Ten odcinek był nieco lepszy niż poprzedni. Na plus na pewno powrót do szkoły, choć brakowało mi trenera. Stiles też na plus, zachowywał się tak jak powinien, były typowe odzywki, kij basebolowy i kuzyn Miguel. Choć to nonszalanckie podejście do tego, że Malia pakuje mu się do łóżka i sieka mu plecy, to jak dla mnie przesada. Okej, pręgi na plecach się zdarzają, gdy uprawia się seks, ale litości, Malia ma pazury jak u tygrysa, a zapewne w chwili uniesienia niezbyt dobrze się kontroluje. Zakładam, że mamy to uważać za słodkie, ale jak dla mnie to dość creepy. I niech się w końcu zdecydują. Albo Malia jest rozrywkową dziewczyną wywijającą tyłkiem na parkiecie i chodząca do liceum albo nie do końca zorientowanym, zagubionym dzieckiem, które przez lata było kojotem. Coś, co powinno być świetnym wątkiem dla niej, motywem dodającym dramatyzmu, stało się okazją do komediowych wstawek niczym u Castiela. Jakoś mnie nie bawią te „zabawne” sceny, bo Malia jest przez nie niespójną postacią. To jest jej największy problem. Jest źle napisaną postacią i choćby była najmilszym, najżyczliwszym człowiekiem, który w wolnych chwilach ratuje szczeniacki z płonącego schroniska i tak bym jej nie lubiła.
Wątek Dereka jest na razie okej. Nie porywa, ale nie jest też nudny, złote oczy z pewnością coś zapowiadają. Chociaż śmiać się chciało z tego, jak sobie z tym odmłodzeniem bohaterowie radzili. Mamy młodego wilkołaka, który zapadł w śpiączkę i jest lodowato zimny. Nie wiemy, co mu jest, więc co robimy? Koczujemy przy nim całą noc. Może warto było skontaktować się z Peterem wcześniej? Zwłaszcza że wcale daleko nie był, wie dużo i mógł się przydać przy obezwładnianiu Dereka i uspokajaniu go. Na szczęście jest Parrish. Kocham tego gościa, mam nadzieję, że rozwiną bardziej jego postać. Błagam, niech się okaże synem Petera. To bardziej prawdopodobny wybór niż Malia, ale chyba już nie ma co na co liczyć. Scenka w kryjówce Petera pogrzebała wszelkie me nadzieje. Może chociaż Peter adoptuje Parrisha :(
Kate na razie mi zwisa i powiewa, nic ciekawego w związku z nią się nie dzieje. Scenę jej pocałunku z Derekiem mogli sobie podarować, naprawdę nie potrzebowałam pederastii w tym odcinku.
Dostaliśmy nowe potwory. Berserkerzy, jeśli dobrze usłyszałam? Nie ważne, będę ich nazywać Predatorami, bo wyglądają jak oni. Maska, długie pazury, porykiwanie, ostrze na jednym z nadgarstków. To Predatorzy. Nie ogarniam ich. Raz uciekają po ryku alfy, innym razem z nim walczą, a uciekają po krótkiej walce z betą. Zobaczymy, co z tego wyniknie.
Podobała mi się jeszcze scena pomiędzy Kirą i Lydią. Widać, że próbują zapełnić lukę po Allison i jak dla mnie na razie wygląda to obiecująco. Kira jest nieśmiała, więc przy Lydii powinna się rozkręcić.
Szeryf jak zwykle świetny, to jak analizował Dereka i panikował na myśl o podróżach w czasie było bombowe. O dziwo papa McCall nie taki zły, choć jakoś specjalnie mnie nie obchodzi.
Na plus oczywiście także Peter. Wciąż jest tajemniczy, jego dramatyczne przemowy bawią, jego ucieczka także. No i stara się używać mózgu. Szkoda, że nie dali mu powalczyć z Kate i że ukradli mu pieniądze. Swoją drogą, skąd on ich tyle ma i po co?
Cóż, czekam na następny odcinek. Może z każdym tygodniem będzie coraz lepiej?
No dokładnie jedynie co ma Scott z alfy to czerwone oczy i ryczenie gębą nic więcej. A co do Dereka to mi po prostu szkoda według mnie też go zepsuli w kolejnych sezonach. Według mnie to on powinien byc alfą i w koncu skopac komus dupe.
Scott jest śmiechu w"o"rt... Nie wiem dlaczego wszyscy go tak kochają, skoro on w kryzysowej sytuacji nic nie może zrobić, ma zbyt dobre serce i jest słabyyyyy.......
