Czemu te odcinki takie nudne się stały? Nie wiem, czy nudzi mnie już ten serial, czy to jakiś spadek formy, ale ledwo oglądałam. Przed ekranem trzymają mnie tylko Peter, Liam i Parrish, którego pechowo nie było w tym tygodniu. Niech ta trójka się sprzymierzy i niech będą bossami na mieście. Derek może robić za maskotkę.
Bawi mnie desperacja Jeffa w znalezieniu Derekowi dziewczyny, chociaż najlepszą chemię ma ze Stilesem. No homo, just saying.
Ze Stilesem wcale nie jest lepiej, Jeff stosuje recykling, bierze każdą kolejną scenę Stydii i wymienia jednego bohatera. Najwyraźniej uznał, że fanom nie zrobi to różnicy.
Jak na sezon, w który miał należeć do Lydii, to strasznie jej mało. Przewija się w tych odcinkach i póki co służył tylko za Enigmę. Trochę słabo, może później będzie lepiej. Dobrze, że chociaż dali ten wątek z babcią, może z niego wyniknąć coś ciekawego.
Myślałam, że gdy Malia dowie się who’s her daddy, to jej wątek stanie się ciekawszy. Wcale tak nie jest, ale może to tylko mnie to nie interesuje. Sceny z nią ubarwiał tylko Piotruś, ale i to nie tak dobrze, jak zazwyczaj. Przynajmniej można już wykluczyć to, że matką Malii jest Kate, skoro Peter puknął jakiegoś innego kojota. Co wcale nie znaczy, że cały ten motyw przestał mi przeszkadzać. Wielka szkoda, że Jacksona już nie ma. Byłby lepszym dzieckiem Petera niż Malia. Liam, w tobie ostatnia nadzieja. W tobie i w libido młodego Piotrusia.
Liamek jest uroczy jak zawsze i taki głupiutki, rzucił się na Predatora, moje maleństwo, nic tylko zarzucić na niego kocyk i przytulić. Dzielny szczeniaczek, ale głupiutki.
Scott zabijający Liamka we śnie nie był już taki uroczy, choć fajnie wyglądał z tą krwią. Mam nadzieję, że coś z tych snów wyniknie i Scott przestanie być taki kryształowy albo zacznie mieć spore dylematy moralne.
Nie wiem czy dobrze zrozumiałam odcinek, niektórych momentów nie dosłyszałam i nie zrozumiałam za bardzo (szczególnie sceny z Peterem i Malią), więc poprawcie i krzyczcie!
Ja nawet nie wiem, który odcinek był nudniejszy. Ten czy poprzedni, z zeszłego tygodnia. Spodziewałam się czegoś więcej, czegoś bardziej... zadziwiającego? Nie wiem, trudno powiedzieć.
Wiadomym było, że śmierć Scotta będzie sfingowana, przy czym Melissa musiała odegrać swoją rolę. Zastanawia mnie czy ona wiedziała od początku, czy się dowiedziała w trakcie, choć stawiam na to pierwsze. Niemniej, spodziewałam się, że będzie to ciekawsze, że dłużej będziemy musieli czekać, aby się dowiedzieć, iż to było po prostu fejkiem.
Te sny mi się podobały. Podobał mi się Scott z krwią na twarzy i tym szaleńczym, morderczym szałem. Zastanawia mnie tylko - dlaczego Liam, cały czas Liam? Może sobie odpowiem, ale nie wiem - przez to, że jest jego pierwszym, powiedzmy, wilkołaczym potomkiem?
Liam, mimo że na początku byłam do niego sceptycznie nastawiona, to się przekonałam. Jeśli Jeff chciałby się tym zająć - to może, bo jakoś z tym problemu nie ma.
Sceny z Peterem i Malią ratował sam Peter. Oczywiście, musi być nieziemsko naiwny, skoro myślał, że w skarbcu może więcej dokumentów zostawić. Powinien się nauczyć, co zresztą sam zauważył. Przyznać jednak muszę, że Malia naprawdę cudownie wyglądała - strój i fryzura, służy jej to. Jednakże wątek jej i jej rodziny, pochodzenia mnie nie interesuje.
