Spodziewałem się zdecydowanie czegoś więcej. Po wstępie (oglądałem w tv film w trzech częściach), który mnie zainteresował, rozbudził emocje, wyobraźnię i żądze kinowe oczekiwałem kontynuacji. Byłem ciekaw rozwoju sytuacji, jak potoczą się losy tych na pozór tylko niewinnych ludzi małej społeczności, z których w rzeczywistości każdy, jak to człowiek, miał coś za uszami, ale niestety. Zawiodłem się i to dosyć mocno, z biegiem wydarzeń było tylko gorzej i ostatecznie ciąg dalszy filmu nie zdołał obronić pierwszego, dobrego wrażenia. Nie wiem na ile jest to odwzorowywanie książki, a na ile reżyserowanie własnej konwencji, gdyż pierwowzoru nie czytałem, jednak film według mnie mógł być zrobiony o wiele lepiej przede wszystkim w kwestii fabularnej, a to jednak fundament, na którym dopiero można budować dzieło. Obraz, udźwiękowienie, praca kamery, uogólniając aktorzy, pewne wątki oboczne, wszystko na plus, ale środek historii niestety nie potrafił tego wszystkiego zawiązać w wyśmienitą całość.
Kompletnie nie przekonała mnie też gra aktorska 'jedynego sprawiedliwego'. Poza tym końcówka owego aktorzenia musiała być jaka była, w końcu grał podług scenariusza, niestety. Na szczęście poza tą słabą kreacją mamy inne, całkiem niezłe, momentami świetne. m.in. Linoge (ostatecznie przesadzony niestety) i burmistrz zapadli mi w pamięć, ale nie tylko.
Reasumując spodziewałem się prawdziwej, wielkiej uczty, a niestety skończyło się na za małym talerzu niezłego rosołu i różnych przystawkach zakrapianych niesmaczną, gorzką wódą. Rozwój fabuły film pogrzebał, a scena z latającymi dziećmi i końcówka udeptała nad nim ziemię wraz z wieloma świetnymi scenami, wielka szkoda. Nie najadłem się jak bym chciał i pozostał niesmak, po wzbudzonym przekonaniu, że będzie tak pysznie.
Zgadzam się. Początek bardzo dobry, końcówka... hmmm. Zacznę od tego, że dla mnie zupełnie nieprawdopodobna. Tak, wiem, zaraz dostanę ileś tam kontrargumentów, że ogólnie fabuła tego filmu była w dużej mierze fantastyczna, ale ja przyczepiłam się do czegoś innego - i uwaga tutaj SPOILER -
Przyczepiłam się do zachowania rodziców w momencie kluczowym. Otóż, kiedy Linoge zadecydował, że chce wziąć jedno z dzieci na swego następce, nagle wszyscy, łącznie z żoną głównego bohatera, byli jak najbardziej za. A tak, tak, to jedyne słuszne wyjście, a oczywiście, w końcu wybrane dziecię będzie żyło dłużej, ależ jak najbardziej zabierzcie sobie mojego syna/ córkę. Która matka czy ojciec zachowaliby się w ten sposób? Przecież większość rodziców (może poza osławioną Katarzyną W.) poświęciłaby życie większości ludzi, bylkeby ratować własne dziecko, nie oddawać ich w ręce potwora, byleby móc patrzeć, jak ono dorasta. A tutaj, praktycznie najważniejsza i najtrudniejsza decyzja do tej pory i wszyscy są zgodni, poza szeryfem, który wszystko musi komplikować. Oczywiście, można uznać, że się czepiam, ale i tak kompletnie niezrozumiałe jest zachowanie rodziców w dalszej części filmu: Byleby nie moje dziecko, błagam, żeby to nie było moje dziecko! Pomyśleć o tym wcześniej nie mogli? Od początku wszystko było jasne, ale tylko zdrowo myślący szeryf przewidywał, co może nastąpić? Pewnie... Komoletnie nienaturalne to było i nie czepiam się samej fabuły, która w dużej mierze miała być fantastyczna - w takich sytuacjach wymagam jednak racjonalnego zachowania bohaterów, realistyczne i naturalne - innego rodzaju zachowania są dopuszczalne tylko w pastiszu, komedii czy filmie typowo surrealistycznym (ten nie zalicza się do żadnego z nich).
No i na koniec, co do gry aktorskiej. Owszem, odtwórca głownej roli był najmniej przekonujący (zdziwienie albo przeraźliwe zdziwienie na twarzy - oto jego repertuar), ale jednak zdecydowanie najgorszymi odtwórcami swoich ról były dzieci. Wiem, wiem - dzieci, więc powinnam być wyrozumiała, ja jednak zawsze oczekuję więcej. W POlsce zawsze przymyka się oko na to dziecięce aktorstwo i dlatego teraz dobrych aktorów mamy tylu, że na palcach jednej ręki można policzyć... A gdzie indziej udało się odkryc dziecięce talenty, jedne z lepszych np. Haley Joel Osment, Dakota Fanning, Macaulay Culkin (trochę zepsuty, niestety), Asa Butterfield i kilkoro innych. A u nas tak zdolny aktor młodego pokolenia? Zero. A już pomijając fakt, że twórcy trochę przymykali oko na rolę dzieci - i teraz uwaga znowu SPOILER
moment, kiedy dzieci podchodziły do tajemniczej laski i momentalnie mdlały był kompletnie nienaturalny. Prawie kazde z nich najpierw spoglądało w dół, czy aby na pewno nie spadnie na kolegę/ koleżankę i czy nie ma żadnych innych przeszkód, a dopiero potem się kładło. Dramat. Dobrze, że sobie poduszek nie przyniosły i nie zamiotły podłogi przed wielce teatralnym omdleniem...
Ogólnie do sztuki filmowej można się przyczepić, ale to jest produkcja telewizyjna więc nie wymagajmy cudów. Natomiast co do wcześniejszego argumentu. No a jaki oni mieli wybór, albo zginą wszystkie dzieci a Lionge zrobi podobną akcję w innej części świata i tak do skutku, albo oddadzą jedno, oczywiście każdy podświadomie liczy, że to nie będzie jego. Nie pomijał bym też pozostałych okoliczności, wielki sztorm który odciął mieszkańców od świata no i wcześniejsza działalność Lionge"a który od początku skutecznie ich "zmiękczał". To takie moje zdanie, a jeszcze proponuje obejrzeć inny film, także oparty na twórczości Kinga pt. "Mgła". Tam zakończenie dopiero jest naiwne, a wielu na Filmwebie uważa je za znakomite.