Właśnie dlatego go kochają. Smutne, ale takie cioty zwykle są najbardziej lubiani. "Zmienię zło w dobro", "Nie zabiję wroga, nawet jeśli on zabije wszystkich, których kocham", "Zaryczę i może przeciwnik ucieknie, a jak nie, to skopie mi dupę, to też forma obrony - na kopanego szczeniaka". Nie zrozumcie mnie źle, nie nie lubię Scotta. Ogólnie uważam, że postać ma spory potencjał, ale też nie jestem jego wielbicielką, bo uważam, że potencjał ten jest marnowany. To raczej postać z tych, co to "mogą dla mnie być, a może ich nie być, w sumie mi obojętne, niech giną albo niech żyją, mam to gdzieś".
Ach, przypomniało mi się, jak Scott zamiast zabić Duke pozwolił mu odejść - "Widzę w tobie dobro, mój śmiertelny wrogu, więc wiedz, że możesz zabijać i masakrować, rządzić się jak król i decydować o czyimś losie jakbyś był bogiem, bo wierzę, że gdzieś w tobie kryje się dobry człowiek!".
Mnie się Scott ostatni raz podobał na samym początku sezonu 3B - ale wtedy ogólnie było dobrze i serial odbijał się od dna, jakim było 3A.
Scott był ok, miał swoje problemy, ale też troszczył się o swoją paczkę i nie dorabiał ideologii do tego co się dzieje. Rozdzielono go również z Allison, co obu wyszło na dobre.
Ale ogólnie uważam, że zaprzepaszczono potencjał Scotta w całym 3 sezonie.
Prawda jest taka, że Scott mimo bycia głównym bohaterem i dobrego startu szybko stracił swoja pozycję na cześć Stilesa i Dereka, co frustruje Jeffa i Tylera Poseya (dawali o tym znać w różnych wywiadach - przecież tak się starają!). Najśmieszniejsze jest to, że zamiast uderzyć się w piersi i przyznać, że Scott mimo fajnego typu bohatera dużo tracił na infantylnym romansie z Allison, długaśnych scenach romantycznych i rozmywaniu się na drobne. W tym samym czasie Stiles i Derek wzbijali się na wyżyny humoru, sarkazmu i zayebistości :)
Nie. W celu poprawienia notowań głównego bohatera zastosowano najprostsze rozwiązanie: w 3 sezonie ograniczono rolę Dereka, usunięto z jego postaci wszelkie znamiona dużego, złego wilka, który siał strach wśród społeczeństwa, który zamiast pomieszkiwać w nawiedzonym domu, dostał hipsterski loft i pozbył się madafakowego camaro, zaczęto go szmacić i poniewierać, do tego ograniczono humor u Stilesa i próbowano sukcesywnie podsunąć mu jakąś pannę, żeby zrównać (czytaj: obniżyć do poziomu) ze Scottem (po kolei: Erica, Cora, Lydia, by zakończyć (?) na Malii).
Jakoś nie przyszło im do głowy, żeby to SCOTTA PODCIĄGNĄĆ do poziomu Stilesa, a dodając mu badassowości wynikającej z tego, że jest pieprzonym WILKOŁAKIEM, dać mu należne miejsce lidera. A Scott to wszystko ma: potrafi być uroczy, jego poczucie humoru jest na poziomie Stilesa, jest DOBRY, jest lojalny, jest odpowiednio głupiutki, ale zarazem prostolinijny i ogarnięty, jest fajny, nie jest irytująco doskonały, wielokrotnie pokazał się z fantastycznej strony, np. kiedy sam został sobie kotwicą :) kiedy wyciąga wnioski z doświadczeń, nawet kiedy postanawia się lepiej uczyć!, kiedy okazuje wsparcie Stilesowi, Kirze radzącej sobie z byciem kitsune, kiedy chce pomagać - na pewno wielokrotnie okazywał, że jest lepszym liderem, niż Derek (co na marginesie byłoby też świetnym polem do pokazania ciekawego Dereczka, a nie tej koszmarnej dupy wołowej prawie węszącej Scottowi pod ogonem i przyjaźniącej się z mordercami jego bety). Scott mógłby zostać taki naprawdę fajnym role model, ale bez zadęcia.
Tylko że to wszystko były przebłyski - im dalej w serial, tym ich mniej, to nie była stała metoda pokazania głównego bohatera, budowania jego wątku, jego rozwoju.