Bardziej intrygujący jest wątek Lydii. I zgadzam się - jak na sezon Lydii to strasznie jej mało. Dobrze chociaż, że te cząsteczki, ledwe ochłapy, które są nam rzucane, w jakimś stopniu zaspokajają ciekawość. W jakimś. Już krzyczą, że Grandma Martin jest Benefactorem, skoro kolejny kod. Mnie najbardziej interesuje hasło - kto teraz? Czy Scott, jak wpisywał we śnie, czy co? Następne pytanie - co tym razem lista może zawierać - sposób zabicia, ilość zabójców przybywających do BH, osobowość Benefactora czy kolejną listę osób, co jest najmniej prawdopodobne?
Wątek Lydii, jak już wcześniej pisałam, jest najciekawszy na ten moment.
Stiles, mimo że momentami miał swoje urocze i stare, dobre sceny - to naprawdę niezbyt zachwycająco. I tak jak napisała deathmaster - przekładanie Stydii w postać Stalii jest serio czymś głupim, bezużytecznym; szczególnie pierwsze sceny odcinka.
Chris trochę podnosił odcinek, by zaraz Kate to zniszczyła. Brakowało mi jakoś Noshiko i spodobał mi się ten kontakt z Melissą, nawet jeśli był on znikomy. Tak samo - Natalie Martin też podniosła. Znowu starszyzna naprawia serial o nastolatkach? No, coś tu nie gra, Davis.
Braeden i Derek. Dosyć (z naciskiem na dosyć) zabawne były te sceny ich, ale wiadomo, że pewnie albo ona umrze, albo coś jej w łeb palnie i zacznie wariować. Jeśli chodzi o Dereka to nie można spodziewać się normalnego związku. Nie w jego przypadku.
I podobnie, jak założycielka tematu, mam nadzieję, że coś więcej będzie. Te dylematy, analiza snu, WIĘCEJ LYDII, bo tego coraz bardziej zaczyna brakować. Zwłaszcza po spoilerach, o których krzyczą.
Sneak Peek i promo już obejrzane i też człowieka zastanawia...
Masakra :D Chyba stają się nudniejsze, ja podczas dzisiejszego odcinka zaglądałam na strony internetowe i bardziej przejęłam się śmiercią R. Williamsa, niż dzisiejszym odcinkiem... A do tej pory ciężko było, aby cokolwiek mnie oderwał rano od TW :x
Podobała mi się jedynie scena z Mamą McCall, która świetnie odegrała swoją rolę. Ciekawe co zrobią i jak to wytłumaczą, że Scott nagle do życia wrócił... wtf.
Za mało Lydii! I za mało Stydii i za mało starego Stilesa! Za mało szkoły.
Na początku pomyślałam że odcinek będzie ciekawy, ale prawda jest taka że nie, uwielbiam Teen wolfa ale ten sezon jest po prostu średni nie chcę mówić że całkowicie nudny, no ale daleko mu do poprzednich trzech sezonów, że na każdy odcinek czekało się z utęsknieniem, "I myślał jak ja wytrzymam do kolejnego odcinka". Wciąż mam nadzieje że ten sezon jeszcze się rozwinie i zrobi się ciekawie, ale chyba się tego nie doczekam.
Odcinek o wiele lepszy od poprzedniego. Fajnie kamerą działali , fajna struktura wymieszana z takimi małymi retrospekcjami.
Peter skąd on ma tą siłę? takie rzeczy to patrafił derek jak był Alphą i miał 3 bety i to jak się wysilił a nie od niechcenia. Wątpię by zabierał moc od Dereka bo ile taka Omega jak Derek mogla mieć mocy? Coś innego za tym stoi.
Mellisa fajnie odegrała swoją rolę, Noshiko i Natalie również na plus.
To że Benefactor jest banshee było wiadomo 2 odcinki temu ponieważ Meredith móiłą że Benefactor jej zakazał podawać 3 hasło do Dead Pool a tylko Banshee mogą ze sobą się w ten sposób porozumieć tak jak Lydia z Meredith w przedostatnim odcinku 3b. Banshee jest spn czyli Lydia jest spn więc z jakiej racji mogłą dotknąć Mountain Ash? Błąd w odcinku.
Reszta listy został napisane ciekawe kiedy i co na niej jest.
Derek i Breaden zobaczymy jak to wyjdzie.
Derek napisze drugąksiążke po:
My girlfriend The Darach
a teraz napiszę
My girlfrend Missionary .
