Męczy mnie to, że dosłownie w każdym obecnym filmie i serialu muszą być bardzo widoczni homoseksualiści. Na ulicy nie poznasz ludzkiej orientacji, ale w filmie musi to walić po oczach.
Odcinek jednak jest głupi z innego powodu. W świecie, gdzie prawie cała ludzkość wyginęła statystyczna szansa, że akurat 2 gejów się znajdzie i zakocha w sobie jest całkowicie pomijalna. Według badań z kilku krajów homoseksualiści stanowią mniej niż 2% populacji. Z wszystkich ludzi, jacy się pojawili pod "twierdzą" większość umarła, bo raczej woleli szturmować ją. Akurat jedyna postać, która nie jest zagrożeniem to gej. No i jeszcze trzeba uwierzyć, że to nie desperacja i naprawdę przypadli sobie do gustu? Serio? Jak zsumować te nieprawdopodobne statystyki to szansa 1 na 100 000.
Do tego scena w stylu rambo - wyskakuje w gatkach na środek oświetlonej drogi by się dać trafić. Do tego nie szkolę swojego partnera, by razem ostrzeliwać napastników. Załamka jak to ma być survival.
Na koniec scena, by na siłę zrobić z nich "Romeo i Julię" naszych porąbanych czasów. A nawet nie było wyjaśnione dlaczego koniec leków miałby być aż tak drastyczny by dokładnie tego dnia się zabić.
To nie kino, które ma nieść rozrywkę, to bezczelna propaganda, która na siłę z homoseksualistów chce zrobić bohaterów/świętych.