Kończę oglądać drugi sezon. Serial ogląda się bardzo dobrze, ale niestety nie mam złudzeń – to jest tania literatura fantastyczno przygodowa, a takie zazwyczaj wciąga się łatwo. Niestety oglądając go, z każdym kolejnym odcinkiem coraz bardziej rzedła mi mina, aż stoję praktycznie na krańcu rzucenia go w cholerę. Serial jest po prostu niesamowicie durny, poprzeplatany nieprawdopodobnymi zwrotami akcji, nieracjonalnymi zachowaniami bohaterów i ogólnym brakiem logiki. Ale po kolei:
1) Serial opiera się od początku na błędnych założeniach:
- Arka nie przetrwałaby z tak absurdalnym prawem, w którym każde przewinienie karane jest karą śmierci. Właściwie w przeciągu kilku lat pozbyliby się wszystkich specjalistów – lekarzy, inżynierów, naukowców. Serio, ilu tam może być np. agronomów czy chirurgów? A ile razy w życiu zdarzyło wam się jakkolwiek złamać prawo? W praktyce niewejście z nim w konflikt przez całe dorosłe życie jest całkowicie niemożliwe. Ale gdzie tam, wyślijmy chemików i bioinżynierów w kosmos za kradzież syropu na kaszel XD
- Wysłanie „setki” na ziemię było kolosalnie głupie. Przez te sto lat nikt nigdy nie wysłał na ziemię żadnej sondy? Nie sprawdzono poziomu promieniowania? Nie nasłuchiwano żadnych częstotliwości radiowych? Przecież na tym małym skrawku terenu, na którym dzieje się akcja, są co najmniej dwie grupy które posiadają zaawansowaną technologię. Nawiązanie kontaktu z ocalałymi na ziemi powinno być oczywistą sprawą. Dalej – wysłano ich tam bez żadnego praktycznie sprzętu, w szczególności kombinezonów ochronnych? A co, gdyby okazało się, że promieniowanie na ziemi jest zabójcze? Wyszli by, umarli i ktoś na Arce by powiedział „ups, przepadło”? No ja pie....lę XD
2) Medyczne absurdy. Bohaterowie ponoszą różne, koszmarne obrażenia – zostają postrzeleni, dźgnięci, połamani, okaleczeni, ale ich leczenie zazwyczaj polega na podawaniu im ziółek i zaszywaniu ran. Co tam, że najpewniej przebity włócznią Jasper ma potężne krwotoki wewnętrzne i uszkodzone organy. Ot wystarczyło go pozszywać na zewnątrz. Torturowany Murphy źle wygląda przez kilka godzin, potem nie pozostaje na nim nawet ślad. Raven ma uszkodzony kręgosłup? Co tam, operacja na żywca i już jest zdrowa :D Nie no, to są cuda na kiju. A Mountain Men? Na co do ch...ry oni chorują??? Tych ludzi zabija 3 sekundowa ekspozycja na radiację, tak, że dosłownie płoną. Co z nimi jest nie tak? Przecież w ogóle nie tak objawia się choroba popromienna XD Dodajmy do tego przeszczepy ze szpiku, który wstrzykują sobie w szyję strzykawką (sic!), co nagle sprawia, że są całkowicie promienioodporni. Seriously?
3) Główni bohaterowie są zaj....ście wyrozumiali dla wszelkiej maści morderców. Np. ta dziewczynka która zadźgała Wellsa, żeby zemścić się za śmierć swoich rodziców. Nie no spoko, Clarke broni jej jak niepodległości, chociaż zamordowała jej najlepszego przyjaciela. Ot tak po prostu. A to co dzieje się z Finnem, to już góry hipokryzji. Gość ot tak po prostu wymordował pół wioski, po czym wszyscy mu mówią „nieee, spoko stary, każdy nosi w sobie jakieś blizny”, „musimy robić takie rzeczy żeby przeżyć” i tym podobne pier...ety. Ba, są w stanie zerwać rozejm z Grounderami i dać wymordować wszystkich swoich ziomków, byleby obronić masowego mordercę. Zwróćcie uwagę, że poza kadrem ponoć odbyło się głosowanie, czy ukarać Finna, co zdaje się mówi Abby, iż „głosowała przeciwko”. A więc tylko mimochodem wspomina się, że lekką ręką zatuszowano zbrodnie wojenne jednego z głównych bohaterów. Noż ja pier....lę.