Fajne te sny Scotta o Alphowatości.
"Banshee jest spn czyli Lydia jest spn więc z jakiej racji mogłą dotknąć Mountain Ash? Błąd w odcinku."
Właśnie, jak widziałam tę scenę, to mi się to dziwne wydało, teraz wiem czemu :/
Nie wiem czemu, ja byłam przekonana, że Mountain Ash dotyczy wyłącznie wilkołaków. Tak przedstawili wcześniej (co nie jest dziwne, skoro zawsze wilkołaki...). Rozpędzili się z tym za bardzo.
Mnie bardziej irytuje w tym sezonie fakt, że natrzaskali tyle otwartych wątków gdzie jeszcze z poprzedniego sezonu (!) są niezamknięte. Już się gubią w tym wszystkim i dają strzępki czegoś, co właściwie najmniej człowieka interesuje...
właśnie moim zdaniem Mountain Ash dotyczy wyłącznie wilkołaków. ta poprzednia 'dziewczyna' Dereka, The Darach, przecież była spn, a mogła dotykać mountain ash.
Była emisariuszem. Wydaje mi się, że jako emisariusz - w takim przypadku, skoro działa to na SPN - miała jakiś immunitet XD
może ten poprzedni odcinek był nudny, ale ten dawał w miarę radę.
na plus:
+ powiązanie Benefactora z postacią Banshee. podoba mi się sposób, w jaki wybrnięto z wytłumaczeniem, jak Benefactor dowiaduje się o czyjejś śmierci. naprawdę wielki plus.
+ wytłumaczenie, po kim Lydia posiada zdolności... czuję, źe będziemy mieli jakiś 'back from the dead', mimo że Holland mówiła, źe w tym sezonie nikt nie zmartwychwstanie. byleby babcia Lydii nie była Benefactorem, bo to będzie słabe.
+ reakcja Melissy na 'śmierć' Scotta... mimo, że udawana, to dobrze zagrana, widać było prawdziwy ból matki po stracie dziecka. mega poruszające.
+ Malia/Peter... liczę na ich wspólpracę.
+ podoba m się pomysł na Dereka ze spluwą! :DD
na minus:
- relacja Scotta i Kiry mogłahy się nieco szybciej rozwijać. przydałoby się trochę więcej pikanterii! na boga, to są nastolatki, hormony powinny im buzować, a póki co to oni trzymają się tylko za rączki... poza tym obydwoje znajdują się na Puli Śmierci, więc są mega zestresowani... Jeff mógłby zapewnić im jakiś naturalny antydepresant. :-D
- KATE. niech ktoś ją zabije. denerwuje mnie sama aktorka, ma zdzirowaty wyraz twarzy i póki co scenarzyści nie potrafią w ogóle poprowadzić tej postaci w taki sposób, aby nie była tylko piątym kołem u wozu. póki co brak na nią pomysłu.
Dawno się tak nie wynudziłam podczas tego serialu. Brakowało Parrisha i Szeryfa, no i strasznie mało Lydii, która ma najciekawszy wątek w tym sezonie. Swoją drogą czemu wszyscy jej przyjaciele o niej zapomnieli? Rozumiem, że stara się sobie to wszystko poukładać, ale może właśnie z racji iż wiedzą przez co przechodzi mogliby się nią zainteresować. Chyba przez to nie przepadam za Malią, bo według mnie Jeff na siłę próbuje zastąpić nią Lydię. Najbardziej podobały mi się chyba sceny Dereka i Breaden. Fajny duet. Stiles też jak zwykle świetny, ale nie aż tak jak kiedyś.
Wydaje mi się że to wszystko przez fakt iż Lydii chyba nie bedzie już w 5 sezonie. Bo na pewno będzie Scott, Stiles, Malia i Kira. A Holland coś mówiła o odejściu. Nw, szkoda by było bo Lydia to jedyna postać która trzyma mnie przy oglądaniu. Teen Wolf był świetny, ale teraz bardzo się zepsuł. Coś jak Pamiętniki Wampirów, pomysły coraz mniej porywające.
Nieeeeeeeee.... ;_; Hollaaand nieeeeeeeeee!!
