Szósty odcinek drugiego sezonu za nami. Nie będę ukrywał że jestem generalnie z niego
zadowolony. Serial ten złapał drugi oddech po ''Filemonizmach'' związanych z poprzednim
odcinkiem który reżyserowała jego ekscelencja Dave Filoni (od którego rzygać się chce).
Nie było nawiązań do seriali animowanych Clone Wars i Rebels. Chwała Bogu ! Pierwsze
co pozytywnego rzuciło mi się w oczy to oczywiście widok lecącego Slave 1. A skoro mamy
Niewolnika 1 to wiadomo kto nim lata. ''I'm just a simple man, trying to make my way in the
universe.'' - jak sam o sobie mówi, tak jak mówił kiedyś o sobie jego ojciec. Bałem się tego
że nie zobaczymy Boba Fetta w zbroi ale zobaczyliśmy i jak przystało na najlepszego łowce
w galaktyce gość po prostu wymiana. W pojedynkę pokonuje odział szturmowców i niszczy
dwa imperialne transportowce. Co jednak najciekawsze staje po stronie tych dobrych. Co
jest o tyle ciekawe, że przecież jako chłopiec widział na własne oczy śmierć swojego ojca z
rąk Jedi a teraz de facto angażuje w sprawę z Jedi związaną. Jego ojciec wystąpił przecież
przeciwko Republice, on sam de facto pomaga Nowej Republice. Generalnie podobało mi
się u niego gunspinning, od razu przypomniał mi się Jango Fett z Ataku Klonów. W końcu
ten sam aktor Temuera Morrison :) Pojawili się też Mroczni Szturmowcy, więc nie ma wcale
wątpliwości że twórcy czerpali inspiracje z gry Dark Forces. Odcinek ze sporą dawką akcji,
co też zaliczam na duży plus. I od razu powiem że chciałby się jej oglądać więcej w serialu.

Jednak też są rzeczy które mi się nie podobały i które to sprawiają że ten odcinek zamiast
być bardzo dobry, genialny, doskonały jest tylko dobry. Przede wszystkim Tython, zarówno
sama planeta jak i świątynia Jedi. Biednie, ubogo to wyglądało. Zupełnie się spodziewałem
nie tego. Nie chce twierdzić że w grze The Old Republic wygląda to lepiej. To przecież jest
stary kanon. Ale na Boga... pseudo-stongange w universum Star Wars imitujące świątynie
Jed ?! Wydaje mi że niestety twórcy za bardzo postawili na ekspozycję Boby Fetta w tymże
odcinki zapominając o tym co widać w tle. Momentami więc całość przypominała fanowską
produkcje niskobudżetową a nie serial z kilkumilionowym budżetem od wielkiej korporacji !
Poza tym szturmowcy używający w walce moździerzy ? Głupota totalna. Czyli jak to bywa u
Disneya. Na koniec coś co wpłynęło na oglądanie tego odcinka a co wynikało z przecieku
jaki pojawił się w zeszłym tygodniu. A mianowicie że malec trafi w ręce Moffa Gideona. No i
się sprawdziło. Nie wiem czy nie lepiej by było gdyby nastąpiło to w ostatnim odcinku tego
drugiego sezonu jako cliffhanger. Chyba że twórcy na finał przygotowali coś lepszego, ale
o tym dopiero przekonamy się za jakiś czas.