4) Absurdalne i nielogiczne zachowania bohaterów. Tutaj wystarczą dwa przykłady, bo końcówka drugiego sezonu „bryluje” pod tym względem. No więc Lexa i Clarke dowiadują się o ataku rakietowym, więc co robią? Przemilczają temat, dając zabić 250 ludzi. Po co? Żeby uratować pewnie połowę mniejszą grupę znajdującą się w Mount Weather. No ja się pytam, gdzie tu ku...a logika?? No liczby chyba mówią same za siebie. Nie poświęcasz 250 żeby uratować 100 czy tam 150. Nie mówiąc o tym, że ich rozumowanie, jakoby ewakuacja wioski miałaby ujawnić Bellamiego, jest literalnie z du..y wzięta. To najgłupszy pretekst, jaki tylko można sobie było wymyślić.
No i Lexa… och Lexa, co tobie dziewczyno zrobili scenarzyści. Ta postać nie ma za krzty logiki w sobie. Nagły zwrot akcji polegający na dogadaniu się z Mountain Men, żeby zdradzić ludzi z Arki, jest autentycznie do ch...a niepodobny. Po pierwsze Groundersi mieli przytłaczające siły i mogli w każdej chwili zmieść MM z powierzchni ziemi. A przypomnijmy że MM są ich śmiertelnym wrogiem, który wymordował jakieś tysiące Groundersów i drugie tyle pozamieniał w Reaperów. Więc tak, świetnym planem jest dogadanie się z nimi, żeby np. lada chwila znowu odpalili w nich jakąś rakietę XD Już nie mówiąc o tym, że cały czas serial sprzedaje wizję Groundersów, jako honorowych i kierujących się prostą sprawiedliwością, w której zabójcy i zdrajcy dostają zawsze karę śmierci itp. A tutaj nagle gładko (i to w ogniu walki) dogadują się z największym wrogiem, zdradzają sojuszników i spierd*lają. No ja przepraszam, ale spójność tego scenariusza jest kompletnie z du..y. No niech mi ktoś powie, jaki był sens takiego posunięcia? No chyba, że to zwykły dick move odrzuconej laski XD
Zgadzam się z Tobą w większości :)
Najlepsze było to, że Setka się trzymała przez tydzień bez żadnego zgonu, a dowódcy z Arki dalej nie wierzyli, że na Ziemi można przetrwać XD
No ale to serial, przede wszystkim mamy się na nim bawić, ogólnie trzeci sezon jest kijowy według mnie, ale końcówka w sumie niezła i pewna decyzja Clarke, która ma wpływ na wydarzenia w sezonie czwartym, który według mnie jest dobry. Także jak już przetrwałeś/aś połowę serialu to i drugą dasz radę :D
Ostatnia scena sezonu 4 wymiata ;) Owszem będzie dużo absurdów, więc oglądaj z przymrużeniem oka ;)
Odnośnie pkt 4 - z tego, co pamiętam, to chyba Mt Weather mieli tylko tą jedną rakietę. Poza tym, akurat takie porozumienie Groundersów z Weatherowcami nie wydaje mi się nieprawdopodobne. Skoro zdobyliby szpik, to odpadał jedyny powód do ataku na Groundersów. Cerbery też już nie byłyby potrzebne, bo wypełzliby z Góry. Z drugiej strony Groundersi zyskaliby pokój (choćby chwilowy) i wypuszczenie więźniów, więc właściwie ich cel zostałby osiągnięty. Alternatywą mógł być atak, którego powodzenie mogło być rożne. W końcu widzieli, co się stało z Ton DC, a nie wiedzieli, iloma jeszcze rakietami dysponują Weatherowcy. No i Commander wybierał rozwiązanie najlepsze dla Groundersów, niekoniecznie sprawiedliwe, czy honorowe. Co nie dziwi, w świetle 3 sezonu.
Z resztą Twojej oceny zgadzam się niemal całkowicie.
Ps. "Przemilczają temat, dając zabić 250 ludzi. Po co? Żeby uratować pewnie połowę mniejszą grupę znajdującą się w Mount Weather. No ja się pytam, gdzie tu ku...a logika?? No liczby chyba mówią same za siebie. Nie poświęcasz 250 żeby uratować 100 czy tam 150."
Hehe, pewnie jesteś już po 4 sezonie. Przypomnij sobie co było w s04e10
######################spojler poniżej, jak ktoś nie oglądał, niech dalej nie czyta######################
#############
#############
Grupka Arkowców pojechała do stacji rolniczej, żeby zdobyć generator, który mógłby ocalić 500 osób przed "praimfayą", tj. całą społeczność Skycrew. Na miejscu okazało się, że stacja zajęta jest przez Naród Lodu, ale miejscowy watażka wspaniałomyślnie (po obejrzeniu "sigulu" Roana) pozwolił im zabrać urządzenie. Przy okazji okazało się, że pracuje tam kilkudziesięciu niewolników, w tym kilka osób porwanych (chyba nawet tylko 1) ze stacji rolniczej. Postanowili poświęcić szansę na przetrwanie, wysadzając generator, aby ocalić kilka osób, które przez to i tak nie miałyby szans na przeżycie "praimfayi"