Chyba "zakochałam się" w głównym bohaterze!:)
Spadłam z krzesła, gdy dowiedziałam się, kto jest zdrajcą.
Nadal nie mogę się otrząsnąć po całej intrydze, po tej całej niepewności, i po całym okrucieństwie.
Serial ma wspaniały klimat, idealnych aktorów, doskonale odtwarza epokę. I to ciągłe zagrożenie!
Gdzie widziałeś, bo mam trudności ze znalezieniem. Konkretnie chodzi mi o to czy był emitowany w TV i pod jakim tytułem.
Zwłaszcza z takimi scenami,jak ta,gdy do Alana dostaje się niepostrzeżenie 2 rusków,czy końcówka z Odynem-postrzelony i broczący krwią spokojnie sobie ucieka ulicą pełnej policji,która zapewne nie słyszała w ogóle strzałów i goni go tylko Joe-nie żartujmy-infantylny scenariusz-nie trzymający się ,,kupy''-zwłaszcza w ostatnim odcinku,a gra aktorska słabiutka.Ale początek Twojego postu-,,Chyba "zakochałam się" w głównym bohaterze!:)''-wiele wyjaśnia
Hej:)
Akurat w tym serialu problem strzelanin czy pościgów, ich wiarygodność lub nie - naprawdę nie miała dużego znaczenia:) Ujął mnie bardzo w tym serialu - problem zaufania i zdrady drugiej osoby i cała dwuznaczność charakterów szpiegów - ludzi, którzy przecież nie ufają i zdradzają, ale którzy powinni w coś wierzyć:). Ale w co? W ojczyznę? w miłość?, w ratowanie świata? Kiedy Joe na końcu, po razy enty pyta Julię - aby opowiedziała wszystko, jeszcze raz, i jeszcze raz, i jeszcze raz - czy nie poczułeś wtedy, że jest w tym coś tragicznego? Trudno mi ocenić taką grę jako słabiutką:)
Kwestia pewnej teatralności seriali brytyjskich - może się podobać lub nie:). Ja bardzo lubię taki sposób gry aktorskiej.
I naprawdę nie wstydzę się mojego - pewnie trochę cielęcego:) - zachwytu nad głównym bohaterem. Chłopak został tak bardzo skrzywdzony w dzieciństwie przez ojca, przez całe życie zdradzał i oszukiwał - i ostatecznie został w punkcie wyjścia.
W ogóle to smutny i okrutny serial.
,,Kwestia pewnej teatralności seriali brytyjskich - może się podobać lub nie:). Ja bardzo lubię taki sposób gry aktorskiej.''-hmmm...jestem akurat po obejrzeniu serialu RIPPER STREET i nie ma porównania w grze aktorskiej z THE GAME,więc Twoja teza jest błędna...
A reszta...hmmm....jak napisałaś widziałaś spore niedociągnięcia w serialu,ale ,,cielęcy zachwyt nad głównym bohaterem'' zasłonił Ci jego obiektywne ocenienie,bo mnie,a oglądam bardzo dużo THE GAME bardzo wynudził i momentami śmieszył absurdalnością scen.Pewnie dlatego,że dawno wyrosłem z ,,platonicznych miłości'',a zwracam uwagę na aspekty techniczne filmu,jak montaż,fabuła itp...
PS.I jeszcze co do-,, problem zaufania i zdrady drugiej osoby.. ''-jeśli patrzeć tylko pod tym kątem na filmy ,to praktycznie w każdym mamy z tym do czynienia...
,, Trudno mi ocenić taką grę jako słabiutką:)''-nie żartuj,że będę oceniał grę aktorską po jednej scenie,a nie za całokształt,a ten dla mnie,jak napisałem wcześniej słabiutki...
PS 2-spojrzałem na Twoje oceny-IDA-10,a LUCY-1!!!-widać,że jeszcze daleka droga przed Tobą w zrozumieniu produkcji filmowych...