O dziwo jeszcze się taki temat w ilości x10 nie pojawił, więc zakładam go jako pierwszy.
Jestem świeżuteńko po odcinku. Co tutaj dużo mówić, czysta rewelacja. Fabularnie jest wręcz idealnie, wątki są pociągnięte z dużą dozą zarówno pomysłowości, jak i racjonalnego pomyślunku, ciągle poznajemy jakieś to nowe "zakamarki" charakteru, każdego z bohaterów. W "When the dead come knocking" zaserwowano nam chyba każdy z możliwych gatunków, jakie mogą wpasować się do tematu. Był czysty dramat, thriller zarówno ten zwykły, jak i ten opatrzony szczyptą elementów psychologicznych, nutka romansu, trochę obyczajówki. Oczywiście to wszystko okraszone typowym horrorem. Gdyby się nawet wysilić to i trochę komedii się znajdzie :D Na plus można zaliczyć również podjęcie tematu przemiany. Jak widać twórcy chcą nadal zgłębiać tą nieodzowną sferę egzystencji naszych bohaterów. Teraz pytanie, czy czegoś chcieć więcej? :D Widać, iż twórcy na poważnie podeszli to tematu. Wydaje mi się, iż zdawali sobie w pełni sprawę, jaki obowiązek i wyzwania czekają na nich, podczas ekranizacji jednego z najcięższych fragmentów całego uniwersum. Śmiało można stwierdzić, że podołali. Ba, nawet przeszli moje najśmielsze oczekiwania. Oczywiście jest kilka spraw, które zapewne bym zmienił, ale nie są to rzeczy pierwszorzędne.
Tak to się plasuje aspekt fabularny. Teraz oczywiście, zgodnie z przyjętą "tradycją" przechodzę do kwestii bohaterów. Niewątpliwe jest to, że pierwsze skrzypce w tym odcinku, grali duet Glen-Maggie, Rick, Michonne, Merl i Andrea.
W przypadku Glena i Maggie, to nie dość, iż pokazali siłę ich związku, to przedstawiono nam również lojalność w stosunku do grupy. Oddanie, przywiązanie, chęć zapewnienia im bezpieczeństwa, troska. Widać, że są skorzy to poświęcenia samych siebie, tylko po to, by reszta nadal znajdowała się poza obszarem "wpływów" tego złego. Glen naprawdę mi zaimponował. Uważałem go do tej pory, jako takiego chłopca na posyłki, co to robi wszystko co się mu karze. Teraz rolę się odwróciły i to znacznie. Chłopak sprawia pozory słabego, uległego, ale jest silny psychicznie. Wola walki, mimo beznadziejności sytuacji, ciągle w nim tkwi. Nie ma oporów przed wyrażaniem własnego zdania, nawet w obecności takiego, można powiedzieć "bossa" jakim jest Merle. Został postawiony pod murem, ale nadal prowadził bój. Zdawał sobie sprawę, że takim postępowaniem naraża Maggie, ale nie miał wyjścia. Nie przejawiał przez to egoizmu. Co toto nie. Chciał przedstawić Dixonowi, że nadal się trzyma, a do złamania jego postanowień Merlowi daleko. Pokuszę się tutaj o stwierdzenie, że tą właśnie postawą Glen zaimponował starszemu z braci. Jeżeli przyrównamy ten moment do komiksu, to ja tu widzę rozbieżność jak między niebem, a ziemią. Różnica znaczna oraz diametralna. Maggie natomiast pokazuje swą siłę, gdy nie ma przed oczami wizji śmierci osoby na której jej zależy. Moc, chęci, oddanie. Jest gotowa oddać własną godność. Jako osoba zdaje sobie sprawę z bólu jaki może ją spotkać, ale mimo wszystko nadal podąża za swoimi wartościami. Jednakże, mimo wszystko wyjawia położenie więzienia. Teraz pojawia się kwestia sporna. Czy zrobiła źle, czy może dobrze. Wszystko zależy do naszego punktu widzenia. Z jednej strony można ją bronić, z drugiej potępiać. Moje stanowisko znajduje się pomiędzy. Wychodzę z założenia, iż wszystko ma swoje plusy i minusy. W takiej sytuacji nie jest możliwym aby obiektywnie ocenić kroki Maggie.