Nie powiem, bo postacią która trzyma mnie przy serialu jest Stiles (ofc) ale Lydia jest moją najulubieńszą postacią żeńską.. no.. Zabrali Allison i Isaaca (nawet nie wyjaśnili za bardzo co się z nim stało), teraz Lydię?
Stiles był moją ulubioną postacią, i też zawsze trzymał mnie przy oglądaniu TW, jednak teraz jego postać straciła trochę swojego blasku.
Może i trochę straciła, bo staje się mężczyzną. Coraz dalej mu do tego zabawnego, nieco niezdarnego, ale błyskotliwego chłopca z adhd. Ma dziewczynę, pierwsze prawdziwe rozterki, tyle przeżył... Musiał się zmienić...
Trafne spostrzeżenie. Jednak wydaje mi się że jego postać stała się mimo wszystko bardziej chamska, trochę też stracił zainteresowanie swoimi przyjaciółmi, bo pojawiła się Malia. Może tak jest zawsze przy związkach, w sumie to chyba zawsze tak jest.
W każdym razie ten Stiles coraz mniej mi się podoba.
Najpierw Alison a teraz Lydia, chyba całkiem przestanę oglądać ten serial. Szczerze mówiąc ten sezon to jednym słowem masakra , porównując go do 3 sezonu to kompletne dno moim zdaniem. Wprowadzili mnóstwo postaci, nie rozwijają ich wątków i od razu giną, chociaż co mówić o rozwijaniu jak Lydia jest nadal rozwijana i o tyle dobrego w tym. Zaczynają teraz robić z ojca Scotta tego dobrego, podano powód dlaczego pił tak. A i właśnie dlaczego Lydia mogła użyć mountain ash?
Kolejny odcinek za nami, odcinek, w którym niby tyle się działo, ale tak naprawdę było... nooo... nudno.
Przede wszystkim tak oglądam ten serial i wątki Malii, że mój mózg chyba blokuje info o niej :D Kurcze słucham dziś i się dziwuję: to Malia jest adoptowaną córką Tate'ów, bo myślałam, że jest owocem romansu jej matki z Peterem? Ale potem sobie przypomniałam, że kiedyś chichrałam się na forum, co też Piotruś puknął, że wyszedł z wilka kojot, więc może jeszcze pół roku temu wiedziałam, że jest adoptowana, a teraz mi się zapomniało.. hmmm.. Już sama nie wiem. W pierwszej chwili pomyślałam, że to Jeff próbujący nieudolnie odkręcić genetykę :D
No i jak teraz będzie, nasza Malijka okaże się córką jakiejś potężnej kojotki? *przewraca oczami* Łaaaaał.
Co mnie dziwiło w tym odcinku (ale mogłam źle zrozumieć), to czy czasem nie zostało zasugerowane, że Banshee może być Benefactorem, bo wyczuwa śmierć? No dobra, ale Banshee nie potrzebowałaby visual confirmation, bo Banshee przecież kuźwa WIE. To o co kaman?
Co tam jeszcze - zasadzka na Benefactora, w której ekipa jest rozstrzelona po całym budynku, a jedyne dwie osoby, które mogłyby wrócić Scotta do życia szlajają się po korytarzach i dachach prawie ginąc. Gieniusze. Czy nie prościej byłoby czekać w pobliżu Scotta bez tych kamerek i cudów wianków?
Chris Argent pomógł własnej żonie odejść z tego świata jak się miała zamienić - ale jego mordercza siostrunia, która zabiła w uj ludzi kiedyś i po powrocie z grobu po przemianie zabija dalej do tego wykorzystując Berserków chodzi po świecie nieniepokojona. Gdzie jest Łowca Argent? Gdzie są Nachos - wszak Stara Prukwa dopiero co straszyła śmiercią Scotta - a Kate se łazi po miejscach publicznych, zabija kto jej wpadnie w ręce łącznie ze źle opłacanymi pracownikami stacji benzynowych i... nic?
Bardzo mnie niepokoją sny Scotta :( Ale przynajmniej nie ożywiono Doskonałego Mężczyzny uff
Kto to mnie wcześniej straszył, że na stówę zginie Papa McCall? :/
No i na koniec Lydia, która ledwo istnieje i gra albo zdziwienie, albo smutek - nic więcej oraz Stiles, który z mojego ulubionego bohatera TW sturlał się na niziny zastrzeżone do tej pory dla nudnych bohaterów. CO SIĘ STAŁO.
