pytanie związane z ostatnim odcinkiem - Manifest Destiny.
(uwaga, bardzo możliwe, że troszkę spojleruję!)
czy zwłoki naprawdę zaczynają rozkładać się w tak błyskawicznym tempie?
lindus umiera, pojawia się gustafson, britt i hank lądują na posterunku. nawet jeśli spędziliby tam kilka godzin, niemożliwe jest, żeby ciało zmieniło już kolor i zaczynało wydzielać zapaszek. prawda?
a poza tym, odcinek genialny, podoba mi się bardzo takie zakończenie sprawy. bez wielkiego przeciągania, bohaterskich czynów itd. chcę więcej! :D
To zależy od temp. otoczenia chyba. Gdyby było ciepło rozkład byłby przyspieszony. Poza tym siora Dullwortha czuła nieprzyjemny zapach, a w chwili zgonu ludziom puszczają zwieracze i zwyczajnie robią w gacie więc może to był ten nieprzyjemny zapach.