Czas na Ricka. Ohhh Rick, Rick, Rick i po raz kolejny nowe oblicze. Widać, iż sytuacja z Andrew sporo go nauczyła, bo i czemu miałaby nie? Działanie sprawne, taktowne, racjonalne, dogłębnie przemyślanie. Przy bramie nie ma już przywitania z otwartymi rękami. Wkrada się spora doza podejrzeń, sprawnej analizy, oraz można powiedzieć, lekkiego zdziwienia, co również swoje zrobiło. Wszak, widzi on kobietę, która nie dość, że zachowuje się jak ninja wywijając kataną na prawo i lewo, to jeszcze jest świadkiem faktu, iż maszeruje sobie ona jak gdyby nigdy nic wśród grupki prawie 20 zombie. Niemniej jednak postanawia ją wprowadzić do więzienia, ale nie z powodów typu "o hej, jestem Rick, a to reszta". Co toto nie. Chce dowiedzieć się tego co wymagane, po czym, kolokwialnie mówiąc "wypad". Pokazuje to nam, iż Grimes mówi stanowcze nie, nowo przybyłym. Stawia sprawę jasno, my nie znamy ciebie, ty nie znasz nas, lecz mimo wszystko nie ma dla ciebie miejsca w naszej grupie. Jest to nie tylko przejawem nieufności. Rick w ten sposób chce pokazać, że każdy krok jest przez niego dogłębnie analizowany. Nic nie przejdzie niezauważenie. Poza tym, czy Rick przypadkiem nie uciekł się do formy lekkiej tortury? Może tortura to za mocne słowo. Powiedzmy, że silnymi bodźcami chciał zmienić pogląd Michonne :D To jak wiadomo wcześniej się nie zdarzyło. Nawet w przypadku więźniów. To ponownie dowodzi, że tamte wydarzenia sprawiły, iż stał się przeczulony na każdy, nawet najmniejszy szczegół. Wszędzie widzi potencjalne zło. Postawa zła, czy dobra? Kwestia naszej opinii.
Michonne z odcinka na odcinek zaczyna zyskiwać w moich oczach. Po lekko nadszarpanej reputacji za sprawą odcinków 3-4-5, zaczyna się podnosić. Mówiąc szczerze robi to dość sprawnie. Zacznę chronologicznie od akcji pod bramą. Zaimponowała mi walką, ale z tą różnicą, że nie była to walka, dla samej walki z fizycznym przeciwnikiem. Można powiedzieć, iż była to walka z własnymi słabościami, a nawet strachem. Wizja śmierci, porażki, przegranej robi swoje. Do tego dodajmy sobie fakt, iż Mich miała pełną świadomość tego, że tak naprawdę całą ta sytuacja wynikła z faktu jej brawury, która ją lekko zgubiła. Pod grubą warstwą alienacji, kryją się uczucia wyższe, które oczywiście stara się maskować nie mówiąc o nich, jednakże jej ciało, wzrok, mimika, gesty wszystko to uwidaczniają. Czuć, że potrzebuje grupy by przeżyć, tego czynnika ludzkiego, który sprawi, że na nowo poczuje się jak człowiek, a nie maszyna. Z jednej strony czuje ulgę widząc nowe osoby, ale z drugiej strony nie pozostaje ufna. Też pełna obaw, czuje się bezpieczniej przy broni, którą ponownie jej odebrano. Początkowa złość z powodu tego faktu ustaje, gdy ta widzi zajście z Carol. Michonne uświadamia sobie, iż w końcu trafiła na ludzi dobrych, dbających o siebie, troszczących się wzajemnie. Osiągnęła rzecz, którą pragnęła. Oczywiście będzie podchodzić z lekką rezerwą, przecież nic nie jest jeszcze pewne, ale zdaje sobie ona sprawę z tego, że jest tam gdzie powinna być. Dodatkową rzeczą jest fakt jej ponownego wypadu do Woodbury. Nie jest on bynajmniej motywowany chęcią pomocy w celu ratowania naszej pary. Co toto nie. Jest to element poboczy. Głównym celem jest próba zabrania z miasta Andrei. Najważniejszy element. Pokazuje to, że dziewczyna nie chowa urazy. Można powiedzieć, iż ciągle czuje więź jaka się miedzy nimi pojawiła. Brak Andrei lekko jej doskwiera. Tutaj jeszcze muszę wspomnieć o akcji w domku w lesie. Co by nie mówić, czynem zabicia potencjalnego zagrożenia, Mich sobie znacznie zapunktowała u Ricka.
