), przybył koleś od badania trzęsień ziemi, bidulek za dużo wypił i wrócił do alkoholizmu. Ten studencik co się podkochuje w starszej lekarce odciął głowę kolesiowi co to niby był do niego podobny (chociaż ja za cholere tego podobieństwa nie byłem się w stanie dopatrzyć). Główkę podrzucił w torbie swojej lubej jednak pakunek otworzyła pielęgniarka która zawsze mdleje na widok operacji. Rickman narysował obrazek przedstawiający ducha Mary i pani Drusse dostała nowy trop. Kolega z sali Rickmana chciał go spalić jednak przestraszył się mrówkojada i spalił się sam. Bezgłowe zwłoki zaczęły biegać po szpitalu w poszukiwaniu swojej głowy i przywieziono adwokata którego nikt nie chciał operować żeby nikogo nie mógł ostarżyć w razie jakiegoś błędu. Ogólnie to samo co zwykle czyli kiepska reżyseria, nieumiejętne budowanie napięcia i kiepski scenariusz. Kurde ten serial ciągnie się jak jakaś wenezuelska telenowela, przecież to wszystko dało by się opowiedzieć w jakiś 3 odcinkach a tu się wlecze i wlecze. Swoję drogą zauważyłem że nieumiejętność stworzenia atmosfery grozy nie jest największym problemem twórców. Moim zdaniem ludzie ci mają niewyobrażalnie kiepskie poczucie humoru, wspomnę chociażby o tańczeniu i śpiewaniu przy stole operacyjnym (to było wybitnie fatalne) czy chociażby wczorajsze fatalne żenujące "skecze" jak zwłoki biegające za swoją głową i biorące sobie spokojnie prysznic czy cały numer z adwokatem który był na siłę i poprostu nie śmieszny. Chyba już American Pie miało ambitniejszy humor :-/
Zdecydowałem się jednak zrezygnować z oglądania tej żenady. Głównie dlatego, że w piątkowy wieczór zwykle mam lepsze rzeczy do roboty. Szkoda, że TVP puszcza horrory (i "horrory" jak w tym wypadku) zwykle w piątki... No nic, może kiedyś wrócę do "Szpitalu 'Królestwo'", ale raczej nie prędko. Obejrzałem wersję von Triera i ją mogę zdecydowanie polecić. Wersję Baxleya i Kinga można sobie darować.
W sumie mądra decyzja. Ja chyba jednak wytrwam do końca żeby powkurzać się na idiotyzm wersji Kinga i Baxleya. Von Trierowskie Królestwo jest znakomite i również polecam każdemu, tą wersje polecił bym tylko wrogowi.
Ostatni odcinek był chyba najgorszym w całej serii. Idiotyczna historia załamanego porażką baseballisty która nie miała nic wspólnego z dotychczasowymi wątkami a i finał tej historii z cofnięciem czasu żeby "odwołać" całą historie jednym z najidiotyczniejszych pomysłów jakie kiedykolwiek widziałem w filmach. Żenada.
ech...ludzie, darujcie sobie teksty typu "wytrwam na siłe" bo może smarkata jestem i młodsza od was, ale jednak to jest troche żenujące... mi tam sie serial podoba, ma klimat, a aktorzy grają całkiem nieżle. jasne, przyznaje się ze porownania nie mam, wersji Von Triera nie miałam okazji w swoim krotkim zyciu ;) zobaczyć. Myśle jednak, ze mimo wielkiego szacunku dla Von Triera nawet po obejrzeniu pierwowzoru :Królewskie" Królestwo ;) zostanie na liście moich ulubionych filmów. Jest conajmniej dobre. A numer ze spiewaniem przy stole operacyjnym dla mnie zenujacy nie byl. A wrecz mi sie podobal. Był przyjemny :). Co prawda Mary nie lubie, bo zawsze trzymam z czarnymi charakterami ;). No coz...swoja opinie wyraziłam, pozdrawiam wszystkich! :*
calkowicie zgadzam sie z Szalona_Pi rania
fil jest swietny i dobrze zrobiony a i zakonczenie jest superjak dla mnie!!
w jednym w czy sie niezgadzam z Szalona_Pi rania to w kwestii Mary :];];] PS: spoko utwor koncowy
Serial bardzo mi się podoba, nie rozumiem tego jęczenia :) Zdecydowanie jeden z moich ulubionych seriali. Klimat filmu jest swietny, aktorzy grają dobrze. Pozdrawiam :)
Prawdopodobnie dlatego że większość tych którzy jęczą oglądnęła "Riget", duńską wersje Królestwa :) Również ja muszę przyznaczać że wersja Larsa von Triera jest zdecydowanie lepsza.