PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=813197}
8,0 70 tys. ocen
8,0 10 1 70285
6,4 23 krytyków
The Mandalorian
powrót do forum serialu The Mandalorian

Xena bis i IronMando

ocenił(a) serial na 6

Ach, jaki to mógł być znakomity serial! Potencjał był ogromny, zresztą przebłyskuje tu i ówdzie, co tylko jeszcze bardziej mnie przygnębia, bo produkt finalny jest daleki od tego, czym mógłby faktycznie być.

Fama głosiła, że "The Mandalorian" ucieszy miłośników oryginalnej trylogii, albowiem klimatem właśnie do niej nawiązuje. Jest to prawda w porywach, a mianowicie w tych momentach, gdy w parze z nieźle wykreowanym uniwersum (to akurat mocny punkt serialu) idzie nieco poważniejszy, mroczniejszy ton, nieoczywistość rozwiązań, autentyczne a nie pozorowane napięcie. Ale tych chwil nie ma zbyt wiele... Dominuje niestety 150% Disneya w Disneyu, czego najjaskrawszym przykładem jest odcinek 4., w połowie którego mój wewnętrzny żenometr prawie wywalił poza skalę. Gdzieś przeczytałam, że to coś a la pokraczne skrzyżowane wojowniczki Xeny z Robin Hoodem w kosmosie. :D

Tak gdzieś do połowy pierwszego sezonu miałam niepokojące wrażenie, że styl narracji coś mi przypomina, tylko nie wiem do końca, co. I wreszcie - jest! Ależ to żywcem gra komputerowa, w której mamy misję główną (w tym przypadku ochrona Baby Yody) oraz misje poboczne. A to nasz bohater ma przynieść jajo potwora w zamian za skradzione części statku (żeby akcja mogła w ogóle ruszyć dalej), a to pomóc jakiemuś plemieniu w pokonaniu nękającego ich wroga, a to uwolnić jakiegoś więźnia itd. Od questu do questu i od poziomu do poziomu (czyli od planety do planety, przy czym za warp room robi planeta Navarro). Po drodze Mando oczywiście rozprawia się z hordami przeciwników, a za swoje osiągnięcia dostaje rozmaite gadżety usprawniające jego zbroję i wyposażenie. A na końcu - jakaż niespodzianka! - walka z bossem. :D No jakbym znów grała w Ratcheta i Clanka!

Tyle że co dobre jest w grze komputerowej, niekoniecznie przystoi serialowi, a już zwłaszcza, gdy inspiracja jest tak prostacko widoczna i tak bez finezji żywcem zerżnięta. I właśnie ten bolesny schematyzm, ta powierzchowność i płytkość przeszkadzają chyba najbardziej. Mam brzydkie podejrzenie, że docelowa grupa odbiorców to młodsi nastolatkowie...

Osobną sprawą są dziury logiczne i brak wewnętrznej spójności rozwiązań fabularnych. Tak jakby scenarzyści w ogóle mało dbali o sensowność swojej historii, bo na pierwszym planie i tak miała być akcja i rozrywka (cóż, dokładnie tak jak w grze, choć znam gry o wiele lepiej dopracowane fabularnie niż ten serial). Główny bohater jest przedstawiany jako jeden z najlepszych wojowników w Galaktyce i czasem faktycznie bez wysiłku daje radę hordzie robotów naraz, a czasem prawie go załatwia jedna przypadkowo spotkana laska. Albo diabłowaty koleś o czerwonej gębie. Czasem jeden robot z dzieckiem pod pachą wkracza w sam środek rozróby ((kij tam, że to cenne dziecko może dostać w łeb przypadkową kulkę) i załatwia kilkudziesięciu szturmowców, a innym razem ten sam robot ze wsparciem Xeny bis i IronMando załamują ręce, że nie wyjdą cało, bo czeka na nich kilkunastu niedobitków z armii szturmowców. Przez cały zaś czas główny bohater niefrasobliwie zostawia Baby Yodę to tu, to tam, albo Baby Yoda chodzi sobie samopas, chociaż jest najbardziej poszukiwanym fantem w Galaktyce. O tym, że Mando zamierzał zostawić swojego cennego podopiecznego na jednej z planet (z której sam postanowił uciekać, bo "narobiliśmy bałaganu") nawet nie wspomnę... A to tylko parę bzdur i niedoróbek, których jest w tym serialu multum. Trochę obraza dla inteligencji widza.

Wszystko to jest tym bardziej przygnębiające, ze - jak pisałam - potencjał w tej historii tkwił duży. Uniwersum samo w sobie jest bogate i rozwojowe, muzyka stanowi jeden z nielicznych plusów, parę postaci zostało nieźle napisanych (choćby droid Zero), naprawdę można było się postarać, ale twórcy woleli odwalić fuszerkę na etapie scenariusza. Szkoda.

Recenzja oryginalnie tutaj: https://www.facebook.com/Słowa-i-obrazy-1991025304472366/