O Merlu nie ma potrzeby by się Bóg wie jak rozwodzić. Dalej ten sam ...... (dopowiedzcie sobie wedle uznania :D) co to widzi tylko czubek własnego nosa. Mówiąc prosto nie cofnie się przed niczym, by osiągnąć cel. Niemniej jednak nie spodziewał on się takiego obrotu sprawy i oporu ze strony Glena. Jak już mówiłem, ta kwesta zaimponowała znacznie Dixonowi. Podejrzewam, iż w końcu uświadomił sobie, iż grupa z Atlanty, to teraz kompletnie inni ludzi. Silniejsi, sprawniejszy, gotowi do walki. Fakt oczyszczenia przez nich więzienia trochę go wrył w beton.
O Andrei dużo też pisać nie trzeba. Brała ona udział w jednym z większych wątków, jednakże szedł on według jednej linii, lecz nie znaczy to, iż nic nam nie pokazywał. Co toto nie. Pokazywał on nam dość sporo, a mianowicie chodzi o to, iż Andrea mimo poprzednich przejść, mimo takiego nagromadzenia śmierci i cierpienia, nie potrafi obojętnie przejść obok umierającego człowieka. Sprawia jej to wewnętrzne cierpienie i ból. Fakt późniejszej przemiany jeszcze bardziej potęguje to wrażenie. Potrzebuje przy tym jakiejś bliskiej osoby, kogoś kto doprowadzi to tego, iż jest szansa na lepsze jutro. Taka postawa pokazuje nam jak duża zmiana zaszłą między Andreą w drugim, a Andreą w trzecim sezonie. Na farmie trzymała się z dala, nie wchodziła w żadne głębsze korelacje. Nie potrzebowała tego, aczkolwiek nie znaczy to, iż była nieważna. Można powiedzieć, że korzyści z jej obecności czerpania tylko jedna strona, w tym wypadku grupa, a nie ona. W Woodbury jest już inaczej. To ona wymaga, to ona pragnie, przy czym odwzajemnia. Tutaj możecie powiedzieć, że Gubernator traktuje ją przedmiotowo, jako coś przelotnego. No z tym bym polemizował. Wszystkich na około trzyma na dystans, jednak samą Andreę dopuścił do siebie. Chce ją mieć przy sobie, aczkolwiek jest tutaj druga sprawa, a mianowicie ma w tym swój cel. Uczucia może ma i słuszne, ale podsycane są one rzeczami drugorzędnymi, a definitywnie negatywnym zabarwieniu.
Tutaj jeszcze muszę wspomnieć o samym Gubernatorze. W tym właśnie odcinku wyszła na jaw siła Gubernatora. Tak naprawdę jest on słaby, bezsilny, ograniczony, miałki. Ma wielkie mniemanie o sobie, które na ma odzewu w realiach. Jego władza nie polega na jego decyzjach, a na działaniu popleczników. Dysponuje prawie 100-osobowym miastem, ma niezbędne wyposażenie, broń, leki, ubrania itd, a nie potrafił zdobyć stosunkowo małego obiektu jakim jest więzienie. W mgnieniu oka mógł je mieć na własność. Co zrobił? Zrezygnował. To już nasza grupa w składzie 5 osobowym oczyściła znaczną część. Pokazuje nam to, że siła nie leży w ilości, a sprawności grupy i jej taktyce. Blake uświadomił sobie przy tym, że ma do czynienia, z o wiele większym zagrożeniem, niż początkowo uważał. Jego pozycja jest znacznie zagrożona. Teraz zdaje sobie sprawę, że skoro 10 osoby team dał sobie radę z hordą, to co mogą zrobić z takim miasteczkiem. Zastanawiam się jak to wszystko później się rozegra.
