Jak czytam zarys fabuły to zaraz mam skojarzenie z serialem szwedzko-duńskim "Most nad
Sundem". Swoją drogą bardzo dobrym.
Wolę nie myśleć, co jeszcze ze skandynawskiego kina Amerykanie będą kręcić po swojemu... i co z tego wyjdzie... Chyba wyczerpały im się już wszystkie pomysły na ciekawą fabułę.
A co w tym zlego? The Killing wyszedł im znakomicie. I to do tego stopnia ze wiekszosc dzisiaj postajacych wartosciowych produkcji kryminlanych wzoruje sie wlasnie na ameryknskim Killing (a nie dunskim np. Forbrydelsen), wiec gdzie widzisz problem?
Popieram. Do tego mi osobiście bardziej podoba się the Killing niż Forbryd. Podobnie z tym serialem, po pilocie zapowiada się nieźle - granica USA/Meksyk wydaje mi się ciekawsza niż duńsko-szwedzka.
Problem widzę właśnie w tym, że np. Duńczycy, Szwedzi lub Norwegowie na coś wpadną, napiszą scenariusz i nakręcą serial/film, a po kilku latach Amerykanie lub ktoś inny muszą nakręcić swój remake. Oczywiście oryginał pozostaje tylko dla nielicznych, którzy interesują się innym kinem niż amerykańskie, a reszta ludzi myśli, że remake to oryginał... Cóż, jest kilka seriali mających swoje korzenie w USA, które naprawdę uwielbiam i cenię, ale pozostaję sceptyczna, jeśli biorą się za remake'i skandynawskich produkcji - widziałam, co zrobili z "Mężczyznami, którzy nienawidzą kobiet", i taka interpretacja jest dla mnie odpychająca. O "Forbrydelsen" słyszałam, nie miałam jeszcze okazji obejrzeć, ale na pewno to zrobię. Skandynawskie kino ma to do siebie, że jest nieco "zimne" i dość specyficzne, szczerze mówiąc - sama potrzebowałam czasu, żeby się do tego przyzwyczaić i wkręcić. Jeśli wolicie remake - ok, no problem :) Ja niestety nie mam przyjemnych doświadczeń z nimi i wątpię, czy kiedykolwiek to się zmieni :)
Tylko, że ten serial wydaje się dużo lepiej pasującym scenariuszem do Ameksyki-terenów przygranicznych niż do klimatów skandynawskich. Tam przemoc i morderstwa istnieją naprawdę, przenikanie dwóch języków, kultur tworzy naprawdę interesującą mieszankę. Szewcja i Dania to nie jest szok kulturowy i ścieranie różnych światów.
Tejemnicze morderstwo na granicy USA i Meksyku kupuje od razu. Tajemnicze morderstwo na moście łączącym Danie i Szwecję wydaje mi się tak prawdopodobne jak jednorożec.
I Twój przykład mówiący, że remake to zło-Dziewczyna z tatuażem ma 3 razy więcej ocen niż skandynawski odpowiednik przy 0.2 punkta większej ocenie. Większe środki i lepsi aktorzy mogą dać lepszy remake.
Jasne, że istnieją. Ale to w Meksyku mamy ,,wojne,, a Skandynawia to najbezpieczniejsze kraje na świecie. Więc łatwiej mi uwierzyć w rozczłonkowane ciała i seryjne morderstwa popełniane w latynoskim klimacie.
Znasz jakiś duński/szwedzki odpowiednik Ciudad Juárez gdzie masowo giną młode kobiety? No właśnie.
Skoro istnieją, to czemu piszesz, że nie? Bo nie są popełniane masowo? Powiedz to ofiarom. No właśnie.
Przyznaję rację MikeParcero, że "morderstwo" ciekawiej będzie brzmiało w wersji USA/Meksyk, ale! w oryginale morderstwo (rzadkie czy nie rzadkie w Skandynawii, dokładnych danych nie znam więc nie będę się o to spierać) jest wstępem, natomiast w kolejnych odcinkach są poruszone inne problemy, które właśnie dla tych krajów są bardzo istotne (bezdomni, imigranci, itd.). Weźmy też pod uwagę, że mało kto interesuje się tym, co się dzieje w Skandynawii, za to USA (chwilami za-)bardzo; to, że nie słyszeliśmy o jakichś potencjalnych morderstwach, nie znaczy że ich tam nie ma (pomijając lipiec 2011 oczywiście; tak się składa, że nawet w Norwegii zdarzają się morderstwa...).