Zagadki pączkują w TW, że uczciwy grzyb by pozazdrościł - teraz mamy oba-chan Lydii, która żyje-nie żyje, Meredith Walker jest znana mamie Lydii, ale nie wiadomo skąd (chyba że nie dosłyszałam), nowa-nie nowa matka Malii, niecne plany Piotrusia.. a tu tylko bodajże 3 odcinki zostały!
O Dereku nie piszę, bo i nie ma o czym. Został sam ze swoim problemem, tak jak teraz Lydia. Gdzie się podział team work?
Na plus Klub Matek BH oraz Papa McCall. A także chęć wyjścia do kina Kiry. Polecam Szopa i Małpy :)
To chyba ja z tym papą McCallem straszyłem :D Nieźle twórcy nas oszukują w tych trailerach, że niby Scott umrze, że Mute odżyje... Ta, jasne ;)
Cztery odcinki zostały tak dokładnie. Mnie się ogólnie odcinek w miarę podobał, choć już zeszłego tygodnia z tym wirusem, który był raczej taką zapchajdziurą, bardziej trzymał w napięciu i lepiej mi się oglądało.
Co do Dereka... tak się zastanawiam, czy zmiana z wilkołaka z powrotem w człowieka jest kompletnie bezbolesna. Teraz postępuje to powoli, ale jak nadejdzie taki finałowy etap, to może to jest to ujęcie z promo, gdy jest nieprzytomny i Breaden nad nim płacze. Może 'umarł' jako wilkołak, ale 'odrodzi się' jako człowiek.
Jak dla mnie "wyrwanie" wilkołactwa z człowieka powinno być takim szokiem dla organizmu, że Derek nie powinien tego przeżyć. Tak w sumie nakazuje rozsądek, bo Derek się przecież z tym urodził, prawda?
Co mnie dziwi, to że nikogo to NIE dziwi, a przecież skoro Derek ma tę przypadłość, to może mieć ją każdy, tak, Piotruś też. Deaton to zlewa, Peter też, reszta ekipy całkowicie ignoruje i tylko sprzedajna najemniczka się zainteresowała (i przy okazji zaliczyła) jak sobie teraz radzi.
Na moje Derek powinien też bardziej panikować. No chyba że chłopina ma już na wszystko wyj*bane i już w myślach obłapia ziemię :D
"Derek ma tę przypadłość, to może mieć ją każdy" tylko wtedy jak będą przez 3 tygodnie owinięci tojadem w grobowcu azteckiej świątyni pod ruinami kościoła pośrodku meksykańskiego miasta zniszczonego przez trzęsienie ziemi :)
Nie zapominaj o tym, że gwiazdy muszą być w odpowiednim ułożeniu, bez tego wilkołactwo zostaje ;)
"Co mnie dziwiło w tym odcinku (ale mogłam źle zrozumieć), to czy czasem nie zostało zasugerowane, że Banshee może być Benefactorem, bo wyczuwa śmierć? No dobra, ale Banshee nie potrzebowałaby visual confirmation, bo Banshee przecież kuźwa WIE. To o co kaman?"
Hmm no właśnie...
"Co tam jeszcze - zasadzka na Benefactora, w której ekipa jest rozstrzelona po całym budynku, a jedyne dwie osoby, które mogłyby wrócić Scotta do życia szlajają się po korytarzach i dachach prawie ginąc. Gieniusze. Czy nie prościej byłoby czekać w pobliżu Scotta bez tych kamerek i cudów wianków? "
To było strasznie głupie posunięcie, nie rozumiem po co te kamery zainstalowali, chyba tylko po to, żeby Chris mógł powiedzieć "łał, ale myk zrobiłem" -.-'
"Gdzie są Nachos - wszak Stara Prukwa dopiero co straszyła śmiercią Scotta - a Kate se łazi po miejscach publicznych, zabija kto jej wpadnie w ręce łącznie ze źle opłacanymi pracownikami stacji benzynowych i... nic?"