Mnie tylko zastanawia to co mówi Carl w trailerze do 8 odcinka o ile dobrze usłyszałam( " Come on You have to leave her " ) i stąd moje obawy związane ze śmiercią któregoś członka grupy Ricka. Miejmy nadzieję, że masz rację bo raczej nie chciałabym żeby ktokolwiek ze starej paczki zginął.
"You have to live her" może być związane z jedną z kobiet należącej do paczki Tyreesa. Jak widać po zapowiedzi, jeden chłopak podtrzymuje jedną co to się ledwo na nogach trzyma. Pewnie została pogryziona, stąd też weszli do więzienia. Później było już na tyle źle, że nie dała rady chodzić, w międzyczasie zaatakowali ich walkersi, nabiegł Carl, wystrzelił tyle ile się dało, po czym ściągnie ich zapewne do bloku C. Tak to przynajmniej wygląda na moje :D
W sumie nie pomyślałam o tym, może być tak jak piszesz. Ale mi wydaje się, że ten moment z Tyreesem i jego grupką może być również pod koniec 8 odcinka tak żeby dodatkowo jeszcze bardziej zainteresować widza. Ale w sumie co tu gdybać. Przekonamy się już niebawem :)
SPOJLER
Podobno że jakaś babka z grupy Tyreesa zostanie ugryziona po drodze do więzienia.
Tego akurat można się było domyśleć już po samym promo. Przecież ta dziewczyna się dosłownie słaniała na nogach, a żadnej rany postrzałowej nie było widać.
Tak, masz rację ale biorąc pod uwagę, że prawdopodobnie zobaczymy szturm na więzienie to będzie tych zombiaków więcej niż jeden. A co myślicie o tym np. Rick i jego banda robi szturm na Woodbury. Strzały przyciągają jakieś duże stado i wtedy dopiero byłby niezły bajzel :D. Ostatnio było trochę mało akcji z zombiakami (oprócz tej z Glennem). Chodzi mi o to, że nie było takiej jak np. stado na autostradzie albo na farmie. Czekam na takie dreszcze!
A kto powiedział, że szturm na więzienie odbędzie się w czasie szturmy na Woodbury? To, że Gubernator sobie zaleciał z takim pomysłem, nie oznacza, że dojdzie on do realizacji. Spójrzmy na sytuację jaka się pojawiła. Blake w momencie swojej jakże arcygenialne idei, nie zdaje sobie sprawy, że pod bramami już znajduje się grupa Ricka. Nie jest w żadnym stopniu przygotowany na to co nastąpi w przeciągu następnych 15 minut. Stąd też wypad do wiezienia planowany był zapewne na następny dzień. Poza tym pamiętaj, że po zmroku nikt poza obręb murów nie wychodzi, a tym bardziej nie pseudożołnierze, i nie do czerwonej strefy.
Ciekawa koncepcja.. No ja mam nadzieję, że nie dotrą do więzienia bo na prawdę martwię się o pozostałych. To może tak... jak Ty to widzisz?:)
Na pewno nie wyobrażam sobie wypadu całej grupki przydupasów Gubernatora. No przynajmniej nie po tym co nastąpi w następnym odcinku. Twórcy jawnie zapowiadali, że Martinez (ten który walczył z Merlem na arenie) odegra bardzo ważną i kluczową wręcz rolę w tm sezonie więc ja uważam, że postąpią według komiksu, tzn. nie kropka w kropkę, gdyż jest to niemożliwe, ale sam zamysł będzie bardzo zbliżony. Jak wiadomo Andrea rezyduje w miasteczku. Jest również możliwość taka, iż Daryl oraz Merle zostaną pojmani (potwierdza to w pewnym topniu zdjęcie Daryla na skwerze Woodbury). Co za tym idzie mamy trójkę potencjalnych uciekinierów. Dixonowie mają sensowny powód, ale Andrea już nie. Niemniej jednak w następnych odcinkach wydarzy się masa sytuacji, które zmuszą ją do podjęcia tego kroku. Część będzie miała miejsce już w "Made to Suffer". Po pierwsze to kwestia Penny. Gubernator pozwolił zamieszkań Andrei w mieszkaniu, gdzie za drzwiami znajdowało się żądne krwi monstrum, narażając w ten sposób jej życie. Po drugie kwestia ataku na Michonne. Po trzecie, i co jest chyba najważniejsze, wyjdzie na jaw pojmanie Daryla (w trailerze widać Andreę na trybunach, a jej mina zdradza dosłownie wszystko, zdziwienie, szok, niedowierzanie). To przeleję czarę więc i ona w końcu spróbuj uciec. No i tutaj na tapetę wchodzi Martinez. Jako, że zna on Woodbury przyłoży on swoje łapy do tego czynu, jednakże nie będzie miał pozytywnych zamiarów. Jego celem będzie inwigilacja więzienia, czyli jak wygląda placów, zabezpieczenia, zapasy broni i amunicji, ilości ludzi, stan ich zdrowia itd. Czyli podstawia. Po tym on zwieje i być może doniesie Gubernatorowi co, gdzie jak i kiedy. Jest jeszcze jedna opcja. Tak jak w komiksie Rick zabije Martineza, co będzie dowodem na to, że grupę więzienną należy jak najszybciej zlikwidować. Dalej już się potoczy łańcuszek, zakończony wielką obławą więzienia.
