Siema,
Jako, że każdy chyba będzie miał swój typ, jako że TWD zaczyna z tego słynąć - zapraszam do
dyskusji.
wymienię tych najgorszych:
carl - rozpuszczony bachor, ma broń i ojca szefa stada to zgrywa cwaniaczka
lori - całe szczęście nieżyjąca beznadziejna matka i żona. NIc kompletnie NIC nie wnosiła do tego serialu, poza złością i irytacją widzów. cóż dostała taką rolę do odgrywania, miała być denerwująca to proszę, była.
rick - łał co za badass. szef stada z kompleksami. na początku fajnie, odkrywa co stało się ze światem, znajduje rodzinę, chce aby wszystko się ułożyło. super. szkoda tylko że autorzy postanowili z niego zrobić na siłę super twardziela, ach, niczym przemiany romantycznych bohaterów. aha, no i jest cholernie nudny. jak nie ma jakiejś akcji czy kulminacyjnego momentu, to tylko się pelenta bez celu. "suff and things" ah rick miszcz ogarniętości.
andrea - jezus maria! jak dobrze że zginęła! normalnie w zombi apokalipsie sam bym ją chyba zabił. ślamazarna, brzydka, nie pasująca do roli zupełnie. komiksowy odpowiednik o niebo lepszy.
shane - drapiący się po głowie koleś. wkurzający cwaniaczek z bronią. od razu można było się na nim poznać, ale tfurcy postanowili czekać z kulminacyjnym momentem na koniec najgorszego sezonu ever.
maggie i glenn - ok, spoko, innych chłopców dla niej nie było więc musiała zadowolić się nim. cóż za miłość. trochę na siłę, ale gorsze jest to, że teraz to jedyna "para". maggie ma fajne cycki, nie przeczę, a glenn to dobry chłopak. no ale jakoś tak niezbyt wątki z nimi są udane.
carol - brzydka, irytująca, szczególnie po śmierci jej córki, kompletnie nie pasuje do tego serialu.
daryl - nosz kurde bóstwo widowni, ludzie oglądają ten serial nawet tylko dla niego! łał to takie wspaniałe patrzeć jak niszczy on zombi, szczególnie że jest niezniszczalny i nieśmiertelny... nie mogę się doczekać kiedy zginie!
michonne - żeński odpowiednik daryla, poza tym że jest czarna jak noc i włada kataną jak nożem do masła, to uszłaby... gdyby nie fakt że tak jak wszyscy bohaterowie jest nudna...
reszta obsady - nudni, przewidywalni, 1-cechowi bohaterowie mający rolę wypełniacza. stado ma za mało osób? dołóżmy z kilka bezużytecznych matołów na chwilę i tak później umrą!
rick- (od połowy zeszlego sezonu) wygląda jak ,,Matka Boska Boleściwa," umęczony i zarazem skołowany wyraz twarzy na zasadzie co ja robię tu uuuuu, co ja tutaj robię....
Meggie - ze z fajnej laski zrobiła sie jakaś taka mdła i głownie ma role ,,materaca"
Glenn o tego prosiaczka to nienawidzę. Azjatyckim tygrysem to on na pewno nie jest. Od czasu romansu równia pochyła..... . Dlatego mam nadzieje ze jednak wykończy go ,,swińska gypa" i Meg znowu wskoczy na właściwe tory.
Matka Boska Boleściwa i skołowany wyraz twarzy
Materac
Azjatyckim tygrysem to on nie jest
Me gusta. Mogę ukraść i użyć w przyszłości!
