Czy tylko mi się wydaję, że bohaterowie serialu zbytnio nie przejęli się śmiercią Allison? Isaac najbardziej. Tzn Scott i Lydia trochę zapłakali, ale i tak nie była ukazana żałoba po Allison. W końcu Scott bardzo ją kochał, była jego pierwszą dziewczyną a potem również przyjaciółką, zależało mu na niej. Lydia równiez była z nią blisko. Stiles tylko coś tam wspomniał, że nie żyje. W kolejnym odcinku praktycznie się już pozbierali. To trochę dziwne... Nawet nie wspomnieli, że to dzięki niej pozbyli się Oni. To ALLISON doszła do tego że zabija ich srebro...
Moja ocena nie jest obiektywna, bo Allison mnie strasznie irytowała.
Ale masz trochę racji, choć z drugiej strony w ostatnim odcinku III sezonu jeszcze to do nich nie docierało, mieli Nogitsune na głowie i brak czasu na żałobę, a potem nastąpił przeskok czasowy.
No tak, ale tak bardzo cieszyli się, że pozbyli się Nogitsune a nawet nie wspomnieli że to udało im się dzięki Allison.
A wiesz, co mnie w niej irytowało? Ta maniakalna potrzeba samoobrony, która sprawiała, że potrzebowała czyjeś pomocy jeszcze bardziej, a potem się obrażała. Nie wspominając o końcówce drugiego sezonu...
No faktycznie, w tym masz racje. Ale bohaterowie też jej dużo zawdzięczają. Wiele razy im pomogła- przy bitwie z Alfami w tym budynku gdzie prawie Derek umarł, podczas zaganiania Boyda i Cory, przy zabiciu Petera, przy Kitsune. Często ratowała im tyłki. W Beacon Hills też był raczej miała maniakalną potrzebę samoobrony. Ona była tylko człowiekiem, a nie nadprzyrodzoną istotą. O co chodzi ci z końcówką? O zerwanie ze Scottem czy to zwrócenie się przeciwko przyjaciołom przez Gerarda? Bo ja ani pierwszego ani drugiego nie zrozumiem. Wreszcie mogła bez przeszkód być ze Scottem, ale wolała nie (może to żałoba po matce tak na nią wpłynęła). A to z Gerardem mnie bardzo wkurzyło, chociaż była jedną z moich ulubienic TW. To jak potraktowała Boyda i Erice było żałosne. Gerard zrobił jej niezłe pranie mózgu- tak samo jak Kate.