Znając Jeffa i jegho pomysły to pewnie pojawi się po wszystkim w 5 sezonie ;p Mój umysł jest juz naprawdę spaczony, ponieważ teraz widzę "Starą Prukwę" jako matkę Malii lub babcię Lydii geeez :D
"Kto to mnie wcześniej straszył, że na stówę zginie Papa McCall? :/"
Możliwe że ja ;p
"Kto to mnie wcześniej straszył, że na stówę zginie Papa McCall? :/"
hahahah my mistake, dobrze, że się nie sprawdziło! xD
"No dobra, ale Banshee nie potrzebowałaby visual confirmation, bo Banshee przecież kuźwa WIE". Ta, też nad tym rozmyślam. Istnieje możliwość, że dowód śmierci ofiary to tylko przykrywka, bo zabójcy mogliby się zastanawiać skąd do diabła Benuś wie, czy jednak kogoś nie zabili. Albo mogliby próbować ją oszukać. Sama już nie wiem.
Kirze to ja bym poleciła coś spod hasła "On zakochał się w Nim", bo laska jest tak niewinna, że gdyby była moją przyjaciółką, wyedukowanie jej w pewnych sprawach byłoby dla mnie nieprzyzwoitą przyjemnością. Mam na myśli to pytanie Malii w poprzednim odcinku dotyczące Scotta i Stilesa? "Nie uważasz, że coś przed nami ukrywają"? Czy tylko mnie zajarzyła się czerwona lampka ostrzegawcza?
Kira się spóźniła kilka lat, bo idąc zgodnie z twoimi podstępnymi podszeptami wysłałabym ją na Tabu >:D
http://www.filmweb.pl/film/Tabu-1999-32351
Mam takie samo wrażenie co do nudności odcinków. Jednak ten odcinek był znośmy i znacznie lepszy od poprzedniego, który to był nie do oglądania.
"Jak na sezon, w który miał należeć do Lydii, to strasznie jej mało. Przewija się w tych odcinkach i póki co służył tylko za Enigmę. Trochę słabo, może później będzie lepiej. Dobrze, że chociaż dali ten wątek z babcią, może z niego wyniknąć coś ciekawego. "
Po tym jak usłyszałam od Lydii, że jej babcia żyje to pomyślałam "Babcia Lydii jest Benefactorem" i zaczęłam się śmiać xD W ogóle mam jakies dziwne uczucie, że cała rodzina Martinów (lub tylko babcia) jest Banshee oO. I faktycznie, sezon mial należeć do Lydii a tu dupa blada z tego się zrobila a nie historia o Banshee.
"Myślałam, że gdy Malia dowie się who’s her daddy, to jej wątek stanie się ciekawszy. Wcale tak nie jest, ale może to tylko mnie to nie interesuje. Sceny z nią ubarwiał tylko Piotruś, ale i to nie tak dobrze, jak zazwyczaj"
Bo Malia zachowywała się przy nim jak dorosla, w ogóle się go nie wystraszyła nawet jak Pete pierdyknął piąstką w ścianę. Ona chce chyba komuś/czemuś dowieść, że jest bardzo odważna i że potrafi o siebie zadbać i owinąć sobie Petera wokół palca. O, takiego wała dostaniesz panno Tate.
To co, wymieniamy plusy i minusy
+ rozmowa między Malią a Peterem
+ Scott się wyrabia :)
+ sceny z Lydią i jej mamą - uwielbiam ten duet <3
+ Melissa - a już kurde myślałam, że się nie dowie, że to podstęp ;p
+ współpraca Kate i Petera jest na razie całkiem przyzwoita
+/- Peter - dałam mały minusik ze względu na scenę z rozpieprzaniem ściany. Wiem czemu to miało służyć ale no nie wiem, takie to troche przekombinowane było... ;p
+/- sceny Chris vs Kate - nieee
+/- LiamxKira - kurde, shipuję ich od odcinka z zaproszeniem na imprezę w stylu Vixen, serio :D To w jaki sposób Liam powiedział, że idzie z Kirą było takie jakby chciał się wyrwać, jakby nie chciał zostawać sam na sam ze Stilesem i jednocześnie jakby chciał pomóc Kirze. Minus za to, że rzucał się trochę bez opamiętania na Berserkera.
- brak trenera i Brunskiego
- Stiles to już nie Stiles, sorry :/
Poszedł z Kirą bo mu było głupio że to dziewczyna się naraża, tak mi się wydaje. W końcu ma dopiero 15 lat ale jest facetem.