Widziałam jakieś promo gdzie gupka osób (bodajże 5) przechodzi przez rozwalone ogrodzenie i widać wyrwę w murze itd. Zapewne widziałes?Ile zobaczymy jeszcze odcinków do przerwy?
Grupka o której mówisz to właśnie Tyreese i reszta. Jeżeli chodzi o odcinki przed przerwą, to nadchodzący jest tzw. półfinałem czyli ostatnim przed przerwą. Następny, dziewiąty już będzie dane nam zobaczyć dopiero w granicach 10 lutego.
Jak czytam Daryl i arena to aż mnie dreszcze przechodzą. Twardziel jakich mało, ale jakiego dostanie przeciwnika?
Zapewne Merla. Jak mówiłem Gubernator uzna Merla za zdrajcę, a jak inaczej wymierzyć karę w taką osobę, jak nie podstawiając mu własnego brata?
To by było dobre. Zwłaszcza że w takim przypadku Daryl no i w końcu Andrea wrócili by do grupy.
Ja na dzień dzisiejszy innej opcji nie widzę. Łącząc fakty, wywiady, jakieś małe spoilery tak to by się właśnie plasowało.
A ja chciałabym się odnieść do Twojego jednego zdania. Mianowicie tego: "Po trzecie, i co jest chyba najważniejsze, wyjdzie na jaw pojmanie Daryla (w trailerze widać Andreę na trybunach, a jej mina zdradza dosłownie wszystko, zdziwienie, szok, niedowierzanie)." Mówisz o trailerze do odcinka ósmego, tak? Mógłbyś mnie oświecić, gdzie Ty tam widzisz Andreę na trybunach?
Obecnie wyszły dwa trailery do odcinka ósmego. Jeden pochodzi z amerykańskiej stacji FOX, drugi z australijskiej. Linka wstawiam poniżej:
http://www.youtube.com/watch?v=CZZysc5E7-0
Dzisiaj, również zadebiutował trailer z tajwańskiej stacji FOX.
http://www.youtube.com/watch?annotation_id=annotation_960614&feature=iv&src_vid= Ex3IWMkc_gU&v=fChPKTQuFA8
Jak widać, moje przewidywania co do Daryla były słuszne. Chodzi mi o wersję z porwaniem. Poza tym wiadomo już z kim Merle będzie walczył na arenie.
PS. linki otwieracie na własną odpowiedzialność
No właśnie. Blake na pewno nie zaatakuje więzienia w tym samym czasie, bo jak? Przecież musi bronić Woodbury przed Rickiem :D
Z tych co są to raczej Carol i Carl się tylko do czegoś nadają. No i ewentualnie Hershel, ale to tylko do strzelania. Beth pewnie będzie musiała zająć się dzieckiem, a Axel wygląda na takiego co by się prędzej sam przez przypadek zastrzelił niż kogoś.
O cholera, tak długiego wpisu jeszcze nie widziałem, widzę, ze prawdziwy fan serii, naprawdę szacun!