:)
Shane był urodzonym przywódcą, chronił grupę, bardzo pozytywna postać w świecie TWD. Wszystko co złe to wina Lori. To też czyni TWD bardziej autentycznym bo są pokazane ludzkie zawiłości emocji czyli szmata lori doprowadza do śmierci shanea. Sam Shane odpuścił zajął się zbijaniem orlich gniazd ale Lori najwidoczniej nie umiała żyć z poczuciem własnych win a Shane o nich jej przypominał. Dla grupy duet Rick + Shane przypominał niezniszczalnych. W Serialu zresztą widać jak kobiety zmieniają facetów, stają się miękkimi fajami i mało uważni co zawsze sprowadza na nich kłopoty. Pozostaje tylko czekać na romans Daryla i Carol i w następstwie zbierającego Daryla kwiatuszki na łące tak zajętego tą czynnością że zostanie zeżarty przez zombie :-) Myślę też że duet Shane i Rick zupełenie zmieniłby potyczki z Gubernatorem ten ostatni miałby o wiele więcej kłopotów.... A tak jeszcze go zobaczymy..... w kolejnych sezonach
W pewnych spostrzeżeniach jestem w stanie się z tobą zgodzić,pozbycie się Shane z serialu było jak dla mnie błędem taktycznym. Byl to może i facet z problemami psychicznymi ale kto w takich czasach jest całkiem normalny? Duet Shane I Rick był by całkiem niezły ja jednak chciała bym zobaczyć Shane, Ricka, Daryla plus Merla, (4 jeźdźców apokalipsy) ich całkowicie rożne portrety psychologiczne dały by pokaz fajerwerków jakiego świat ,,apo" jeszcze nie widział. Teraz to co mnie w twojej wypowiedzi autentyczne drażni - Lori. Wydaje mi się ze oni mieli się ku sobie jeszcze gdy świat byl całkiem normalny a apokalipsa stała się tylko czynnikiem zapalnym. Nie można winić tylko Lori teksty w stylu ,,bo to zła kobieta była " są uważam bardzo krzywdzące dla tej postaci. a wina jeśli wogole można mówić tu o winie leży po dwóch stronach .
Oni już spali z sobą przed wybuchem zombie-apokalipsy.
Dla mnie pozbycie się Szejnasa było kwestią czasu. Tak ograniczyli tą postać, że nie dali mu szansy na jakąkolwiek ewolucje. Gdyby dali se siana z obsesją na punkcie Lori i Carla, a skupiono by się bardziej na jego osobie, to coś by z niego było, a tak to...
W ogóle mam wrażenie iż twórcy bardzo szybko pozbywają się postaci wyrazistych o mocnym charakterze. najlepiej by wszyscy byli równi i jacyś tacy bez wyrazu. Jak ktoś za bardzo się wychyla to bang-bang i po nim. Jak dla mnie prowadzi to do ślepej uliczki z której nie będzie już wyjścia. Żeby było jasne nie oczekuje sensacji i emocji sezonu 1, bo to raczej już nie możliwe ale to co dzieje się z postaciami martwi mnie niezmiernie. Jeszcze jeden zarzut wydaje mi się jak by nie było żadnej ciągliwości po miedzy sezonami , kończy się sezon kurtyna opada i zapominamy co było wcześniej. Tak jak by postacie i sytuacje występujące w poprzednich sezonach w ogóle nie miały miejsca. Yroche to dziwne dla mnie. Ale jak śpiewał klasyk dziwny jest ten świat......
Nie ma Merle'a, nie ma Andreii, nie ma Lori, nie ma Dale'a...nawet T-doga,Axela czy Oscara brakuje, choć byli oni mniej ważnymi postaciami, ale stanowili by dosyć barwne i przyjemne tyły. A tak to jest jak jest...najbardziej jestem zawiedziona Sashą, bo liczyłam że ona będzie taką mocną postacią, ale póki co ją marginalizują i nie wiem czy będzie miała jeszcze jakąś większą rolę.
Masz rację z tym usuwaniem wyrazistych postaci i dobrze to ujęłaś z tym równaniem wszystkich do jednego, nisko-przeciętnego poziomu, gdzie szczytem ekscesu jest nadawanie imion trzodzie chlewnej. No dobra okej, to był sarkazm, ale kurde przypominam sobie wściekłe dyskusje z poprzednich sezonów, a teraz z braku laku roztrząsamy, ale też bez specjalnych emocji tylko jakby z przymus,u mordercze skłonności Carol.
W tym sezonie nastąpiło równanie - ale w dół. Ale ja już dawno wysnułam teorię, ze to dlatego, ze twórcy nie radzą sobie z wyrazistymi postaciami, które wymagają dobrych tekstów, dialogów na poziomie, oraz ciekawego i przede wszystkim ogarniętego wątku.
Jak sobie pomyślę, ile jeszcze można by było zrobić z Szejna w więzieniu, co by się działo z nim po śmierci Lorii ataku Filipa, ile napięcia generowałby Merle w tym samym miejscu z nim i Rickiem - ohoho! Ale do tego to trzeba by było scenarzystów tip-top. W każdym bądź razie na nudę byśmy nie narzekali i wcale nie chodzi o bitki i fizyczna akcję - myślę, że jedna rozmowa Szejna z Merlem, czy z Rickiem dostarczyłaby więcej emocji widzom, niż akcja pod siatką.
