F*****ck meee.
Dlaczego nawet tak ciepły i moim zdaniem dość inteligentny serial musi mieć tak bardzo toporny wątek homoseksualny. Oglądając ten odcinek miałem nieodparte wrażenie, że "tę część" 3 sezonu pisała zupełnie inna osoba.
Ktoś pewnie może napisać, iż przesadzam. Jednak w Tedzie Lasso urzekło mnie to jak bardzo bezpretensjonalnie i lekko mówi o codziennych problemach życiowych i jak można się z nimi uporać. Wstawianie tutaj takiego umoralniania co do homoseksualistów czy też nielegalnych imigrantów na łodziach (tutaj to już srogo przegięli pałę xD) zupełnie nie pasuje.
Cała reszta - bardzo dobra, choć Roy to zdecydowany MVP tego serialu. Chłop świetnie odgrywa swoją rolę i muszę przyznać, że stał się moją ulubioną postacią. Taki stereotypowy, twardy, cichy chłop z wielkim serduchem. I właśnie dla takich scen i postaci oglądam Teda Lasso.
Skoro napisałeś, że ktoś napisze, że przesadzasz - to chyba będę to ja.
"Wątek homoseksualny" Ci przeszkadza? A co to znaczy "wątek homoseksualny"? Że wśród bohaterów jest ktoś gejem czy lesbijką? Że spośród dwadzieściorga bohaterów dwoje ma inną orientację od Twojej - jak rozumiem - i to Cię razi? Na jakim Ty świecie żyjesz, chłopie. Robisz też statystyki osób zbyt niskiego lub zbyt wysokiego wzrostu w filmach? Mańkutów i praworęcznych? Ludzi na wózkach i chodzących? Co jeszcze według Ciebie jest nachalne?
Powiem Ci, co dla mnie byłoby nachalne, żebyś nie czuł się przeze mnie atakowany,
Gdyby w całym seriale procentowy udział jakiejkolwiek mniejszości byłby mega nieproporcjonalny do tego, jak to wygląda w prawdziwym świecie - tak, wtedy by mi to przeszkadzało, choć i tak bym się dwa razy zastanowił czy to, że mi to przeszkadza, to czy znaczy to, że mam rację. Gdybym na przykład włączył polski serial, w którym wszystkie dzieci w klasie są Azjatami - wtedy bym się mocno zdziwił i zastanowił czy to konwencja i celowy zabieg (na przykład celowo wywołujący szok czy skłaniający do myślenia) czy może jednak chińska propaganda.
Naprawdę, nie jestem wojującym lewakiem :-) Ale uwierz mi, że za kilka lat Twoje pytanie z powyższego wpisu będzie tak absurdalne, jak trzydzieści lat temu, gdy ktoś się oburzał, że nie powinien palić przy dzieciach.
Dobrego odbioru :-)
Kto wie może i jakiś zoofil był ale jeszcze to nie popularne aby się przyznawać. Poczekajmy te 10 lat.
Po części zgadzam się z Blackjointem. Z jednej strony, cieszę się, że poruszono w tym serialu problem sportowców, którzy boją się przyznać do swojej orientacji, z wiadomych przyczyn. Zwłaszcza, że to zostało pokazane z perspektywy takiego piłkarza, co pozwala zrozumieć, jak duży to jest problem w jego środowisku. No ale ten romans biurowy jest tak sztuczny i na siłę wciśnięty, że aż męczy. A ten wątek z uchodźcami to już jest przegięcie na maksa. Jak by z tych trzech historii, pozostawiono jedynie sprawę piłkarza, to byłoby genialnie, no ale niestety.
A mi się wydaje, że akurat w tym przypadku wątek nie był toporny, a uniwersalny. Tak naprawdę sytuację Hughesa można przełożyć na osoby, które boją się wykluczenia z jakiegokolwiek powodu. I chyba pasuje do twojego opisu serialu, że z problemami życiowymi można się uporać.
Też mam podobne odczucia.
Jeżeli chodzi o wątek Hughesa to jeszcze mógł pasować ze względu na to że wśród piłkarzy są homoseksualiści i nie mogą normalnie cieszyć się ze swoimi partnerami tylko muszą się ukrywać.
Natomiast wątek Keeley nie miał głębszego tła, równie dobrze można by ten wątek pokazać w relacji damsko męskiej. Zakochuje się w szefowej, potem szefowa zmusza ją do czegoś czego nie chce zrobić, aby następnie wycofać finansowanie i więcej się nie pojawić. Dziwne.
Zabawne, że aktor grający postać, którą tak lubisz, Brett Goldstein napisał ten serial i prawdopodobnie sezon/ wątek.
Colin od samego początku dawał znaki, że może być gejem, a to, że dostał w końcu swój wątek - w czasach gdy homoseksualni piłkarze nieśmiało, ale jednak zaczynają się ujawniać oceniam jak najbardziej na plus. Wątku Keeley rzeczywiście mogłoby dla nie być.
Brett Goldstein napisał tylko jeden odcinek 3 sezonu, konkretnie to odcinek 4. A więc jeden z tych, gdzie nie było na siłę dodanych wątków :]
No popatrz! Masz słuszność. Jeden odcinek i to po kilku latach przerwy. W drugim sezonie też chyba nic nie napisał, bo luka na IMDB była znacząca.
Szkoda, że nie napisał więcej odcinków, bo może powstałby dużo lepszy wątek Colina. ;) Zbyt optymistyczna konkluzja, jak dla mnie, ale w sumie pasuje do stylu Teda Lasso. Dobroć uzdrawia świat i tak dalej.
Lubiłam Bretta jeszcze w czasach jego filmików na YouTube. Bardzo się cieszę, że osiągnął taki sukces (Marvel).
Ja absolutnie nie mam problemu z tym, że dany wątek kończy się optymistycznie. Super, że Isaac okazał się świetnym przyjacielem. Mnie po prostu boli łopatologiczność tego typu wątków, brak w tym jakiejś subtelności.
Brett wydaje się super gościem, ale Marvel stracił już swój rozpęd i nie jest już taką fabryką gwiazd jaką niegdyś był. Ale kto wie, może mu się uda. I nawet trzymam za niego kciuki :]
to nie był wątek na siłę, że tak go mianujecie ze względu na własne żałosne ograniczenia nie czyni go nim, tacy ludzie są wśród nas i zasługują na odzwierciedlenie w serialach czy filmach
Tak, nielegalni imigranci na łodziach - super, homoseksualiści ukrywający swoją orientację - super, polski akcent- Juded z Nowego Sącza otrzymała to jakże polskie imię po swojej ciotce/ masakra/ i co można robić w Polsce? Pomagać wkręcać żarówki? Przecież to nawet śmieszne nie jest. Nawet w tak wydawałoby się dobrym serialu Polska jest jak z kosmosu.
Ten romans lesbijski Keeley był totalnie bez sensu i taki sztuczny jeśli chodzi o calość (bo między paniami było czuć trochę chemii). Bo nagle tak od czapy zerwała z Royem, a potem nagle od razu związała się dziewczyna, zaznaczyli wontek i znów szybkie ucięcie. Jedyny minus tego serialu poza też sztucznymi i z nienacka rzuconymi scenami o emigrantach.
Zgadzam się, że wątek orientacji Keeley był totalnie niepotrzebny, wystarczająco dobrze poprowadzili wątek Colina. Tak tylko dla ścisłości – to Roy zerwał z Keeley, nie ona z nim. Kent tłumaczył to tym, że nie mają już dla siebie czasu, chociaż później podsuwany jest inny powód – wydawało mu się, że nie jest dla niej wystarczający.