Co do oceny "Dziewczyny z tatuażem" - gdyby tylko "Man som hatar kvinnor" było tak nagłaśniane jak "DzT", pewnie i oceny wyglądałyby zupełnie inaczej. Wątpię, czy choćby połowa oceniających remake wiedziała o istnieniu oryginału.
A czy ja się nie zgadzam z tym, że morderstwo w wersji USA/Meksyk brzmi ciekawiej? Nigdzie tego nie napisałem.
Mam problemy z internetem, i moja odpowiedź wskoczyła jako ostatnia, zamiast pod post MikeParcero. Btw, nie zarzucałam Ci wcale, że nie zgodziłeś się z MikeParcero.
Niby nic złego w tym że kopiuje się cudze pomysły bo nie ma się własnych , ciekawych i oryginalnych.O ile robi się to dobrze.Obejrzałem "Most nad Sundem",nie powalał ale był ok bo miał pomysł.Przymierzyłem się do pilota remake'u, z czystej ciekawości czy to właśnie to i jak się do tego zabrali. I niestety Diane Kruger na dzień dobry morduje ten serial egzaltacją, pretensjonalnością i brakiem talentu.Rytualnie.Dałem spokój po 6 minutach i 43 sekundach.
Nie rozumiem tych którzy znając fabułę oglądają to samo raz jeszcze tylko w nowych dekoracjach.Masochizm kwalifikowany.
Zgadzam się z Tobą co do joty - wersja amerykańska jest beznadziejna. Zaczęłam oglądać reklamowany 1 odc serialu i po paru minutach stwierdziłam, że skądś znam tę historię, a po tekście o wazektomii już wszystko było jasne. Od razu przypomniałam sobie Most nad Soundem i oboje partnerów w tych kilku pierwszych scenach - różnica kolosalna. Mnie wersja skandynawska bardzo się podobała - postacie Sagi i partnera wyraziste, ciekawe - w wersji amerykańskiej dialogi pomiędzy nimi są nijakie, niby mówią o tym samym, ale nie pozostawiają żadnego wrażenia - takich postaci w filmach jest "na pęczki"a Saga jest niepowtarzalna. TV wyłączyłam też po kilku minutach, bo nie chciałam psuć sobie wspomnienia o dobrej historii.... :)
Saga w swojej starej 911 była jak morfologiczny android.Martina (Bodnia) pamiętałem tylko z "Pusher'a" więc było od razu zabawnie że gra policjanta.Mocna para w niebanalnej historii.Ale dopiero po przeczytaniu twojego postu uświadomiłem sobie co mi jeszcze nie pasowało w wersji Made in USA. Płaskie dialogi.Wątpię żeby kolejna mutacja, francusko-angielska ("The Tunnel") mogła być gorsza.Ale nie zakładam się:)
Nie obejrzałem całego odcinka.Tak odpychające to było.Ocena "1" ma głęboki sens.Oznacza że ta wersja nie powinna nigdy powstać.Dwa proste przykłady-nowy "Conan Barbarzyńca", po trzech minutach wiesz że to łajno.Odwrotnie, i tutaj pewnie ortodoksi się nie zgodzą, "Dziewczyna z tatuażem".Jest odrobinę lepsza od skandynawskiej , pierwszej części "Millenium".
Pozdrawiam.
Nie wiem jakim łajnem jest Conan, ale na pewno nie da się tego stwierdzić po 3 minutach :D Żadnego filmu NIE można ocenić po 3 czy nawet 5 minutach.
I wracając do The Bridge: żałuj, że nie obejrzałeś do końca. Twoja argumentacja też jest dziwna. Co to znaczy, że było odpychające? Poza tym rozumiem, że jakiś remake nie uniknie porównań z pierwowzorem, ale powinien zostać oceniony jako całość bez porównań z czymkolwiek.
Nie ma sprawy, chętnie to wyjaśnię i podam kilka przykładów.Prosta sprawa z "Conanem" w "3D"(sic!).Pierwszy kontakt. Scenografia która ma klimat Cepelii w połączeniu z osadą w Biskupinie, Perlman ma przyklejoną brodę która wygląda jakby odcięto frędzle ze starych zasłon, a główny bohater jeszcze w wersji "gówniarz superman" robi miny jakby się podesrał.Chwilka retrospekcji, porównujesz z wersją Miliusa i wiesz że ktoś postanowił zarobić na legendzie.Kwestia doświadczenia. Na przykład, jesteś sceptyczny gdy bierzesz się za "Drive: Refna bo widziałeś coś podobnego-"the Driver" Hilla. Po trzech minutach jesteś w stanie stwierdzić że chcesz oglądać do końca.Podobnie świetny remake uznanego , kanonicznego klasyka jak chociażby "Sorcerer" Friedkina (vide "Cena Strachu" Cluzota).Kilka dźwięków Tangerine Dream i film jest dla odmiany kolorowy=)
"remake[...]powinien zostać oceniony jako całość bez porównań z czymkolwiek"
Wyjaśnij mi to zdanie bo dla mnie nie trzyma się kupy.