Zgadzam się również co do Lori - była okropna i irytująca. Ale zwalanie wszystkiego na nią też nie jest w porządku, bo bez przesady, co - Szejn szedł sobie czysty i niewinny, potknął się i wpadł penisem do jej waginy, którą ona specjalnie wystawiła, żeby go usidlić? Obydwoje weszli w ten romans z otwartymi oczami, oboje są jednakowo winni.
Z Shanem tak naprawdę można było coś tak de facto zrobić na przestrzeni odcinków Bloodletting a Save the Last One. Twórcy mieli tutaj jedyną, niepowtarzalną wręcz szansę nadania jego osobie wielopłaszczyznowości poprzez odejście od schematyczności i pójście w bardziej zawoalowane rozwiązanie. Jak wiadomo miał on dwie drogi, jedna to zabicie Otisa oznaczająca zatracenie, a druga do zerwanie z relacjami z Lori poprzez odejście wraz z Andreą, a więc wyjście na względną prostą. Niestety jednak ci poszli że tak powiem w tanią dramę stawiając go na jednotorowej drodze ewolucji opychając jego osoba w coraz dalsze, a zarazem niepotrzebne etapy psychozy które z czasem zaczęły po prostu męczyć. A szkoda. Przyznam szczerze, że był to materiał na pełnokrwistego bohatera i nie obraziłbym się gdyby jeszcze z nami pobył. Z drugiej jednak strony od samego początku czuć było, że jego czas jest bardzo ograniczony. W końcu potrzebne było przekroczenie granicy przez Ricka.
Być może bardzo się lubili, być może Shanowi się podobała. Shane nic złego nie zrobił. Zaopiekował sie nimi zakochał się. Lori jednak po zmianie sytuacji wywaliła go jak psa.. bo wrócił Rick. Shane sie wycofał, jak pisałem budował sobie na drzewach wieże obserwacyjne. Oczywiście cierpiał było widać. Dla tego małego bachora bardzo ryzykował życie. To lori sprowokowała Shana do ataku na Ricka a Ricka nastawiła przeciwko Shanowi. Zgadzam się że wyżej wymieniona 4 to mała armia siejąca spustoszenie.
Carl, i Carol.
Carl rozpieszczony dzieciak
Carol ma wieczne pretensję, po śmierci jej córki, a poza tym ma krótkie włosy, i nie wygląda ładnie.
Tylu denerwujących bohaterów. Ktoś chyba zmusza was do oglądania. Owszem, są mankamenty, ale to ciągle ciekawe postacie.
Po pierwsze - TWD to nie jest "Słoneczny Patrol" i nie każdy jest piękny. W świecie zombie troska o wygląd zewnętrzny schodzi na dalszy plan. To do krytykantów Carol.
Ciągłe czepianie się Carla; bo jest dzieciakiem, bo popełnia błędy, bo próbuje być twardy. To czepianie się jest idiotyczne.
Lori. Miała słabości, ale była mniej denerwująca niż jej mąż.
Rick. Od jakiegoś czasu, tylko jedna, skupiona i poirytowana mina. Żeby wreszcie się odprężył, uśmiechnął, zagrał inaczej... Nic. Poza tym strasznie nierozsądny się zrobił w trzecim sezonie. Odprawił ludzi, którzy mogli mu pomóc bronić mamra, a chciał ściągnąć gościa, któremu odwaliło.
Maggie czasem strzela głupie miny, a Glenn za dużo myśli o dupie.
Daryl. Od wieśniaka do Chucka Norrisa. :-/
Michonne. Z uniwersum Kill Billa.
T-Dog. Rzeczywiście postać zepchnięta na margines. Nawet jego śmiercią mało kto się przejął.
Andrea. Jedyna osoba, która zasłużyła na miażdżącą krytykę. Błąd za błędem, zero rozsądku, blondynka z dowcipów. Cud, że dotrwała do końca trzeciego sezonu.
Zombie. Powinny być groźniejszym przeciwnikiem. Nawet pojedyncze sztuki. Coraz mniejsze zagrożenie z ich strony. Robią za atrakcję. Każdy im wbija coś w łeb. Prościzna. Zwykły nożyk - PACH. Czaszki, jak z plasteliny.