A odnośnie shipów z tą dwójką. Ja raczej odniosłam w tym odcinku wrażenie że Kira mu trochę matkuje. Ale to takie moje spostrzeżenie.
Odcinek nudny. Momenty snów Scotta wybitnie nudne, no chyba że nie umiem ich zinterpretować i przez to wydały mi się nieciekawe.
Za mało Lydii, której sceny były dla mnie najciekawsze, za mało Parrisha, którego nie ma już drugi odcinek z rzędu. Beznadziejna akcja z kamerami. Sceny walki znowu takie se. Kate wkurza mnie zawsze i wszędzie, niezależnie co i z kim robi.
Generalnie trudno mi wskazać moment odcinka, który jakoś specjalnie by mi się podobał, bo o ile babcia Lydii mnie zaciekawiła, to tak jak resztę denerwuje mnie, że jest w tym wszystkim samotna.
PARRISH JEST BENEFACTOREM
Na samym początku pomyślałam, że w tym całym cudownym planie zapomnieli o malutkim detalu- poinformowaniu Melissy.
Tak wg. to zarząd szpitala ma totalnie wywalone na wszelakie mordy, zniszczenia i rozwalanie generatorów prądu- placówka ma działać, a jak ktoś zginie, to co tam. Dziwne, że ludzie pozwalają się tam zawozić :D
ps. błagam, uśmierćcie Malię, strasznie mnie irytuje ;)
Czy ktoś pamięta czy było wspomniane, że Malia jest adoptowana? Bo sprawdziłam na necie i wychodzi na to, że jest to nowa informacja.
No i w końcu skąd matka Lydii zna Meredith?
Najbardziej mnie śmieszą teksty na necie, że Braeden ma death wish, bo:
- pomieszkuje w BH
- jest kobietą
- jest kolorowa
- jest love interest Dereka
:D
Kolejna lasencja wskakuje na rannego Dereczka, czy to się kiedyś skończy?
Skończy się kiedy Derek umrze. Zaczynam tego wyczekiwać. Bo ileż można, poważnie. Teraz przynajmniej przyszykowali scenę: uczynili Amorka łamliwym człowieczkiem, który na domiar złego jest SŁABY. Koleś nie przetrwałby walki z kotem, jeszcze jakiś pozór by mu faje odciął. Co sprawiłoby że Jeff nie mógłby dłużej go alfonsić, więc pewnie by go uśmiercił. Na śmierć.
Braeden śmierci nie życzę, ale mam nadzieję, ze laska się nie przywiąże czy coś. Jeszcze tego mi brakowało. Na litość Boską w tym sezonie starają się upchnąć TYLE romansu, że aż bokiem wychodzi. I po co? Teen Wolf byłoby i dobry gdyby Jeff nie pocierał twarzy fanów żadnym związkiem bohaterów. No rzygać mi się chce po prostu. Tyle w tym temacie.
Odnośnie matki Lydii. Ta, pytanie jakoś pozostało bez odpowiedzi. No cóż, wnioskuję, że po prostu odwiedzała teściową w psychiatryku?
"Czy ktoś pamięta czy było wspomniane, że Malia jest adoptowana? Bo sprawdziłam na necie i wychodzi na to, że jest to nowa informacja."
Mi się wydaje, że nie mówili tego wcześniej ale moge się mylić
1. Pierwsza scena trochę zabawna, ale po chwili zaczęłam się zastanawiać ile minut jeszcze zajmie to obieranie pozycji w wyrku? Strata czasu według mnie. I choć nie przepadam za Stalią, to trzeba w końcu uznać to, że Stilesowi zależy na Malii.
2. Ojciec Scotta jest całkiem irytujący. Za to jego matka the best. Ta jej rozpacz świetnie odegrana!
3. Ech a ten sen Scotta, tak jakoś mi nie podpasował. Takie nudy, że tylko przewijałam.
4. Peter jak zawsze rozwala system :D
5. Role Dereka strasznie ograniczone.
6. No i najciekawsze to właśnie jest to z rodziną Lydii. Babcia przewidziała dawno temu, że Alison i Aiden umrą? Bo to ona jak mniemam utworzyła listę śmierci. Jednak wątpię, by była Benefactorem. No i jeśli żyje, to kim mogłaby być? Chyba tą starą Meksykanicą ;o Jestem ciekawa, jak rozwiną ten wątek, bo w zwiastunie widziałam, że w następnym odcinku będzie się działo.