Niestety w mojej opinii zarówno Scott, jak i Derek zostali zmaszczeni, a ich wątki spłycone. Co mnie martwi, to że mam wrażenie, że to samo zaczyna się dziać ze Stilesem. Bo wiecie co, minęły dwa odcinki i jakoś ani widu ani słuchu echa zdarzeń z sezonu 3. No, oprócz tego, że co chwila dostajemy po pysku Malią i Stilesem.
Allison? Dark kitsune? Papa Argent? Isaac? Żałoba? Jakiekolwiek uczucia związane z tym, co się stało? Może jakaś maciupka trauma? Nic? Może chociaż Danny znający wilkołaki? Pffft, łotewer, nieważne. Ważna jest Malia na każdym kroku podkreślająca swoją obsesję Stilesem. Ona i Kate, pojawiająca się w finale na kilka sekund - TO pozostało po pełnym tragedii sezonie 3 :<
A Stiles dostaje rykoszetem.
Ja ci powiem, że nawet nie liczę na jakiś konsekwencje wynikające z 3 sezonu. Jeff już nie raz udowodnił, że lubi czasami wyjąć z d*py jakiś wątek, nie podając żadnych odpowiedzi, a później po prostu go usunąć, bez zostawiania śladu, jakby go nigdy nie było. Weźmy za przykład Core (bo wciąż mnie to boli). Pojawiła się, poszczekała, zniknęła. Po co? Dlaczego? Jak przetrwała pożar? Czemu nie chciała zostać z bratem, który dla niej poświęcił swoją moc alfa? Ach, nie ważne, machnijmy ręką i udawajmy, że nigdy nie istniała.
To samo robią z innymi wątkami: Danny, banshee z psychiatryka, dark kitsune, śmierć Allison. I tak już zostanie. To smutna prawda, którą musimy się nauczyć przyjmować na klatę.
Zgadzam się w 100 %. Scott był takim fajnym bohaterem na początku. Był słodki i bardzo go lubiłam, ale i m dalej w las tym więcej się pier**li. Ale nie mogę przejść obojętnie nad tym, co sobą teraz reprezentuje. Uwielbiałam go ze Stilesem i choć czasami gdzieś zabłysną razem to zaraz gasną. Tak jak Derek w pierwszych dwóch sezonach wszyscy szczali ze strachu na widok Dereka, był badassem, niczego się nie bał i miał ten pazur, zły błysk w oku, mimo, że życie go nie oszczędzało to tragedia nie wychodziła na pierwsze miejsce. Teraz on jest jedną wielką tragedią. Aż szkoda go oglądać, laski nim pomiatają na lewo i prawo, siostra pojawiła się i znikła, bo po co wyjaśnić jak ona kur** przeżyła (revira masz słuszność jak diabli) i wkurza mnie to również, że po Alison ślad zaginął. Umarła ok, ale czy ludzie nie przeżywają śmierci najbliższych w trochę inny sposób? Wiem, że można opłakiwać w samotności lub nie obnosić się z żalem, ale oni wszyscy mają tak samo?!! To jest niemożliwe!!!! Szkoda, że nowy sezon odcina się od poprzednich, bez jakiegokolwiek komentarza.
Zgadzam się z wami dziewczyny w stu procentach. A już twój opis Dereka before i after jest doskonały :)
Dokładnie, kto pamięta bojaźń bożą w glosie Stilesa kiedy mówi: "to jest Derek Hale"? Przecież to był kolo, który miał we wsi, wiecie, OPINIĘ :D A teraz to jest chodzącą tragedia, opis akuratny jak w pysk szczelił :P
starałam się pisać prawdę i tylko prawdę :D
Powiedz mi, gdzie ty oglądasz najnowszy odcinek teen wolfa jak nie ma go jeszcze u nas?
Ja osobiście oglądam tutaj: http://www.tubeplus.me/player/1860665/Teen_Wolf/ Jeśli przegapię na żywo :)
Bez napisów, ale stosunkowo szybko się odcinek pojawia i nie potrzebne żadne logowanie.
Według mnie to u Malii powinnni zrezygnowac z jej zwiazku ze Stilesem. I zgadzam sie z tym ze to glupie ze raz nie ma pojecia jak sie zachowywac w normalnych sytuacjach a innym razem daje czadu na imprezie. Mogliby cos takiego zrobic ale wedlug mnie tak stopniowo ze najpierw jest taka niesmiala nie wie za bardzo co zrobic a dopiero pozniej stopniowo sie rozwijac i brac udzial w zyciu towarzyskim, chodzic na imprezy itd.. Chociaz uwielbiam to jak Malia rzuca sie na kazdego jako pierwsza nie wazne czy ma szanse czy nie lol