To akurat drugiego odcinka, ale tam jest non stop to samo
"Teoretycznie mamy do czynienia z jedną z największych katastrof w historii. Praktycznie The Great Fire zamiast przerażać siłą żywiołu i okrucieństwem złoczyńców, którzy ośmielali się wykorzystać sytuację do własnych celów jest średnio udanym lekiem na bezsenność. Drugi odcinek był powtórką tego, co już widzieliśmy. Dziarski superpiekarz dalej próbuje zwiać przed płomieniami, syn jego szwagierki dalej jest durny jak but z lewej nogi, brat króla dalej próbuje się go pozbyć (króla, nie syna szwagierki, w sumie to byłby całkiem ciekawy zwrot akcji, ale niestety nie ma na to szans), ale wszystko, co w tej sprawie robi to rzucanie sztucznymi włosami na boki i szeptanie w słabo oświetlonych pomieszczeniach, a król, jak to król, popada w paranoję na widok żebrzących pod zamkiem biedaków. Żeby było jeszcze bardziej cukierkowo, świat XVII-wiecznego Londynu okazuje się tak przepełniony dobrocią, że nawet wrzucenie skutej kobiety do celi pełnej najgorszych mętów skończyło się na kilku pożądliwych spojrzeniach. Czekam na jednorożce gaszące pożar przy pomocy trzymanych na rogach wiader z wodą"