Nie wiem czemu wam ten sen tak nie pasuje :D wg mnie był ciekawy i pokazuje nam obraz tego, ze Scott powoli zaczyna akceptować fakt bycia alfą ;p
A nie raczej tego, że boi się zostania potworem, jak Peter? Że władza go przerośnie?
Jeśli chodzi o odcinek to faktycznie średnio ale masakry nie było..
Dla mnie Stiles to nadal Stiles i fragment ze spaniem na łyżeczkę jest ok i tekst " Kids"... :)
Breaden i Derek - tak tak tak i sceny fajne i wyczułam chemię miedzy nimi już wcześniej.. chciałabym tylko aby przeżyła jakoś pulubiłam aktorkę :)...
Mamy i Tatusiowe - git malina wszyscy zagrali koncertowo..
Jeśli chodzi o mnie to mnie tam Peter nie jara.. jakiś chaotyczny jest niby groźny a wysyła Kate ciągle go nie ma.. jego wątek mnie lekko drażni
Kira i Scott-- wtf... jeśli mam w to uwierzyć że oni nadal trzymają się za ręcę to ja już wolę związek Styli.. tam przynajmniej emocje są pożadanie itp.. a tu jakby mieli po 7 lat a nie 17.. jak Scott był z Alison to aż wrzało.. a tak ładnie zaczęli podobał mi się ten związek K+S
Lydia- ja ją lubię ale ten wątek babcia mama i kto tam jeszcze dla mnie trochę naciągany na potrzeby Banshee na razie mnie nie ciekawi zobaczymy co dalej...
Odcinek następny zapowiada się ciekawie :)
Jakby tak było, to scenarzyści pewnie by nie pokazali tej ostatniej sceny, w której Scott bawi się w drwala :P
Co do pierwszej sceny... to mimo że dalej nie lubię ani Malii, ani Stalii, to właśnie też stwierdziłam że Stilesowi brakuje Malii. Ogółem to wspomnienie było kochane :) Szkoda, bo w 3 sezonie śnił o Lydii.
Co zrobić, nie będzie się za nią całe życie uganiał. Na moje nieszczęście.
6. Czytałam teorie, jakoby śmierć babci Lydii została sfingowana, że nadal żyje, jest przetrzymywana i działa dla Benefactora - mogła stworzyć listy, mogła porozumiewać się z Meredith czyli pośredniczyć w rozmowach między nią a Lydią i Stilesem.
Właśnie dopiero co skończyłam oglądać odcinek, ledwo przez niego przwinęłam.
Nie wiem dlaczego, ale moim zdaniem odcinek był chyba najnudziejszym z całego sezonu.
Najbardziej nie podoba mi się brak Lydii, z tego co słyszałam, to sezon miał należeć do niej, więc helloł, dlaczego jest jej tak mało?
Brak Parrisha, szkoda, bo jest naprawdę fajny, jestem ciekawa kim on tak naprawdę jest.
Kira i Liam - od upadku ze schodów Kiry, troszę shippuje ten paring, ale dalej bardzo lubię ją ze Scottem.
Derek - mimo, że nie pasuje mi on z dziewczyną w łóżku, bo coraz częściej mam wrażenie jakby nie było dla niego idealnej dziewczyny, to nawet scen a z ta dziewczyną mi się podobała...nigdy nie mogę zapamiętać jej imienia,
Malia i Peter, ich sceny trochę mnie nudziły, Peter w miarę możliwości odrobinę mnie ciekawił, ale takto nic.
Stiles...tak jak ktoś wspomniał wyżej...Stiles to już nie Stiles. I mimo, że był moją ulubioną postacią, to powoli się zmienia.
Scott w tym odcinku był nawet okej. To jak w śnie zabijał Liama podobało mi się.XD Mogłoby być parę odcinków, w ktorych robi się zły. XD
Papa Argent wydaję mi się starszy z odcinka na odcinek.XD
Wątki z Lydią i jej mamą akurat mi się nie podobały, nie wiem dlaczego, ale nie przepadam za tą kobietą. Myślę jednak, że w końcu się do niej przekonam.
No i najważniejsze, Isaac!!!!!! Proszę wróć. ;(((