Więc bądź konsekwentny i oceniaj w ten sposób wszystkie produkcje jakie oglądasz. Wtedy można byłoby się doszukiwać jakiejś logiki w tym co robisz. Na razie jest to zwykły trolling według mnie.
Proste uzasadnienie poparte przykładami do ciebie nie trafia.Nie potrafisz wyjaśnić o co chodzi w tych bełkotliwych tezach które zacytowałem.Twierdzisz że czegoś "nie da się stwierdzić".Nie potrafisz uzasadnić.Że jestem niekonsekwentny, tylko nie piszesz w którym miejscu.I tak dalej.Po prostu nie potrafisz argumentować.Poza nieuzasadnionymi pretensjami zaprezentowałeś wielkie nic.
Chodzi mi o to, że skoro Conana oceniasz po 3 minutach to oceniaj tak wszystkie filmy, nie oglądaj całych tylko pierwsze minuty. Wiele gniotów byłoby wtedy arcydziełami.
Na prawdę, żeby ocenić czy coś jest dobre czy nie musisz to skonsumować w całości?:)
Pozwól że spytam, to pewnie niemożliwe ale zdarzyło ci się kiedyś że film była tak fatalny że nie obejrzałeś go do końca? Miał na przykład tak schematyczną, przewidywalną i łopatologiczna fabułę że wiedziałeś jak się skończy.Nie zdarzyło ci się nigdy wyjść z kina przed końcem seansu bo film był do dupy?
Szczerze? Nie, ani razu. I czym innym jest wyjść z kina PRZED KOŃCEM seansu, a czym innym ocenić 13 odcinkowy serial już po kilku minutach pierwszego odcinka, więc nawet nie porównuj.
Upieranie się że czegoś się nie da zrobić, bo nie, ma mnie przekonać? Uznajmy że po za tym iż widziałem pierwowzór, pewnie znam kino na tyle dobrze że potrafię to ocenić. Mógłbyś wyrażać wątpliwość czy moja ocena jest prawidłowa gdybyś sam obejrzał pierwowzór i miał skalę porównawczą.Ale twierdzenie że czegoś nie można robić.Coś jest nie do zrobienia.I powinienem robić tak jak ty tego chcesz, jest kompletnie od czapy.
To może podam ci przykład. Pierwszy odcinek serialu Terra Nova oceniłem na 8. Gdybym miał iść twoim tokiem myślenia, powinienem zostawić taką ocenę, ale obejrzałem serial do końca i teraz oceniam go 4/10. Bez względu na to jak bardzo dobrze znasz się na kinie, ocenianie serialu po jednym (niecałym) odcinku jest "kompletnie od czapy". Nawet nie potrzeba silnej argumentacji, żeby to pojąć.
To zobacz jak ja oceniłem "Terra Nova", i zgadnij po ilu odcinkach.:D
W sprawie "The Bridge:Na granicy" przekonałeś mnie.Zmieniam na 2/10.
Hehe, nie no 1/10 lub 2/10 to jednak trochę przesada dla tego remake. Moim zdaniem zasługuje tak na 5/10 - a od razu powiem, że oglądałem Most nad Sundem i jest rewelacyjny, na Granicy jest po prostu dobry i taki typowo amerykański...:-)...bez skandynawskiego tajemniczego i mrocznego klimatu. Oczywiście postać Sagi i Sony - nie do porównania. Oglądając postać Sagi miało się wrażenie, że to jakoś tak naturalne, u Sony jakoś tak sztucznie...:-). Ale sam serial jest w miarę OK, jak na remake...
Ja szczerze jestem ciekaw, jak to się dalej w amerykańskiej wersji potoczy. W ostatnie dwa wieczory zaliczyłem wersję skandynawską, więc jestem zainteresowany, co Amerykanie wymyślili. Widać już, że pewne wątki inaczej poprowadzili. Na razie największym niewypałem dla mnie jest rzeczywiście gra Diany Kruger, którą osobiście bardzo lubię oglądać na ekranie, ale akurat w tej roli nie przekonuje. Po prostu ta rola do niej i jej dotychczasowych ról nie pasuje. Ona zaś nie jest aż tak wybitną aktorką, by wszelkie jej wyprzeobrażenia na ekranie były przekonywujące.