Pomysł był, zamysł ogólny godny pogratulowania, muzyka, taniec, wszelkie warsztaty, po prostu szał. Wszystko fajnie, napaliłam się, bo sama tańczę i na tym koniec. Przetrawiłam dwa odcinki, przy trzecim wysiadłam. A przyczyną całego zamieszania jest pan z You Can Dance. Nie wiem czy to taka rola, czy jego ogólna chęć stworzenia antybohatera, ale bez kitu, ten człowiek, jego aparycja, przekombinowanie z głosem, no na Boga, porażka! Nie zdzierżę tego serialu, już nawet Cichopek z tą swoją groteskową peruką nie działa na mnie tak bardzo jak wyżej wymieniony facet.
Z bólem serca, nie włączę telewizora w przyszłą sobotę.
I pogratulować makijażyście, niektóre krechy pod oczami bohaterek to po prostu szał pędzla :D