W przypadku tego odcinka ciężko mówić o jakiś większych emocjach. Chyba zdecydowanie sezon z najsłabszym debiutem. Typowo ekspozycyjny odcinek, który nie wydaje się do końca potrzebny.
Mało tu miejsca na oddech, epizod leci na złamanie karku aby na pewno zdążyć zawrzeć wszystkie istotne informacje. I to chyba pacing zawodzi najbardziej. Do tej pory wszystkie odcinki wydawały się dobrze skondensowane i dawały się sobą nacieszyć, czego tutaj brakuje.
Ale paradoksalnie nie uważam że to źle rokuje dla serialu. Wygląda na to że mamy nowego mini protagoniste (albo może dużego protagonostę) w postaci gangu piratów, którzy dobrze rokują i stanowią to nowe zagrożenie.
Scena w nadprzestrzeni, poza tym że piękna jest fajnym odniesieniem do rebelsów i wskazuje ciekawy kierunek dla serii.
Mamy też nowy cel podróży. Mandalore może być ciekawym miejscem żeby umieścić tam Mando i Gorgu. Powinna to też być kolejna dobra okazja na pogłębienie więzi bohaterów, która co by nie mówić jest jedną z głównych motorów napędowych serii.